Republika Guarani. Chrześcijańska utopia społeczna

Na pograniczu dzisiejszej Argentyny, Paragwaju i Brazylii na początku XVII w. powstała niezwykła federacja jezuickich miasteczek zwanych redukcjami, w których ewangelizowano i chroniono przed kolonizacyjnym wyzyskiem lud Guarani i jednocześnie wcielano w życie ideał chrześcijańskiej utopii społecznej.

Publikacja: 29.04.2021 21:00

Guarani żyjący w jezuickich misjach popadali w marazm

Guarani żyjący w jezuickich misjach popadali w marazm

Foto: Isadora/Leemage/AFP

Podróżnicy i turyści, którzy decydują się na eksplorację dorzecza rzek Parana i Urugwaj w Ameryce Południowej, często zaskoczeni są widokiem gigantycznych ruin, na które natykają się gdzieś na skraju małej wioski lub wręcz w szczerym polu. To pozostałości dawnych świątyń i budynków publicznych, które stanowiły centrum osad misyjnych zakonu jezuitów, zwanych redukcjami. Dzisiaj zwykle są opustoszałe, ale jeśli wsłuchamy się w mowę kamieni albo jeszcze lepiej zagłębimy w pisma sprzed kilku wieków, oczami wyobraźni zobaczymy tętniące życiem bogate osiedla, zamieszkane przez wolnych Indian Guarani. Nazwa redukcja wzięła się od łacińskiego czasownika red?cere (przyprowadzać), w tym przypadku chodziło o „przyprowadzenie do wiary chrześcijańskiej" albo o zgromadzenie „ludu bożego" w jednym miejscu. Redukcje od początku swego istnienia były niezwykłym eksperymentem społeczno-politycznym, kontynuowanym z dobrym skutkiem przez blisko 150 lat. Sieć tych osiedli z czasem rozrosła się do wielkich rozmiarów i przekształciła w coś na kształt quasi-państwa, które do historii przeszło pod nazwą Republiki Guarani.

Pierwszą redukcję, San Ignacio Guazú, założyli 29 grudnia 1609 r. jezuici Marciel del Lorenzana i Francisco de San Martín około 200 km od Asunción. Najbardziej aktywni w pierwszej fazie formowania redukcji byli jednak inni zakonnicy, Simone Mazzeta i José Cataldino, którzy w połowie 1610 r. ufundowali w rejonie dzisiejszego miasta Candelaria w Argentynie osadę Nuestra Senora de Loreto. Do miejscowych Indian szybko zaczęły docierać informacje o miejscu, w którym ktoś troszczy się o ich wolność i nie zamierza ich wyzyskiwać. W rezultacie populacja Loreto w krótkim czasie rozrosła się do kilku tysięcy osób. Szybko zaczęły więc powstawać kolejne osiedla: San Igancio Mini, Santa Ana, Corpus, San Jose, Apostoles, San Nicolas. Historycy szacują, że wszystkich guarańskich redukcji mogło powstać nawet ponad 50, ale ich rdzeń stanowiło 30 osad, które przetrwały aż do upadku republiki. W okresie największego rozkwitu, czyli w trzeciej dekadzie XVIII w., to quasi-państewko liczyło ponad 140 tys. mieszkańców.

Chrześcijańska utopia

Pierre Charlevoix, autor XVIII-wiecznego monumentalnego dzieła poświęconego historii Paragwaju, zanotował, że niezwykle szybki rozwój pierwszych osiedli nasunął jezuitom pomysł, aby „odtworzyć w tym barbarzyńskim kraju najpiękniejsze dni początków chrześcijaństwa". Jeszcze dalej idzie w swoich rozważaniach ks. Clovis Lugon, autor znanej monografii poświęconej jezuickim redukcjom, który stwierdził, że chrześcijańska zasada braterstwa i równości znalazła „praktyczny wyraz w ustroju republiki, w systemie własności, w sposobach produkcji i rozdziału dóbr oraz we wszystkich jej instytucjach". Redukcje rzeczywiście przypominały pierwsze gminy chrześcijańskie, ale tylko do pewnego stopnia – były bardziej zaawansowane i nowocześniejsze, a ustrój społeczny, który się w nich wytworzył, nie miał wówczas odpowiednika w żadnym innym miejscu na świecie. Lugon podsumował to dobitnie: „Republika guarańska była niewątpliwie zbyt komunistyczna dla chrześcijan i zbyt chrześcijańska dla komunistów epoki burżuazyjnej".

Funkcjonowanie każdej redukcji opierało się na trzech niezmiennych filarach: gorliwej wierze mieszkańców, wolności osobistej oraz wspólnotowym i demokratycznym systemie społecznym. Początkowo trudno było określić pierwsze redukcje jako środowiska chrześcijańskie. Guarani chętnie przyłączali się do jezuitów nie ze względu na boskie objawienie, ale z powodów czysto praktycznych, chcąc uniknąć prześladowań ze strony hiszpańskich kolonistów i portugalskich łowców niewolników, a także aby móc łatwiej obronić się przed bardziej wojowniczymi sąsiadami. Nie mniej ważne było dla nich to, że jezuici szanowali ich autonomię i równocześnie zapewniali dobre warunki życia. Guaranie w końcu jednak uwierzyli w tajemniczego Boga Europejczyków i – jak to z neofitami bywa – czcili go niezwykle żarliwie, bez problemu godząc się na to, że obrzędy i święta katolickie regulowały im całe codzienne życie.

Pozostałości wejścia do kościoła w San Ignacio Miní, Argentyna

Pozostałości wejścia do kościoła w San Ignacio Miní, Argentyna

shutterstock

Jezuici postarali się, aby zakładane przez nich redukcje były zależne bezpośrednio od króla Hiszpanii, ale w praktyce sprawował on jedynie władzę nominalną, z rzadka ingerując w życie jezuickich wspólnot w odległej Ameryce. Najistotniejszy w tym układzie był fakt, że Indianie Guarani uniknęli w ten sposób kolonialnego systemu encomiendy, która na wiele wieków utrwaliła pańszczyźniane lub wręcz niewolnicze stosunki społeczne w Hispanoameryce. Indianie formalnie na tym obszarze byli ludźmi wolnymi, w praktyce podlegali niemal nieograniczonej władzy wielkich właścicieli ziemskich. Tymczasem Guarani mieszkający w redukcjach naprawdę samodzielnie decydowali o swoim losie i uczestniczyli aktywnie w demokratycznym systemie politycznym, który jezuici zaprowadzili w każdej osadzie indiańskiej republiki.

W każdym osiedlu znajdował się ratusz zarządzany przez corregidora, czyli przewodniczącego, który przejął rolę dawnego kacyka plemiennego. Podlegali mu algucil (komisarz), teniente (wiceprzewodniczący), alkadowie zajmujący się sądownictwem i kierujący miejscową milicją, urzędnicy skarbowi i wreszcie czterech regidores (radców) oraz kilku asesorów. Wszyscy członkowie tej egzotycznej rady miejskiej byli wybierani na przełomie roku w głosowaniu, w którym mogli wziąć udział wszyscy mieszkający w osadzie Guarani. Jezuici byli kimś w rodzaju aniołów stróżów „swoich" Indian, przywódcami duchowymi, którzy jednak zachowali decydujący głos w najważniejszych dla społeczności kwestiach, a także reprezentowali redukcję wobec świata zewnętrznego. Byli spoiwem, które łączyło wolne i niezależne osiedla w dobrowolną federację.

Czymś, co najbardziej wyróżniało guarańskie redukcje, był system społeczny, który zasadniczo zakładał, że niemal wszystko należy do wspólnoty. Własność prywatna, jako taka, nie istniała. Na polach należących do każdej wioski pracowali wszyscy jej mieszkańcy, a uzyskane plony stanowiły własność całej wspólnoty. Podobnie jak zwierzęta hodowlane, warsztaty, środki transportu i zabudowania. Nie używano też pieniądza, handel opierał się bowiem na barterze, a rolę waluty pełniła najczęściej yerba mate. Wszelkie zajęcia przemysłowe i rzemieślnicze wykonywano zbiorowo w warsztatach komunalnych albo na dziedzińcach kolegium, tzw. patios. Pod koniec istnienia redukcji jezuici obok działek wspólnotowych zwanych tupambae wydzielili dodatkowo działki prywatne, czyli abambae, choć i one w rzeczywistości pozostawały we wspólnym zarządzie i nie były dziedziczone. Dawano je w dożywocie w chwili zawierania małżeństwa. Clovis Lugon twierdzi, że oddawane działki indywidualne „spotkały się z całkowitą obojętnością Guarani, najzupełniej zadowolonych z systemu pełnej wspólnoty". Potwierdzać to może list, jaki w dobie upadku redukcji w połowie XVIII w. indiańska rada miasta San Luis skierowała do markiza de Bucareli, gubernatora w Buenos Aires, w którym czytamy: „Nie jesteśmy niewolnikami i pragniemy wyjaśnić, że nie podoba nam się zwyczaj hiszpański, który nakazuje: »każdy dla siebie«, zamiast wspomagać się wzajemnie w codziennych pracach".

Prywatność istniała wyłącznie w sferze spędzania wolnego czasu. Co ważne, zakonnicy skłonili Guarani do budowy oddzielnych mieszkań dla każdej rodziny, zastępując nimi wielkie wielopokoleniowe domy plemienne. Mieszkania były przydzielane po zawarciu małżeństwa. Wobec tego, że dzień roboczy nie przekraczał sześciu godzin, na życie osobiste pozostawało sporo wolnego czasu, zwłaszcza w południe i wieczorem, a w czwartki, niedziele i święta prawie cały dzień. Na koszt wspólnoty utrzymywano także chorych, wdowy i starców. „Jest to jedyne na ziemi społeczeństwo, w którym ludzie korzystają z równości ustępującej tylko najwyższemu dobru, jakim jest wolność" – pisał entuzjastycznie, antyklerykalnie przecież nastawiony XVIII-wieczny historyk i filozof francuski Guillaume Raynal w „Politycznej i filozoficznej historii Indii".

Widok misji jezuitów w St. Fidelis na rzece Paraiba, Brazylia

Widok misji jezuitów w St. Fidelis na rzece Paraiba, Brazylia

Florilegius/Leemage/AFP

W krainie yerba mate

„Kto pozna jedno z tych miast, zna je wszystkie, bowiem są do siebie podobne, w miarę, jak zezwalają na to warunki siedliska" – pisał Tomasz More w „Utopii". Zdanie to idealnie pasuje do jezuickich redukcji, ponieważ wszystkie zakładano i rozbudowywano według tego samego wzorca. Miejsce na osiedle wybierano bardzo starannie, analizując klimat, żyzność gleby i kwestie obronne. Centrum osady stanowił kościół zlokalizowany przy głównym placu, który zwykle ozdabiała pokaźnych rozmiarów figura świętego, patrona osiedla. W przypadku jednej ze wspólnot, San Estanislao, był nim Polak – św. Stanisław Kostka.

Przy głównym placu, w pobliżu kościoła, stawiano także inne ważne budynki publiczne: ratusz, dom dla misjonarzy, szkołę, dom sierot i wdów, spichlerz. Od placu odchodziły szerokie ulice, przy których znajdowały się domy Indian. Każda wioska miała własne warsztaty rzemieślnicze, młyn, tartak, stocznie. Rozwijało się tkactwo, snycerstwo, garncarstwo, ludwisarstwo; wytwarzano także meble, broń palną, zegary, wyroby ze skóry. Istniały nawet drukarnie, w których wydawano książki w języku guarani. Jezuici starali się wprowadzać specjalizację osiedli, stosownie do gleby, klimatu, zdolności mieszkańców oraz potrzeb republiki jako całości. Clovis Lugon: „Loreto dostarczało posągów i rzeźb, San Francisco Xavier – cennych dywanów, San Juan miało najlepszych lutników i wytwórców instrumentów muzycznych, w Apostoles odlewano dzwony". Każda wioska miała wodę bieżącą, a między osiedlami istniał rozległy system utwardzonych dróg. Niektóre z nich zamieszkiwało nawet 10 tys. mieszkańców, a swoim rozplanowaniem, czystością i standardem życia przez długi czas przewyższały większość miast kolonialnych, łącznie z pobliskimi Asunción czy Buenos Aires.

Indianie Guarani wykazywali wrodzony talent do prac rzemieślniczych, dzięki czemu chętnie pracowali w warsztatach, a ich wyroby były bardzo trwałe i kunsztowne. Wysoki poziom osiągnęła guarańska sztuka – architektura, rzeźba, malarstwo, a przede wszystkim muzyka. Guarani są z natury bardzo muzykalni, dlatego jezuici nauczyli ich nie tylko umiejętności wyrabiania instrumentów, gry i śpiewu, ale z czasem także komponowania własnych dzieł muzycznych. Pod koniec XX w. podczas prac archeologicznych prowadzonych w dawnych redukcjach odnaleziono zapisy nutowe barokowej muzyki, która tam powstała.

Jeśli chodzi o rolnictwo, to Guarani zajmowali się przede wszystkim uprawą krzewu yerba mate, z którego wytwarzano słynną na cały świat herbatę.

Upadek

Jezuickie redukcje budziły nienawiść konkwistadorów, a później wyrosłej z nich warstwy kreolskiej. Istnienie wolnych osad naruszało podstawy kolonialnego ładu, raziło ich bogactwo, system społeczno-polityczny, a także względna izolacja od pozostałych skolonizowanych przez Europejczyków obszarów. Początkowo szczególnie niebezpieczni byli Portugalczycy z pobliskiego Sao Paulo, zwani paulistami. Wyprawiali się oni na teren republiki, aby pochwycić niewolników. Nieoczekiwanie z pomocą przyszedł król Hiszpanii Filip IV, który wydał bezprecedensowy dekret pozwalający jezuitom na stworzenie i uzbrojenie własnej armii obronnej. Dzięki temu już w 1641 r. Guarani rozbili w bitwie pod Mborore w Urugwaju siły paulistów wspierane przez miejscowe plemię Tupi. Od tego momentu republika guarańska nie była już poważnie niepokojona, ale siły zbrojne istniały dalej i wielokrotnie wspierały wojska korony w walkach z Portugalczykami lub buntownikami. Ostatecznie nie uchroniły one jednak Republiki Guarani przed upadkiem.

Na początku XVIII w. ujawniły się także negatywne skutki społecznego eksperymentu jezuitów. Redukcje dostarczały zbyt mało bodźców do działania, społeczeństwo pełnej równości zabijało indywidualną inicjatywę, a nadawana Indianom w formie zachęty ziemia coraz częściej leżała odłogiem. W 1750 r. Hiszpania i Portugalia podpisały układ, na mocy którego Portugalczycy uzyskali tereny, na których znajdowało się siedem misji, w zamian za opuszczenie kolonii Sacramento nad rzeką La Plata. Indianie nie chcieli opuszczać swoich domów, co doprowadziło do tzw. wojny guarańskiej (1753–1756), którą mieszkańcy jezuickich redukcji przegrali. Ostateczny cios przyszedł z Europy. Na celowniku myślicieli oświecenia znaleźli się także jezuici. W 1767 r. król Hiszpanii Karol III wydał dekret o wypędzeniu członków zakonu ze wszystkich podległych mu kolonii. Redukcje, przetrzebione niedawnym konfliktem zbrojnym i pozbawione duchowych przewodników, szybko opustoszały. Pomimo że Indianie Guarani w większości powrócili do koczowniczego trybu życia, w dużej mierze zachowali katolicką wiarę, a z pokolenia na pokolenie przekazywano sobie np. fragmenty Pisma Świętego.

Niektórzy późniejsi badacze fenomenu redukcji zaczęli także wskazywać negatywne aspekty ich funkcjonowania. Podkreślano m.in., że jezuici zbyt silne ingerowali w kulturę Indian, zmuszając ich do porzucenia dawnych obyczajów i całkowicie kontrolując ich życie duchowe. Z drugiej strony trudno przecenić fakt, że przez długie 150 lat jako jeden z nielicznych ludów tubylczych Ameryki Łacińskiej zachowali wolność i żyli we względnym dobrobycie, a dziś dokonania i dziedzictwo Republiki Guarani są mocnym punktem odniesienia dla budowania tożsamości ludności autochtonicznej w tym regionie.

Podróżnicy i turyści, którzy decydują się na eksplorację dorzecza rzek Parana i Urugwaj w Ameryce Południowej, często zaskoczeni są widokiem gigantycznych ruin, na które natykają się gdzieś na skraju małej wioski lub wręcz w szczerym polu. To pozostałości dawnych świątyń i budynków publicznych, które stanowiły centrum osad misyjnych zakonu jezuitów, zwanych redukcjami. Dzisiaj zwykle są opustoszałe, ale jeśli wsłuchamy się w mowę kamieni albo jeszcze lepiej zagłębimy w pisma sprzed kilku wieków, oczami wyobraźni zobaczymy tętniące życiem bogate osiedla, zamieszkane przez wolnych Indian Guarani. Nazwa redukcja wzięła się od łacińskiego czasownika red?cere (przyprowadzać), w tym przypadku chodziło o „przyprowadzenie do wiary chrześcijańskiej" albo o zgromadzenie „ludu bożego" w jednym miejscu. Redukcje od początku swego istnienia były niezwykłym eksperymentem społeczno-politycznym, kontynuowanym z dobrym skutkiem przez blisko 150 lat. Sieć tych osiedli z czasem rozrosła się do wielkich rozmiarów i przekształciła w coś na kształt quasi-państwa, które do historii przeszło pod nazwą Republiki Guarani.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą