Na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych Sojuszu, do którego doszło w czerwcu 1968 r., wątki czechosłowackie nie zostały poruszone. W duchu kiełkującej epoki odprężenia wydano za to oświadczenie o woli prowadzenia rozmów w sprawie kontroli zbrojeń. Z oczywistych względów tematyka inwazji Układu Warszawskiego stała się dominującym tematem kolejnej ministerialnej narady, do której doszło w Brukseli w listopadzie 1968 r. Na kanwie wydarzeń w Czechosłowacji ministrowie spraw zagranicznych zadeklarowali potrzebę poprawy jakości, efektywności i lepszego rozmieszczenia sił Sojuszu. Zabrakło jednak konkretów. Oprócz tego ograniczono się do ogólnikowego komunikatu, podpisanego przez wszystkich 15 szefów MSZ państw członkowskich, w którym wezwano Związek Radziecki „w imię pokoju światowego, do powstrzymania się od użycia siły i mieszania się w wewnętrzne sprawy innych państw".
Politycy ostrzegli, że „jakakolwiek sowiecka interwencja, w bezpośredni lub pośredni sposób wpływająca na sytuację w Europie czy w basenie Morza Śródziemnego, wywoła międzynarodowy kryzys i poważne konsekwencje". Wynikałoby z tego, że Czechosłowacji do Europy nie zaliczono. W tym przypadku stwierdzono jedynie, że inwazja wywołała „nową dozę niepewności" na arenie międzynarodowej. Na koniec zadowolono się nic nieznaczącym zapewnieniem: „sojusznicy są przekonani, że ich polityczna solidarność jest niezbędna do neutralizowania agresji i innych form opresji. Przede wszystkim, są w pełni zdeterminowani do wypełniania swych zobowiązań i, zgodnie z Traktatem Północnoatlantyckim, do obrony państw członkowskich przed jakimkolwiek zbrojnym atakiem". Tym samym przyznawano, że dla obszarów, których pakt nie obejmował swym zasięgiem, takiej determinacji już nie będzie. Co charakterystyczne, na kolejnych spotkaniach ministrów, bezpośrednich, oficjalnych odniesień do CSRS nie było.
Niebezpiecznie słaba obrona
Być może ważniejsze, a na pewno utajone, były sojusznicze narady prowadzone na innych płaszczyznach. Już od pierwszych godzin ataku wojsk Układu Warszawskiego tematyka czechosłowacka zdominowała posiedzenia Komitetu Wojskowego – naczelnego organu paktu. Członkowie komitetu spotykali się niemal codziennie, analizując napływające informacje. 27 sierpnia na polecenie komitetu Naczelne Dowództwo Sojuszniczych Sił Europy (jedno z dwóch dowództw Sojuszu) – SACEUR – przygotowało pierwszą ogólną analizę sytuacji w CSRS. Alarmowano w niej, że choć od strony politycznej czy ogólnostrategicznej NATO od wielu miesięcy dostrzegało zagrożenie, tak od strony taktycznej sterowana z Moskwy inwazja okazała się zaskoczeniem. Była dla paktu niespodzianką – i to uznano za najważniejszą lekcję, jaką należało z tego niepokojącego stwierdzenia wyciągnąć.
Zachodni dowódcy wyraźnie uświadomili sobie, że możliwości obrony przeciw tego typu atakom jawiły się jako „niebezpiecznie słabe" i w zbyt dużym stopniu oparte tylko na strategii nuklearnego odstraszania. I choć przyznawano, że mobilizacja dużych sił może przejściowo ograniczyć pole manewru Sowietów w innych regionach świata, to w dłuższej perspektywie czechosłowacki kryzys prawdopodobnie przyczyni się do dalszego wzrostu nakładów militarnych ZSRR – i na to NATO powinno odpowiedzieć.
W kolejnych dniach i tygodniach powtarzano i uszczegółowiano te pierwsze wnioski, dostarczano też aktualizowane informacje dotyczące sił użytych przez poszczególne państwa Układu Warszawskiego. 12 września Międzynarodowy Sztab Wojskowy (działający w ramach Komitetu Wojskowego) sporządził własną notatkę, w której wprost stwierdzano, że inwazja nie wpłynęła znacząco na relacje między Sojuszem a Układem. Spodziewano się jednak, że udana operacja militarna „znacząco zwiększy" siłę tego drugiego w stosunku do paktu północnoatlantyckiego. „Zdolność Układu Warszawskiego do zaatakowania NATO bez przygotowania wzrosła" – konkludowano w alarmistycznym tonie.