Kobiety, które dały Polkom prawo wyboru

Słusznie jesteśmy dumni z naszych rodaczek, których tytaniczny wysiłek doprowadził ponad 100 lat temu do wydania dekretu o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego, ale należy pamiętać, że walka o prawa wyborcze kobiet rozpoczęła się znacznie wcześniej.

Aktualizacja: 02.02.2020 20:09 Publikacja: 01.02.2020 23:01

Ruch sufrażystek w Wielkiej Brytanii: Emmeline Pankhurst (1858–1928) i jej dwie córki, Christabel i

Ruch sufrażystek w Wielkiej Brytanii: Emmeline Pankhurst (1858–1928) i jej dwie córki, Christabel i Sylvia, podczas demonstracji na ulicach Londynu, 1913 r.

Foto: AFP

Pierwszym przełomowym tekstem dotyczącym tej materii była „Deklaracja praw kobiety i obywatelki" z 1791 r. autorstwa Olimpii de Gouges. Wydane podczas rewolucji francuskiej dzieło jawnie ośmieszało hipokryzję rewolucjonistów, którzy nawoływali do walki o wolność i równość wszystkich ludzi, a w rzeczywistości walczyli jedynie o prawa mężczyzn. Sam jego tytuł w przewrotny sposób nawiązywał do słynnej Deklaracji praw człowieka i obywatela". Kwintesencją tekstu de Gouges było zawarte w nim znamienne zdanie: „Skoro kobieta może, zgodnie z prawem, zawisnąć na szubienicy, to powinna także móc stanąć na mównicy". Dla autorki stało się ono niestety prorocze: w 1793 r. została zgilotynowana. Powodem jej egzekucji, oprócz krytycznych uwag na temat rządów Robespierre'a, była właśnie także wspomniana „Deklaracja...".

Prawa wyborcze dla kobiet

76 lat po śmierci tej pierwszej znanej feministki jej marzenia zaczęły się ziszczać. W 1869 r. prawa wyborcze dla kobiet jako pierwszy na świecie wprowadził stan Wyoming w Stanach Zjednoczonych. Następna była wyspa Man, która dokonała tego w roku 1881. Za ich przykładem poszły mocarstwa półkuli południowej: Nowa Zelandia (1893 r.) i Australia (1902 r.). Ta druga dokonała tego w rok po politycznym oddzieleniu od Wielkiej Brytanii, stając się tym samym pierwszym w pełni suwerennym państwem, które wprowadziło prawa wyborcze dla kobiet.

W Europie palma pierwszeństwa na tym polu bezsprzecznie należy do Wielkiego Księstwa Finlandii (1906 r.), jednak dopiero I wojna światowa stała się przełomem i na trwałe zmieniła sposób postrzegania przez społeczeństwa europejskie kwestii praw wyborczych kobiet. Niespotykana dotychczas skala tego konfliktu sprawiła, że niemal wszyscy mężczyźni zostali zaangażowani w działania wojenne, co zmusiło kobiety do przejęcia ich ról w życiu codziennym. Obowiązek utrzymania rodziny, który spadł na barki kobiet, skłonił je do podjęcia aktywności zawodowej, a w konsekwencji doprowadził do rozbudzenia ich świadomości społecznej. Nie jest przypadkiem fakt, że to właśnie 1918 r. stał się świadkiem wielkich zmian w dziedzinie praw kobiet na kontynencie europejskim. W Wielkiej Brytanii bohaterska walka sufrażystek z niezłomną Emmeline Pankhurst na czele doprowadziła do wydania ustawy, która zapewniła ograniczone prawa wyborcze dla kobiet; przyznano je tym, które ukończyły 30 lat oraz posiadały nieruchomość. Ten stan rzeczy nie zadowolił sufrażystek, które nie ustawały w dążeniach do uczynienia tego prawa bardziej sprawiedliwym społecznie. Ostatecznie udało się tego dokonać w 1928 r., kiedy wprowadzono powszechne prawa wyborcze. Zmagania angielskich bojowniczek ukazuje oparty na faktach film „Sufrażystka" (2015 r.) w reżyserii Sarah Gavron.

Rok 1918 był przełomowy także dla Polek i to nie tylko ze względu na odzyskanie przez ich ojczyznę niepodległości. To wielkie wydarzenie przyniosło ze sobą niewyobrażalne dotychczas zmiany, w tym także dekret naczelnika państwa o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego stanowiący, że „Wyborcą do Sejmu jest każdy obywatel państwa bez różnicy płci" oraz „Wybieralni do Sejmu są wszyscy obywatele(lki) państwa posiadający czynne prawo wyborcze".

Pisarki emancypantki

Grunt pod ten historyczny dokument był przygotowywany latami, a jego zalążków należy szukać w działalności publicystyczno-oświatowej dwóch wielkich polskich pisarek: Marii Konopnickiej oraz Elizy Orzeszkowej. Młodość obu Polek, urodzonych w latach 40. XIX w., przypadła na okres obowiązywania niezwykle dyskryminacyjnego wobec kobiet kodeksu Napoleona. Ambitny i niepokorny charakter obu pań wywodzących się ze środowisk liberalnej inteligencji i do tego z rodzin prawniczych nie pozwolił im na pozostanie biernymi wobec zastanej rzeczywistości. Chciały przecież studiować i rozwijać swoje talenty. Tymczasem nawet najbardziej liberalna ze wszystkich zaborów Galicja zezwalała kobietom na wstęp na uniwersytety jedynie w charakterze wolnych słuchaczek.

Sytuacja ta zmusiła pisarki, a także tysiące innych kobiet, w tym również wybitną noblistkę Marię Skłodowską-Curie do kształcenia się na tzw. Uniwersytecie Latającym. Był on formą tajnego kursu uniwersyteckiego dla kobiet, a jego nazwa związana była z faktem, iż studentki i wykładowcy spotykali się w zakonspirowanych lokalach prywatnych. Szczególnie bolało to Konopnicką, która uważała, że „edukacja kobiet jest podstawą" do zmiany ich wizerunku w społeczeństwie. Jako redaktorka pisma „Świt" nieustająco opowiadała się za powszechnym dostępem do wyższego wykształcenia dla kobiet oraz łączenia przez nie edukacji z obowiązkami rodzinnymi. Problemy te bliskie były także Orzeszkowej, której powieść „Marta" z 1873 r. stanowiła ostry wyraz protestu przeciwko społeczno-obyczajowemu oraz ekonomicznemu upośledzeniu kobiet. Mimo że Konopnicka i Orzeszkowa były uważane przez współczesnych im ludzi za skandalistki i z tego powodu często dotykane społecznym ostracyzmem, znalazły się osoby, które odważnie poszły w ich ślady.

Działaczki społeczne

Wśród nich była m.in. działaczka społeczna Maria Kleniewska. Inspiracją dla niej stała się postawa kapucyna Honorata Koźmińskiego, nawołującego do aktywizacji zawodowej zakonnic poprzez np. zatrudnianie ich do edukowania służących. Dodatkowym bodźcem do zmian stała się także encyklika „Rerum novarum" papieża Leona XIII z 1891 r. Głosiła ona konieczność zapewnienia lepszej ochrony pracownikom, a w szczególności pracownicom w ciąży, oraz forsowała ideę tworzenia zakładów opiekuńczych dla ich dzieci. Postulaty te skłoniły Kleniewską do założenia w 1893 r. pierwszej ochronki dla dzieci wiejskich na Lubelszczyźnie. Trzy lata później zorganizowała warsztaty szkoleniowe dla dziewcząt wiejskich, na których uczono je krawiectwa, tkactwa i hafciarstwa, co miało w przyszłości umożliwić im podjęcie pracy.

W 1895 r. założyła Koło Pracy Kobiet, łamiąc zakaz rosyjskiego zaborcy zrzeszania się kobiet bez specjalnego zezwolenia. Tym razem za przykład posłużyło jej zachowanie męża, co wieczór wychodzącego na grę w karty z kolegami. Kleniewską oburzało, iż podobne spotkania towarzyskie nie są dozwolone dla kobiet. Założone przez nią Koło Pracy Kobiet rozrastało się, a następnie przekształciło w Koło Ziemianek. Głównym polem jego działalności była walka o zrównanie praw dzieci ślubnych i nieślubnych, tworzenie ochronek przy fabrykach dla dzieci pracownic, ochrona kobiet w ciąży oraz wprowadzenie szkół koedukacyjnych. W 1923 r. organizacja liczyła już 10 tys. członkiń.

Podobną pracę prowadziła na Polesiu pisarka Maria Rodziewiczówna, która zakładała w tym regionie szkoły dla dziewcząt, ochronki, kuchnie dla ubogich oraz świetlice dla dzieci. Niewykluczone, że m.in. to jej postać stała się inspiracją dla Stefana Żeromskiego do stworzenia noweli „Siłaczka". Żeromski bowiem nie tylko podziwiał twórczość literacką Rodziewiczówny, lecz także zaangażowanie pisarki w działalność społeczną. Rodziewiczówna była postacią bardzo charakterystyczną ze względu na nietypowy dla ówczesnej kobiety wygląd: nosiła męską fryzurę oraz męskie garnitury. Nigdy nie wyszła za mąż, ponieważ uważała, iż nie nadaje się do małżeństwa, oraz do końca życia mieszkała z kobietami. Co ciekawe, pomimo swojego feministycznego, wyzwolonego światopoglądu oraz łamiącego wszelkie możliwe ówczesne konwenanse stylu życia, Rodziewiczówna pozostawała blisko związana ze środowiskiem kościelnym. Wspomagała finansowo zakony i pobliskie kościoły, a w 1929 r. została przez Stolicę Apostolską odznaczona medalem „Pro Ecclesia et Pontifice".

Lekarki i publicystki

Warto zauważyć, że idea walki o prawa kobiet bliska była nie tylko przedstawicielkom środowisk pisarskich. Wielki wkład w jej wspieranie i rozwijanie miała lekarka Justyna Budzińska-Tylicka, która uznała za swoją misję przede wszystkim działalność na rzecz poprawienia jakości życia kobiet poprzez edukowanie ich w dziedzinach zdrowia, higieny i antykoncepcji. W 1931 r. założyła pierwszą w Polsce Poradnię Świadomego Macierzyństwa i kierowała nią przy wsparciu Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Oboje, z racji wyrażania otwartego poparcia dla prawa do aborcji, byli postrzegani jako skandaliści. Mimo to Budzińska-Tylicka prowadziła także pełną sukcesów działalność polityczną jako prezeska Klubu Politycznego Kobiet Pracujących i ostatecznie to właśnie ona stanęła na czele delegacji, która w pamiętny listopadowy dzień 1918 r. przedłożyła Józefowi Piłsudskiemu do podpisania przedmiotowy dekret.

Misja wywalczenia praw wyborczych dla kobiet była kluczowa także dla publicystki Pauliny Kuczalskiej-Reinschmit, która przedkładała ją nawet nad sprawę odzyskania suwerenności przez państwo polskie. Jako pierwsza oddzieliła postulaty feministyczne od kwestii narodowowyzwoleńczych. Na tym tle doszło do polemiki między nią a Elizą Orzeszkową, która – pomimo swojej sympatii dla idei emancypacji – była jednak zwolenniczką „samopoświęcenia" kobiet dla dobra ojczyzny. Kwestią priorytetową dla Orzeszkowej było odzyskanie przez Polskę niepodległości i wprowadzenie nowych, przychylnych kobietom praw w już odrodzonym kraju, natomiast Kuczalska-Reinschmit nie miała wątpliwości – to „matriarchat jest podstawą", a w walce o niepodległość nie ma co liczyć na pomoc mężczyzn ze względu na „odwieczny antagonizm płci". Publicystka była także redaktorką czasopisma „Ster" poświęconego prawom kobiet.

Równolegle do walki o prawa polityczne trwały zażarte boje o prawo wstępu kobiet na wyższe uczelnie. Z hasłem „Kobiety na uniwersytety!" wystąpiła publicystka Kazimiera Bujwidowa, przedstawicielka ruchu kobiecego w Galicji. Zachęcała do tego, by nawet siłą kobiety zajmowały miejsca w ławach uniwersyteckich.

Bojowniczka z PPS-u

Szczególne miejsce w panteonie bojowniczek o emancypację zajmuje Aleksandra Szczerbińska-Piłsudska, żona marszałka Józefa Piłsudskiego, osoba równie charyzmatyczna i nietuzinkowa jak jej sławny mąż. Szczerbińska pozostaje jednak niesłusznie w cieniu swojego małżonka. I chociaż wydaje się to zrozumiałe przy jego nieocenionych zasługach dla Polski, warto również przyjrzeć się sylwetce tej bohaterskiej kobiety.

Już we wczesnej młodości zafascynowała się działalnością Polskiej Partii Socjalistycznej, która jej zdaniem najlepiej łączyła patriotyzm z zagadnieniami społecznymi. Ponieważ w przypadku Aleksandry od słów do czynów było niedaleko, natychmiast przystąpiła do działania; szkoliła nowe członkinie PPS-u, a nawet sama transportowała broń i amunicję pod sukniami. Jej determinacja i nadzwyczajna odwaga zostały docenione przez zwierzchników, którzy powierzyli jej tworzenie i zarządzanie centralnymi składami broni w całej Warszawie. Odtąd „Ola" miała już bezpośrednią styczność z akcjami bojowymi; brała udział m.in. w słynnym napadzie na rosyjski pociąg pod Bezdanami oraz w manifestacji w 1904 r. w Warszawie, podczas której PPS-owcy otworzyli ogień do carskiej żandarmerii.

