Krzyż pański z wielkanocną datą

Obliczanie daty Niedzieli Wielkanocnej za pomocą reguły aleksandryjskiej okazało się kłopotliwie. Nie brakowało więc głosów, by rocznicę Zmartwychwstania zastąpić stałą datą.

Aktualizacja: 31.03.2024 12:02 Publikacja: 14.04.2022 18:14

I sobór nicejski zwołał Konstantyn Wielki. Obrady trwały od 19 do 25 lipca 325 r.

I sobór nicejski zwołał Konstantyn Wielki. Obrady trwały od 19 do 25 lipca 325 r.

Foto: Kostisl

Przypominamy tekst z 2022 roku

Panem świata był Konstantyn. W przyszłości okrzyknięto go „Wielkim”. Jego panowanie rozciągało się od Szkocji po Eufrat, od Kolonii po Afrykę. Dzierżył w ręku nieograniczoną władzę. Nawet nie musiał rezydować w Rzymie, podupadłej centrali rzymskiego imperium. Już Dioklecjan, poprzednik Konstantyna, zrezygnował z Rzymu i za miejsce rezydowania wybrał sobie idylliczną Nikomedię nad morzem Marmara – z dala od intryg rzymskich arystokratów i  niebezpieczeństw zamachów ze strony skorumpowanych oficerów. Niedaleko od Nikomedii leżała Nicea (Nikaia, obecnie İznik w Turcji) – z cesarskim pałacem. Tam właśnie w jednym z majowych dni 325 lat po Chrystusie po raz pierwszy zebrali się biskupi nowej chrześcijańskiej religii. W liczbie 220, w większości pochodzili z wybrzeża greckiego (dziś tureckiego), Afryki Północnej i Bakanów.

Sobór w Nicei

Zawezwał ich cesarz, zwołując w ten sposób pierwszy w dziejach sobór. Konstantyn życzył sobie, by kłótnie, jakie wybuchły wśród duchowieństwa, raz na zawsze zostały zakończone. Cesarz uważał, że biskupi kłócą się o drobnostki. Ot, np. o to, czy palestyński wędrowny kaznodzieja, Jezus Chrystus, był bogiem czy człowiekiem. Ale dla cesarza rzeczone „drobnostki” urastały do rangi problemu politycznego.

Wielu z obecnych w Nicei biskupów było kalekami. Biskup z Eufratu przybył sparaliżowany. Całkiem jeszcze niedawno policja carska wyrwała mu gorącym żelazem ścięgna z rąk. Biskup z Egiptu przybył z jednym tylko okiem, a większość jego kolegów z wyrokami z przeszłości. Aż do 305 r. odbywały się w imperium polowania na chrześcijan; ścigano ich i pakowano do więzień. W 313 r. Konstantyn, który panował tylko nad zachodnią częścią imperium, razem z cesarzem wschodniej części, Licyniuszem, wydali edykt tolerancyjny, który chrześcijaństwo czynił religią państwową. Dotychczasowi prześladowani otrzymywali odszkodowania.

Czytaj więcej

Miasto święte do szaleństwa. Kogo dotyka syndrom jerozolimski

Ojcom soboru zmiana obrotu rzeczy musiała mocno szumieć w głowie. Przed chwilą jeszcze tropieni przez cesarską policję bogobojni biskupi z syryjskich, egipskich i helleńskich miast doznawali łaskawości cesarza; przybyli na jego statkach lub w jego wagonach pocztowych do Nicei, gdzie monarcha płacił im diety za pobyt. A jednocześnie oszałamiał bogactwem. Obrady rozpoczął ubrany w imponujący purpurowy płaszcz ozdobiony czystym złotem. Tak zapisał jeden z najznaczniejszych ojców soborowych, biskup Euzebiusz z Cezarei, który dobrze oddał atmosferę świętego koncylium. Konstantyn, który zainicjował wielki zwrot w traktowaniu chrześcijaństwa, skoro dzięki interwencji chrześcijańskiego Boga pokonał rywala w walce o cesarski tron, swoje nawrócenie uznał za akt boskiej łaski. I niemal instynktownie poczuł się narzędziem w rękach Stwórcy. Ważniejszym od biskupów. Zgrabnie kalkulował, że oparcie swojej władzy na religijnej przesłance wzmocni jego monarszą pozycję. By jednak upiec swoją pieczeń i podporządkować sobie chrześcijaństwo, musiał najpierw uporać się z nie lada problemem: rozbiciem religii Chrystusa na niekończącą się liczbę sekt. Po 300 r. można było się ich doliczyć ponad setki.

Konstantyn musiał stworzyć centralny organ, który uporządkowałby ten chaos, a jemu zapewnił wpływ na tworzący się zjednoczony Kościół. Plan, do którego skłoniły go jego wcześniejsze doświadczenia. Ten nieślubny syn prostej stajennej z Bitynii i cesarza Konstantyna Chlorusa (wtedy jednego z czterech jednocześnie urzędujących cesarzy) jako żołnierz na własnej skórze odczuł skalę korupcji w armii. Później jako trybun przypatrywał się, jak cesarz Dioklecjan bez sukcesu walczył z inflacją. By wreszcie w randze generała, kiedy walczył z Celtami i Germanami, uświadomić sobie rozmiar zewnętrznych zagrożeń, które czają się nad imperium. Wsparcie się na nowej religii, jak sądził, pozwoli mu uporać się z tymi demonami. Sobór w Nicei miał stworzyć pod jego patronatem jednolity i zorganizowany Kościół – instrument moralnej stabilizacji imperium rzymskiego. Skromni biskupi, stojący wtedy na czele prowincjonalnych gmin, mieli własne racjonalne powody do zawarcia aliansu ołtarza i tronu i wsparcia nowego Kościoła autorytetem cesarskim, skoro rozbicie chrześcijaństwa na sekty szkodziło i jemu. Bo jak można by było tę religijną mozaikę sklecić na nowo, gdyby poszczególne gminy w całym imperium nie komunikowały się ze sobą za pomocą cesarskiej poczty. Jak można by wykorzenić odszczepieńcze nauki w najbardziej odległych zaułkach cesarstwa, jeśli nie z pomocą cesarskiej policji, wojska i sądownictwa.

W astronomicznej pułapce

Młody Kościół najbardziej rozrywała dogmatyczna kontrowersja o boską naturę Jezusa (czy jako syn Boga sam był bogiem, czy tylko człowiekiem). Równie dramatycznie gminy dzieliło stanowisko wobec daty Wielkanocy. Zgodnie z przekazem Ewangelii Jezusa ukrzyżowano w dzień żydowskiego święta Paschy. A ten przypadał na 14., ewentualnie 15. dzień miesiąca Nisan, czyli na noc po pełni Księżyca. W 33 roku naszej ery, roku śmierci Chrystusa, 14 Nisan zbiegł się z pierwszą wiosenną pełnią Księżyca. Co przypadało na 3 kwietnia naszej rachuby czasu. Zmartwychwstanie nastąpiło więc w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni Księżyca, 16 Nisana (5 kwietnia).

Czytaj więcej

Bogusław Chrabota: Smutna przypowieść na Wielkanoc

Pierwsi chrześcijanie (I–II wiek) świętowali Wielkanoc wraz z nadejściem żydowskiej Paschy. Ale w III wieku pojawiało się coraz więcej wątpliwości. Przynajmniej z dwóch powodów. Początek Paschy nie przypadał za każdym razem na niedzielę, wobec czego największe święto chrześcijańskie rozmijało się z najważniejszym dniem tygodnia – niedzielą, a ponadto w żydowskim kalendarzu 14 Nisan niekiedy wypadał przed kalendarzowym nadejściem wiosny. A to oznaczało, że rocznicę Zmartwychwstania świętowano dwukrotnie w tym samym roku. Absolutny Sakrileg, wręcz niedopuszczalne.

Poszczególne gminy gubiły się i datę wyznaczały odmiennie. Z listu biskupa Euzebiusza (263–339) wynika, że w Aleksandrii chrześcijanie już przed rokiem 300 Wielkanoc świętowali w pierwszą niedzielę po wiosennej pełni. A początek wiosny ustalili na stały dzień – który odpowiada naszemu 21 marca. Ponadto na wschodzie cesarstwa gminy przyjmowały za wykładnię daty 14. dzień Nisan, na zachodzie – 15. By zlikwidować panujący bałagan, Konstantyn na soborze w Nicei regułę z Aleksandrii narzucił z góry wszystkim gminom chrześcijańskim. Sukces okazał się połowiczny. W 387 r. w papieskim Rzymie Wielkanoc obchodzono 21 marca, w Aleksandrii – 25 marca, a w pozostałych prowincjach – 18 kwietnia.

Obliczanie daty wielkanocnej za pomocą reguły aleksandryjskiej okazało się kłopotliwie

Imperium rzymskie już nie istniało, kiedy w roku 525 rzymski scytyjski mnich Dionizjusz Mały sporządził tabele i schemat obliczeń, który oparł na regule aleksandryjskiej. Klucz obliczeń polegał na wprowadzeniu 532-letniego cyklu, który składał się z 19-letniego cyklu księżycowego (po przejściu którego pełnia następuje tego samego dnia) i 28-letniego cyklu słonecznego, zgodnego co do dni tygodnia i dni miesiąca. W ten sposób najwcześniejszy termin Wielkanocy mógł przypaść na 22 marca, najpóźniejszy na 25 kwietnia. Konkretne daty na każdy rok obliczał biskup Aleksandrii. Aby ją uzyskać, znajdował on najpierw tzw. złotą liczbę danego roku, czyli kolejny numer roku w 19-letnim cyklu księżycowym, a potem sprawdzał w tabelach datę pełni Księżyca. Znalazłszy ją, szukał pierwszej pełni po równonocy po 21 marca. Następnie sprawdzał tabelę tzw. liter niedziel, która podawała datę Niedzieli Wielkanocnej. Pomimo papieskiego nakazu praktyka ta przyjęła się w całym Kościele dopiero w IX wieku.

Papież udoskonala kalendarz

W średniowieczu nasz kalendarz, który nie uwzględniał całego dnia przestępnego (spóźniał się o jeden dzień raz na 128 lat w stosunku do roku słonecznego), doprowadził do przyspieszenia w kalendarzu i astronomiczna wiosna zaczynała się w XVI wieku już 16 marca, a pełnia w kalendarzu kościelnym od astronomicznej odbiegała o całe cztery dni. W tym czasie obowiązywał bowiem kalendarz juliański. Wprowadził go Juliusz Cezar w 46 r. naszej ery, a który co cztery lata przewidywał wprawdzie dzień przestępny (29 lutego), ale...

W końcu papież Grzegorz XIII zdecydował się w 1582 roku na reformę kalendarza. W październiku wyrzucił dziesięć dni, by początek wiosny ponownie przypadł na 21 marca. Ludzkość musiała obejść się bez dziesięciu dni. Po 4 października następował... 15 października. Co ważniejsze, by w przyszłości uniknąć rozbieżności, dopasował reguły roku przestępnego do astronomicznego. Pierwsza wiosenna pełnia Księżyca w kalendarzu kościelnym pokrywała się od tej pory z astronomiczną. Na zachodzie Europy musiały jednak upłynąć jeszcze dwa wieki, nim nowy kalendarz upowszechnił się. W międzyczasie Wielkanoc obchodzono w różnych terminach. Dziś tylko większość z Kościołów prawosławnych posługuje się kalendarzem juliańskim i Wielkanoc w nich jest opóźniona w stosunku do naszej.

Obliczanie daty wielkanocnej za pomocą reguły aleksandryjskiej okazało się kłopotliwie. Nie brakowało więc głosów, by rocznicę Zmartwychwstania zastąpić stałą datą. W 1539 r., już po swojej rebelii, za takim rozwiązaniem opowiedział się Martin Luter. Dwa wieki później kruszył o to kopię szwajcarski matematyk Johann Bernoulli. Brytyjski parlament nawet zagłosował w 1928 r., by to niedziela po drugiej sobocie w kwietniu była datą Wielkanocy. Przed II wojną światową nowe propozycje przedstawiano na forum Ligi Narodów, po wojnie – na forum jej następczyni ONZ. Nie wprowadzono jednak tych zmian w życie.

Nawet w ostatnich dekadach nie brakowało w Kościele anglikańskim, a nawet katolickim propozycji wprowadzenia stałej daty wielkanocnej. Bez powodzenia, choć najczęściej z powodu niechęci Kościołów prawosławnych. W 1969 r. patriarcha konstantynopolitański Atenagoras I w wielkanocnym orędziu wezwał do usuwania różnic pomiędzy Kościołami i ustalenia wspólnej daty Wielkanocy. Obecnie papież Franciszek również namawia do wspólnego świętowania Zmartwychwstania. Niewykluczone więc, że w nieodległej przyszłości Kościoły prawosławne uznające prymat patriarchy Konstantynopola, jak chalcedońskie, poefeskie czy Kościół Prawosławny Ukrainy, dojdą do porozumienia z Rzymem. Ale na pewno nie zrobi tego patriarchat moskiewski idący na wiernopoddańczym pasku Putina.

Przypominamy tekst z 2022 roku

Panem świata był Konstantyn. W przyszłości okrzyknięto go „Wielkim”. Jego panowanie rozciągało się od Szkocji po Eufrat, od Kolonii po Afrykę. Dzierżył w ręku nieograniczoną władzę. Nawet nie musiał rezydować w Rzymie, podupadłej centrali rzymskiego imperium. Już Dioklecjan, poprzednik Konstantyna, zrezygnował z Rzymu i za miejsce rezydowania wybrał sobie idylliczną Nikomedię nad morzem Marmara – z dala od intryg rzymskich arystokratów i  niebezpieczeństw zamachów ze strony skorumpowanych oficerów. Niedaleko od Nikomedii leżała Nicea (Nikaia, obecnie İznik w Turcji) – z cesarskim pałacem. Tam właśnie w jednym z majowych dni 325 lat po Chrystusie po raz pierwszy zebrali się biskupi nowej chrześcijańskiej religii. W liczbie 220, w większości pochodzili z wybrzeża greckiego (dziś tureckiego), Afryki Północnej i Bakanów.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie