Przeciętny geniusz

Większym oszustem był fałszerz czy jego ofiary? W sprawie Hana van Meegerena nic nie jest pewne, a zwłaszcza wartość autorytetów.

Publikacja: 30.03.2023 22:00

Fałszerz dzieł sztuki Han van Meegeren w trakcie swojego procesu w Amsterdamie (1947 r.)

Fałszerz dzieł sztuki Han van Meegeren w trakcie swojego procesu w Amsterdamie (1947 r.)

Foto: ullstein bild/BE&W

Porucznik policji Joop Piller miał z racji żydowskich korzeni własne porachunki z Niemcami i ich wspólnikami, dlatego szczególnie tępił kolaborantów. Wielka gratka nadarzyła się w maju 1945 r., gdy podjął trop szajki grubych ryb holenderskiej socjety dostarczającej skarbów kultury Göringowi – największemu koneserowi kradzionych dzieł sztuki.

Zdrajca narodu

Przezorny marszałek III Rzeszy – chyba niezbyt ufając potędze Luftwaffe – już w 1943 r. ukrył łupy przed alianckim bombardowaniem w tej samej kopalni soli, gdzie na zwycięstwo czekała przyszła ekspozycja muzeum Hitlera. Sam zbiór Göringa liczył tysiące dzieł, znalezisko wymagało więc długiej inwentaryzacji kolekcji, bezładnie spiętrzonej w sztolniach.

Relatywnie mało trudu pochłaniały zabytki ze sławnych muzeów, dokładnie katalogowane i opisane, a znane przeciętnym studentom sztuki. Czasem kolekcja zaskakiwała pracą nieznaną, lecz cenną, skoro trafiła w chciwe ręce Göringa. Te obiekty wymagały policyjnego śledztwa na europejską skalę, gdyż systemowa grabież nie znała granic i prawa własności.

Jedno z objawień utrwaliło zdjęcie amerykańskich podoficerów prezentujących sporych rozmiarów scenę ewangeliczną, w sposób widoczny wyrwaną z ramy. Obraz, opatrzony tytułem „Chrystus i jawnogrzesznica”, sugerował szkołę malarstwa niderlandzkiego, lecz autora nie znano. Malowidła nie uwzględniały katalogi i spis dzieł zaginionych, zarówno z prywatnych kolekcji, jak i inwentarzy kościelnych. Odkrycie nabrało rozgłosu, gdy obraz pokazano w Monachium. Niemal klęcząc z podziwu, eksperci odkryli nieznane dzieło mistrza z Delft – samego Jana Vermeera, a wobec tej rewelacji pilne było dojście pochodzenia zabytku, zapewne skradzionego z prywatnych zbiorów. W takich sytuacjach nieoceniony był opasły notes Waltera Andreasa Hofera, osobistego kuratora kolekcji marszałka Rzeszy. Mając nieograniczone środki i pełnomocnictwa, Hofer zapuścił macki łowców okazji w każdym okupowanym kraju, często działając krok przed sforą złodziei Hitlera.

Trop prowadził do ojczyzny Vermeera, gdzie rezydentem szajki był Alois Miedl, bankier i marszand, spoufalony z Göringiem i częsty gość Hitlera w Berghofie – mimo żydowskich korzeni żony. Żyjąc w okupowanej Holandii, bezwzględnie korzystał z sytuacji bogatych Żydów, wymuszając przejęcia fortun i zbiorów sztuki za bezcen. Droższymi zdobyczami dzielił się z dygnitarzami Rzeszy, za co Dori Miedl została honorową Aryjką.

W 1942 r. za „Chrystusa i jawnogrzesznicę” Hofer zapłacił w imieniu Göringa innymi dziełami sztuki, o łącznej wartości 2 mln guldenów. Wprawdzie Miedl w roku 1944 zbiegł do Hiszpanii, lecz za bezkarność i część majątku zawarł pakt z holenderskimi władzami. Bankier nie znał pochodzenia obrazu, lecz obraz wskazał mu bliżej nieznany malarz – niejaki Han van Meegeren.

Niezbyt wybitny artysta już zwrócił uwagę służb, a zwłaszcza czujnych urzędników skarbowych, wietrzących niejasne dochody. Wydawał więcej, niż mógł zarabiać podrzędny malarz w trudnych wojennych czasach. Droga kamienica w centrum Amsterdamu, gdzie rezydował sam z żoną, luksusowe auta i huczne przyjęcia, trwające tygodniami przy kanale Keizersgracht, rozpalały wyobraźnię sąsiadów. Z tym większą satysfakcją por. Piller, który narażał życie w ruchu oporu i stracił bliskich w obozach koncentracyjnych, wkroczył do domu podejrzanego z nakazem aresztowania. Holandia, chcąc zmyć odium hańby, gorączkowo szukała kozłów ofiarnych.

Meegeren nie sprawiał wrażenia zaskoczonego, a poświęcana mu uwaga dawała mu wręcz satysfakcję. Na przesłuchaniach brylował, manipulował śledczymi i wodził ich za nos, lekceważąc zarzuty. Wyparł się związku z obrazem, którego nie znał. Dopiero przyparty do muru zeznał, że słyszał o jakimś Vermeerze, pochodzącym z kolekcji bogatej wdowy we Włoszech, gdzie sprzedawała rodowe dobra, by uciec przed Mussolinim. Malarz tylko skontaktował ją z pośrednikami, lecz nie pytał, kogo reprezentują. Nie wiedział, że płótno trafi w ręce Göringa, a zakup w Italii nie zubożył dorobku narodowego Holandii.

Zwrot nastąpił po miesiącu zabaw w kotka i myszkę, pewnie wskutek olśnienia, że prokurator zmierza do surowego wyroku i jest bliski celu. Meegeren radykalnie zmienił wersję obrony, choć zeznania brzmiały dość niedorzecznie.

Bohater i geniusz

Malarz przyznał, że sprzedał Miedlowi „Chrystusa i jawnogrzesznicę” za kwotę ponad 1,5 mln guldenów, z pełną świadomością, kto jest prawdziwym nabywcą. Jednak transakcję traktował niechętnie, bojąc się reakcji Niemców w wypadku odkrycia, że dzieło nie wyszło spod pędzla Vermeera, a jest zwykłym oszustwem. W istocie: Meegeren stworzył je sam, stosując własne techniki. Wobec potwierdzonej autentyczności płótna śledczy traktowali te zeznania jak ucieczkę w chorobę psychiczną lub desperację. Mimo to, ponieważ zdaniem Meegerena takich pastiszów wykonał więcej, zgodnie z sugestią przeszukano jego nieruchomości, które licznie odkryto w Holandii i Francji.

„Chrystus z uczniami w Emaus” – obraz namalowany przez van Meegerena w 1936 r. i sprzedany do muzeum

„Chrystus z uczniami w Emaus” – obraz namalowany przez van Meegerena w 1936 r. i sprzedany do muzeum w Rotterdamie jako cudem odnalezione dzieło Vermeera

Museum Boijmans van Beuningen, Rotterdam/Hannolans /wikipedia/domena publiczna

Było, jak twierdził – w czasie rewizji znaleziono obrazy przypominające stare malarstwo, w tym kilka nieukończonych płócien. Meegeren nie zdążył puścić ich w obieg, ale jawnie się chełpiąc, wskazał najmniej trzy „Vermeery” i kilka płócien uznanych za dzieła Pietera de Hoocha, od lat wiszące w renomowanych muzeach, jako prace, które wyszły spod jego pędzla.

Idąc za ciosem, malarz obiecał dowieść autorstwa mniemanych antyków. Zaproponował, że na oczach świadków stworzy nowego Vermeera, a sąd przystał na eksperyment. Nawet w ekspertach zalęgły się wątpliwości – dostrzeżono w rzekomym dziele Vermeera rażące grzechy warsztatu i błędy anatomiczne, niewidoczne na pierwszy rzut oka, póki obraz uchodził za niekwestionowany autentyk. Ważkie śledztwo zmieniło się w farsę, gdy codziennie wożony z celi Meegeren wśród reporterskich fleszy mieszał w pracowni mineralne składniki, komponował kolory i formę, wyraźnie uskrzydlony rozgłosem. Obraz przedstawiający Chrystusa nauczającego w świątyni przekonał sceptyków o zdolnościach malarza, choć eksperyment dawno nie miał znaczenia.

Już w czerwcu 1946 r. rząd powołał komisję, by zbadała autentyczność „Chrystusa i jawnogrzesznicy” oraz innych dzieł, których autorstwo Meegeren sobie przypisał. Nawet wstępna ekspertyza dowiodła, że obraz powstał współcześnie, mimo wysiłku twórcy, by używać tradycyjnych pigmentów. W minerałach wykryto chemiczny utwardzacz, bez czego farba olejna zyskuje wiekową strukturę po wielu dekadach. Poza tym Vermeer nie mógł użyć współczesnego składnika z Australii.

