Wiedeńska wiktoria

12 września 1683 r. połączone wojska polsko-austriacko-niemieckie, dowodzone przez króla Jana III Sobieskiego, pokonały armię imperium osmańskiego. W kolejnych wiekach, zwłaszcza w okresie zaborów, o randze tego zwycięstwa przypominali wybitni polscy artyści.

Aktualizacja: 13.09.2018 18:07 Publikacja: 13.09.2018 15:53

Od ponad trzech wieków wiktoria spod Wiednia jest czczona przez uroczyste obchody rocznic, upamiętniana na pomnikach, opisywana przez historyków i publicystów. Już setna rocznica bitwy stała się okazją do wystawnych obchodów, choć ponad dekadę wcześniej doszło do I rozbioru Polski, którego wespół z Rosją dokonały Niemcy (Prusy) i Austria – nasz sojusznik spod Wiednia. Na zorganizowanie uroczystości król Stanisław August wyasygnował 100 tys. złotych. Wykpiono ten gest w złośliwym wierszyku: „sto tysięcy karuzel ja bym trzykroć złożył, by Stanisław skamieniał, a Jan III ożył". W 1795 r., po III rozbiorze, Polska na 123 lata zniknęła z map świata, wiktoria wiedeńska stała się więc inspiracją dla kolejnych pokoleń malarzy. Ich prace nie tylko podnosiły rangę samego wydarzenia, ale też przyczyniły się do rozpropagowania legendy niezwyciężonego króla i jego wojsk, zwłaszcza husarii. Przebieg zdarzeń znamy z kronik i historycznych opracowań, ale wyobraźnię i serca narodu rozpalały obrazy, m.in. Jana Krzysztofa Damela, Józefa Brandta, Artura Grottgera i Jana Matejki.

Nim doszło do bitwy

O tym, czy Jan III Sobieski słusznie uczynił, ruszając na odsiecz Wiedniowi zagrożonemu przez Osmanów, niezwykle ciekawie pisał Piotr Bożejewicz w artykule „Zbawca z konieczności" („Uważam Rze Historia", 9/2014). Podkreślał m.in., że „pod Wiedniem Sobieski miał jeszcze szansę zmierzyć się z Turcją, dysponując połączonymi siłami Austrii, Rzeszy i Polski, w dodatku choć w części za pieniądze Habsburgów i papieża. Gdyby zaniechał udziału w odsieczy, to raczej prędzej niż później stanąłby wobec Turcji całkiem sam, ze swoimi 20 tys. wojska i bez gotówki. (...) W grę wchodziły też inne możliwe koszty zaniechania, poza tym, że następna odsłona wojny toczyłaby się w Polsce. (...) Zbyt pochopnie oskarżając Sobieskiego o brak realizmu w sprawie ocalenia Habsburgów, trzeba pamiętać o Rosji, która także się w tym aliansie znalazła. Jeżeli więc dziś bezdyskusyjnie uznajemy warunki rozejmu andruszowskiego i późniejszego traktatu Grzymułtowskiego z 1686 r. (zawartego wszak już po Wiedniu) za stworzenie warunków do rozbiorów sto lat później, to warto pomyśleć, na jakie ultimatum Moskwy trzeba by było się zgodzić, mając na szyi turecką szablę?".

Pamiętajmy bowiem, że imperium osmańskie od chwili swojego powstania opierało się na podbojach. Przez wieki kolejne państwa były najeżdżane i zdobywane przez sułtanat turecki. W połowie XIV w. Turcy zajęli Bizancjum, Bułgarię, Albanię i Serbię. W roku 1541 interweniowali na Węgrzech w czasie wojny między Habsburgami a Zapolyami, wspierając najpierw Węgrów, a następnie odbierając im stolicę i środkową część kraju. Jednocześnie Osmanowie zmusili do uznania swojej zwierzchności księstwa naddunajskie – Wołoszczyznę i Mołdawię. Po kilkunastoletniej wojnie (1645–1669) odebrali Wenecji Kretę. Zwierzchnictwo Turcji uznał kozacki hetman Petro Doroszenko, podporządkowując jej część Ukrainy Prawobrzeżnej. Na tym tle wybuchła wojna turecko-rosyjska (1677–1681). W 1678 r. Osmanowie zdobyli Czehryń, a w 1681 r. podpisano pokój w Bachczysaraju.

Ale do tego czasu Turkom nie udało się pokonać Habsburgów i opanować pozostałej części Węgier. W 1682 r. w należącej do Austrii części Węgier (obecnej Słowacji) wybuchło powstanie antyhabsburskie. Na jego czele stanął Emeryk Thököly. Po oddaniu się Thökölyego w zależność lenną od imperium osmańskiego Porta podjęła przygotowania do ostatecznej rozprawy z Habsburgami. Zagrożony najazdem cesarz Leopold I zwrócił się do króla Polski z propozycją zawarcia przymierza przeciw Osmanom.

Tu warto nadmienić, że już w 1672 r. Turcy uderzyli na Polskę osłabioną wojnami ze Szwecją, Rosją i Kozakami – zdobyli wtedy Kamieniec Podolski i opanowali Podole. Po „haniebnym pokoju w Buczaczu" (październik 1672 r.), de facto czyniącym z Rzeczypospolitej państwo zależne od imperium osmańskiego, warunków podpisanego traktatu nie uznał polski Sejm. W 1673 r. armia Rzeczypospolitej pod wodzą ówczesnego hetmana Jana Sobieskiego pokonała Osmanów pod Chocimiem. Wojna skończyła się rozejmem, ale obie strony szykowały się do kolejnej konfrontacji.

Jan III Sobieski, już jako król Polski, próbował utworzyć koalicję: początkowo z Francją i Szwecją (Francja, pozostająca w dobrych stosunkach z Osmanami, podjęła się mediacji). Niestety, zabiegi dyplomatyczne w imperium osmańskim nie przyniosły efektów. Wobec zmiany polityki przez Ludwika XIV Polska próbowała stworzyć porozumienie polsko-habsbursko-rosyjskie, ale ani car, ani cesarz nie byli tym zainteresowani. Dopiero w efekcie koncentracji wojsk tureckich Leopold I zaczął zabiegać o przymierze z Polską. Pertraktacje były utrudnione z powodu działającego w Polsce silnego stronnictwa profrancuskiego. Ostatecznie 1 kwietnia 1683 r. zawarto przymierze przeciwko Osmanom. Gwarantem traktatu został papież Innocenty XI. W traktacie ustalono m.in.: „w obliczu zagrożenia któregokolwiek z miast (Kraków albo Wiedeń) druga strona pospieszy na pomoc; na utrzymanie wojsk polskich cesarz i papież wyasygnują subsydia pieniężne".

Przygotowania do wojny

W tym czasie Turcy zbierali siły w Adrianopolu, gdzie już 2 stycznia 1683 r. zatknięto buńczuki wojenne. 31 marca armia turecka wyruszyła do Belgradu pod wodzą sułtana Mehmeda IV, tam zaś połączyła siły z oddziałami z pobliskich prowincji. Dowódcą wyprawy został wielki wezyr Kara Mustafa, który wraz z ok. 150-tysięczną armią skierował się na Węgry. Chciał w ten sposób zmylić przeciwnika: długo nie było jasne, czy uderzenie zostanie skierowane przeciwko Polsce czy Austrii. W Székesfehérvárze do armii tureckiej dołączyli Tatarzy, którzy wcześniej obozowali pod Kamieńcem Podolskim, trzymając w szachu Rzeczpospolitą. W węgierskim Székesfehérvárze na wielkiej radzie wojennej wyznaczono cel: Wiedeń. Armia turecka wyruszyła w głąb Austrii w stronę twierdzy Jawaryn. Był to kolejny manewr mający na celu zmylenie przeciwnika, co częściowo się powiodło.

Austriacy nie byli w tym momencie przygotowani do konfrontacji: wydzielili kilka korpusów do osłony granic, a pozostałe wojska zebrali w okolicach Bratysławy. 6 maja siły austriackie, w liczbie 32 tys. żołnierzy, zostały skoncentrowane pod Kittsee. Dowodził nimi książę Karol Lotaryński. Armię cesarską wsparł 3-tysięczny korpus zaciężnych wojsk polskich pod wodzą Hieronima Lubomirskiego. Książę Lotaryński rozpoczął działania wyprzedzające: wojska austriackie obległy Nowe Zamki i ruszyły na Esztergom. Jednak na wieść o pochodzie armii tureckiej książę Lotaryński wycofał się pod twierdzę Jawaryn; tutaj jego wojska zostały oskrzydlone przez zagony tatarskie. 7 lipca wojska austriackie przyjęły bitwę pod Petronell, po czym książę Lotaryński zdecydował o wycofaniu się pod Wiedeń.

W stolicy Austrii wybuchła panika. Cesarz Leopold I wyjechał do Linzu, później zatrzymał się w Pasawie. Zwrócił się o natychmiastową pomoc do wszystkich sojuszników, w tym do króla Polski, zwłaszcza że 16 lipca armia Mustafy wyparła z okolic Wiednia wojska austriackie i otoczyła miasto. Wiedeń był silnie ufortyfikowany. Dowódcą obrony został generał Ernst Starhemberg, który miał do dyspozycji 11 tys. żołnierzy, prawie 5 tys. straży miejskiej oraz mocną artylerię.

Kara Mustafa podzielił swą liczną armię i część oddziałów wysłał w pole: w stronę Jawaryna, by blokowały ewentualne ruchy załogi twierdzy, posiłki dla powstańców węgierskich Thökölyego zmierzających na Bratysławę oraz czambuły tatarskie, które dalekimi rajdami wdarły się w głąb kraju.

W tym czasie wojska austriackie cofnęły się pod Jedlersee. Książę Lotaryński ruszył pod Bratysławę i 31 lipca pobił armię Thökölyego. Stąd oddziałami kawalerii austriackiej i jazdą Lubomirskiego blokował Tatarom dostęp do Moraw. W tym czasie Turcy, którzy oblegali Wiedeń, rozpoczęli roboty ziemne i minerskie od południowego zachodu. Za najbardziej dogodne miejsce do złamania obrony uznali okolice bastionów Löbl i Zamkowego. Najbardziej zacięte walki toczyły się o zdobycie osłaniającego je rawelinu; tureccy minerzy kopali podziemne tunele, które wypełniali minami, obrońcy zaś próbowali je unieszkodliwiać. Mimo odpierania przez dwa miesiące nieustannych szturmów 3 września Turcy zdobyli rawelin i przyczółki w obu bastionach. Szykowali się do zdobycia murów pomiędzy nimi i zajęcia miasta. Załoga Wiednia, dowodzona przez generała Starhemberga, broniła się przez cały lipiec i sierpień. Po dwóch miesiącach oblężenia liczebność obrońców spadła z początkowych 16 tys. do niespełna 5 tys. żołnierzy. Między 4 a 9 września Turcy znaleźli się na odległość strzału z rusznicy od zamku cesarskiego.

Sobieski rusza na odsiecz

Gdy zawarto sojusz polsko-habsburski, w Rzeczypospolitej panował skomplikowany system prawny w kwestii wojska i wojennych wypraw. Na prowadzenie wojny poza granicami kraju musiał wyrazić zgodę Sejm, podobnie jak na mobilizację. Oczywiście trochę potrwało, zanim uchwalono podatek nadzwyczajny na wystawienie i utrzymanie... 48-tysięcznej armii. W tym czasie pod bronią znajdowało się ok. 12 tys. ludzi, dlatego trzeba było ogłosić zaciągi. Dodatkowo sejmiki poszczególnych województw musiały się zebrać i zatwierdzić pobór podatku, co bardzo opóźniło przygotowanie nowych oddziałów. Dopiero w czerwcu napłynęły pieniądze od cesarza Austrii, a fundusze z podatków zebrano pod koniec lipca, wcześniej bazowano więc na środkach prywatnych: sam król wydał około pół miliona złotych. Istniejące wojsko zebrano w Trembowli, a nowo organizowane formowało się w pobliżu Lwowa. Wojsko z Litwy stanęło w Janowie Podlaskim (notabene nie spieszyło się z wymarszem pod Wiedeń). Kiedy Turcy ruszyli na Austrię, Sobieski nakazał zbierać wojsko pod Krakowem.

Już 16 lipca przybył posłaniec cesarski z prośbą o odsiecz. Zanim jednak król Jan III Sobieski ruszył z całym zgromadzonym wojskiem, po drodze wstąpił na Jasną Górę, by przed obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej modlić się o zwycięstwo. Ponaglany przez Austriaków i papieża, 29 lipca – nie czekając na spóźniających się Litwinów – wyruszył z zebranym wojskiem na odsiecz stolicy Austrii. 20 sierpnia 1683 r. król Polski, zmierzając pod Wiedeń, ponownie się zatrzymał – tym razem w Piekarach Śląskich, gdzie w tamtejszym kościele wysłuchał mszy i przed obrazem Matki Bożej prosił o wiktorię. Choć wiedział, że boskie wsparcie podniesie morale oddziałów, w rzeczywistości obmyślał strategię bitwy, która nieuchronnie go czekała. Jan III Sobieski zdołał zgromadzić ok. 27 tys. wojsk koronnych, w tym 24 chorągwie husarii. Trasa marszu prowadziła przez Śląsk, Morawy i Czechy. W pochodzie towarzyszył królowi najstarszy syn Jakub.

3 września wojska sprzymierzone spotkały się w Tulln nad Dunajem. Tam Jan III Sobieski przejął dowodzenie nad całością wojsk austriackich, niemieckich i polskich, liczących łącznie blisko 70 tys. żołnierzy (w tym ok. 31 tys. jazdy). Sojusznicy zaakceptowali jego plan operacyjny. Koncentracja wszystkich wojsk nastąpiła na prawym brzegu Dunaju, na równinach pod Tulln (40 km na północny zachód od Wiednia), po przeprawieniu wojsk 6–8 września przez rzekę. Wojska austriacko-niemieckie otrzymały rozkaz nacierania na Turków poprzez pagórkowaty teren wzdłuż prawego brzegu Dunaju (Sobieskiemu chodziło o to, by zaangażowały jak największe siły przeciwnika i spychały je wprost w kierunku broniącego się Wiednia). W tym czasie Sobieski, korzystając z miejscowych przewodników węgierskich, całość polskich wojsk koronnych, w tym 14 tys. jazdy, poprowadził skrycie okrężną drogą przez bezdroża Lasu Wiedeńskiego. Ta przeprawa wielkiej masy ludzi i koni (objuczonych dodatkowo rozłożonymi 28 armatami) przez leśne gęstwiny podwiedeńskich wzgórz trwała dwa dni.

Zwycięstwo pod Wiedniem

12 września 1683 r. o czwartej rano król Jan III Sobieski uczestniczył w mszy św., którą celebrował na ruinach pobliskiego kościoła św. Józefa legat papieski Marek z Aviano. Bitwa rozpoczęła się rankiem 12 września, ale rozstrzygające natarcie jazdy miało miejsce późnym popołudniem. Kara Mustafa nie spodziewał się tak silnego kontrataku. Będąc pewny wartości swoich wojsk, nie poczynił większych przygotowań do obrony. Obóz turecki nie został wystarczająco umocniony – zabezpieczono jedynie odcinek między wioskami Nussdorf a Schafberg. Niemcy i Austriacy atakowali na lewym skrzydle na łagodnych stokach wzgórz między Kahlenbergiem i Leopoldsbergiem, w bezpośrednim sąsiedztwie Dunaju. Polacy przedzierali się dalej przez bezdroża Lasu Wiedeńskiego. Turcy nie skupili tam większych sił, ponieważ z tej strony nie spodziewali się ataku.

Na skraj Lasu Wiedeńskiego wojska Sobieskiego wyszły dopiero w godzinach popołudniowych. Znajdował się tam rozległy teren doliny rzeczki Wiedenki, opadający łagodnie w kierunku oblężonego miasta. Bliżej usytuowane było wielkie obozowisko tureckie i pospiesznie formujące się oddziały. W winnicach porastających stoki ukrywały się oddziały janczarów. Jan III Sobieski rozkazał więc generałowi Marcinowi Kątskiemu wysunąć do przodu piechotę i artylerię, aby oczyścić teren. Po kilkugodzinnej walce piechurzy wyparli wojska tureckie i otworzyli drogę kawalerii. Kolejną strategicznie ważną decyzją Sobieskiego było wysłanie chorągwi husarskiej porucznika Zbierzchowskiego na rozpoznanie terenu – czy aby nie kryje rowów, wilczych dołów etc. Chorągiew przedarła się cwałem między stanowiskami tureckimi, prowadząc do ich dezorganizacji, ale i ponosząc duże straty. Rozpoznanie potwierdziło dane wywiadowcze, że szarża jazdy z tej strony jest możliwa.

Dopiero około godziny 18, a zatem już pod wieczór, Sobieski dał znak do rozpoczęcia generalnego szturmu. Do szarży ruszyła husaria hetmanów Stanisława Jabłonowskiego i Mikołaja Sieniawskiego, a także pułki dowodzone bezpośrednio przez króla; szarżowała również kawaleria austriacka i niemiecka. Zdaniem niektórych historyków w ataku brało udział ponad 20 tys. jeźdźców. Osmanowie nie wytrzymali impetu szarży – pierwsi w rozsypkę poszli Tatarzy, potem spahisi, wreszcie piechota janczarska, dotąd oblegająca Wiedeń, ale ściągnięta dla ratowania frontu. W końcu do ucieczki rzucił się także Kara Mustafa ze świtą. Po zdobyciu głównego obozu Sobieski zatrzymał swe wojska, ponieważ cel, jakim było oswobodzenie Wiednia, został osiągnięty.

Straty Turków wyniosły ok. 24 tys. zabitych (w tym bezpośrednio w bitwie ok. 10 tys.) oraz 5 tys. rannych, podczas gdy wojska sprzymierzone straciły 1500 zabitych (w różnych źródłach podawane są różne liczby, nawet do 4 tys. poległych w bitwie) i ok. 2500 rannych. Znaczna część armii tureckiej zdołała ujść z pogromu, tracąc jednak część uzbrojenia, wszystkie działa oraz zapasy wojenne. Po klęsce wiedeńskiej imperium osmańskie nie przeszło więcej do ofensywy, a wielki wezyr Kara Mustafa za przegraną bitwę i całą nieudaną wyprawę wojenną został z rozkazu sułtana uduszony.

Dwa ważne listy

W nocy z 12 na 13 września w zdobycznym namiocie wezyra król napisał dwa listy. Jeden do papieża Innocentego XI – ze słowami: „Venimus, vidimus et Deus vicit" (Przybyliśmy, zobaczyliśmy i Bóg zwyciężył), drugi do małżonki Marysieńki, zaczynający się od słów: „Bóg i Pan nasz na wieki błogosławiony dał zwycięstwo i sławę narodowi naszemu, o jakiej wieki przeszłe nigdy nie słyszały". Do listu papieskiego Jan III dołączył haftowany złotem zielony sztandar powiewający nad namiotem Mustafy, natomiast w ślad za listem do Marysieńki odprawił do Krakowa 80 wozów z bronią, siodłami, namiotami, arrasami, tkaninami, ubiorami i innymi cennymi przedmiotami zdobytymi przez husarię w wielkim obozie tureckim – co zostało ukazane na obrazach Matejki „Jan III Sobieski wysyła wiadomość o zwycięstwie papieżowi Innocentemu XI" i Józefa Brandta „Powrót spod Wiednia".

Król Jan III, wyruszając z odsieczą stolicy Austrii, uniknął prowadzenia wojny z imperium osmańskim na własnym terytorium, ponadto w dużym stopniu za pieniądze cesarskie i papieskie sfinansował wyprawę, która otwierała przed Rzeczpospolitą wiele możliwości, co jednak nie zostało w pełni wykorzystane. Niestety, już w następnym stuleciu nasi sojusznicy spod Wiednia bez skrupułów dokonali rozbiorów Polski.

12 września 1883 r., w dniu 200. rocznicy zwycięstwa pod Wiedniem, Jan Matejko po raz pierwszy wystawił swój obraz – i uczynił to w stolicy Austrii! Austriacy przedstawiali wówczas to zwycięstwo jako własną wiktorię, Matejko postanowił więc pokazać obraz w Wiedniu, aby podkreślić zasługi polskiego króla i wojsk Rzeczypospolitej w zwycięskiej bitwie. Za własne pieniądze wynajął salę, w której zaprezentował swoje dzieło, wstęp zaś na pokaz obrazu był bezpłatny, co w tamtych czasach było absolutnym ewenementem. Dzięki temu posunięciu nie tylko rodzina cesarska, ale także zwykli wiedeńczycy mogli zobaczyć obraz. W grudniu 1883 r. Matejko wraz z polską delegacją udał się do Rzymu, gdzie wręczył obraz papieżowi Leonowi XIII nie jako własne dzieło, ale jako dar od narodu polskiego.

Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą