Powstańcy warszawscy, jedna z grup najbardziej doświadczonych traumą wojny, przez dziesięciolecia traktowani są jako wrogowie komunistycznej władzy, a potem jako ludzie przeszłości, do której III Rzeczpospolita stara się nie wracać. Wreszcie, w 60. rocznicę Powstania, młodsze pokolenia oddają hołd ich postawie. Ten moment, którego – mimo swej inicjatywy – nie dominują politycy, przywraca społeczeństwu poczucie znaczenia niedawnej historii.
Wywołany rocznicą międzypokoleniowy entuzjazm uzmysławia, że tożsamości wspólnoty nie da się budować jedynie na współczesności, a zarazem – że od kilkunastu lat scena polityczno-medialna utrzymuje nieprzepracowane kwestie przeszłości na marginesie życia publicznego. Teraz politycy odkrywają, jak wielkie znaczenie ma ta przestrzeń; niebawem uznają też, że można na niej budować strategię władzy.
Z artykułu w „Tygodniku Powszechnym"
Z kilku propozycji lokalizacji [Muzeum Powstania Warszawskiego] zdecydowano się na dawną elektrownię tramwajową, [...] stojącą na gruncie należącym do miasta. [...]
„To jedyne miejsce dające gwarancję, że za siedem miesięcy stanie tu muzeum" – mówi [Jan] Ołdakowski [pełnomocnik prezydenta Warszawy ds. budowy Muzeum Powstania]. Zadaniem jego kilkuosobowego zespołu jest doprowadzenie do tego, by 1 sierpnia 2004 w gmachu dawnej elektrowni otwarto pierwszą część ekspozycji. „A także wprowadzenie do powszechnego obiegu informacji, że w Warszawie dwa razy świętuje się dzień niepodległości: 11 listopada i 1 sierpnia" – dopowiada Ołdakowski.