Dalsze badania potwierdziły fałszerstwo, Meegeren więc nic nie zyskał za sprawą eksperymentu, prócz głównej roli w medialnym spektaklu – a tego najbardziej pragnął. Został ludowym bohaterem i cichym geniuszem, który okradł herszta niemieckich złodziei i wystrychnął na dudka zarozumiałe autorytety. Publiczność z jawną satysfakcją słuchała, jak ci sami eksperci, którzy stwierdzili autentyczność „Chrystusa i jawnogrzesznicy”, równie fachowo dowodzili fałszerstwa.

Trudno złożyć odium wojny na podrzędnego szalbierza, jeśli organizatorom rabunku, pokroju Hofera i Miedla, włos nie spadł głowy. Po zmianie zarzutów Meegerena skazano na rok więzienia za zwykłe oszustwto, a ponieważ dość czasu spędził w areszcie, w listopadzie 1947 r. wyszedł na wolność, fetowany aplauzem gapiów. Pozostało niezręczne pytanie: czy Meegeren jest największym oszustem w tej sprawie i kto padł jego ofiarą?

Parada oszustów

W malarzu od młodości rosło zgorszenie upadkiem sztuki, za co winił modernizm i awangardę, niszczące kanon europejskiej kultury. Już w liceum manifestował sprzeciw – gdy rówieśnicy gonili za modą, on gardził gotowymi farbami ze sklepu. Ręcznie sporządzał pigmenty, niczym malarz z XVII w., badał stare techniki i warsztat klasyków.

Nawet zmuszony studiować architekturę, nie rzucił pasji, a wręcz odniósł sukces: dostał złoty medal za najlepszą pracę studencką, wygrywając z adeptami szkół artystycznych. Za wawrzyn i sprzedane dzieło poszedł do akademii sztuk pięknych, lecz mimo wyróżnionego dyplomu w 1914 r., sława nie przyszła. Wyśmiany w recenzjach za drobnomieszczański gust, anachroniczną formę, kicz i przeciętność, wciąż nie wystawiał i mało sprzedawał, choć był popularny – jego rysunek sarny przyozdobił milionami reprodukcji całą Holandię. Mimo to tylko dzięki koneksjom żony zamawiano jego uładzone portrety mieszczan, lecz wkrótce Anna z domu de Voogt wybrała karierę w Paryżu i rozwód.

Klęski wzmogły antymodernistyczną pasję, którą Meegeren zmienił w prywatną krucjatę. Dokąd starczyło mu pieniędzy, wydawał periodyk „De Kemphaan”, gdzie zwalczał awangardę i  pochodne środowisko artystów, krytyków i kuratorów, promujących szalbierstwo i artystyczną hucpę. Twierdził, że klika ignorantów rozsądza sprawy, o jakich nie ma pojęcia, a prywatną wojnę traktował totalnie, bo… uwiódł i poślubił żonę znienawidzonego krytyka, który mu dopiekł.

Trudno rzec, czy rzucił Holandię z powziętym planem, czy dla zmiany powietrza, ale w 1931 r. osiadł z nową żoną na Lazurowym Wybrzeżu, w siedlisku najbogatszych snobów Europy. Malował turystom śródziemnomorskie widoki, a resztę czasu poświęcił szukaniu starych, choć nic niewartych obrazów. Po zdarciu farby odzyskane blejtramy zapełnił własnymi kompozycjami, aż znalazł sposób wiarygodnego odtworzenia spękań powierzchni starych obrazów.

Jeden z falsyfikatów Meegerena, „Chrystus i jawnogrzesznica”, jako nieznany obraz Vermeera trafił do

Jeden z falsyfikatów Meegerena, „Chrystus i jawnogrzesznica”, jako nieznany obraz Vermeera trafił do kolekcji Hermanna Göringa. Po wojnie odnaleźli go amerykańscy żołnierze

Bettmann Archive/Getty Images

Meegeren fałszował planowo, choć z niejasnych motywów – chciał perfidnej zemsty na artystycznym establishmencie czy raczej pieniędzy? – wciąż nie wiadomo. Wiemy za to, że w pobliskim Monako mieszkał Abraham Bredius, sędziwy mentor, guru i wyrocznia w kwestiach flamandzkiego malarstwa – autorytet, z którym nie było polemik. Tylko Meegeren pamiętał, jak znajomy malarz ośmieszył starca, przedstawiając swój obraz jako dzieło Rembrandta, w co profesor entuzjastycznie uwierzył.

Bredius był kluczowym fragmentem intrygi, gdyż opinia uczonego decydowała o wartości dzieł i artystów, czego doświadczył także Meegeren, sam brutalnie zdeptany przez profesora. Jeśli przez lata nikt nie robił absurdalnie drogim antykom nawet zdjęć rentgenowskich, które ujawniają wcześniejsze warstwy i pokazują, czy spękania malarskie pokrywają się ze strukturą gruntu, to wyłącznie przez autorytet nestora nauki.

Niechcący Bredius podsunął też obiekt oszustwa, gdyż promował dość oryginalną, jednak niepopartą faktami teorię o wczesnej, lecz nieznanej fazie twórczości Vermeera, rzekomo skupionej na religijnych motywach. Poza tym mistrz z Delft świetnie pasował do manipulacji, gdyż ponownie odkryty na końcu XIX w. był modny, pożądany i horrendalnie drogi, lecz mało znany i bardzo rzadki, każde więc odkrycie wiązało się z prestiżem i sławą. Znaczące, że poza Göringiem ofiarami fałszerstw nie byli naiwni amatorzy malarstwa, lecz sławne muzea i państwo.

Co ważne, Meegeren nie naśladował znanych motywów, a wręcz unikał bliskich podobieństw z Vermeerem. Stosował nietypowe formaty, figuracje i rzadkie motywy ewangeliczne, ledwie sugerując autora paletą barw i charakterystycznym błękitem lapis lazuli. W istocie Vermeera w pastiszach widzieli ci, którzy chcieli go dostrzec. Bredius połknął przynętę i w 1932 r. na łamach koneserskiego „The Burlington Magazine” pochwalił się odkrytym obrazem Vermeera z „Parą przy szpinecie”, a w istocie pierwszym fałszerstwem uznanym przez Meegerena za doskonałe.

Gdy po dłuższej przerwie malarz podsunął Brediusowi „Chrystusa z uczniami w Emaus”, olśniony profesor, nie szczędząc własnych pieniędzy, zebrał od fundatorów prawie 4 mln dol., by przywrócić dzieło Vermeera ojczyźnie. Płótno uroczyście kupiono dla Rotterdamu, gdzie zawisło w prestiżowym Museum Boijmans Van Beuningen, a pokaz był wydarzeniem w skali światowej. Rzadkie opinie, że obraz jest kiepski, a wręcz pachnie oszustwem, milkły pod ciężarem autorytetu Brediusa i wpływowych klakierów. Wiarygodny glejt sławnego muzeum i promotora, otworzył falsyfikatom drzwi nie mniej sławnej kolekcji van der Vorma, wkrótce wzbogaconej o kilka „de Hoochów” – z tego samego tajemniczego źródła.

Wojna zmusiła malarza do powrotu z Francji, lecz w kraju apetyt na klasyczną sztukę nie zmalał. Jeszcze w 1943 r., już po transakcji z Göringiem, holenderskie Muzeum Narodowe kupiło za milion guldenów „Obmycie stóp” Meegerena jako dzieło Vermeera. Nawet kurator galerii pokątnie zżymał się na jakość obrazu, ale na wernisażu klaskał równie raźno jak inni cmokierzy.

Bredius nie doczekał blamażu, gdyż 13 marca 1946 r. zmarł jako 90-letni nestor nauki o niekwestionowanym dorobku – zaledwie rok przed procesem malarza. Także van Meegeren nie cieszył się długą sławą, gdyż miesiąc po odzyskaniu wolności, osłabiony morfiną i opium, w wieku 59 lat zmarł na zawał serca.

Większość rzekomych „Vermeerów” straciła status, lecz zdaniem syna malarza kilka muzeów wciąż woli nie znać prawdy o drogich nabytkach. Za to gdy ceny prac Meegerena gwałtownie wzrosły, jego fałszerstwa też doczekały się fałszerstw.

Porucznik policji Joop Piller miał z racji żydowskich korzeni własne porachunki z Niemcami i ich wspólnikami, dlatego szczególnie tępił kolaborantów. Wielka gratka nadarzyła się w maju 1945 r., gdy podjął trop szajki grubych ryb holenderskiej socjety dostarczającej skarbów kultury Göringowi – największemu koneserowi kradzionych dzieł sztuki.

Zdrajca narodu

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie