Jednym z nieznanych epizodów interwencji w Czechosłowacji była działalność specjalnie wówczas utworzonej grupy operacyjnej „Góral". Nasuwa się analogia do działającej na początku lat 80. w Polsce wschodnioniemieckiej grupy operacyjnej „Warszawa" („Warschau"). Cóż, historia lubi się powtarzać... Warto jednak podkreślić, że w przeciwieństwie do funkcjonariuszy Stasi w Polsce „Góral" działał u naszego południowego sąsiada bez wiedzy, a tym bardziej zgody miejscowych władz.
Do akcji z przeszkodami
Polska bezpieka wydarzenia Praskiej Wiosny śledziła bardzo uważnie. Przywódcy PRL obawiali się niekorzystnego wpływu demokratyzacji w jednym z krajów bloku na rządzonych przez siebie obywateli (podobne obawy miały władze „bratnich krajów socjalistycznych" w czasie polskiego karnawału Solidarności).
Szczególną rolę miała odegrać Służba Bezpieczeństwa województw przygranicznych. Sięgnięto do sprawdzonych metod, m.in. postawiono na nogi całą posiadaną agenturę. Z jednej strony starano się rozpoznawać rozwój sytuacji u naszego południowego sąsiada, a z drugiej minimalizować jej wpływ na wydarzenia w kraju i monitorować nastroje Polaków. Co prawda, na biurko towarzysza Wiesława, czyli Władysława Gomułki, płynęły uspokajające raporty o braku poparcia wśród Polaków dla działań Czechów i Słowaków, ale obawiano się (i to bardzo poważnie), aby polskie społeczeństwo nie poszło za ich przykładem.
Bezpieka uaktywniła się szczególnie w sierpniu 1968 r. 21 sierpnia całości przedsięwzięć związanych z sytuacją w Czechosłowacji nadano kryptonim „Podhale". W działaniach uczestniczyły wszystkie jednostki resortu spraw wewnętrznych. Wśród nich utworzona dzień wcześniej w MSW specjalna grupa operacyjna, której nadano kryptonim „Góral". Jej krótkie, acz interesujące dzieje są doskonałym przyczynkiem do historii funkcjonowania polskiej bezpieki.
Na czele niewielkiej, starannie dobranej grupki funkcjonariuszy stanął wicedyrektor Departamentu II MSW (kontrwywiadu) Henryk Żmijewski. W jej skład weszło 28 funkcjonariuszy, w tym dwóch kierowców. Wszyscy o swym nowym zadaniu dowiedzieli się dopiero w dniu utworzenia „Górala". Zostali wezwani „systemem alarmowym" do ministra spraw wewnętrznych Kazimierza Świtały na naradę, która rozpoczęła się na godzinę przed interwencją. Już godzinę później odlecieli z wojskowego lotniska na Okęciu do Wrocławia. Następnie autokarem przewieziono ich do Świdnicy, do miejsca zgrupowania jednostek Wojska Polskiego.