Sophie Scholl - Róża, która zakwitła zimą

Podczas gdy jej rówieśnice biegały na zbiórki Bund Deutscher Mädel i uczyły się wiernie służyć III Rzeszy, nastoletnia Sophie Scholl intensywnie zastanawiała się, jak powstrzymać hańbiącą jej ojczyznę nazistowską machinę zbrodni. Za owoce tych rozważań kilka lat później zapłaciła życiem.

Publikacja: 23.02.2023 21:15

Hans Scholl, brat Sophie, także został stracony 22 lutego 1943 r. Sophie Scholl została zgilotynowan

Hans Scholl, brat Sophie, także został stracony 22 lutego 1943 r. Sophie Scholl została zgilotynowana 22 lutego 1943 r.

Foto: ADN DPA/dpa Picture-Alliance/AFP

Sophie Scholl urodziła się 9 maja 1921 r. w Forchtenbergu. Córka burmistrza wraz z czwórką starszego rodzeństwa wiodła spokojne i stosunkowo dostatnie życie. Ojciec rodziny Robert Scholl był gorliwym protestantem, którego przekonanie o potrzebie pilnej pracy na rzecz podległej mu społeczności stanowiło jedną z głównych zasad wiary i znajdowało realne odzwierciedlenie w jego życiu. To dzięki jego staraniom przedłużono linię kolejową do Forchtenbergu, co znacznie poprawiło sytuację komunikacyjną skromnego miasteczka, a także wybudowano ośrodek kulturalny i sportowy dla dzieci i młodzieży.

Bund Deutscher Mädel

Robert Scholl swoje przekonania religijne od początku wpajał dzieciom: Sophie, Hansowi, Wernerowi, Elisabeth i Ingeborg. Prawdopodobnie to właśnie zakorzeniane od dziecka silne wartości chrześcijańskie stały się bazą, na której wyrosły późniejsze pacyfistyczne i broniące praw człowieka poglądy Sophie. Ale tak jak wszyscy jej rówieśnicy ona również przeżyła krótką fascynację Hitlerem, obiecującym niemieckiemu narodowi złote góry. Jako 12-latka wstąpiła do Bund Deutscher Mädel (żeński odpowiednik Hitlerjugend), chociaż ojciec od początku studził zapał córki. „Czy zastanawiałaś się, w jaki sposób on dokona tego wszystkiego, co obiecał? Rozbudowuje przemysł zbrojeniowy i wznosi koszary. Wiesz, czym to się skończy?” – pytał, na co rezolutna nastolatka odpowiadała, że Hitler rozwiąże problem bezrobocia poprzez budowę autostrad.

Sophie szybko zaczęła się orientować w prawdziwej naturze otaczających ją politycznych wydarzeń. Niepokój wzbudziła w niej odmowa przyjęcia do BDM jej żydowskich koleżanek. Coraz silniej przemawiały też do niej opozycyjne przekonania ojca oraz brata Hansa. Aresztowanie Hansa w listopadzie 1937 r. za przynależność do zakazanej przez nazistów organizacji młodzieżowej „dj.1.11” (nazwa pochodzi od daty jej założenia – 1.11.1929) było kroplą, która przelała czarę goryczy. Sophie pozbyła się resztek złudzeń.

Gestapo nie zadowoliło się oczywiście aresztowaniem jednej osoby. Cały dom Schollów został poddany rewizji. Dzięki przytomności umysłu matki nie znaleziono niczego podejrzanego. Podczas wizyty funkcjonariuszy kobieta wyniosła kompromitujące materiały w koszyku, tłumacząc się pilną potrzebą wyjścia do piekarni. Pomimo braku dowodów Gestapo nie zrezygnowało z prześladowań rodziny. Ingeborg i Wernera przez tydzień przetrzymano w areszcie w Stuttgarcie. Hans został zwolniony dopiero po pięciu tygodniach i jedynie dlatego, że dostał wezwanie do wojska.

Reperkusje, które dotknęły rodziny, nie powstrzymały Sophie przed coraz odważniejszym manifestowaniem własnych przekonań. Na jednym ze spotkań BDM podczas dyskusji o niemieckiej literaturze Sophie zaczęła śmiało namawiać swoje koleżanki do zapoznania się z literaturą Heinricha Heinego, wybitnego, XIX-wiecznego niemieckiego poety, autora proroczej frazy: „Tam, gdzie palą książki, niebawem ludzi palić będą” (1820 r.). Zgorszona nauczycielka zwróciła dziewczynie uwagę, że Heine był Żydem i widnieje w indeksie autorów zakazanych. Naziści publikowali jego wiersze jedynie jako dzieła „nieznanego autora”. Sophie potrafiła jednak bronić swojego zdania: „Kto nie zna Heinego, nie zna niemieckiej literatury” – oświadczyła stanowczo.

Antynazistowska Biała Róża

W 1942 r. dziewczyna podjęła studia na dwóch kierunkach Uniwersytetu Monachijskiego: biologii i filozofii. Studia okazały się dla niej czasem obcowania z wielkimi intelektualistami. Długie dyskusje z pisarzem i wydawcą Carlem Muthem oraz pisarzem i krytykiem Theodorem Hackerem jeszcze pogłębiały jej poważne rozważania natury teologicznej, z których to zagadnień najbardziej trapiła ją kwestia tego, jak powinien zachowywać się chrześcijanin w czasach dyktatury.

W swoich wątpliwościach nie była sama. Jej starszy brat Hans, wówczas już student medycyny, zdążył wrócić ze służby na froncie wschodnim i podzielić się z siostrą tragicznymi przeżyciami. Mężczyzna był wstrząśnięty zbrodniami, jakich dopuszczali się jego rodacy na ludności z terenów okupowanych. Nie mógł pogodzić się z masowym mordowaniem Żydów oraz jeńców sowieckich, czego był świadkiem. Opowiedział siostrze, jak pewnego razu oddał swój tytoń staremu Rosjaninowi, a skromną rację żywnościową – małej dziewczynce. Ta początkowo rzuciła prezent na ziemię, ale niezrażony tym Hans podniósł go i podał jej ponownie, tym razem dołączając małą stokrotkę. Dziewczynka przyjęła podarunek, a stokrotkę wplotła sobie we włosy. Ujmujący swą prostotą obraz niewinnego dziecka wplatającego kwiatek we włosy pozostał na zawsze w głowie Hansa, umacniając go w pragnieniu jak najszybszego zakończenia wojny.

Poruszona relacją brata Sophie postanowiła raz na zawsze skończyć z biernością. Swoimi zastrzeżeniami wobec reżimu i wojny rodzeństwo podzieliło się z najbardziej zaufanym, wąskim gronem przyjaciół, którzy rozumieli ich zapatrywania. Młodzież mogła liczyć również na poparcie wykładowcy filozofii Kurta Hubera, gotowego zawsze udzielić jej wskazówek w dylematach moralnych oraz wesprzeć materialnie. Huber zredagował także dwie z ostatnich sześciu ulotek, które rozpowszechniali studenci – założyciele antynazistowskiej organizacji Biała Róża.

Twórcy Białej Róży od początku do końca konsekwentnie deklarowali, że brzydzą się wszelką przemocą i walczyć będą jedynie słowem. A jednak to właśnie niewinne słowa okazały się bronią, której opresyjny aparat III Rzeszy przestraszył się najbardziej. Sophie i jej przyjaciele nie przeprowadzali akcji sabotażowych ani dywersyjnych, nie wysadzali pociągów, nie dokonywali fizycznych ataków na przedstawicieli władzy. Sophie studziła nawet zapał jednej z koleżanek, fantazjującej o zabiciu Hitlera. „Na jego miejsce przyjdzie Himmler, a po nim ktoś następny. I co wtedy?” – pytała chłodno. Podkreślała, że jedynym sposobem powrotu do normalności jest obudzenie sumienia Niemców poprzez odwołanie się do ich chrześcijańskich korzeni. Wierzyła, że jedynie jednomyślna decyzja społeczeństwa doprowadzi do skutecznego zakończenia rządów narodowosocjalistycznych.

„Nie ma nic bardziej niegodnego ludzi kulturalnych niż bez sprzeciwu pozwalać rządzić sobą nieodpowiedzialnej bandyckiej klice, która dąży do złowrogich celów. Jesteśmy waszym wyrzutem sumienia. Biała Róża nie zostawi Was w spokoju. Wszyscy jesteśmy winni i nie będziemy milczeć. Rozerwijcie płaszcz obojętności otaczający Wasze serca! Zdecydujcie się, zanim będzie za późno! Nie wierzcie narodowosocjalistycznej propagandzie paraliżującej Wasze ciała strachem przed bolszewikami. Nie wierzcie, że pomyślność Niemiec związana jest na dobre i na złe ze zwycięstwem narodowego socjalizmu!” – apelowali członkowie Białej Róży w swoich ulotkach, sporządzanych w pracowni zaprzyjaźnionego architekta i rozprowadzanych następnie wśród lokalnej społeczności. Oprócz nawoływania do oporu informowali także o zbrodniach dokonywanych przez Niemców w innych krajach: „Od czasu zdobycia Polski zamordowano w tym kraju w bestialski sposób 300 tysięcy Żydów [...]. Tej strasznej zbrodni dokonano przecież na ludziach. Niektórzy nawet twierdzą, że Żydzi na taki los zasłużyli. Już samo takie myślenie jest nieludzkie. Ale nawet gdyby ktoś tak twierdził, to jak w takim razie wytłumaczyć wymordowanie polskiej młodzieży szlacheckiej? (Daj Boże, aby to nie było prawdą). Pytamy: dlaczego coś takiego się dzieje? Jak to jest możliwe? Wszystkich młodzieńców między 15. a 20. rokiem życia wywieziono do Niemiec na przymusowe roboty bądź pozamykano w obozach koncentracyjnych. Dziewczyny w podobnym wieku wysyła się na przykład do Norwegii do obozów publicznych dla SS. Czy wyobrażacie sobie hańbę, jaka spadnie na Was i na Wasze dzieci, gdy o zbrodniach nazistów dowie się cały świat?”.

Zatrzymani przez Gestapo

Na początku 1943 r. studenci zdawali sobie już sprawę z tego, że pętla wokół nich się zaciska. 13 stycznia, w trakcie obchodów 470-lecia Uniwersytetu Monachijskiego, na uczelni doszło do niebezpiecznego incydentu. Gauleiter Paul Giesler obraził studentki podczas swojego przemówienia, sugerując, żeby „zamiast marnować czas na książki, dały Führerowi dziecko”. Następnie dygnitarz zaproponował, że brzydkie i nieśmiałe dziewczęta zapłodnią jego adiutanci w ramach patriotycznego czynu.

Oburzone dziewczyny, które postanowiły natychmiast opuścić salę, zostały przy wyjściu aresztowane. Na ratunek rzucili się ich koledzy, a przewodniczący samorządu studenckiego, który ośmielił się zaapelować o uwolnienie studentek, został pobity do nieprzytomności. Zamieszki przerwała dopiero interwencja Gestapo. I chociaż pozornie sprawa rozeszła się po kościach, Sophie uznała, że to skandaliczne wydarzenie jest świadectwem konieczności zintensyfikowania działań Białej Róży. Do arsenału środków wprowadzono pisanie po murach. „Należy użyć czegoś, co trudno będzie zmyć, czegoś w rodzaju farby bitumicznej” – rozumowała dziewczyna. Kolejnego dnia wraz z bratem była świadkiem, jak grupa rosyjskich robotnic przymusowych zmywała ze ścian uniwersytetu wykonany czyjąś ręką napis „Wolność”. „Będzie im ciężko. To farba bitumiczna” – szepnęła Sophie do Hansa. Później okazało się, że słowa te usłyszał nadzorujący pracę kobiet woźny Jakob Schmidt. Zapamiętał je sobie i, jak zeznawał później, już wtedy nabrał podejrzeń w stosunku do rodzeństwa Schollów.

Następne spotkanie Hansa i Sophie ze Schmidtem okazało się i najtragiczniejsze, i ostatnie. Doszło do niego 18 lutego 1943 r., kiedy to Sophie i Hans rozrzucali na uniwersytecie 1700 ulotek. Zrobili to w trakcie wykładów i już mieli opuścić budynek, gdy zostali zauważeni i zatrzymani przez Schmidta. Woźny bez żadnych skrupułów wezwał Gestapo. Równocześnie, w innej dzielnicy miasta, zatrzymano kolejnego członka Białej Róży – Christopha Probsta.

Młodym Schollom oszczędzono fizycznych tortur, ale przeszli wyjątkowo uciążliwe i długie śledztwo, podczas którego uparcie bronili swoich racji i konsekwentnie odmawiali podania nazwisk innych działaczy. Los ich był w zasadzie przesądzony, a z resztkami nadziei przyszło im się pożegnać wraz z otrzymaniem informacji, że sprawą ich zajmie się Trybunał Ludowy z „wieszającym” sędzią Rolandem Freislerem na czele. Ten cyniczny zbrodniarz, były sowiecki komisarz, człowiek urągający w każdy możliwy sposób etyce prawniczej, zajmował się głównie zaspokajaniem swoich sadystycznych skłonności poprzez upokarzanie i lżenie oskarżonych, a nie prowadzeniem merytorycznej rozprawy. Tak było, niestety, i tym razem. Przez cztery godziny „procesu” toczącego się 22 lutego 1943 r. bezkarnie i bez jakichkolwiek hamulców obrażał i wyzywał troje młodych oskarżonych, nie dając im dojść do słowa i nie wykazując nawet cienia empatii czy bezstronności. Na koniec tego prymitywnego spektaklu nienawiści skazał wszystkich na śmierć. Nie zlitował się nawet nad Christophem Probstem, który prosił o łaskę ze względu na dwójkę małych dzieci. Jego żona była w ciąży z trzecim dzieckiem. Christoph nie zdążył go już zobaczyć.

„Niebawem stanie pan na naszym miejscu” rzuciła Sophie, gdy wyprowadzano ją z sali. I chociaż jej słowa nie do końca się ziściły, to Freislera dosięgnęła swoista sprawiedliwość – 3 lutego 1945 r. zginął na dziedzińcu sądu zabity przez alianckie bomby.

Zgilotynowani w monachijskim więzieniu

Pokojowe poglądy trojga młodych studentów wzbudziły taką panikę w szeregach nazistowskiej wierchuszki, że wykonanie wyroku zasądzono jeszcze tego samego dnia, chociaż zwyczajowo skazanym na śmierć osadzonym przysługiwało 99 dni do wykonania wyroku na pozałatwianie swoich spraw. Sophie i Hansowi pozwolono na ostatnie widzenie z rodzicami. „Tylu ludzi zginęło za ten reżim, że najwyższa pora, aby ktoś zginął przeciwko niemu” – próbowała pocieszyć Sophie zrozpaczoną matkę. Robert Scholl z kolei, który dopiero co opuścił więzienie po odbyciu wyroku za niepochlebną uwagę o Hitlerze wypowiedzianą w miejscu pracy, patrzył na swoje dzieci ze smutkiem, ale i z wielką dumą. „Przejdziecie do historii. Istnieje inna sprawiedliwość” – zapowiedział.

Sophie, Hans i Christoph zostali zgilotynowani w monachijskim więzieniu 22 lutego 1943 r. tuż po godzinie 17. Kat dokonujący egzekucji, Johann Reichhart, opisał później swoje uczucia po śmierci Sophie: „Jeszcze nie widziałem, by ktoś tak umierał”. 21-latka poszła na śmierć bez mrugnięcia okiem. Jej brat zawołał na chwilę przed wykonaniem wyroku: „Niech żyje wolność!”.

Straszliwie okaleczona utratą trojga najaktywniejszych członków, ale wciąż silna, Biała Róża działała nadal. Niestety, nastąpiły kolejne aresztowania. Egzekucja sprzyjającego młodzieży wykładowcy Kurta Hubera w lipcu 1943 r. zakończyła fizyczne istnienie organizacji. Żaden cios nie był jednak w stanie zniszczyć jej ducha. Konspiracyjnymi szlakami szósta ulotka Białej Róży dotarła przez Skandynawię do Anglii. Pod koniec 1943 r. brytyjskie samoloty rozrzuciły nad terytorium Niemiec tysiące jej kopii. Nosiła tytuł „Niemiecka ulotka: manifest monachijskich studentów”.

Ulotki poświęcone Białej Róży, rozrzucone przy pomniku znajdującym się naprzeciwko Uniwersytetu w Mo

Ulotki poświęcone Białej Róży, rozrzucone przy pomniku znajdującym się naprzeciwko Uniwersytetu w Monachium, 7 sierpnia 2010 r.

anahtiris/shutterstock

Wraz ze Schollami zgilotynowano też Christopha Probsta

Wraz ze Schollami zgilotynowano też Christopha Probsta

ullstein bild/Getty Images

Sophie Scholl urodziła się 9 maja 1921 r. w Forchtenbergu. Córka burmistrza wraz z czwórką starszego rodzeństwa wiodła spokojne i stosunkowo dostatnie życie. Ojciec rodziny Robert Scholl był gorliwym protestantem, którego przekonanie o potrzebie pilnej pracy na rzecz podległej mu społeczności stanowiło jedną z głównych zasad wiary i znajdowało realne odzwierciedlenie w jego życiu. To dzięki jego staraniom przedłużono linię kolejową do Forchtenbergu, co znacznie poprawiło sytuację komunikacyjną skromnego miasteczka, a także wybudowano ośrodek kulturalny i sportowy dla dzieci i młodzieży.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie