Amerykański sen Ignacego Paderewskiego

Paderewski, znający historię swego kraju podbitego przez półfeudalną Rosję, politycznie opresyjne Prusy i archaiczne cesarstwo Austro-Węgier, zachwycił się wolnością Amerykanów.

Publikacja: 20.09.2018 19:00

?Uroczystość z udziałem Herberta Hoovera (siedzi pierwszy z prawej), Józefa Piłsudskiego (siedzi pie

?Uroczystość z udziałem Herberta Hoovera (siedzi pierwszy z prawej), Józefa Piłsudskiego (siedzi pierwszy z lewej), nuncjusza papieskiego Achillesa Rattiego (siedzi w środku), premiera Ignacego Paderewskiego (stoi za nuncjuszem papieskim) i oficerów Wojska Polskiego. Warszawa, 15 sierpnia 1919 r.

Foto: NAC

Ignacy J. Paderewski w 1891 r. pierwszy raz wylądował na ziemi amerykańskiej, gdy zsiadł ze statku „Spray" i postawił stopę w porcie Nowego Jorku. Przypłynął wtedy z Anglii – po swoich pierwszych triumfach pianistycznych w Paryżu, a potem w wielu miastach Europy oraz w Londynie. Młody polski wirtuoz zachwycił się wtedy Ameryką i Amerykanami nie tylko z powodu entuzjastycznego przyjęcia w USA i wysokich honorariów, jakie zapewniła mu firma Steinway organizująca jego tournée koncertowe. Jako człowiek inteligentny i mający wizję przyszłości Paderewski zrozumiał, że ma przed sobą przyszłe wielkie mocarstwo światowe. Zrozumiał, że Stany Zjednoczone – ze swoim ustrojem demokratycznym, który umożliwia sukces ekonomiczny wszystkim przedsiębiorczym ludziom, działającym na ogromnych przestrzeniach kontynentu, zaradnym, dzielnym i pracowitym – osiągną wkrótce poziom rozwoju nieznany w Europie. Paderewski, znający historię swego kraju podbitego przez półfeudalną Rosję, opresyjne politycznie Prusy i archaiczne cesarstwo Austro-Węgier, zachwycił się wolnością Amerykanów i jako Polak poczuł, że należy duchowo do tego wspaniałego kraju.

Przypominam, że podobnie jak dzisiaj byli wówczas w Polsce mądrzący się artyści i intelektualiści wydymający usta z wyższością nad „prostactwem" Amerykanów. Drażniło ich nowobogactwo, stawianie milionerskich pałaców w stylu „historycznym" oraz amerykańska przesada i upodobanie we wszystkim, co wielkie. Paderewskiemu podobał się rozmach Amerykanów, o czym pisał w listach do przyjaciół.

Ignacy Jan Paderewski w jednej ze scen filmu „Sonata księżycowa” (1937 r.)

Ignacy Jan Paderewski w jednej ze scen filmu „Sonata księżycowa” (1937 r.)

NAC

W swoim entuzjazmie do USA był podobny do Henryka Sienkiewicza, który przed nim, 20 lat wcześniej, nadsyłał „Listy z Ameryki" do warszawskiego „Tygodnika Ilustrowanego". W swoich literackich reportażach Sienkiewicz zachwycał się ustrojem demokratycznym, przyrodą i przestrzeniami krajobrazu; przemierzył Góry Skaliste, spotkał ludzi przemysłu i biznesu, poznał traperów oraz zwykłych mieszkańców miast i wsi Ameryki i był nią urzeczony. Potem obaj – Paderewski i Sienkiewicz – przebywali często na farmie w Kalifornii na zaproszenie Heleny Modrzejewskiej i jej męża hr. Chłapowskiego. Jak wiemy, Modrzejewska była gwiazdą teatralną w USA i stworzyła tam polską kolonię artystyczną o nazwie Arden, blisko San Francisco. Przebywali tam zaproszeni inni artyści, pisarze, muzycy, np. robiąca wielką karierą w Ameryce śpiewaczka operowa Marcelina Sembrich-Kochańska, śpiewacy bracia Reszke i syn Heleny Modrzejewskiej Ralf Modjeski, inżynier budowy mostów, później słynny pod tym nazwiskiem.

„Paddy" – amerykańska gwiazda

Rudoblond czupryna na głowie, wygląd przystojnego dandysa, arystokratyczne maniery, znajomość języków obcych (francuski, angielski, włoski, niemiecki i rosyjski), eleganckie stroje, wdzięk towarzyski – wszystko to predysponowało Ignacego Paderewskiego do bycia gwiazdą. Jego drugie tournée w roku 1892 zmieniło się w triumfalną podróż przez Amerykę: 50 miast i 100 koncertów. Grał wyłącznie na nowoczesnych fortepianach Steinwaya, które bardzo mu odpowiadały.

Dzięki gazetom magnatów prasowych, Hearsta i Pulitzera, Paderewski zyskał sławę i popularność wśród milionów zwykłych ludzi, którzy nigdy nie byli w sali koncertowej i filharmonii. Gazety zamieszczały jego efektowne zdjęcia i karykatury, popołudniówki drukowały wymyślone historie na temat jego życia, romansów i arystokratycznego pochodzenia. Nazywano go „Paddy", co świadczy o popularności. Raz przedstawiano go jako polskiego hrabiego albo też bałkańskiego księcia, innym razem był uciekinierem z Rosji po zastrzeleniu generała w pojedynku. Niektóre z tych historii były zmyślone, ocierały się o prawdę, np. romanse Paderewskiego były liczne (hrabianka Skarbek we Lwowie, księżna de Brancovan w Paryżu). Plotki i wiadomości docierały z Europy za ocean. W każdym razie Ignacy Paderewski był gwiazdą muzyki, za którą szalały kobiety. W USA, podobnie jak w Anglii, kobiety zachwycały się jego zniewalającym wyglądem i romantycznym sposobem grania. Były to czasy, gdy nie było jeszcze filmu ani nagrań płytowych. Ale gdy te czasy nastąpiły, do Paderewskiego zgłosiły się i Hollywood, i wytwórnie płyt gramofonowych. Trudno w to uwierzyć, ale w latach 20., 30. i 40. XX wieku polski wirtuoz nagrał w samej Ameryce 100 płyt gramofonowych! Jego popularność można porównać tylko do szału wokół zespołu The Beatles 70 lat później...

Kobiety stworzyły idola

Kobiety obecne na jego koncertach były zelektryzowane i zachowywały się jak pod wpływem hipnozy lub narkotyków. W czasie jego występów młode kobiety wbiegały na estradę, krzykom i piskom nie było końca, a po koncercie oblegały budynek filharmonii. Pewna młoda kobieta w Bostonie napadła na Paderewskiego i nożyczkami obcięła mu pukiel włosów. Dwie inne kobiety zakradły się do hotelu, gdzie mieszkał, i ukradły mu z szafy koszulę i żakiet – na pamiątkę.

Ponieważ znane i popularne były też kompozycje muzyczne Paderewskiego (np. jego słynny „Menuet"), wydania nut z jego utworami były grane przez początkujące pianistki na całym świecie. Amerykańskie panny stawiały sobie na pianinie Steinwaya jego porcelanowe popiersia, które kupiły w sklepie z pamiątkami, i uczyły się utworów skomponowanych przez Paderewskiego. Sprzedawano music-boxy (pozytywki) z utworami Paderewskiego i jego figurką przy fortepianie, która zabawnie ruszała rękami na klawiaturze. Pewien wytwórca wyprodukował i sprzedawał płyn na porost włosów o nazwie Padroosky, bo tak w Ameryce wymawiano nazwisko Polaka.

Światową sławę Ignacego Paderewskiego stworzyła rodząca się przed I wojną światową nowoczesna potęga Ameryki, która stała się pod koniec XIX w. i na początku XX stulecia najbogatszym krajem świata, prawdziwą piramidą bogactwa, dolara i kapitalizmu. W roku 1902 premierę opery „Manru" skomponowanej przez Paderewskiego celebrowano w Nowym Jorku na otwarcie Metropolitan Opera. A dyrektorem tej opery był nie byle kto, bo wybitny kompozytor Antonín Dvořák, który na „Manru" czekał, wiedząc o tym, że Paderewski pisał ten utwór z przerwami przez 20 lat. Opera „Manru" była wielkim sukcesem kompozytora (fantastyczne recenzje), mimo że miała słabe libretto i nudną akcję. Po nowojorskim sukcesie rozpoczęła triumfalną podróż przez teatry muzyczne świata – od Buenos Aires po Australię i Nową Zelandię.

Ameryka pokochała Paderewskiego. Już w czasie swojego pierwszego tournée artysta dał 80 koncertów w 33 miastach i dodatkowo 20 koncertów na cele filantropijne, np. dla studentów w Kalifornii, biednych artystów muzyków w Nowym Jorku, polskich organizacji w Chicago. W czasie drugiego tournée Paderewski dał 100 koncertów w 50 miastach i przekazał dużą sumę zarobionych pieniędzy na budowę Łuku Waszyngtona w Nowym Jorku oraz na pomniki Kościuszki i Pułaskiego w Waszyngtonie i Chicago. Za swoje pierwsze tournée artysta otrzymał astronomiczne honorarium w wysokości miliona dolarów (dzisiejsza wartość), którego nie zarobił nikt ani przed, ani po nim – ani Caruso, ani Melba, ani Rubinstein. Występ w Carnegie Hall przeszedł do legendy, nowojorskie gazety nazwały go „tytanem fortepianu", geniuszem, królem pianistów. „Oszałamiający triumf" – napisał krytyk w „Evening Post".

W czasie następnych (co rok lub co dwa lata) podróży dookoła USA z koncertami Paderewski zyskał taką sławę i uznanie, że na wiadomość, iż zachorował i zerwał ścięgno w ręce, i musi pauzować, stan Kalifornia ofiarował mu w darze farmę z błotami leczniczymi. Paderewski pojechał tam z żoną Heleną, zachwycił się Kalifornią i jej klimatem do tego stopnia, że dokupił kilka tysięcy akrów ziemi obok i założył farmę Paso Robles. Z czasem sprowadził z Europy krzewy winorośli i zaczął uprawiać tam wino. Farma Paderewskiego przetrwała i obecnie uprawiany tam jest (okolica San Francisco) szczep wina czerwonego o nazwie „Paderewski".

Herbert Hoover i Paderewski

W Stanford koło San Francisco znajduje się słynny elitarny uniwersytet, gdzie Paderewski koncertował w czasie drugiego tournée w 1892 r. Zgłosił się wówczas do niego student o nazwisku Herbert Hoover, który poprosił Paderewskiego o przysługę – koncert za niskie honorarium na rzecz niezamożnych studentów. Paderewski się zgodził i zagrał dobroczynny koncert, na który... prawie nikt nie przyszedł. Kasa była więc pusta i student Hoover nie mógł się wywiązać z wypłaty i tak niewielkiego honorarium. Tego dnia bowiem w San Francisco odbywał się finałowy mecz baseballu Super Bowl i nikt nie poszedł na koncert. Gdy do Paderewskiego zgłosił się H. Hoover z przeprosinami, że nie może się finansowo wywiązać z umowy, Paderewski ze śmiechem machnął ręką i zwolnił go z tego obowiązku, mówiąc: „A co tam, odwdzięczy mi się pan, panie Hoover, przy innej okazji"!

Okazja do rewanżu nadarzyła się wiele lat później. Herbert Hoover w czasie I wojny światowej piastował stanowisko cywilnego szefa zaopatrzenia armii amerykańskiej walczącej w Europie. Ze swoich obowiązków wywiązał się tak dobrze, że prezydent Woodrow Wilson mianował go po zakończeniu wojny szefem zaopatrzenia i pomocy ofiarom wojny w Europie. Szlachetna i wszechstronna pomoc Stanów Zjednoczonych po I wojnie była decydująca w przetrwaniu wielu ludzi, ofiar wojny, sierot, wdów i rannych żołnierzy. Także Polska skorzystała z amerykańskiej pomocy. Na koszt podatnika USA wysłały swoimi statkami do Gdańska milion ton żywności i 3 miliony ton odzieży na potrzeby głodujących po wojnie Polaków. Pamięć po tym nie przetrwała, a szkoda.

Herbert Hoover osobiście przybył z pierwszym transportem w styczniu 1919 r. do Warszawy, wkrótce po tym, jak Paderewski został premierem nowego rządu polskiego. Jest znana fotografia wykonana przed Belwederem, siedzibą naczelnika państwa Józefa Piłsudskiego. Na zdjęciu możemy zobaczyć Hoovera, Piłsudskiego i Paderewskiego w otoczeniu grupy oficerów wojska polskiego. W czasie tej wizyty Hoover miał przypomnieć Paderewskiemu ich pierwsze spotkanie w Stanford w Kalifornii, gdy jeszcze był studentem. I z uśmiechem powiedział do Paderewskiego: „Teraz chyba spłaciłem mój dług wobec pana, Maestro?".

Po wypełnieniu służby w armii USA Herbert Hoover poświęcił się polityce i został wybrany na 31. prezydenta Stanów Zjednoczonych. Na pamiątkę pomocy amerykańskiej dla Polski niewielki placyk przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie został nazwany skwerem Hoovera.

Pociąg Paderewskiego

Właściciele firmy produkującej fortepiany Steinway – bracia William i Henry Steinway – wpadli na pomysł umożliwiający Paderewskiemu tournée muzyczne, wygodne podróże i możliwość odbywania ćwiczeń na instrumencie podczas jazdy pociągiem. W hotelach artysta nie mógł ćwiczyć ze względu na brak odpowiednich instrumentów i fakt uciążliwego grania na fortepianie dla innych gości hotelowych. Był to specjalny pociąg przeznaczony wyłącznie dla podróży Paderewskiego i dla jego potrzeb.

Bracia Steinway wpadli na pomysł, aby uruchomić własny pociąg z wagonem salonką, w której były pokój do wypoczynku, sypialnia i fortepian do ćwiczeń. W wagonie obok jechał drugi zapasowy fortepian wraz ze stroicielem. Był też wagon z lokajem, służącym, fotografem i tragarzami do noszenia bagaży artysty i przesuwania lub wynoszenia fortepianu, jeśli w sali koncertowej instrument mu nie odpowiadał. Potem doczepiono następny wagon z kuchnią oraz jadalnią i własnym kucharzem. Jeszcze inny wagon był dla przyjaciół i gości Paderewskiego, który ich zabierał w podróż na swój koncert, i następny dla dziennikarzy oraz recenzentów relacjonujących koncerty w mediach.

Pociąg stał się sensacją. Gdy w czasie drugiego tournée Paderewskiego ruszył z Bostonu do Filadelfii, wzdłuż torów ustawiły się tysiące ludzi. Wszyscy czekali od nocy i oklaskiwali przejeżdżający pociąg, a Paderewski stał w oknie jadącego wagonu z cygarem w ręku i pozdrawiał wiwatujący tłum.

Przyjaciele Polski – Wilson i House

Cud odzyskania niepodległości przez Polskę, po 123 latach zaborów i niewoli – nastąpił. Bez woli Stanów Zjednoczonych, które w wyniku I wojny światowej stały się mocarstwem światowym, nie byłoby to możliwe. Francja i Anglia – dwa pozostałe mocarstwa – nie zdobyły się na decyzję utworzenia nowego porządku w Europie i nowego wytyczenia granic, np. dla wolnej i odrodzonej Polski. Istniały imperialne kalkulacje, walka o wpływy po klęsce Niemiec i Austrii, walka o terytoria kolonialne. Rosja carska przestała istnieć, po rewolucji bolszewicy z Leninem na czele objęli władzę, a Anglicy wciąż wierzyli, że komunizm nie utrzyma się i wróci nowy car. Z tego powodu trzymali dla równowagi ziemie polskie w garści, bo – jak oświadczył Paderewskiemu lord Balfour – „Minęło 100 lat i świat o Polsce zapomniał".

Ale uratowała nas Ameryka i prezydent Woodrow Wilson. Wilson był rektorem uniwersytetu w Princeton, intelektualistą, a nie zawodowym politykiem. Został prezydentem w 1913 r., a jego najbliższym doradcą ds. polityki międzynarodowej był płk Edward House, syn milionera z Teksasu i doskonale wykształcony polityk. House był „szarą eminencją" Waszyngtonu i to on wprowadził Ignacego Paderewskiego do Białego Domu.

Paderewski, oczywiście, wykorzystał swoje znaczenie i sławę, jaką cieszył się w Ameryce. Jego opinie i wygłaszane poglądy znajdowały słuchaczy, a jego przyjaźń z płk. House'em miała kluczowe znaczenie. Od Paderewskiego House dowiedział się wiele o historii Polski i tego, jak wielkim i znaczącym królestwem była Polska, z nowoczesnym systemem politycznym, jakim były elekcje poszczególnych monarchów, jakże demokratyczne w oczach Amerykanów!

W roku 1915, gdy I wojna trwała w Europie, Paderewski przybył do USA i poświęcił się wyłącznie polityce. Płk House zorganizował spotkanie Paderewskiego z Wilsonem, bardzo dyplomatycznie. Stało się to na polu golfowym w Waszyngtonie, niby przypadkiem. Prezydent Wilson, zachwycony poznaniem słynnego artysty, zaprosił go do zagrania recitalu w Białym Domu. Paderewski zagrał Chopina dla najbliższego grona rodziny prezydenta i opowiadał barwnie po zjedzeniu kolacji o zwycięstwie Jana III Sobieskiego i jego husarii pod Wiedniem, która zatrzymała inwazję Turków. Potem grali w bilard, który obaj lubili. Wilson był pod ogromnym wrażeniem patriotyzmu Paderewskiego i ten polski charyzmatyczny artysta (a potem polityk) zwrócił jego uwagę na niesprawiedliwość historyczną, jaka dosięgła Polskę. Idealistyczny Wilson postanowił to naprawić i stał się wielkim orędownikiem niepodległości Polski.

Poproszony rok później Paderewski opracował dla Wilsona memorandum określające warunki restytucji niepodległej Polski jako republiki. Paderewski określił nawet granice. Posłużyło to prezydentowi USA, w jego opracowaniu traktatu pokojowego w Wersalu (słynne memorandum Wilsona), który najpierw przeforsował zgodę Kongresu na przystąpienie armii amerykańskiej do wojny, a potem uzyskał jego poparcie dla warunków jej zakończenia. Paderewski nie posiadał się ze szczęścia. Jego życiowe marzenie się spełniło: Polska znowu zajęła miejsce na mapie Europy. Artysta ze swoją intuicją wiedział lepiej od polityków – przeczuwał, że trzeba postawić na Amerykę. I wygrał!

Post scriptum: w roku 1932 Paderewski, który zdążył być premierem rządu polskiego w 1919 r., wrócił do Warszawy i w geście wdzięczności postawił pomnik płk. Edwarda House'a, który zamówił i ufundował. Pomnik stoi dzisiaj w parku Skaryszewskim (w oddaleniu). Pułkownik House, przyjaciel Polski, zasługuje na lepszą ekspozycję.

Autor jest reżyserem i producentem filmowym, scenarzystą serialu TVP „Kariera Nikodema Dyzmy". Obecnie przygotowuje film biograficzny „Paderewski".

Ignacy J. Paderewski w 1891 r. pierwszy raz wylądował na ziemi amerykańskiej, gdy zsiadł ze statku „Spray" i postawił stopę w porcie Nowego Jorku. Przypłynął wtedy z Anglii – po swoich pierwszych triumfach pianistycznych w Paryżu, a potem w wielu miastach Europy oraz w Londynie. Młody polski wirtuoz zachwycił się wtedy Ameryką i Amerykanami nie tylko z powodu entuzjastycznego przyjęcia w USA i wysokich honorariów, jakie zapewniła mu firma Steinway organizująca jego tournée koncertowe. Jako człowiek inteligentny i mający wizję przyszłości Paderewski zrozumiał, że ma przed sobą przyszłe wielkie mocarstwo światowe. Zrozumiał, że Stany Zjednoczone – ze swoim ustrojem demokratycznym, który umożliwia sukces ekonomiczny wszystkim przedsiębiorczym ludziom, działającym na ogromnych przestrzeniach kontynentu, zaradnym, dzielnym i pracowitym – osiągną wkrótce poziom rozwoju nieznany w Europie. Paderewski, znający historię swego kraju podbitego przez półfeudalną Rosję, opresyjne politycznie Prusy i archaiczne cesarstwo Austro-Węgier, zachwycił się wolnością Amerykanów i jako Polak poczuł, że należy duchowo do tego wspaniałego kraju.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tortury i ludobójstwo. Okrutne zbrodnie Pol Pota w Kambodży
Historia
Kobieta, która została królem Polski. Jaka była Jadwiga Andegaweńska?
Historia
Wiceprezydent, który został prezydentem. Harry Truman, część II
Historia
Fale radiowe. Tajemnice eteru, którego nie ma
Historia
Jak Churchill i Patton olali Niemcy