Działania Mikołaja II na rzecz motoryzacyjnej modernizacji Rosji zawłaszczył Stalin, przypisując sobie wszelkie zasługi. Propaganda głosiła, że przemysł samochodowy i lotniczy, a także industrializacja były wyłączną zasługą bolszewików; przed rewolucją październikową 1917 r. w Rosji nie jeździły samochody; aeroplanów nikt nie widział na oczy. Przemysł motoryzacyjny i lotniczy oraz modernizacja gospodarki były wyłączną zasługą bolszewików, ze szczególnym uwzględnieniem Stalina.
Prawda czy fałsz?
Wszystko to brednie komunistycznej propagandy, choć gdy odwołamy się do statystyki początku XX w., można odnieść mylne wrażenie. W 1914 r. po drogach imperium poruszało się 15 tys. samochodów, motocykli i traktorów. W tym samym roku amerykański przemysł wyprodukował 560 tys. pojazdów, brytyjski – 30 tys., niemiecki – 20 tys. Dodać również należy, że zdecydowana większość rosyjskich samochodów pochodziła z importu. Krajowe zdolności ograniczały się do kilkuset egzemplarzy rocznie.
Mikołaj II wizytuje auta wojskowe w Peterhofie po wyścigu Moskwa–Sankt Petersburg, 1910 r.
Podobnie było z imperialną armią i flotą powietrzną. Gdy wybuchła I wojna światowa, siły lądowe miały 711 maszyn, w tym m.in. 400 ciężarówek, 100 motocykli oraz 2 traktory. W lotnictwie można było naliczyć około 200 nieuzbrojonych maszyn. Nawet zacofane Austro-Węgry przystąpiły do konfliktu lepiej zmechanizowane. To prawda, jednak warto poznać okoliczności, które spowodowały motoryzacyjne opóźnienia. Po pierwsze, Rosja była państwem o powierzchni prawie 22 mln km kwadratowych. Terytorium obejmowało cztery strefy klimatyczne, od umiarkowanej, przez subtropikalną, po polarną i monsunową. Jeśli dodać skrajne warunki geograficzne, to o sieć dróg było trudno. Dlatego na przełomie XIX i XX w. Rosja podjęła tytaniczne dzieło Kolei Transsyberyjskiej, którą car Aleksander III nazwał „kręgosłupem łączącym tkankę imperium w jeden organizm". Budowa strategicznego połączenia o długości 8289 km trwała w latach 1891–1916 kosztem ogromnych wydatków budżetowych.
Po drugie, na początku XX w. za oznakę mocarstwowości uchodziła marynarka wojenna. Była to wszak epoka „drednoutów", potężnych okrętów liniowych. Po klęsce w wojnie 1905 r. z Japonią Petersburg zainicjował kosztowną odbudowę sił morskich. Tzw. wielki program zakładał, że w latach 1910–1920 tylko jedna z czterech flot, bałtycka, otrzyma 8 okrętów liniowych, 4 krążowniki, 18 kontrtorpedowców i 12 łodzi podwodnych. Niewyobrażalna ilość złotych rubli.