Wielka schizma zachodnia

Ostatnio co i raz trafiam na artykuły prasowe o „monstrualnym kryzysie wiary chrześcijańskiej na całym świecie". Różnej maści komentatorzy rozpisują się o „największym w historii kryzysie Kościoła katolickiego" i wieszczą jego rychły koniec. Cóż, może to przejaw zbytniego optymizmu z mojej strony, ale spoglądając w przeszłość i porównując prawdziwe katastrofy, które omal nie zatopiły Łodzi Piotrowej, uważam to kasandryczne biadolenie za całkowicie pozbawione sensu.

Publikacja: 03.06.2021 19:01

Wielka schizma zachodnia

Foto: Adobe Stock

Właśnie dzisiejsza data przypomniała mi o burzy, jaka przetoczyła się nad chrześcijaństwem zachodnim sześć wieków temu, gdy 5 czerwca 1409 r. sobór w Pizie ogłosił detronizację papieża Grzegorza XII i antypapieża Benedykta XIII. 300 biskupów i opatów wydało bezprecedensowy proces biskupowi Rzymu i roszczącemu sobie prawo do tiary jego konkurentowi. Ojcowie soborowi uznali obu za niegodnych urzędu papieskiego i obwołali ich heretykami, po czym 26 czerwca 1409 r. wybrali na papieża greckiego franciszkanina, kardynała Pietro Philargesa di Candię, który przyjął imię Aleksandra V. Tak oto do podziału na obóz rzymski i awinioński dołączyła trzecia obediencja – pizańska.

To był prawdziwy kryzys Kościoła! Istny kataklizm o niemal apokaliptycznym wymiarze. A jednocześnie żałosny cyrk osobliwości, w którym najbardziej błazeńskie role przypadały książętom Kościoła. Okazało się, że bez silnej władzy centralnej uporządkowana struktura hierarchiczna Kościoła zamienia się w nieład. Po niewoli awiniońskiej kolegium kardynalskie podzieliło się na małe grupki, które według własnego widzimisię, w dowolnym miejscu i według reguł przez siebie ustalonych wybierały swoich kolejnych „następców Świętego Piotra".

Ten ferment trwał przez ponad sto lat, co biorąc pod uwagę średnią długość życia w późnym średniowieczu, oznacza, że w tym bezhołowiu wychowało się pięć pokoleń europejskich chrześcijan.

Jak to się zaczęło? Typowo – sporem o wyższość władzy duchowej nad świecką. Apodyktyczny król Francji Filip IV Piękny odrzucił w 1302 r. bullę „Unam Sanctam" papieża Bonifacego VIII głoszącego, że władza duchowa zawsze stoi ponad wszelką władzą doczesną. Bulla jednoznacznie uznawała koncepcję niezależności władzy świeckiej od duchowej za herezję manichejską. Bonifacy uważał, że nieposłuszeństwo wobec następcy Księcia Apostołów oznacza wystąpienie przeciw samemu Chrystusowi. Bulla kończyła się słowami, które wywołały furię u francuskiego monarchy:

„Toteż oznajmiamy, twierdzimy, określamy i ogłaszamy,

że posłuszeństwo każdej istoty ludzkiej Biskupowi Rzymskiemu jest konieczne dla osiągnięcia zbawienia".

Historia lubi się powtarzać. Powrócił konflikt zapoczątkowany 227 lat wcześniej między papieżem Grzegorzem VII a cesarzem Henrykiem IV. Tym razem

jednak nie doszło do powtórki z Kanossy.

W obliczu ekskomuniki papieskiej Filip IV Piękny zastosował broń, na którą nie pozwoliłby sobie żaden inny ówczesny europejski władca. Latem 1303 r. zwołał sąd królewski nad papieżem, którego oskarżył o dewiacje seksualne. Na początku XIV w. były one szczególnym rodzajem zbrodni, ściganym z urzędu przez sądy królewskie. Filip wysłał do Rzymu 1600 zbrojnych, którym dowodził najwyższy doradca króla, rycerz Guillaume de Nogaret.

7 września 1303 r. Nogaret odnalazł papieża ukrywającego się w rodowym pałacu na skale Anagni.

Mimo gróźb Bonifacy VIII nie zrzekł się tiary. W jego obronie stanęli mieszkańcy miasta. Papież nie zdołał jednak 8 września odczytać publicznie swojej bulli. Kiedy próbował tego dokonać, jeden ze zbrojnych Nogareta, Giacomo Sciarra Colonna, nie wytrzymał i uderzył biskupa Rzymu w twarz. Ten haniebny czyn wywołał konsternację nawet wśród francuskich zbrojnych. Zawstydzony Nogaret pozwolił papieżowi powrócić do Rzymu. Bonifacy VIII przeżył jednak tak dotkliwe załamanie nerwowe,

że zmarł 11 października 1303 r.

Jego śmierć rozpoczęła siedem dekad niewoli awiniońskiej i ponad sto lat wielkiego chaosu, zakończonego wielką schizmą zachodnią. Wydawało się, że dla jedności Kościoła katolickiego nie ma ratunku. Jednak Łódź Piotrowa wypłynęła z tego sztormu bez szwanku. Wkrótce znowu miała się zmierzyć z kolejnym kataklizmem.

Właśnie dzisiejsza data przypomniała mi o burzy, jaka przetoczyła się nad chrześcijaństwem zachodnim sześć wieków temu, gdy 5 czerwca 1409 r. sobór w Pizie ogłosił detronizację papieża Grzegorza XII i antypapieża Benedykta XIII. 300 biskupów i opatów wydało bezprecedensowy proces biskupowi Rzymu i roszczącemu sobie prawo do tiary jego konkurentowi. Ojcowie soborowi uznali obu za niegodnych urzędu papieskiego i obwołali ich heretykami, po czym 26 czerwca 1409 r. wybrali na papieża greckiego franciszkanina, kardynała Pietro Philargesa di Candię, który przyjął imię Aleksandra V. Tak oto do podziału na obóz rzymski i awinioński dołączyła trzecia obediencja – pizańska.

Pozostało 82% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie