Trenowanie do ultramaratonów nie polega na tym, że od rana do nocy biegamy, bo fizjologia treningu tak nie działa. Trzeba być wysportowanym i po prostu być w formie, mieć na odpowiednim poziomie kondycję, siłę, szybkość, bazę tlenową, współczynnik VO2 max. Moje jednostki treningowe wyglądają standardowo. Trening jest krótki, trwa 40–90 minut, ale dzięki temu ma się odpowiednią podstawę. „Wielkie kilometry” przepracowuję w osobnych jednostkach, ale wykonuję je sporadycznie, np. raz w miesiącu jeżdżę w nocy przez 12 godzin rowerem. Fizycznie mi to nie pomoże, raczej pogorszy współczynniki, ale zdobędę doświadczenie. Dzięki takim próbom wiem choćby, jaka pozycja na rowerze jest dla mnie najlepsza, a nawet jakich lampek powinienem używać.
Da się wytrenować umysł do takich wysiłków?
Tak. Wiele poprzednich zawodów to był dla mnie taki trening umysłu. Każde zwycięstwo buduje się na doświadczeniu wynikającym z poprzednich porażek. W 2021 roku startowałem w zawodach pięciokrotnego Iron Mana i byłem drugi za Richardem Jungiem. Rok później wygrałem i pobiłem rekord świata, właśnie dzięki wyćwiczeniu umysłu. Za pierwszym razem za często chodziłem na drzemki, bo wydawało mi się niemożliwe, żeby się przemóc. Potem przez cały rok przesuwałem sobie granicę. Chodzi o to, by stawiać się w niekomfortowych sytuacjach. Podam przykład: ciężko mi się obudzić między 4 a 7 rano, niezależnie od tego, o której pójdę spać. Kiedy dziecko płacze, to nawet się nie obudzę, na co czasem narzeka żona. Dlatego wstaję na treningi w tym najtrudniejszym momencie. Bywało tak, że życie trzeba było łączyć z treningiem. Rano się budziłem, pracowałem przy komputerze, spędzałem czas z dzieckiem i żoną. Wieczorem pracowałem, o trzeciej w nocy bardzo chciało mi się spać, a jednak trzeba było wyjść na trening.
Da się tak wytrzymać?
To było udowadnianie sobie, że uczucia senności, zmęczenia przychodzą falami. Bywają w ciągu dnia momenty, kiedy myślę, że nie dam rady, jak się nie położę. Okazało się, że poszedłem na spacer, minęły dwie godziny, ja nie spałem i już nie jestem śpiący. Dzięki temu byłem świadomy chwil, które trzeba przetrzymać. Na zawodach nie mogę zejść z trasy i iść się położyć, nie mogę słuchać muzyki na rowerze. Pozostaje moja głowa, która musi mi zapewnić rozrywkę. Wymyślam sobie tematy, to jednak nie może być skomplikowane, najlepsze są wspomnienia.Lubię przypominać sobie dzień ślubu: gdzie i kiedy się obudziłem, kto przyszedł z rana, gdzie pojechaliśmy do kościoła, jakim autem. Dzięki temu może minąć nawet kilka godzin. Kreatywne myślenie jest w takich sytuacjach dużo trudniejsze. Obliczenie tempa, kilometrów do przystanku normalnie zajmuje kilka minut, a na rowerze czasami trwa godzinę.
Sen jest szczegółowo rozpisany?