Obraz pełen tajemnic: „Białe ukrzyżowanie”

Wybitny kolorysta Marc Chagall dzięki tematyce swoich obrazów ściśle związanej z kulturą żydowską odniósł światowy sukces.

Aktualizacja: 17.12.2020 18:27 Publikacja: 17.12.2020 18:27

Gdy w 1938 r. Chagall malował „Białe ukrzyżowanie”, upamiętniał prześladowania i pogromy Żydów

Gdy w 1938 r. Chagall malował „Białe ukrzyżowanie”, upamiętniał prześladowania i pogromy Żydów

Foto: Art Institute of Chicago

W książce „Marc Chagall. Biografia” (W.A.B. 2008) Jonathan Wilson zauważa, że Chagall był artystą, który „malował w jidysz”, że choć miał obywatelstwo zarówno rosyjskie, jak i francuskie, to przede wszystkim był Żydem. Z jednej strony uosabiał judaistycznego Luftmenscha, człowieka powietrznego, mistyka i myśliciela z głową w chmurach, z drugiej – Żyda Wiecznego Tułacza. Daleki był od ortodoksyjnej religijności, ale w swoich pracach upamiętniał kulturę żydowską, zwłaszcza tę charakterystyczną dla społeczności sztetli. Trudno się dziwić, wszak w jednym z nich sam się wychował. Niestety, za sprawą przedwojennych pogromów, a następnie hitlerowskiego „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” i Holocaustu, większość sztetli została unicestwiona, a ich mieszkańcy – wymordowani. To wszystko stało się inspiracją dla twórczości Chagalla.

Spod Witebska do Paryża

Marc Chagall urodził się 7 lipca 1887 r. jako Mojsza Zacharowicz Szagałow w Łoźnej pod Witebskiem (obecnie Białoruś), w wielodzietnej chasydzkiej rodzinie. Był najstarszy spośród dziewięciorga dzieci ubogiego handlarza, a mimo to rodzina nie szczędziła grosza na jego edukację – ukończył szkołę powszechną w Witebsku, pobierał lekcje śpiewu, gry na skrzypcach, nade wszystko zaś malarstwa (u miejscowego nauczyciela Jehudy Pena). Po latach we wspomnieniach zatytułowanych „Moje życie” artysta zanotował: „Musiałem znaleźć zawód szczególny, zajęcie, które nie pozwoliłoby mi zapomnieć o niebie i gwiazdach i dzięki któremu odnalazłbym własny sens życia. Tak, tego właśnie szukałem”. W tym celu w wieku 19 lat udał się najpierw do Petersburga, gdzie uczył się malarstwa w Szkole Carskiego Towarzystwa Upowszechniania Sztuki u Mikołaja Roericha, w kolejnych latach zaś w prywatnej szkole Jelizawiety Zwancewej u Leona Baksta, dzięki któremu odkrył francuski modernizm.

W 1911 r. udało mu się wyjechać do Paryża, gdzie poznał przedstawicieli awangardy, m.in. Picassa, Modiglianiego i Braque’a. Pozostawał pod ich wrażeniem, ale wypracował własny styl. O przedstawicielach kubizmu zdarzało mu się wyrażać w niezbyt przychylnych słowach: „Niech sobie jedzą do syta swe kwadratowe gruszki przy trójkątnych stołach!”. Siebie samego określał mianem realisty (!), mimo że jego malarstwo przepełniała symbolika żydowska, a niekiedy nawet judeochrześcijańska.

Już w 1914 r. za sprawą wystawy w berlińskiej galerii „Der Sturm” Herwartha Waldena jego sztuka zyskała rozgłos. Niestety, wybuchła Wielka Wojna, Chagall zaś postanowił pojechać do Witebska na ślub siostry. Ale nie tylko po to – chciał poślubić ukochaną Bellę Rosenfeld, córkę zamożnego jubilera. Udało mu się to w 1915 r., a po roku urodziła im się córka Ida. Rodzina zamieszkała najpierw w Piotrogrodzie, po rewolucji lutowej zaś we trójkę wrócili do Witebska, gdzie Chagall – jako rewolucyjny komisarz – założył akademię sztuk pięknych i został jej rektorem. Szybko jednak popadł w niełaskę miejscowych władz i wykładowców, wyruszył więc z rodziną w dalszą tułaczkę.

Zamieszkał w Moskwie, niewiele zarabiał, tworząc projekty scenografii i kostiumów dla Żydowskiego Teatru Kameralnego. Próbował też odzyskać swoje wcześniejsze obrazy zgromadzone na berlińskiej wystawie „Der Sturm”. Okazało się jednak, że już dawno zostały przez galerię sprzedane, on zaś otrzymał niewielkie odszkodowanie. Postanowił więc je „odtworzyć”, namalować raz jeszcze, podobnie zresztą jak te, które zniszczyła żona dozorcy w paryskim atelier artysty (przykrywała nimi klatki z królikami!). Po powrocie do Paryża w okresie międzywojennym Chagall utrzymywał siebie i rodzinę z malowania, a także tworzył ilustracje książkowe, projekty scenografii, witraży, a nawet gobelinów. Eksperymentował z kolorami, otworzył się też na nowe tematy, np. świat cyrku. Ale do końca życia pozostał wierny motywom żydowskim.

Noc kryształowa: preludium Holocaustu

W nocy z 9 na 10 listopada 1938 r. w całych Niemczech doszło do pogromu ludności żydowskiej. Mimo że akcja miała być spontaniczna, z udziałem zwykłych Niemców, to uczestniczyły w niej przede wszystkim bojówki SA. Choć prześladowania Żydów trwały w Niemczech od lat, to nigdy na taką skalę. Jednej nocy zamordowano 91 osób narodowości żydowskiej, spalono 171 synagog, zniszczono 7500 sklepów należących do Żydów (stąd nazwa pogromu – od ilości potłuczonego szkła z witryn i okien), zbezczeszczono prawie wszystkie cmentarze (kirkuty) żydowskie, a 26 tys. Żydów aresztowano i osadzono w obozach koncentracyjnych.

Dramatyczne wydarzenia nocy kryształowej stały się powodem, dla którego Chagall namalował „Białe ukrzyżowanie”. Obraz ten – olej na płótnie o wymiarach 155 x 140 cm, obecnie w zasobach Art Institute w Chicago – to studium pogromu, choć od razu należy zaznaczyć, że nie odnosi się bezpośrednio do wydarzeń z nocy kryształowej. Obraz ukazuje dramatyczną sytuację narodu żydowskiego w Europie Wschodniej. Chagall podkreślił tym samym, że Żydzi prześladowani byli nie tylko w hitlerowskich Niemczech. Na obrazie nad płonącą synagogą powiewa flaga Litwy, po lewej widać uzbrojonych bolszewików z czerwonymi flagami. Już wkrótce okazało się, że dyskryminacja Żydów przekroczyła granice Starego Kontynentu.

W lipcu 1938 r. w Evian- les-Bains nad Jeziorem Genewskim odbyła się konferencja z udziałem przedstawicieli 33 krajów Europy i obu Ameryk (Polski nie zaproszono!), na której obradowano nad problemem „uchodźców europejskich”, czyli niemieckich, austriackich i polskich Żydów. Większość z państw uznała, że nie jest w stanie przyjąć wielkiej fali uciekinierów. Tylko Republika Dominikańska zgodziła się przyjąć dużą ich liczbę. Rządy największych i najbogatszych państw ustanowiły emigracyjne limity i konsekwentnie odmawiały przyjmowania żydowskich uciekinierów, czego najjaskrawszym i najboleśniejszym przykładem stał się los ponad 900 pasażerów „St. Louis” (13 maja 1939 r. wypłynął z portu w Hamburgu), którym nie pozwolono zejść na ląd ani w Stanach Zjednoczonych, ani Kanadzie, a kubańska Hawana przyjęła jedynie 22 osoby! – statek zawrócono do Europy. Gdy wybuchła wojna, większość pasażerów „St. Louis” podzieliła los europejskich Żydów: zostali bezlitośnie wymordowani przez hitlerowców. Marc Chagall miał więcej szczęścia. W 1941 r. dzięki pomocy amerykańskiego dziennikarza Variana Frya uciekł z Marsylii wraz z rodziną do USA. Do Nowego Jorku przypłynęli 21 czerwca – dzień później III Rzesza napadła na ZSRR. 2 września 1944 r. zmarła ukochana żona Chagalla, Bella, którą artysta uwiecznił na obrazach.

Przeżył wojnę, a w roku 1948 na stałe powrócił do Francji. Najpierw związał się z gosposią Virginią Haggard McNeil, z którą miał syna Davida, ale Virginia opuściła go na początku 1952 r. 12 czerwca tego samego roku Chagall ożenił się z Valentine Brodsky, w 1966 r. zaś małżeństwo przeniosło się do Saint-Paul-de-Vence, gdzie Marc Chagall zmarł 28 marca 1985 r.

Dawnego Witebska już nie ma

Z całego przebogatego dorobku malarskiego Chagalla do wyobraźni i serc kolejnych pokoleń najsilniej przemawia jego wizja przedwojennych sztetli, wspomnienie żydowskich enklaw z ich odmienną i zarazem fascynującą kulturą. Zarówno przed wojną, jak i po niej Chagall powracał myślami do rodzinnego Witebska (choć nigdy więcej tam nie pojechał!), przelewał na płótno swą tęsknotę za światem utraconym. Wystarczy choćby spojrzeć na przedwojenne obrazy, np. „Zakochani nad miastem” czy „Błękitni kochankowie”, by dostrzec w nich ogrom miłości i nadziei. Ale pogromy, a w końcu Holocaust wyparły sielskość z obrazów Chagalla.

Okupowany Witebsk został zniszczony przez Niemców niemal doszczętnie. W getcie umarło z głodu prawie 8 tys. Żydów, pozostałych przy życiu hitlerowcy zamordowali. Na wieść o tym Chagall stworzył obraz „Obsesja” przedstawiający płonący dom i kobietę na wozie, uciekającą z dzieckiem. Nad nimi w powietrzu unosi się postać pramatki Racheli. Na ziemi leży przewrócony krzyż z zielonym Chrystusem. Z kolei w 1943 r. namalował „Żółte ukrzyżowanie” – choć centralną postacią jest ukrzyżowany Chrystus, to po jego prawicy widnieje tora podświetlana świecą przez anioła dmącego w róg – na trwogę. Od Zagłady nie ma bowiem ucieczki: z jednej strony płoną sztetle, z drugiej – tonie statek z uchodźcami. To bezpośrednie nawiązanie do zatopienia na wodach Morza Czarnego statku „Struma”, na pokładzie którego zginęło niemal ośmiuset uciekających z Rumunii Żydów.

W 1944 r. Chagall namalował kolejny gwasz, „który można by zatytułować »Czarne ukrzyżowanie«. Wiejska uliczka, przy niej drewniane domy, wszędzie śnieg. Niebo czarne jak atrament. Na pierwszym planie ciemny krzyż, na nim człowiek w czarnym, podartym ubraniu, na głowie zamiast cierniowej korony czapka, a na szyi tabliczka z napisem »Jestem Żydem«. (…) Na dalszym planie obrazu dwa kolejne krzyże. Otwarte drzwi, na progu martwe ciało. Na samym przedzie, na śniegu, kobieta obnażona do połowy, ofiara gwałtu. Nieopodal następna. Płomienie strzelają w niebo. Na dachu siedzi Żyd i ściska w rękach uratowany zwój Tory” (za: Monika Köhler, Junge Welt „30 lat temu odszedł Marc Chagall”, tygodnik „Forum”). Sam artysta objaśniał: „Mój Chrystus, tak jak ja go przedstawiam, jest jedynie typem żydowskiego męczennika w czasie pogromów i innych tragicznych scen”. Ale czy tylko tak można odczytywać powracającą na obrazach Chagalla figurę ukrzyżowanego Chrystusa?

Białe ukrzyżowanie

Przenieśmy nasz wzrok na reprodukcję obrazu z 1938 r. „Białe ukrzyżowanie” niesie ze sobą wiele znaczeń, można je interpretować na różne sposoby, ale jednej kwestii na pewno nie można pominąć. Otóż religijni Żydzi ciągle czekają na przyjście Mesjasza, nie uznają boskości Chrystusa, a Chagall ukrzyżowanego Jezusa uczynił centralną postacią obrazu. Mało tego: z niebios pada nań boski promień światła, u stóp oświetla Go blask menory. Chagall nie namalował jedynie płonących świec – okala je światło w kształcie hostii, co przywodzi na myśl chrześcijańską monstrancję. O krzyż oparta jest drabina, co z kolei przypomina nam o Drabinie Jakubowej z Księgi Rodzaju (Rdz 28, 10-22), księgi wchodzącej w skład zarówno chrześcijańskiej Biblii, jak i żydowskiej Tory. Artysta tak wówczas rozumiał synkretyzm religijny – połączył judaizm z chrześcijaństwem. Jego Jezus ma biodra przewiązane tałesem, modlitewnym szalem żydowskim.

Nadzieją dla narodu żydowskiego na odnalezienie sensu w ziemskim cierpieniu miałoby być męczeństwo Jezusa, tym bardziej że starotestamentowi prorocy – Abraham, Mojżesz i Ezechiel – oraz pramatka Rachela, których duchy widzimy nad ukrzyżowanym Chrystusem, bezradnie załamują ręce nad losem Żydów. Gdy w 1938 r. Chagall malował „Białe ukrzyżowanie”, upamiętniał na płótnie prześladowania i pogromy.

Na obrazie przez żydowski sztetl przechodzi horda czerwonoarmistów – płoną powywracane domy, część ich mieszkańców zamordowano, zbezczeszczono macewy (żydowskie nagrobki), ci, którzy ocaleli, siedzą skuleni, przerażeni i bezradni wobec bezmiaru przemocy. Części z nich udaje się schronić na łodzi, ale czy się uratują? Jak wiemy, już w kolejnym roku statki z żydowskimi uciekinierami zawracano do macierzystych portów, a ich pasażerowie tym samym byli skazywani na śmierć.

W czasie pogromów nie oszczędzano także miejsc świętych: na obrazie po prawej płonie splądrowana synagoga. Przed wejściem do bożnicy widzimy porozrzucane karty Talmudu, świątynne krzesło, synagogalną menorę i tablice Mojżeszowe. Mężczyzna w mundurze (pierwotnie na ramieniu widoczna była swastyka) powala aron ha-kodesz, szafę ołtarzową służącą do przechowywania zwojów Tory. Jeden ze zwojów tej świętej dla Żydów księgi udało się uratować – ściska ją w ramionach uciekający, oglądający się za siebie mężczyzna (u dołu obrazu, na lewo od krzyża), który mija właśnie bezradnego starca z tabliczką na piersi. Zatarty dziś napis brzmiał: „Ich bin Jude”, czyli „Jestem Żydem”.

W dolnym rogu po prawej widać płonący zwój Tory. Płomienie w pośpiechu przeskakuje bardzo symboliczna postać: Żyd Wieczny Tułacz, Ahaswer, wielokrotnie wcześniej ukazywany przez Chagalla na obrazach. Według legendy powstałej prawdopodobnie w jednym z katolickich klasztorów w XIII-wiecznej Anglii „Żyd sandalarz (lub odźwierny Piłata) znieważył prowadzonego na Golgotę Chrystusa, za co został ukarany nieśmiertelnością i wieczną tułaczką aż do powtórnego przyjścia Zbawiciela” (za: Encyklopedia PWN). Mimo wszystko ten apokaliptyczny obraz tragedii narodu żydowskiego zawierał w sobie promyk nadziei. Ale już wkrótce Żydów czekała Zagłada z rąk hitlerowców.

W książce „Marc Chagall. Biografia” (W.A.B. 2008) Jonathan Wilson zauważa, że Chagall był artystą, który „malował w jidysz”, że choć miał obywatelstwo zarówno rosyjskie, jak i francuskie, to przede wszystkim był Żydem. Z jednej strony uosabiał judaistycznego Luftmenscha, człowieka powietrznego, mistyka i myśliciela z głową w chmurach, z drugiej – Żyda Wiecznego Tułacza. Daleki był od ortodoksyjnej religijności, ale w swoich pracach upamiętniał kulturę żydowską, zwłaszcza tę charakterystyczną dla społeczności sztetli. Trudno się dziwić, wszak w jednym z nich sam się wychował. Niestety, za sprawą przedwojennych pogromów, a następnie hitlerowskiego „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” i Holocaustu, większość sztetli została unicestwiona, a ich mieszkańcy – wymordowani. To wszystko stało się inspiracją dla twórczości Chagalla.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie