Ten ćwierćfinał to najlepszy olimpijski wynik polskiego tenisa od 2008 roku, kiedy do tej samej fazy turnieju dotarli debliści Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski, ale miało być dużo lepiej. Kiedy pytanie o olimpijską niemoc dostał Kubot, nie umiał odpowiedzieć.
Świątek rok temu wygrała turniej Roland Garros, a Hubert Hurkacz kilka tygodni przed igrzyskami był w półfinale Wimbledonu. To były uzasadnione powody do optymizmu, jednak w Tokio sukcesu się nie doczekaliśmy.
– To turniej inny niż wszystkie. Dziś już wiem, czemu tak wielu zawodników poświęca pierwsze igrzyska na zbieranie doświadczenia – mówiła Świątek.
Polka w Tokio miksta uczyła się pod okiem doświadczonego deblisty Kubota. Przyznawała, że w kwestiach taktyki nie chce zabierać głosu. To była jego rola.
Polacy przebrnęli pierwszą rundę, ale w drugiej lepsi byli reprezentanci Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego (ROC) Jelena Wiesnina i Asłan Karacew. Wygrali 6:4, 6:4, choć w pierwszym secie nasi tenisiści szybko zdobyli przewagę przełamania (prowadzili 3:0).