Norweski mistrz świata nie oskarżył wprost Amerykanina Hansa Niemanna o nieuczciwość, to byłoby zbyt proste. Carlsen – jak przystało na wielbiciela angielskiej Premier League – po prostu podzielił się z fanami nagraniem trenera Jose Mourinho, który mówi: „Nie chcę zabierać głosu. Gdybym to zrobił, miałbym duży kłopot, a ja nie chcę kłopotów”. Ale to wystarczyło, sugestia wywołała burzę.
Ogień podsycił fakt, że Niemann ma swoje za uszami. Amerykański arcymistrz sam przyznał, że kiedy był dzieciakiem, podczas internetowych gier wspierał go wyposażony w tablet starszy kolega, a kilka lat później porwał się na recydywę jako nastolatek, ponownie w trakcie rywalizacji online. – Przyznałem się, jest mi wstyd. To był największy błąd w moim życiu – wyjaśnia szachista z Kalifornii.
Zgrzeszył i żałuje
Niemann – który podobno zakochał się w szachach, kiedy mama zabrała go na turniej z udziałem Carlsena – podkreślił też, jakby na usprawiedliwienie, że porwał się na to drugie oszustwo w szczycie pandemii, kiedy siedział w wynajętym, nowojorskim mieszkaniu i jako samotny młodzieniec chciał za wszelką cenę wzbudzić zainteresowanie swoimi transmisjami w internecie.
Czytaj więcej
Jan Niepomniaszczi wygrał Turniej Pretendentów, ale nie wiadomo, czy Magnus Carlsen powalczy z nim o mistrzostwo świata.
– Poniosłem konsekwencje. Zrezygnowałem z lukratywnej kariery streamera i straciłem wielu przyjaciół. Uznałem, że jedyną ścieżką do naprawienia błędów jest pokazanie, że mogę wygrywać nie tylko w internecie, ale też przy szachownicy. Właśnie dlatego żyję na walizkach i trenuję 12 godzin dziennie, bo mam coś do udowodnienia – wyjaśnia i może mówi prawdę.