– Płk Ryszard Kukliński był człowiekiem wyjątkowo odważnym, ale też mądrym, bo potrafił iść pod prąd. Taką postawę należy upowszechniać – mówi Andrzej Boczek, właściciel firmy deweloperskiej AB Inwestor. Na własny koszt obok budowanej przez siebie inwestycji jeszcze w tym roku odsłoni w centrum Gdyni pomnik pułkownika. Będzie to pierwszy pomnik Kuklińskiego w Polsce, nie licząc jego popiersia w Galerii Wielkich Polaków XX wieku w krakowskim parku Jordana.
To niejedyna z ostatnich inicjatyw mających na celu upamiętnienie pułkownika. W środę mija 11 lat od jego śmierci, a ich prawdziwy wysyp nastąpił po okrągłej rocznicy obchodzonej przed rokiem.
Pomógł Pasikowski
Płk Kukliński nie był jedynym oficerem zsowietyzowanego Wojska Polskiego, który poszedł na współpracę z CIA, jednak z tego grona to on dysponował największą wiedzą. Przekazał ok. 40 tys. stron dokumentów. Zdecydował się na to, gdy poznał plany inwazji Układu Warszawskiego na Zachód. Zakładały, że w efekcie uderzenia odwetowego NATO Polska zamieni się w atomowe pobojowisko.
W 1981 r. Amerykanie ewakuowali pułkownika z rodziną z kraju, a zdaniem byłego szefa CIA Williama Caseya „nikt na świecie nie zaszkodził komunizmowi sowieckiemu tak jak ten Polak". Jednak z jego upamiętnieniem były w Polsce problemy. W 2004 roku imieniem Kuklińskiego nazwano ulicę w Krakowie, a później m.in. wiadukt w Bydgoszczy i rondo w Opolu, jednak takich inicjatyw nie było wiele.
Zmieniła to dziesiąta rocznica śmierci pułkownika. Uchwałę o Kuklińskim przyjął Sejm, a na ekrany wszedł film Władysława Pasikowskiego „Jack Strong". Zdaniem Jerzego Bukowskiego, byłego reprezentanta prasowego pułkownika w Polsce, film „przeorał świadomość Polaków". – To nie była nudna pogadanka szkolna, ale trafiający do młodzieży film w dobrym sensacyjnym stylu – ocenia.