Ziemie czeskie były na wiosnę 1945 r. prawdziwym tyglem narodów. Stacjonowały tam – liczące 900 tys. żołnierzy! – wojska niemieckie feldmarszałka Ferdinanda Schörnera. Pomiędzy nimi były sprzymierzone rosyjskie antykomunistyczne jednostki armii generała Własowa oraz polscy partyzanci z Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych (wśród nich m.in. grupa jeńców z AK, z powstania warszawskiego, których Brygada „ukradła" Niemcom). Status Brygady Świętokrzyskiej był przy tym dosyć niepewny – jej dowództwo łudziło Niemców, że będzie im pomagać w tworzeniu antysowieckiej polskiej armii, a Niemcy udawali, że sami w ten plan wierzą. Od północy, wschodu i południa nacierały na Czechy trzy Fronty Ukraińskie Armii Czerwonej. Wraz z nimi były dwie armie rumuńskie, jednostki czechosłowackie i 2. Armia ludowego Wojska Polskiego. Tymczasem przez Bawarię i Austrię parła amerykańska 3. Armia generała Pattona, wraz z nią zaś m.in. liczący 700 żołnierzy oddział belgijskich ochotników. Nie zapominajmy również o grupach czeskiego podziemia, które po sześciu latach bierności szykowały się do tego, by w ostatniej chwili odegrać rolę bohaterów i przesłonić to, że naród wcześniej na ogromną skalę kolaborował z Niemcami. Terenom Czech przypadła rola ostatniego pola bitwy w II wojnie światowej w Europie.
Skok przez granicę
Armia Pattona szła przez Bawarię jak burza. Skierowano ją tam z myślą o rozbiciu mitycznej „Reduty Alpejskiej" Hitlera, w której dywizje SS miały gromadzić się na nazistowski Ragnarök. Okazało się jednak, że w tym regionie niemiecki opór był zdezorganizowany i słaby. Już 15 kwietnia wojska amerykańskie doszły więc do przedwojennej granicy niemiecko-czechosłowackiej i w kilku miejscach ją przekroczyły. „Zatrzymujemy Niemca z białą opaską tymczasowej niemieckiej policji i pytamy go, gdzie dokładnie jest granica. Trwożnie spogląda na oznaki na naszych mundurach z napisem »Czechosłowacja«, zaczyna rozumieć i staje się blady. Biegnie kilka kroków do białego budynku, z posłusznym, a nawet służalczym wyrazem twarzy. Mierzy dystans za pomocą kroków i zatrzymuje się po 20 metrach, w dół wzgórza. Potem mówi: granica jest tutaj. Jesteśmy po tej stronie w Czechosłowacji, a Deutschland jest po tamtej stronie. Ten człowiek mówił to w czasie teraźniejszym, rozumiejąc, że nadszedł czas, by pogodzić się z istnieniem Republiki Czechosłowackiej. Na jego bladej, przestraszonej twarzy mogłem wyczytać wielką obawę: »Czesi tu są. Co się teraz stanie?«" – raportował 19 kwietnia Zdeněk Vršovský, korespondent czeskiej sekcji BBC.
Żołnierze Brygady Świętokrzyskiej Narodowych Sił Zbrojnych Męczeństwo, walka, zagłada Żydów w Polsce 1939–1945,
Wojska amerykańskie prowadziły ograniczone operacje nad granicą, mające głównie charakter osłony flanki armii nacierającej w głąb Austrii. 24 kwietnia sowiecki Sztab Generalny rozesłał do sojuszniczych misji wojskowych w Moskwie pismo, mówiące, że „plan sowieckiego Dowództwa Naczelnego w najbliższym czasie zakłada zajęcie Berlina, oczyszczenie z przeciwnika całego wschodniego brzegu Łaby na północ i na południe od Berlina, a także doliny Wełtawy, gdzie według naszych informacji, Niemcy zbierają znaczne siły". Stalin kilka dni później zadzwonił do marszałka Iwana Koniewa i zapytał: „Jak myślicie, kto będzie zdobywał Pragę?". Sowieci byli jednak wciąż półtora raza dalej od Pragi niż Amerykanie. Brytyjski premier Winston Churchill pisał więc
30 kwietnia w telegramie do amerykańskiego prezydenta Harry'ego Trumana: „Można prawie nie mieć wątpliwości, że wyzwolenie przez Pańskie wojska Pragi i jak można największego terytorium zachodniej Czechosłowacji, może w całości zmienić powojenną sytuację w Czechosłowacji i okazać istotny wpływ na sytuację w sąsiednich krajach. Z drugiej strony, jeśli alianci nie wezmą udziału w wyzwoleniu Czechosłowacji, to kraj ten czeka los Jugosławii". Truman zlekceważył ostrzeżenia Churchilla, a generał George Marshall, szef sztabu armii USA, depeszował do gen. Eisenhowera, dowódcy amerykańskich wojsk w Europie, że „nie warto ryzykować życia amerykańskich żołnierzy dla czysto politycznych korzyści". Eisenhower odpowiedział mu: „W żadnym wypadku nie podejmę jakichkolwiek działań, niemających uzasadnienia z wojskowego punktu widzenia, jeśli nie otrzymam specjalnego rozkazu od Kolegium Szefów Sztabów".