Tola Mankiewiczówna: sopranistka liryczna

Tola Mankiewiczówna nie była zjawiskowo piękna, a mimo to w latach 30. XX wieku osiągnęła sceniczny sukces i zdobyła ogromną popularność wśród publiczności teatrów, kin i rewii. Jak tego dokonała? Miała klasę, urok osobisty i wyjątkowy głos.

Aktualizacja: 08.07.2021 15:48 Publikacja: 08.07.2021 14:04

Tola Mankiewiczówna

Tola Mankiewiczówna

Foto: NAC

Jeszcze w latach 60. i na początku 70. XX w. Tola Mankiewiczówna dawała koncerty zarówno w kraju, jak i za granicą. Swym lirycznym sopranem wzruszała publiczność słuchającą z nostalgią nieśmiertelnego szlagieru „Powróćmy jak za dawnych lat", który w duecie z Aleksandrem Żabczyńskim po raz pierwszy wykonała w 1935 r. – w filmie „Manewry miłosne, czyli córka pułku". Śpiewała m.in. w Paryżu (w 1971 r.) i Londynie (w latach 1958 i 1961) – dla Polonii stęsknionej za ojczyzną i bezpowrotnie minionymi czasami II Rzeczypospolitej. A jednak gdy z powodu choroby serca musiała coraz częściej odwoływać koncerty, przyznana jej renta okazała się śmiesznie niska. „Proszę o wyjednanie mi renty specjalnej – pisała w październiku 1963 r. do Zarządu Głównego SPATiF-u – gdyż obecnie otrzymywana w kwocie 1060 zł nie pozwala mi na zaspokojenie elementarnych potrzeb życiowych. Sądzę, że pozycja, jaką przez 40 lat zajmowałam w życiu teatralnym, upoważnia mnie do tej prośby" (Ryszard Wolański, „Tola Mankiewiczówna. Jak za dawnych lat", Rebis, 2013).

Dlaczego artystka o tak ugruntowanej renomie nie doczekała się specjalnych względów od peerelowskich władz i to pomimo że jej mężem był Tadeusz Raabe, zasłużony dla PRL prawnik i major Ludowego Wojska Polskiego w stanie spoczynku? Powojenne układanie się z władzą na niewiele się zdało – dla urzędników Mankiewiczówna uosabiała styl i klasę artystek II RP, do tego jej brat Stanisław Oleksy (vel Anthony Gray) mieszkał w Londynie, a Tadeuszowi Raabe nie zapomniano, że przed wojną był właścicielem fabryk obuwniczych w Białej Podlaskiej i Łomiankach, a część jego rodziny, która przeżyła Holokaust, schroniła się na Zachodzie, m.in. w Paryżu. Nie można też pominąć wszechobecnej cenzury. Na tekstach przedwojennych szlagierów urzędnicy coraz częściej stawiali pieczątki „Nie zezwala się", trudno więc było organizować recitale, choć publiczność się ich domagała. Nie zaproponowano artystce nagrania piosenek, mimo że w wojennej hekatombie większość przedwojennych płyt bezpowrotnie przepadła. Dziś możemy posłuchać, jak śpiewała Tola Mankiewiczówna, głównie dzięki zachowanym kopiom kilku filmów, w których artystka wystąpiła przed wrześniem 1939 r.

Panienka z prowincji

Urodziła się 7 maja 1900 r. Nic nie zapowiadało, że zostanie gwiazdą sceny i ekranu. Tola Mankiewiczówna przyszła na świat jako Teodora Oleksa, w chłopskiej rodzinie z Bronowa k.Łomży. Ojciec Józef Oleksy i matka Aleksandra z domu Mankiewicz gospodarowali na kilkunastu hektarach i zajmowali się wychowywaniem potomstwa. Tola miała siostrę Wandę i dwóch braci: Stanisława i Józefa. W 1911 r. ukończyła z wyróżnieniem szkołę w Bronowie, a następnie gimnazjum w Łomży. Dalszą edukację rozpoczęła już w Warszawie. Nastolatkę pod swą pieczę wziął brat jej matki, Stanisław Mankiewicz. Był proboszczem w jednej z podwarszawskich parafii i właścicielem okazałego domu przy ul. Grabowskiej 8 na Woli, gdzie na piętrze mieszkali lokatorzy, a Tola wraz z opiekującą się nią kuzynką zamieszkała na parterze. Nastoletnia Mankiewiczówna rozpoczęła lekcje śpiewu u Julii Mechówny, sopranistki Opery Warszawskiej, oraz naukę w Konserwatorium (w klasie fortepianu profesora Judykowskiego).

Choć w przyszłości sama nie uznawała tego za swój sceniczny debiut, to warto odnotować, że po raz pierwszy zaśpiewała w krakowskiej operze 18 grudnia 1918 r., gdzie wystąpiła jako Bronia w operze „Hrabina" Stanisława Moniuszki. Rzeczywisty debiut nastąpił parę lat później, w kwietniu 1922 r. w Teatrze Wielkim, a Tola Mankiewiczówna spotkała się z ciepłym przyjęciem zarówno publiczności, jak i prasy. Jeden z krytyków muzycznych ówczesnej „Rzeczpospolitej" tak pisał: „»Goplana« ma szczęście wyjątkowe. (...) Debiutantka p. Mankiewiczówna (Alina) stawia swe pierwsze kroki z całkowitem powodzeniem. Jest to głos bardzo dźwięczny, ma łatwą i piękną górę, śpiewa poprawnie, a frazę podaje trafnie pod względem wyrazu, zaokrąglając ją ładnie również pod względem muzycznym". Po „Goplanie" posypały się kolejne arie operowe, m.in. Micaeli w „Carmen", Zelmy w „Casanovie", Zuzi w „Verbum nobile" czy Siebla w „Fauście". Aby jednak jej śpiew nie był jedynie „poprawny", w 1924 r. Tola zdecydowała się na naukę w... Mediolanie! Tam pracowała nad siłą swego głosu i interpretacją sceniczno-muzyczną. Do Warszawy wróciła jesienią 1927 r. – co prawda, śpiewała w operach wystawianych w Teatrze Wielkim, zdarzało się też, że proszono ją o występy na oficjalnych rautach, ale to jeszcze nie była powszechna popularność. Ta przyszła wraz z występami przed kamerą. Ale zanim Mankiewiczówna zagrała w filmie, jej kariera rozbłysła w operetkach i rewiach.

Jak najlepsze wino

Lata 30. XX wieku to pasmo sukcesów Toli Mankiewiczówny. Artystka była już wówczas kobietą dojrzałą, ze scenicznym doświadczeniem. Co ciekawe, gdy ogląda się jej zdjęcia (np. zamieszczone w cytowanej książce Ryszarda Wolańskiego), to wyraźnie widać, że z upływem lat wyglądała coraz korzystniej. Nie zapominajmy, że swą krótką przygodę z filmem rozpoczęła dopiero w wieku 33 lat! Wcześniej jednak wreszcie doceniono jej umiejętności za sprawą występu w operetkach. „Teatr Nowości – pisał »Kurjer Warszawski« – posiadał wielką atrakcję w postaci występu młodej, wybitnej śpiewaczki p. Toli Mankiewiczówny, którą w operze trzymano w cieniu, a która okazała się gwiazdą wschodzącą na firmamencie operetki. Mankiewiczówna to sui generis rewelacja!". Premiera w Nowościach „Czaru walca" odbyła się 31 grudnia 1931 r., a po sukcesie w stolicy zespół wyruszył w tournée po scenach miast w całej II RP, m.in. w Wilnie, Kaliszu, Łodzi, Przemyślu, Lwowie, Łucku, Drohobyczu, Krakowie i Lublinie. Wszędzie zespół fetowany był burzą oklasków, a Mankiewiczównę zaś dzięki roli Franzi Steingruber, dyrygentki dziewczęcej orkiestry, okrzyknięto „władczynią operetkowego królestwa".

Posypały się kolejne propozycje: Mankiewiczówna wystąpiła m.in. w tytułowej roli w „Boccacciu" (krytycy nie byli zachwyceni, publiczność zresztą też), ponadto jako Madeleine w „Balu w Savoyu", a w operetce „Pod Białym Koniem" śpiewała partie Józefy Vogelhuber, właścicielki hotelu. Ostatnią operetkową rolą Mankiewiczówny okazał się powrót do postaci Franzi z „Czaru walca". Po sześciu latach, w sylwestrowy wieczór 1937 r., tym razem w duecie z Wiktorem Contim znowu mogła zaśpiewać „O prześliczna, o przemiła". Nawet zwykle krytyczny Boy-Żeleński pochwalił jej występ, pisząc w recenzji „P. Mankiewiczówna była jak stworzona do roli wiedeńskiej »Maedel«, miała werwę, humor i łatwy sentymencik".

Nie stroniła też Mankiewiczówna od tak popularnych w przedwojennej Warszawie rewii, w których pojawiała się już od 1932 r. Publiczność zachwycała się zwłaszcza jej wspólnymi występami z Aleksandrem Żabczyńskim na scenie Morskiego Oka. W „Listku figowym" udawali zakochaną parę, podobnie zresztą jak w jednej ze scen rewii „Yo-yo!" czy w „Rewii Warszawy". Ale jej serce biło nie dla najprzystojniejszego amanta II RP.

21 grudnia 1935 r. w kościele św. Wojciecha w Warszawie poślubiła miłość swojego życia – Tadeusza Raabe (używał wyłącznie drugiego imienia, choć w papierach widniał jako Jan Tadeusz). Wybranek Mankiewiczówny pochodził z zamożnej żydowskiej rodziny, był wykształcony i pasjami gromadził antyki. Mankiewiczówna po ślubie przeprowadziła się z willi wuja do przestronnego i pełnego cennych mebli i precjozów mieszkania męża przy ul. Filtrowej 63.

W ostatnich latach przed wojną w życiu Mankiewiczówny w ogóle wiele się działo. Oprócz tego, że śpiewała w operetkach i rewiach, nagrywała też płyty, koncertowała w radiu, dawała recitale, pomiędzy zaś 1933 a 1937 r. wystąpiła w sześciu filmach, a piosenki z nich do dziś są pamiętane i wykonywane przez kolejne pokolenia muzyków.

Śpiewająca aktorka

Jej przygoda z kinem rozpoczęła się od filmu „10% dla mnie" (1933) w reżyserii Juliusza Gardana. Była to typowa dla tamtych czasów komedia omyłek z wątkiem miłosnym jako osią fabuły. Tola Mankiewiczówna wystąpiła w roli Zosi Grzybek, prowincjonalnej panienki (miała 33 lata!), o której rękę stara się miejscowy urzędnik notarialny (Janka zagrał Tadeusz Wesołowski). Z założenia miała to być filmowa operetka. Ponad połowę z 88 minut filmu wypełnia muzyka „przeróżnych gatunków: dancingowa, biesiadna, pijacka, ilustracyjna. Górują jednak piosenki". Głosem wiodącym była oczywiście Mankiewiczówna, co nie uratowało tej produkcji przed krytyką ze strony prasy.

W 1934 r. trzykrotnie pojawiła się na kinowych plakatach: w styczniu premierę miała „Parada rezerwistów", w październiku do kin trafił film „Co mój mąż robi w nocy?", w grudniu zaś „Śluby ułańskie". W drugim z tytułów Mankiewiczówna wyśpiewała jeden ze swych największych przebojów – „Odrobinę szczęścia w miłości" – piosenkę rozpoczynającą się słowami: „O czym marzy dziewczyna, gdy dorastać zaczyna...". Z kolei dzięki „Ślubom ułańskim" w 1935 r. wraz z ekipą wyjechała do Berlina, gdzie w Teatrze Wintergarten dawała koncerty, oklaskiwana przez miejscową publiczność, o czym chętnie pisała zarówno berlińska, jak i polska prasa. Notabene powróciła tam na występy w lipcu i sierpniu 1938 r., a tournée zakończyła w październiku w Hamburgu.

Z końcem grudnia 1935 r. w kinach pojawiły się wspomniane już wyżej „Manewry miłosne...". Poza szlagierem „Powróćmy jak za dawnych lat" do stałego repertuaru Toli Mankiewiczówny doszła jeszcze jedna piosenka z tego filmu: „Taka noc i walc, i Ty". Niewątpliwie jednak największym osiągnięciem muzyczno-filmowym artystki okazał się kinowy przebój z 1937 r., czyli „Pani minister tańczy" – notabene był to ostatni film, w jakim Mankiewiczówna wystąpiła. Wraz z Aleksandrem Żabczyńskim stworzyli niezapomnianą parę i muzyczny duet, wyśpiewali kolejne szlagiery (m.in. „Tak dziwnie mi, tak cudnie mi", „Już nie mogę dłużej kryć"). Mankiewiczówna świetnie poradziła sobie jako aktorka, a przecież nigdy nie ukończyła szkoły aktorskiej. Zagrała zarówno tytułową panią minister ochrony moralności publicznej, jak i jej siostrę bliźniaczkę – piosenkarkę rewiową Lolę.

To był czas apogeum popularności Toli, jej artystycznych sukcesów i szczęścia w związku z Tadeuszem Raabe. Tę szampańską zabawę elit II RP brutalnie przerwała wojna.

Wojenna zawierucha

Lato 1939 r. państwo Raabe spędzili na samochodowej wyprawie po Polsce, po powrocie Mankiewiczówna miała śpiewać w farsie „Wielki bałagan" w Cyruliku Warszawskim, a także wyruszyć w tournée po USA i zagrać w amerykańskim filmie u boku Jana Kiepury. Wybuch wojny 1 września zniweczył te wspaniałe plany. Początkowo Tola i jej mąż nie przeczuwali, jaki dramat czeka cały kraj i ich samych. Wkrótce Tadeusza Raabe aresztowano, a gestapo splądrowało mieszkanie przy Filtrowej – wtedy zarekwirowano nawet płyty Toli nagrane przez nią dla firmy Decca po jej koncertach w Berlinie i Hamburgu. Raabe zdołał się wykupić i wieczorem tego samego dnia wrócił do domu.

Małżonkowie postanowili uciekać z Warszawy – wyruszyli na wschód. Niestety, podczas przekraczania granicy zostali aresztowani przez NKWD. Tadeusza wraz z innymi zatrzymanymi Polakami żydowskiego pochodzenia wywieziono do Kazachstanu, Tolę zwolniono i zezwolono na pozostanie w Białymstoku. By zarobić na życie, występowała w tamtejszym teatrze, którego dyrektorem był wówczas Aleksander Węgierko. Kiedy po śmierci Węgierki grupa teatralna się rozpadła, Tola Mankiewiczówna zdołała wrócić do Warszawy. Tam zatrzymała się na Opoczyńskiej u swojej siostry Wandy, która mieszkała z nastoletnim synem Jerzym, harcerzem Szarych Szeregów. Już 8 grudnia 1941 r. „wystąpiła przed kawiarnianą publicznością" w Warszawie, wyjeżdżała też m.in. do Łowicza, Siedlec i Lublina, by swym śpiewem wlać w serca rodaków odrobinę nadziei. Aż do wybuchu powstania warszawskiego najczęściej śpiewała w warszawskiej kawiarni U Aktorek.

Tadeusz Raabe natomiast trafił do Stalinabadu (obecnie: Duszanbe, stolica Tadżykistanu). Uratowała go biegła znajomość jęz. rosyjskiego, który to język opanował w czasie studiów w Petersburgu (edukację przerwała rewolucja październikowa, Raabe zrobił dyplom prawniczy na Uniwersytecie Warszawskim), oraz wykształcenie i doświadczenie adwokackie. W Stalinabadzkim Kombinacie Tekstylnym dostał posadę radcy prawnego. Po podpisaniu układu Sikorski–Majski Raabe nie dołączył jednak do tworzonej przez gen. Andersa armii, mimo że przez jakiś czas pełnił funkcję męża zaufania emigracyjnego rządu II RP w Tadżykistanie. Do Polski dotarł dopiero z Armią Berlinga. Zatrzymał się w Lublinie...

W powojennej Warszawie

Po upadku powstania warszawskiego Toli i jej siostrze cudem udało się przedostać do Milanówka, gdzie zatrzymały się u siostry Tadeusza – Janiny Raabe-Wąsowiczowej. Do zrujnowanej stolicy kobiety wróciły pod koniec stycznia 1945 r. Tadeusz jako oficer nowego Wojska Polskiego przyjechał do Warszawy w maju – jego mieszkanie przy Filtrowej było kompletnie zniszczone, a w ruinach z bogatej przedwojennej kolekcji sztuki odnalazł jedynie marmurową rzeźbę „Tors kobiecy" Henryka Kuny. Tym razem żony nie udało mu się spotkać, ale odnaleźli się jeszcze w 1945 r., w czasie koncertu Toli w Otwocku. Szczęśliwi małżonkowie na krótko zamieszkali razem w Radomiu, jednak już w 1946 r. wrócili do Warszawy (dostali mieszkanie przy ul. Koszykowej).

Tola Mankiewiczówna znowu zaczęła śpiewać, powodzeniem cieszyły się zarówno jej solowe recitale, jak i występy w duecie z jej przedwojennym sceniczno-filmowym partnerem Aleksandrem Żabczyńskim. Dla ocalałych warszawiaków niezwykle wzruszające były ich wspólne koncerty w Teatrze Roma w 1947 r., gdzie obok przedwojennych miłosnych walczyków wykonywali także „Czerwone maki na Monte Cassino" i „Żołnierzy z Westerplatte". Mankiewiczówna wielokrotnie śpiewała dla licznie zgromadzonej publiczności bezinteresownie, charytatywnie – czyli za darmo! „Do końca 1950 r. (...) wystąpiła w ponad czterystu koncertach". W latach 50. należała do zespołu warszawskiego Teatru Nowego (w 1955 r. przekształconego w Państwową Operetkę w Warszawie), a jej mąż awansował na naczelnika Wydziału Metodyki Kontroli najważniejszych zakładów produkcyjnych w kraju. Nie uchroniło to Toli przed zwolnieniem z Operetki (26 czerwca 1956 r.), a nowa dyrekcja potraktowała przedwojenną gwiazdę co najmniej niegrzecznie i lekceważąco.

Jeszcze od czasu do czasu dawała koncerty – zarówno w kraju, jak i za granicą. Ale po śmierci ukochanego męża (Tadeusz Raabe zmarł 1 lipca 1975 r.) wycofała się z życia publicznego. Warto odnotować, że w 1978 r. z kolekcji zgromadzonej po wojnie przez męża przekazała na Wawel 18 cennych talerzy i dwie misy, które do dziś są eksponowane w tzw. Szarej Sieni. Ponadto pomimo problemów finansowych, o których wspominałam wyżej, przekazała 3 tys. złotych na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie. Zmarła 27 października 1985 r. Spoczywa wraz z mężem na warszawskim Cmentarzu Ewangelicko-Reformowanym.

W latach 30. XX wieku Tola Mankiewiczówna należała do grona najpopularniejszych gwiazd sceny i ekranu. Choć z wykształcenia była śpiewaczką operową, to sławę i nieśmiertelność przyniosły jej występy w rewiach i filmach. Swym pięknym sopranem lirycznym wyśpiewała wiele szlagierów, a wraz z Aleksandrem Żabczyńskim stworzyła niezapomniany muzyczno-filmowy duet.

Wszystkie cytaty zostały zaczerpnięte z książki Ryszarda Wolańskiego „Tola Mankiewiczówna. Jak za dawnych lat", Rebis 2013

Jeszcze w latach 60. i na początku 70. XX w. Tola Mankiewiczówna dawała koncerty zarówno w kraju, jak i za granicą. Swym lirycznym sopranem wzruszała publiczność słuchającą z nostalgią nieśmiertelnego szlagieru „Powróćmy jak za dawnych lat", który w duecie z Aleksandrem Żabczyńskim po raz pierwszy wykonała w 1935 r. – w filmie „Manewry miłosne, czyli córka pułku". Śpiewała m.in. w Paryżu (w 1971 r.) i Londynie (w latach 1958 i 1961) – dla Polonii stęsknionej za ojczyzną i bezpowrotnie minionymi czasami II Rzeczypospolitej. A jednak gdy z powodu choroby serca musiała coraz częściej odwoływać koncerty, przyznana jej renta okazała się śmiesznie niska. „Proszę o wyjednanie mi renty specjalnej – pisała w październiku 1963 r. do Zarządu Głównego SPATiF-u – gdyż obecnie otrzymywana w kwocie 1060 zł nie pozwala mi na zaspokojenie elementarnych potrzeb życiowych. Sądzę, że pozycja, jaką przez 40 lat zajmowałam w życiu teatralnym, upoważnia mnie do tej prośby" (Ryszard Wolański, „Tola Mankiewiczówna. Jak za dawnych lat", Rebis, 2013).

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL