Krzysztof Głowacki: Urodzony w szóstej rundzie

Sensacja w Newark. Krzysztof Głowacki nokautuje Marco Hucka i zostaje zawodowym mistrzem świata WBO w wadze junior ciężkiej.

Aktualizacja: 16.08.2015 19:30 Publikacja: 16.08.2015 19:14

Krzysztof Głowacki – czwarty polski mistrz świata w zawodowym boksie

Krzysztof Głowacki – czwarty polski mistrz świata w zawodowym boksie

Foto: AFP

30-letni Huck, Bośniak z niemieckim paszportem, w najczarniejszych snach nie mógł wyobrazić sobie tego, co go czeka w Prudential Center. Obiecywał w swoim pyszałkowatym stylu, że „wytrze Polakiem ring", a było odwrotnie. Huck miał ustanowić historyczny rekord skutecznych obron (14) mistrzowskiego pasa w tej kategorii, a został upokorzony przez Głowackiego, którego największym sukcesem była wygrana z przeciętnym Nurim Seferim.

– Od początku, od pierwszej chwili, gdy dowiedziałem się, z kim walczę, byłem przekonany, że wygram. Wierzyłem, że utrę mu nosa, bez względu na okoliczności – mówił „Rz" nowy mistrz świata już po przylocie do Warszawy.

– Wiem, że nie byłem faworytem, lecz to nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Wiary w sukces nie straciłem nawet wtedy, gdy w szóstej rundzie leżałem zamroczony na macie ringu. Zresztą niewiele z tego pamiętam. Lewy sierpowy, którym mnie trafił, był precyzyjny i mocny. Dostałem w skroń, na kilka chwil straciłem świadomość. Ale kiedy już wstałem, a on ruszył na mnie, wyprowadziłem serie ciosów bez zastanowienia. Tym go zatrzymałem. Jeszcze raz okazało się, że najlepszą obroną jest atak – opowiadał Głowacki o tym, co się stało w nocy z piątku na sobotę.

Gdy nokautował w 11. starciu Hucka, dwa tysiące ludzi obserwujących ten pojedynek w Strefie Kibica w jego rodzinnym Wałczu szalało z radości. W tym oczywiście rodzice, którzy nigdy nie stawiali mu przeszkód, by trenował boks, żona, przyjaciele. Tylko starszy o trzy lata brat Jacek, też były bokser, poleciał do USA i dopingował go, siedząc obok ringu.

– Często dawał mi niezły wycisk, dzięki niemu zacząłem trenować boks, by mu się postawić – mówi teraz ze śmiechem Krzysztof. – I to dzięki niemu poznałem kiedyś Hucka. Sporo lat temu obaj walczyli w meczu juniorów. Huck swoim zwyczajem strasznie faulował, więc kiedy wygrał, nie wytrzymałem nerwowo, wpadłem na ring i próbowałem rzucić w niego krzesłem. Awantura była duża. Pomyślałem wtedy, że wcześniej czy później go dopadnę. No i dopadłem. Są tacy ludzie, których nie lubisz od pierwszego wejrzenia. I tak właśnie jest z tym facetem. Ma taki niesympatyczny wyraz twarzy, że od razu chcesz mu przyłożyć. Wreszcie nadarzyła się okazja.

Błąd Hucka

Moment, by ją wykorzystać, wydawał się wyjątkowo dogodny. Skłócony z poprzednim promotorem mistrz WBO nie walczył od roku. Postanowił sam kierować swoją karierą, wyjechał do USA, tam znalazł amerykańskiego trenera, który miał pomóc mu w zbudowaniu wielkiej formy. I pełen pychy uznał, że Głowacki nie będzie w stanie skutecznie stanąć mu na drodze do wielkiej kariery na amerykańskiej ziemi.

– To był błąd. Zlekceważył „Główkę", tak jak ja zlekceważyłem w Moskwie Grigorija Drozda – mówi były mistrz WBC wagi junior ciężkiej, Krzysztof „Diablo" Włodarczyk. – Jeśli prawdą jest, że Huck nie obejrzał żadnej walki Głowackiego, to znaczy, że jest po prostu głupi. Leworęczny, mocno bijący rywal zawsze jest niebezpieczny. Wiem, co mówię, bo wielokrotnie sparowałem z Krzyśkiem i kilka razy zatrzymał mnie tym swoim precyzyjnym, lewym prostym bitym na korpus.

Nokaut roku

Włodarczyk przed laty walczył też na sparingach z Huckiem i potwierdza, że to drań, jakich mało. – Wiedział, że mam kontuzjowaną rękę, i robił wszystko, by mi ją jeszcze bardziej uszkodzić. W pojedynku z „Główką" też faulował. Rozbił mu łuk brwiowy, wepchnął kciuk w oko. No, ale dostał za swoje – mówi „Diablo", przyznając, że wcale nie był pewny zwycięstwa kolegi.

– To było w siódmej rundzie. Nic nie widziałem na oko, bałem się, to się mogło dla mnie fatalnie skończyć, robiłem więc wszystko, by nie dać poznać po sobie słabości, ale wciąż na to oko trochę gorzej widzę – tłumaczy Głowacki.

Przyznaje też , że po dziesiątej rundzie czuł, iż przegrywa na punkty. Miał dobre przeczucie, cała trójka sędziów widziała przewagę mistrza świata. – Powiedziałem wtedy trenerowi Fiodorowi Łapinowi, że go znokautuję. Ale nie myślałem, że tak szybko. Sądziłem, że zrobię to w ostatnim, 12. starciu – mówi nowy czempion.

Głowacki został czwartym polskim mistrzem świata zawodowego boksu, po Dariuszu Michalczewskim, Tomaszu Adamku i Krzysztofie Włodarczyku. I zrobił to w stylu, który przechodzi do historii tej dyscypliny. Amerykańskie media informują, że starcie Polaka z Huckiem będzie kandydować do tytułu Walki Roku, a ciosy, którymi powalił w 11. rundzie rywala. do miana Nokautu Roku.

Sentyment do mańkuta

Krzysztof Głowacki zaczynał treningi w wieku 13 lat w klubie Orzeł Wałcz, pod okiem nieżyjących już trenerów Henryka Stasia i Jacka Bagrowskiego. Pół roku ścigał się też na kajakach, próbował zgłębiać tajniki karate i aikido. Ale dopiero boks wciągnął go na dobre.

W reprezentacji kadetów trenowali go Wiesław Rudkowski i Marek Okroskowicz. Ten pierwszy, mistrz Europy i wicemistrz olimpijski z Monachium (1972), opowiada „Rz", że to zawsze był chłopak z charakterem. – Był mańkutem, jak ja, więc miałem do niego szczególny sentyment – wspomina.

Dziś Głowacki waży niewiele ponad 88 kg, sporo poniżej limitu (90,7) kategorii, w której walczy. A bywało, że mocno przekraczał 100 kg, 106 kg to jego rekord. – Byłem po prostu tłusty – nie owija w bawełnę „Główka".

– Mistrz narodził się w szóstej rundzie walki z Huckiem. Kiedy wstał z desek i pokazał charakter. To potrafią tylko wielcy. A Krzysiek Głowacki to taki facet, który pójdzie na karabiny – mówi trener Łapin.

– Szumiało mi w głowie, nogi miałem jak z waty, ale nawet przez chwilę nie zwątpiłem w siebie – potwierdza nowy mistrz.

– Gdy zobaczyłem, że leży i łapie się za głowę, przestraszyłem się, że to koniec – wtrąca „Diablo". – To bardzo wartościowy człowiek, skromny i cichy. Gdyby jednak zachodziła konieczność, za przyjacielem pójdzie w ogień, lub tak jak – mówi trener Łapin: na karabiny.

Teraz Polska

Co dalej ? Mistrz chce odpocząć, wykurować się. Wszystko go boli, ale poważniejszych obrażeń w starciu z Huckiem nie doznał. Był po walce w szpitalu w Newark, przeszedł badania. Wszystko jest w porządku, ale odpoczynek od boksu mu się należy. Przygotowywał się przecież do tego pojedynku od marca.

Andrzej Wasilewski promujący Głowackiego wspólnie z Tomaszem Babilońskim, Piotrem Wernerem oraz Leonem Margulesem w USA chciałby zorganizować mu walkę jeszcze w tym roku w Polsce, ale mówi od razu, że za wcześnie na konkrety.

– „Główka" zrobił swoim występem furorę, więc intratnych propozycji z pewnością nie zabraknie. Za walkę z Huckiem dostał zaledwie 60 tysięcy dolarów brutto (rywal oficjalnie 350 tysięcy), ale zgodził się od razu, bez żadnych targów. Teraz będzie zarabiał znacznie więcej – twierdzi Wasilewski. – Lista chętnych do walki z nim jest długa. Jeszcze w Prudential Center zgłosił się słynny Roy Jones Jr.

Nikt nie wie, jak mistrz Głowacki odnajdzie się w nowej rzeczywistości. Pierwsze marzenie już spełnił, ma pas czempiona. Chciałby też kiedyś poznać Mike'a Tysona, to jego bokserski idol. Z tym nie powinno być problemów, bo wszystko wskazuje na to, że najczęściej będzie walczył w USA. A więc co jeszcze?

– Chciałbym, żeby teraz chodził z wysoko podniesioną głową, bo nie zawsze tak było. A on jak mało kto ma ku temu powody – kończy „Diablo" Włodarczyk, były mistrz świata.

30-letni Huck, Bośniak z niemieckim paszportem, w najczarniejszych snach nie mógł wyobrazić sobie tego, co go czeka w Prudential Center. Obiecywał w swoim pyszałkowatym stylu, że „wytrze Polakiem ring", a było odwrotnie. Huck miał ustanowić historyczny rekord skutecznych obron (14) mistrzowskiego pasa w tej kategorii, a został upokorzony przez Głowackiego, którego największym sukcesem była wygrana z przeciętnym Nurim Seferim.

– Od początku, od pierwszej chwili, gdy dowiedziałem się, z kim walczę, byłem przekonany, że wygram. Wierzyłem, że utrę mu nosa, bez względu na okoliczności – mówił „Rz" nowy mistrz świata już po przylocie do Warszawy.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
kolarstwo
Katarzyna Niewiadoma wygrywa Strzałę Walońską. Polki znaczą coraz więcej
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Inne sporty
Paryż 2024. Tomasz Majewski: Sytuacja w Strefie Gazy zagrożeniem dla igrzysk. Próba antydronowa się nie udała
Inne sporty
Przygotowania Polski do igrzysk w Paryżu. Cztery duże szanse na złoto
Inne sporty
Kłopoty z finansowaniem żużla. Państwowa licytacja o Zmarzlika
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Inne sporty
Kolejne sukcesy pilotów. Aeroklub Polski czeka na historyczny rok