Pole Ocean Course na Kiawah Island w Karolinie Południowej zaprojektował z wyobraźnią Pete Dye, legenda architektury golfowej. To ponad siedem kilometrów wyzwań wzmocnionych przez bliskość silnych wiatrów znad Atlantyku. Mogło się wydawać, że stanowczo za dużo dla mistrzów w sile wieku, ale Phil Mickelson zaprzeczył temu najlepiej jak potrafi. Zwyciężył o dwa uderzenia przed Brooksem Koepką, 31-letnim golfowym gladiatorem nowych czasów, pokonał wszyskich, którzy nie wierzyli w tę sportową bajkę i dał rówieśnikom lekcję życia.
– Niewiele osób myślało, że mogę wygrać. Ja po prostu wierzyłem, że jest to możliwe, choć wszystko wskazywało na to, że nie. Mam nadzieję, że inni odnajdą w tym sukcesie inspirację. Może to wymagać trochę dodatkowej pracy, trochę więcej wysiłku, aby utrzymać formę fizyczną i umiejętności, ale w końcu warto to robić – mówił po zwycięstwie w 103. US PGA Championship.
Cztery rundy golfa na brutalnym polu zakończyły się tak, jakby nie było czasów pandemii – w niedzielnym finale parę tysięcy osób w euforii krzyczało wokół 18. greenu i tworzyło telefonami komórkowymi świadectwa tworzenia się golfowej historii. Sukces jest niemały: być najstarszym zwycięzcą turnieju Wielkiego Szlema to znaczy być obok Jacka Nicklausa, Toma Morrisa (Starego), Sama Sneada, Toma Watsona i kilku innych legend dyscypliny, także Tigera Woodsa, który też bił rekordy, ale w kwestii sportowej długowieczności z Mickelsonem już raczej nie wygra.
Mistrz wygrał US PGA Championship drugi raz (pierwszy był w 2005 roku), liczbę zwycięstw w Wielkim Szlemie podniósł do sześciu. Jeśli ktoś myśli, że mało (Nicklaus ma 18 takich tytułów), to niech wie, że Arnold Palmer i Bobby Jones wygrywali te prestiżowe turnieje po siedem razy, Seve Ballesteros pięć. Najbardziej godne podziwu jest to, że Mickelson zaprzeczył upływowi czasu, że od jego pierwszego sukcesu w PGA Tour minęło 30 lat, od ostatniego wielkoszlemowego (The Open na polu Muirfield) osiem, że kariera wielkiego golfisty wydawała się gasnąć, co nieubłaganie pokazywał ranking światowy. W dniu wygranej Mickelson był 115.
Sukces niezłomnego Phila przyćmił inne wydarzenia, ale parę ciekawych historii też było wartych opowieści. Rekonwalescent Brooks Koepka (wcześniej dwukrotny zwycięzca PGA Championship), choć był przez krótką chwilę liderem na starcie czwartej rundy, miał kłopoty z puttowaniem i mistrza nie był w stanie dogonić. Louis Oosthuizen, który także zajął dzielone drugie miejsce, przegrał walkę o Wanamaker Trophy głównie na 13. dołku, gdzie dwa razy posłał piłkę do wody, nawiasem mówiąc, pełnej aligatorów.