Saul Alvarez-Amir Khan, siła czy szybkość

W sobotę w Las Vegas wielka walka: idol Meksyku Saul Alvarez kontra Brytyjczyk Amir Khan. Faworytem jest Alvarez, król pay per view.

Aktualizacja: 05.05.2016 16:34 Publikacja: 05.05.2016 16:28

Saul Alvarez-Amir Khan, siła czy szybkość

Foto: AFP

25-letni Meksykanin, mistrz świata wagi średniej (WBC), przegrał w trwającej od dziesięciu lat zawodowej karierze (co jest swoistym fenomenem) tylko z Floydem Mayweatherem Jr.

Wygrał, między innymi z wielkimi gwiazdami, Shane Mosleyem i Miguelem Angelem Cotto. Dziś, gdy nie ma już Mayweathera Jr (ale zamierza wrócić), gdy Manny Pacquiao też zapowiedział, że przechodzi na emeryturę, to on jest królem pay per view (telewizja płać i oglądaj) i generuje największe zyski. I chociażby dlatego, budzi tak wielkie zainteresowanie, szczególnie swoich rodaków.

W meksykańskie święto, Cinco de Mayo, swoje walki toczył Mayweather Jr. Teraz przyszedł czas Alvareza. Tym razem jednak nie słynny MGM Grand w Las Vegas będzie gościł pięściarzy, tylko nowa, T-Mobile Arena, mogąca pomieścić jeszcze więcej kibiców. Meksykanie zapewne zdominują w niej Anglików.

Czy 29-letniego Amira Khana stać na zwycięstwo? Talentu mu nie brakuje, miał przecież zaledwie 17 lat, gdy na igrzyskach w Atenach (2004) walczył w finale wagi lekkiej z Kubańczykiem Mario Kindelanem. Wygrał wtedy pierwszą rundę, ale złoty medal zdobył jednak kubański mistrz. Na zawodowych ringach Khan poznał już gorycz porażki, pokonali go Breidis Prescott, Lamont Peterson i Danny Garcia, ale mistrzowskie tytuły w wadze junior półśredniej i 31 zwycięskich pojedynków (19 przed czasem) świadczą o jego klasie.

- Brak strachu był moją zgubą w przeszłości. W walce z Alvarezem lęk będzie mi towarzyszył od pierwszego gongu i stanie się moim sprzymierzeńcem. Mam świadomość co mi grozi w starciu z „Canelo”, więc będę się wystrzegał niebezpieczeństw – mówi Amir Khan i dodaje, że w nowej wadze czuje się znakomicie. 

– Jestem silniejszy i odporniejszy na ciosy. A szybkość, choć ważę teraz więcej, pozostała i ona zadecyduje.
Ostatnie trzy walki Khan stoczył już w kategorii półśredniej (147 funtów), ale waga średnia (160 funtów), to już inna historia. Limit sobotniego pojedynku jest wprawdzie umowny (155 funtów), w takim ostatnio walczy Alvarez, który w dniu walk waży jednak znacznie więcej, ponad 170 funtów. Wtedy nie jest już „małym średnim”, jak zwykł o sobie mówić, zbliża się do wagi półciężkiej.

A ile będzie w sobotnią noc ważył Khan? Niewiele ponad limit kategorii średniej i będzie to dla niego coś nowego, pierwszy taki pojedynek z kimś większym i silniejszym.

Nie brakuje jednak głosów, że Amir Khan może odnieść sensacyjne zwycięstwo. Shawn Porter, były mistrz świata wagi półśredniej stawia na niego. George Foreman też ostrzega Alvareza mówiąc, że jeśli będzie chciał urwać głowę Khanowi, to może przeżyć rozczarowanie. – Takie jakie ja w walce z Muhammadem Alim w Kinszasie – wspomina „Big George”.  – Byłem od niego silniejszy i za wszelką cenę chciałem to udowodnić. A on moją głupotę sprytnie wykorzystał.
W amerykańskich mediach walka Alvareza z Khanem reklamowana jest jako pojedynek siły z szybkością. I faktycznie nie zawsze siła wygrywa, tyle, że nie wszystkie podawane przykłady są najszczęśliwsze. Ali, gdy w 1974 roku walczył z Foremanem był już zupełnie innym pięściarzem niż kilka lat wcześniej. Dlatego zdecydował się na statyczną walkę przy linach i blokowanie uderzeń Foremana. Gdyby miał tak szybkie nogi jak w starciu z Sonnym Listonem, to „Big George” zapewne by go nie dotknął.

A czy w walce Raya „Sugara” Leonarda z Marvinem Haglerem (1987) rzeczywiście wygrała szybkość stojąca po stronie Leonarda? Werdykt przyznający mu zwycięstwo był przecież mocno kontrowersyjny. Hagler nigdy się z nim nie pogodził i zakończył karierę.

Tak naprawdę nikt nie wie, jak długo Amir Khan będzie szybszy od Alvareza. W pierwszej fazie pojedynku zapewne tak, ale z kolejnymi rundami te proporcje mogą się zmieniać. „Canelo” ma mocne, niezbyt szybkie nogi, ale jego ręce nie są wolniejsze od rąk Khana. Meksykanin na pewno bije mocniej, jak trafi czysto, to Khan będzie miał problem. I bardzo prawdopodobne, że ta walka rozstrzygnie się w końcowych rundach na korzyść mistrza świata.
Gdyby jednak sensacyjnie wygrał Khan, to będzie rewanż, taki jest zapis w kontrakcie. I dopiero później zaczną się dyskusje, kto następny. Jeśli górą będzie „Canelo” (a wszystko na to wskazuje), to on sam z Oscarem De la Hoyą (jego promotor) będą musieli podjąć trudną decyzję, czy walczyć jesienią z Giennadijem Gołowkinem.

Gdyby to jednak Khan pokonał gwarantującego największe zarobki w zawodowym boksie rudowłosego Meksykanina ? To byłby numer. Być może doczekałby się wtedy walki z Floydem Mayweatherem Jr, który ponoć planuje powrót z emerytury. Zarobek byłby wtedy gigantyczny, ale niech lepiej Khan na razie o tym nie myśli. Za pojedynek z Alvarezem zarobi najwięcej w karierze (13 mln USD), lecz zadanie, które przed nim stoi jest najtrudniejsze z dotychczasowych. I może się okazać niewykonalne.

Walkę Saula Alvareza z Amirem Khanem pokaże Polsat Sport (w nocy z soboty na niedzielę). Początek – o godz. 3:00.

25-letni Meksykanin, mistrz świata wagi średniej (WBC), przegrał w trwającej od dziesięciu lat zawodowej karierze (co jest swoistym fenomenem) tylko z Floydem Mayweatherem Jr.

Wygrał, między innymi z wielkimi gwiazdami, Shane Mosleyem i Miguelem Angelem Cotto. Dziś, gdy nie ma już Mayweathera Jr (ale zamierza wrócić), gdy Manny Pacquiao też zapowiedział, że przechodzi na emeryturę, to on jest królem pay per view (telewizja płać i oglądaj) i generuje największe zyski. I chociażby dlatego, budzi tak wielkie zainteresowanie, szczególnie swoich rodaków.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Żużel
Nowy kontrakt telewizyjny Ekstraligi. Złote czasy czarnego sportu
Inne sporty
Kajakarze walczą o igrzyska w Paryżu. Została ostatnia szansa
SPORT I POLITYKA
Andrzej Duda i Recep Tayyip Erdogan mają wspólny front. Stambuł wchodzi do gry
Inne sporty
Kolejna kwalifikacja. Reprezentacja Polski na igrzyska rośnie
sport i nauka
Sport to zdrowie? W przypadku rugby naukowcy mają wątpliwości