Pomimo tak ogromnej ilości pracy w konspiracji Szczerbińska znalazła jeszcze czas, aby studiować na Uniwersytecie Latającym, choć spotkało się to z dużą krytyką ze strony jej rodziny w Suwałkach, przekonanej, iż kształcąca się w Warszawie dziewczyna będzie powodem do „wstydu na całe miasto". W czasie I wojny światowej przystąpiła do Legionów Polskich, gdzie pełniła funkcję komendantki kurierek. Nawet dwukrotne aresztowania – przez Rosjan w 1907 r. oraz przez Niemców w 1915 r. – z których cudem uszła cało, nie złamały jej ducha walki.

Nic więc dziwnego, że drogi tej niezwykłej patriotki przecięły się w pewnym momencie z drogami Józefa Piłsudskiego. Łączyły ich nie tylko podobne doświadczenia życiowe, ale też poglądy i ideały. Jedyną kwestią, w której nie do końca się zgadzali, była emancypacja kobiet. Piłsudski, początkowo nastawiony wobec tej idei sceptycznie, mawiał, że „mentalność kobiety z natury jest konserwatywna i łatwo na nią wpływać". Uważał, że kobiety nie będą potrafiły ze swoich nowych praw należycie korzystać. Szczerbińska nie ustawała w próbach przekonania go do zmiany tego poglądu. Długie zagorzałe dyskusje zakochanych odniosły rezultat i ostatecznie Marszałek przychylił się do argumentów swojej partnerki. Prawdopodobnie to Szczerbińska właśnie jako osoba najbliższa Piłsudskiemu miała największy wpływ na przeprowadzenie tej historycznej zmiany w polskim prawodawstwie.

Nastąpiła ona teoretycznie 7 listopada 1918 r. wraz z powstaniem rządu Ignacego Daszyńskiego (którego szwagierka, działaczka społeczna Zofia Daszyńska-Golińska, też występowała z postulatami o równouprawnienie kobiet). Rząd ten nie zdążył jednak wprowadzić swojego programu w życie, gdyż już 11 listopada nastąpiła jego dymisja na ręce Józefa Piłsudskiego. Marszałek docenił jednak ogromne znaczenie tego rządu. 28 listopada potwierdził nadanie kobietom praw wyborczych dekretem naczelnika państwa o ordynacji wyborczej do Sejmu Ustawodawczego.

Pierwsze wybory do Sejmu Ustawodawczego przeprowadzono 26 stycznia 1919 r. Do parlamentu dostało się wówczas osiem kobiet z różnych środowisk politycznych. Były to: Gabriela Balicka, Jadwiga Dziubińska, Irena Kosmowska, Maria Moczydłowska, Zofia Moraczewska, Anna Anastazja Piasecka, Zofia Sokolnicka oraz Franciszka Wilczkowiakowa.

Niestety, zmiany w prawie nie szły w parze ze zmianą mentalności. Przez dłuższy czas nowe przepisy traktowane były w sposób nieufny, a nawet pokpiwano sobie z nich otwarcie, jak choćby w zamieszczonym w „Ilustrowanym Kurierze Codziennym" wierszyku „Panna Mania głosuje":

„Zyskawszy praw wyborczych pełnię, panna Mania

zapytana, ku jakiej partyi się dziś skłania, odrzekła:

Ja tam z nikim nie chcę toczyć wojny,

Wybiorę tego, który będzie przystojny!".

Postanowienia dekretu zostały potwierdzone przepisami konstytucji marcowej z dnia 17 marca 1921 r.

Pierwszym przełomowym tekstem dotyczącym tej materii była „Deklaracja praw kobiety i obywatelki" z 1791 r. autorstwa Olimpii de Gouges. Wydane podczas rewolucji francuskiej dzieło jawnie ośmieszało hipokryzję rewolucjonistów, którzy nawoływali do walki o wolność i równość wszystkich ludzi, a w rzeczywistości walczyli jedynie o prawa mężczyzn. Sam jego tytuł w przewrotny sposób nawiązywał do słynnej Deklaracji praw człowieka i obywatela". Kwintesencją tekstu de Gouges było zawarte w nim znamienne zdanie: „Skoro kobieta może, zgodnie z prawem, zawisnąć na szubienicy, to powinna także móc stanąć na mównicy". Dla autorki stało się ono niestety prorocze: w 1793 r. została zgilotynowana. Powodem jej egzekucji, oprócz krytycznych uwag na temat rządów Robespierre'a, była właśnie także wspomniana „Deklaracja...".

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL