Rok zerowy

Pięć wieków po narodzeniu Chrystusa uczony mnich ustalił datę jego narodzin. I dał początek obowiązującej do dziś erze chrześcijańskiej. Ale i wielu kłopotom. Pierwszy z nich: wbrew długowiekowemu przekonaniu, że Chrystus narodził się w roku zerowym, takowego nigdy nie było.

Publikacja: 22.12.2022 21:00

Kazimierz Sichulski W szopce bożonarodzeniowej 1938

Kazimierz Sichulski W szopce bożonarodzeniowej 1938

Foto: Materiały Prasowe

Dionizy Mały (łac. Dionysius Exiguus), jednoosobowy think tank w habicie, kanonista, chronolog i teolog, rodem z dzisiejszej Konstancji w Dobrudży (ok. 470–550), pół tysiąca lat po Chrystusie (w 532 r.) obliczył, że Zbawiciel urodził się 25 grudnia – 754 lata od założenia Rzymu. Tak złożył do grobu praktykę liczenia lat bieżących od przejmowania urzędu przez dwóch rzymskich konsulów, później od narodzin kolejnych cesarzy. A przy obliczaniu liczb absolutnych – od niepewnej cezury założenia Rzymu. Co ważniejsze, roczna data urodzin Chrystusa zapoczątkowała nową rachubę kalendarzową, czyli erę chrześcijańską, którą stosujemy do dziś. To dlatego dobiega końca 2022 rok naszej ery, gdyż od narodzenia Chrystusa upłynęło 2022 lata.

Data dzienna i roczna

Jak mnich wpadł na datę dzienną, skoro ewangelie nic o niej nie mówią? Najbardziej skrupulatny Łukasz Ewangelista, który żył zaledwie dwa pokolenia po zmartwychwstaniu Jezusa (90 r. n.e.), nie zająknął się nawet w relacji z jego narodzenia, by było wówczas zimno. Do czasów Dionizego Narodzenie Pańskie świętowano dowolnie, w zależności od regionu. Przeważnie jednak w szerokim wachlarzu między styczniem a majem, często na wiosnę, o czym wspominają wczesnochrześcijańskie apokryfy, pisma, które nie weszły do kanonu Nowego Testamentu. Najbardziej preferencyjna data to 6 stycznia. Styczniowe święto przypomina obowiązująca do dziś w kościele aramejskim data 18 stycznia. Skąd zatem 25 grudnia? Pierwsza wykładnia pobrzmiewa jak detektywistyczna historia.

Chrystus, zgodnie z popularnym poglądem w późnym antyku, nie zmarł w przypadkowym momencie, tylko w dniu swoich urodzin. Sam pogląd nieco ewoluował, zastępując moment urodzin chwilą poczęcia jako symboliczną datą. A skoro Mesjasz miałby umrzeć cztery dni po równonocy wiosennej, czyli po 25 marca według kalendarza juliańskiego, to dzień ten był także momentem jego poczęcia. Dziewięć miesięcy później wypada, voilà, 25 grudnia!

Drugie uzasadnienie daty 25 grudnia odwoływało się do pogańskiego święta przesilenia zimowego, tradycyjnie w Imperium Rzymskim oddającego cześć Słońcu. By pozyskać na wpół półpogańskie jeszcze masy dla chrześcijaństwa, nowej religii państwowej całego imperium, zastąpiono najpopularniejszy do tej pory kult „Sol invictus” z 25 grudnia obchodami narodzenia pańskiego. Pozostawiono święto, zmieniając jego znaczenie. W samym mieście Rzymie i w lokalnym kościele rzymskim Boże Narodzenie obchodzono razem z pogańskimi Saturnaliami (od 17 do 23 grudnia) ku czci boga Saturna.

A data roczna? Tu uczony mnich pomylił się – pierwotnie sądzono, że o cztery lata, finalnie zaś o 6–7. Chrystus urodził się wcześniej, jakkolwiek by to zabrzmiało, 4–7 lat „przed narodzeniem Chrystusa” (p.n.Ch.). Historycy odrzucili datę roczną Dionizego, bo uwzględnili podane w Ewangelii św. Łukasza informacje o przypadających na ten moment rządach Heroda Wielkiego. A ten zmarł 4 lata p.n.Ch.

W ten sposób jednak Dionizy obrał przyjście na świat Zbawiciela za początek ery chrześcijańskiej. Wszystko, co poprzedziło tę cezurę, określił latami „przed narodzeniem Chrystusa” (w zlaicyzowanej formie „przed naszą erą”), co na osi czasu opatrujemy minusem. Na tej osi czasu Chrystus urodziłby się w roku zerowym. Tego jednak w dziejach ludzkości nie było. Po pierwszym roku przed naszą erą (p.n.Ch.) nastąpił pierwszy rok naszej ery. Dionizy pierwszy rok życia Chrystusa opatrzył liczbą 1. O liczbie zero, jakby uczony mnich nie był, nic nie słyszał. By o nim usłyszeć, musiałby pojechać do Indii.

Tymczasem w 731 r. inny już zakonnik, z Wysp Brytyjskich, Beda Czcigodny (łac. Venerabilis), napisał „Historię kościelną narodu angielskiego” i przejął w niej rachubę liczenia lat od Dionizego. Z wysp dzieło Bedy dotarło na kontynent i od 1060 r. nową rachubę kalendarza wprzęgnięto do chronologii Kościoła. Rok zerowy, logiczny dla nas (na osi czasu po minus 1, następuje O, a po nim plus 1), jest w tym przypadku błędnym założeniem. Dionizemu trzeba wybaczyć, robił wszak wszystko, co mógł.

Liczba zero dotarła do Europy znacznie później. Jej odkrywca Leonardo Fibonacci (ok. 1180–1250), ten sam, który trafił na karty powieści Dana Browna, liczbę zero wynalazł w Algierze i po raz pierwszy użył w swojej książce o sztuce liczenia. Do matematyki zero weszło w XVII w. Stąd zerowy rok dla narodzin Chrystusa, zarazem początek ery chrześcijańskiej, jest wynalazkiem „świeżej daty”. Ponadto rok zerowy może funkcjonować tylko post factum. W rzeczywistym biegu historii nigdy nie występował. Pierwszy rok przed naszą erą skończył się 31 grudnia i na drugi dzień – 1 stycznia – przeszedł płynnie w pierwszy rok naszej ery.

Teologiczny rok zerowy

Powszechne przyjęcie cezury narodzin Chrystusa za początek nowej rachuby czasu na przełomie antyku i wczesnego średniowiecza, kiedy dzięki rzymskim cesarzom Teodozjuszowi i Konstantynowi chrześcijaństwo stało się w imperium religią dominującą, było zupełnie zrozumiałe. Choć równie dobrze pasowałyby inne daty inicjujące triumf chrześcijaństwa. Jak choćby ważniejsza teologicznie data zmartwychwstania lub też ukrzyżowania – to wtedy umierający na krzyżu Chrystus stał się mesjaszem ludzkości, a zmartwychwstając, dostarczył uzasadnienia dla nowej religii. Ten wariant ominięto jednak dużym łukiem.

W grę jako rok zerowy dla chrześcijaństwa mogłaby wchodzić jeszcze data 25 lipca (306 r.), kiedy cesarz Konstantyn Wielki (280–337) wstąpił na tron. To dzięki niemu rozkwitło chrześcijaństwo: klasztory powstawały jak grzyby po deszczu, wykształciła się instytucja lokalnych biskupów, potężnych niczym sam cesarz. Poprzedziła to konwersja cesarza. Choć można założyć, że jeśli nie Konstantyn, to któryś z kolejnych cesarzy dokonałby tego samego co on. Jakkolwiek w świecie nauki nie brakuje opinii, że bez Konstantyna rozwój chrześcijaństwa w Imperium Romanum przebiegałby wolniej, a sekta chrześcijańskich Żydów w Palestynie pozostałaby w ramach wyznania mojżeszowego religijną awangardową, ale marginalną. I finalnie wygasłaby śmiercią naturalną. Nieoceniona rola Konstantyna polegała na tym, że wsparł chrześcijaństwo, nawet jeśli tylko z tak trywialnego powodu, by dzięki sieci nowo powstałych biskupstw sprawnie kontrolować silnie zdecentralizowane prowincje imperium.

Ale czy era chrześcijaństwa miałaby się zacząć od Konstantyna? Przecież trwała już wcześniej. Od rzeczonych narodzin Chrystusa. Tyle że... Chrystus urodził się w erze przedchrześcijańskiej, jako niechrześcijanin, w rodzinie żydowskiej. Tu historia roku zerowego z punktu widzenia teologii zatacza absurdalne koło.

Punkt startowy dla chrześcijaństwa, ów teologiczny rok zerowy, może jednak czerpać swoje uzasadnienie z innych wydarzeń. Na przykład z akcji propagowania zmartwychwstania przez generację apostołów związaną z oczekiwaniem na rychłą paruzję, czyli powrót Chrystusa na Ziemię jeszcze za życia tych, którzy go osobiście pamiętali. A więc w latach 30., 40. i 50. I wieku n.e. Albo z masowego zakładania przez chrześcijańskich Żydów i mieszkańców wszelakich innych narodowości w Imperium Rzymskim identycznych gmin chrześcijańskich. Jedni i drudzy, jak opisuje Łukasz Ewangelista, gromadzili się przed obliczem tego samego Boga – dla tradycjonalistycznych mojżeszowych Żydów, karmiących się ideą narodu wybranego, scenariusz nie do pomyślenia. Tak na przełomie I oraz II wieku zrodziła się teologiczna rewolucja i nowa tożsamość religijna. I chrześcijański rok zerowy?

Polityczno-teologiczny rok zerowy

Konstantyn po 30 latach rządów dalszą troskę o rozprzestrzenianie się chrześcijaństwa pozostawił w spadku sukcesorom. Jeden z nich, Julian Apostata (panował w latach 361–363), postanowił ożywić kulty pogańskie. Pomimo znacznego wysiłku poniósł dotkliwą klęskę, zanim bowiem na dobre rozkręcił pogaństwo w imperium, przedwcześnie zmarł. Przy trwających dłużej jego rządach uwiąd chrześcijaństwa byłby całkiem możliwy. Co udowodnił od VI wieku triumf islamu na schrystianizowanych przecież obszarach Syrii, Afryki Północnej czy dzisiejszej Turcji. A także – wyrugowanie przez protestantyzm katolicyzmu w Anglii i części Europy w XVI w.

Za rok zerowy dla chrześcijaństwa, bardziej niż narodziny Chrystusa będące w istocie tylko początkiem dla nowego ruchu religijnego w Palestynie, można przyjąć wyniesienie nowej religii chrześcijańskiej przez cesarza Teodozjusza Wielkiego (panował w latach 379–395) do rangi religii państwowej (w 380 r.) lub zakazanie cesarskim edyktem praktykowania kultów pogańskich (391 r.). Obydwie te daty zadały przesądzający cios dotychczasowej kulturze grecko-rzymskiej. To Teodozjusz wyznaczył dwie stolice w imperium: Rzym i Aleksandrię, które jako światowe centra chrześcijaństwa miały zakreślić teologiczne ramy religii. Swoją decyzją wykluczył wszak trzeci wielki ośrodek: Konstantynopol. Nie bez powodu. Postanowił bowiem pozbyć się tamtejszego biskupa, zwolennika arianizmu. Tak cesarz, w końcu świecki władca, określił religijne reguły gry: co jest herezją, a co nią nie jest.

I wepchnął ruch Chrystusa na kolejny stopień instytucjonalizacji: zwołał zgromadzenie wszystkich biskupów imperium w Konstantynopolu (381). Od tej pory chrześcijanie z jego namaszczenia, przesiąknięci misyjnym przesłaniem, wypleniali kulty pogańskie. Pod młotek poszły świątynie grecko-rzymskich bogów. Najbardziej spektakularnie – bogini Serapis w Aleksandrii. Religijne uniesienie nie miało na celu zbawiania pogańskich dusz, raczej niszczenie oburzających chrześcijan praktyk: kultu złych demonów i palenia na ołtarzach zwierząt ofiarnych.

Ale ani pogan, ani nawet Żydów, choć siłą nawracanych teraz na chrześcijaństwo, cesarskie edykty nie uznały za arcywrogów w chrześcijańskim imperium. Tą inwektywą obarczono innych chrześcijan – heretyków, którzy odrzucili teologiczny kanon soboru w Konstantynopolu. A im za Teodozjusza chrześcijaństwo precyzyjniej zakreślało swoją ortodoksję, tym radykalniej produkowało dysydentów, wykluczając ich od zbawienia: arian, nestorian, pneumatomachów, donatystów, wyznawców Melecjusza z Antiochii. Na wiele wieków ukształtowała się praktyka prześladowań heretyków. Pryscylian, biskup z hiszpańskiej Ávili, był pierwszym chrześcijaninem, którego mocą wyroku świeckiej władzy skazano na śmierć za herezję (w 385 r.). Wrogowie chrześcijaństwa stali się jednocześnie nielojalnymi obywatelami imperium. Władza świecka splotła się z religijną. Możliwe, że w politycznej rzeczywistości śmierć cesarza Teodozjusza (17 stycznia 395 r.), nie zaś narodziny Chrystusa, najlepiej symbolizuje zerowy rok chrześcijaństwa – powstanie cesarskiego Kościoła. Co francuski teolog Alfred Loisy (1857–1940) ujął krótko: „Chrystus zapowiedział królestwo boże, a pojawił się Kościół”. Last but not east, śmierć Teodozjusza przesądziła także o trwałym do dziś podziale na chrześcijański Wschód i Zachód. Relewantne do dziś – w konwulsjach tego kulturowego podziału miota się Ukraina.

Dionizy Mały (łac. Dionysius Exiguus), jednoosobowy think tank w habicie, kanonista, chronolog i teolog, rodem z dzisiejszej Konstancji w Dobrudży (ok. 470–550), pół tysiąca lat po Chrystusie (w 532 r.) obliczył, że Zbawiciel urodził się 25 grudnia – 754 lata od założenia Rzymu. Tak złożył do grobu praktykę liczenia lat bieżących od przejmowania urzędu przez dwóch rzymskich konsulów, później od narodzin kolejnych cesarzy. A przy obliczaniu liczb absolutnych – od niepewnej cezury założenia Rzymu. Co ważniejsze, roczna data urodzin Chrystusa zapoczątkowała nową rachubę kalendarzową, czyli erę chrześcijańską, którą stosujemy do dziś. To dlatego dobiega końca 2022 rok naszej ery, gdyż od narodzenia Chrystusa upłynęło 2022 lata.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Przemyt i handel, czyli jak Polacy radzili sobie z niedoborami w PRL