Portrety Boznańskiej

Olga Boznańska należała do grona najciekawszych polskich artystów przełomu XIX i XX stulecia. I choć pośród jej licznych prac odnajdziemy martwe natury czy pejzaże, to zasłużoną sławę zdobyła, malując niezwykłe portrety.

Publikacja: 10.02.2022 21:00

Olga Boznańska, „Dziewczynka z chryzantemami”, 1894 r.

Olga Boznańska, „Dziewczynka z chryzantemami”, 1894 r.

Foto: www.artinfo.pl

Kiedy w 1894 r. Olga Boznańska namalowała „Dziewczynkę z chryzantemami", miała już na swym koncie pierwsze międzynarodowe sukcesy, a w każdym razie w artystycznym świecie zrobiło się o niej głośno. Stało się tak za sprawą „Portretu malarza Paula Nauena" namalowanego przez Boznańską w 1893 r. w Monachium (notabene najpierw Nauen sportretował Olgę, ale obraz mu się nie spodobał i go zniszczył, zachowało się tylko zdjęcie!).

Z niezwykle ciekawej biografii „Boznańska. Non finito" Angeliki Kuźniak (Wydawnictwo Literackie 2019) dowiadujemy się m.in., że na III Internationale Kunstausstellung w Kunstlerhaus w Wiedniu wówczas 29-letniej artystce za ten obraz przyznano złoty medal (portret kupiło Muzeum Narodowe w Krakowie za 400 koron austriackich, „równowartość ówczesnych 62 biletów klasy drugiej na trasie Kraków–Lwów czy 690 kg masła"). Obraz był chwalony przez znawców sztuki za ciekawy dobór kolorów i ich przenikanie się niczym u Maneta, lecz jeden z dziennikarzy „Kuriera Bawarskiego" skrytykował portretowanego mężczyznę, „który nie miał nic z życia, bo żył zbyt intensywnie, i życia nie zna, bo żyje w sosie własnego światka (..). Siedzi tak przed nami skulony, zziębnięty, z podniesionym kołnierzem płaszcza, na jakiejś kanapie, a jego blada twarz, którą w języku kiczu i podlotków nazywa się »interesującą«, tchnie nędzą naszych czasów". Urażony artysta pozwał dziennikarza i gazetę o zniesławienie, sprawę wygrał, a Boznańska zanotowała, że „odtąd zabroniono w Niemczech krytykować modele żyjące (...). Oddałam bezwiednie charakter człowieka, o którego życiu wesołem dowiedziałam się dopiero z procesu".

Kluczowe jest owo „oddanie charakteru" – wcale nie bezwiedne, bo od początku swej artystycznej drogi Boznańska odznaczała się rzadką umiejętnością dostrzegania i przelewania na płótno (częściej zaś na tańszą tekturę) ludzkiej duszy. Już jako 22-latka pisała w liście do ojca na temat portretowanych przez nią ludzi: „poznaję ich zalety, ale widzę także bardzo dobrze ich ujemne strony. Jest to niekorzystne dla mnie i dla nich". Portretowani przez Boznańską w gotowym obrazie dostrzegali niekiedy więcej, niż chcieliby widzieć – malarka jak mało kto potrafiła uchwycić małość człowieka, jego skrywane wady, a tym samym oddać psychologiczną głębię modela, osnuć całość tajemnicą, czymś nieodgadnionym, co nie pozwala oderwać oczu od portretu. Nie inaczej jest w przypadku „Dziewczynki z chryzantemami". Zanim jednak skupimy nasz wzrok na hipnotyzującym spojrzeniu tytułowej modelki, zanurzmy się w niezwykle ciekawym życiu artystki.

Skostniały Kraków, ożywcze Monachium

Olga urodziła się 15 kwietnia 1865 r. w rodzinie geometry i inżyniera budowlanego Adama Boznańskiego, pochodzącego z zubożałego po powstaniu styczniowym ziemiańskiego rodu herbu Nowina, i jego żony Eugenii Mondant – Francuzki z Valence, kilka lat starszej od męża. Boznański wybudował dla rodziny dom w Krakowie przy ul. Wolskiej 21 (obecnie: Piłsudskiego), na którego piętrze w przyszłości Olga będzie mieć swoją pracownię. Trzy lata po Oldze urodziła się jej siostra Iza. Wychowaniem i wykształceniem dziewczynek zajęła się matka – przed ślubem zarabiająca na życie jako guwernantka. Co ciekawe, pierwszym językiem dla Olgi i Izy był francuski. Jeszcze jako nastolatki słabo posługiwały się polskim, za to dobrze opanowały niemiecki i angielski. Rodzice szybko dostrzegli, że młodsza z córek przejawia muzyczne zdolności, starsza zaś – plastyczne. Kochający ojciec opłacał córkom prywatne lekcje.

Czytaj więcej

Józef Orwid: Mistrz drugiego planu

Olga pierwsze lekcje rysunku pobierała u Antoniego Adama Piotrowskiego i Kazimierza Pochwalskiego, a następnie na Kursach Malarskich Adriana Baranieckiego. Niestety, nie było miejsca dla Olgi w Akademii Sztuk Pięknych nie tylko w Krakowie, ale w ogóle, kobiety bowiem miały wówczas zakaz studiowania.

Przyszła światowej sławy artystka nie poddaje się jednak: ojciec opłaca jej prywatną naukę w Monachium, ówczesnej kuźni malarskich talentów. Olga trafia do pracowni Carla Kricheldorfa, który sam może i nie był wybitnym artystą, ale za to świetnie uczył. W jednym z licznych listów do ojca Olga pisze: „Pan Krich[eldorf] jest ciągle bardzo ostry i uważny na rysunek w moich pracach". Dzięki znajomościom ojca pozostaje też pod artystyczno-towarzyską opieką Józefa Brandta i Alfreda Wierusza-Kowalskiego.

Olga, choć z natury melancholijna i introwertyczna, w okresie monachijskim nawiązuje przyjaźnie (m.in. z Marią Kraszewską, wnuczką pisarza), lubi tańczyć, bywać na wieczorkach – towarzyszy jej Iza, która dołączyła do starszej siostry i która zwiąże z nią swój los. Około roku 1887 Olga zaczyna wystawiać swoje pierwsze prace, ale wtedy ani w Krakowie („Głowa kobiety – studium"), ani w Warszawie („Ze spaceru", 1889 r.) nie zyskują one uznania krytyków sztuki i publiczności. Nie potrafią dostrzec w jej „zakopconym sadzą malarstwie" psychologicznej głębi portretowanych postaci.

Ale już w latach 90. XIX w. Boznańska tworzy obrazy, które przyciągają uwagę. W 1890 r. maluje wybitne „W oranżerii" i „W Wielki Piątek" – zwłaszcza drugi z obrazów zachwyca głębią perspektywy, grą światłocienia, nastrojem modlitewnego skupienia i boskiej tajemnicy (inny tytuł: „Śluby zakonne rzeźbiarki Toli Certowiczówny", olej na płótnie, 240 x 158 cm). Uznanie dla umiejętności Boznańskiej wyrażają m.in. Stanisław Wyspiański, Józef Brandt i Wacław Szymanowski.

Olga pozostaje w Monachium, otwiera własną pracownię (by podreperować budżet, przyjmuje także uczniów), tworzy kolejne portrety (w tym prezentowaną „Dziewczynkę z chryzantemami"), ciekawi ją kultura i sztuka Japonii (vide „Japonka" z 1889 r.), maluje „Autoportret w stroju żałobnym" – po śmierci matki w listopadzie 1892 r. – jeden z wielu autoportretów, przeżywa też fascynację wspomnianym wyżej malarzem Paulem Nauenem, zaręcza się zaś z młodszym od siebie o siedem lat Józefem Czajkowskim. To mężczyzna przystojny i ma wobec Olgi poważne zamiary. Ona – na pewno jest w nim zakochana (pięknie go sportretowała, nigdy nie sprzedała tego obrazu), ale ze związku nic nie wychodzi. Olga nie nadaje się na żonę i matkę. Bez reszty oddaje się sztuce. Zamiast skierować swe kroki „przed ołtarz", w 1898 r. wyjeżdża do Paryża.

W artystycznej stolicy świata

W 1900 r. na wystawie w New Gallery w Londynie dostaje złoty medal, a na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymuje wyróżnienie. W tym samym roku Józef Czajkowski jeszcze podejmuje próby ratowania związku z Olgą, przyjeżdża nawet do Paryża. Artystka jednak nie chce być zależna od jakiegokolwiek męża...

Wsparcie finansowe zapewnia jej ojciec. U jej boku jest też siostra Iza – choć nie mieszkają razem, to widują się niemal codziennie, chyba że się pokłócą, co zresztą zdarza się dość często. Olga w tym czasie bardzo dużo maluje, większość jej prac zamawiają i kupują turyści zza oceanu. Artystka nie zbija jednak fortuny – utrzymanie siebie i pracowni w Paryżu jest drogie, a pomoc finansowa siostrze uzależnionej od morfiny też pochłania sporą część jej zarobków.

Boznańska nie umie odmówić nikomu, kto przychodzi do jej pracowni i prosi o wsparcie. Zdarza się nawet, że jest okradana. Część pieniędzy jednak, zwłaszcza gdy Olgę dopada starość, niszczeje pośród stert makulatury, ukryta i zapomniana pomiędzy stronami dawno przeczytanych gazet.

Coraz bardziej stroni od ludzi, ale zafascynowani nią mężczyźni nie przestają jej adorować. Zakochany architekt Franciszek Mączyński zasypuje ją listami (jej odpowiedzi nie zachowały się), przez pięć lat ma nadzieję, że sprowadzi ukochaną do Krakowa. Nim w styczniu 1906 r. ojciec Olgi umrze, zdąży jeszcze pogrzebać ewentualny związek córki z Mączyńskim.

Po śmierci ojca Boznańska jest zdana wyłącznie na siebie. Co prawda wynajmowany lokatorom dom w Krakowie aż do wybuchu wielkiej wojny przynosi stały dochód, a w 1912 r. artystka otrzymuje francuski Order Legii Honorowej, nieustannie też maluje, ale coraz częściej brakuje jej pieniędzy na podstawowe potrzeby, zwłaszcza w czasie wojny, gdy zamknięte granice uniemożliwiają przesyłanie pieniędzy z Krakowa czy sprzedaż obrazów. Olga coraz rzadziej jada, pochłania tylko ogromne ilości mocnej herbaty, co dodatkowo wysusza i tak smukłą jej sylwetkę. Coraz bardziej „dziwaczeje" – nosi niemodną długą suknię pamiętającą przedwojenne czasy, na to nakłada malarski fartuch, włosy upina w kok; swą uwagę skupia na tworzeniu, a ponieważ panuje powszechna powojenna zapaść finansowa, niesprzedane prace niszczeją w pracowni podgryzane przez myszy i szczury (notabene artystka kilka razy dziennie karmi je okruszkami!).

Jeszcze w 1923 r. reprezentuje sztukę francuską na wystawie w Pittsburghu (obok takich artystów jak Pierre Bonnard czy Maurice Denis). Niestety, sława Olgi Boznańskiej powoli gaśnie. Artystka ma coraz mniej zamówień na portrety, a jej główne źródło utrzymania stanowi czynsz z krakowskiej kamienicy. W listopadzie 1931 r. Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych w Krakowie organizuje jej wystawę zbiorową, która cieszy się powodzeniem wśród publiczności. Rodzinne miasto malarka po raz ostatni odwiedza w 1932 r. Dwa lata później, w czerwcu 1934 r., jej siostra Iza popełnia samobójstwo.

W drugiej połowie lat 30. XX wieku gwiazda Boznańskiej rozbłyśnie raz jeszcze: w roku 1937 na Wystawie Światowej w Paryżu otrzymuje Grand Prix, rok później na weneckim Biennale – złoty medal, sprzedaje też pięć obrazów. To jej ostatni finansowo-artystyczny sukces. Umiera w czasie II wojny światowej, po zajęciu Paryża przez Niemców. Odchodzi 26 października 1940 r. w samotności, w szpitalu Sióstr Miłosierdzia. „Pochowano ją na polskim cmentarzu Les Champeaux w Montmorency pod Paryżem. (...) W testamencie Olga zapisała cały swój majątek nieruchomy, to znaczy [krakowską] pracownię i przysługującą jej z tytułu spadku po ojcu część domu, Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie".

Hipnotyzujące spojrzenie

Wśród kilkunastu prac zaprezentowanych w listopadzie 1931 r. na krakowskiej wystawie nie zabrakło „Dziewczynki z chryzantemami" (1894 r.). Ten obraz (olej na tekturze o wymiarach 88,5 × 69 cm) obecnie pozostaje w zasobach Muzeum Narodowego w Krakowie (notabene z okazji 150. rocznicy urodzin artystki znalazł się pośród 170 prac prezentowanych najpierw na wystawie w Krakowie, a następnie w Warszawie). Choć ma niepozorne wymiary, przyciąga widzów niczym magnez. Dlaczego? Oto ocena stylu Boznańskiej.

„Portrecistkę psychologa pociąga nie tylko zewnętrzność danej osoby, ale również jej wewnętrzność, którą na światło obrazu wprowadza za pomocą oczu. Twarz często rozpływa się w nieskondensowanych liniach (...). Żeby one mogły panować, Boznańska przytłumia kolor sukni..." (Adam Gerżabek). Artystka „nie maluje oczu, tylko spojrzenie, nie maluje ust, ale uśmiech lub łkanie, jakie je wykrzywia, skurcz okrucieństwa lub wyraz twarzy naiwnej i szczerej. Malarka posiada cudowny dar wydobywania duchowości wyrażającej się w ludzkiej dłoni, wszędzie potrafi wytropić pełną niepokoju duszę, która się ukrywa, czując, że jest obserwowana" (Max Goth).

A w odniesieniu do „Dziewczynki z chryzantemami" Adam Potocki notuje, że rudowłosa modelka stoi „z oczami jak perełki z czarnej lawy, cała dziwnie wypłowiała, obok przepysznie martwej białej chryzantemy" – dodajmy, że trzymany w dłoniach przez dziewczynkę bukiet kwiatów jest szalenie wyrazistym akcentem na tle szarej sukni i jasnego tła. Na ścianie malarka zaznaczyła cień dziewczynki, dodała także rudawozłote refleksy nawiązujące do koloru włosów modelki. Na stronie Muzea/malopolska.pl/obiekty w nocie Urszuli Kozakowskiej-Zauchy czytamy: „Portret emanuje nastrojem zamyślenia, smutku, tajemnicy i niedopowiedzenia, zbliżonym do aury znanych i cenionych przez Boznańską wierszy Maurice'a Maeterlincka". Ten obraz do dziś budzi emocje w widzach i bez wątpienia należy do najbardziej rozpoznawalnych dzieł Olgi Boznańskiej.

Wszystkie cytaty, o ile nie opisano ich inaczej, zostały zaczerpnięte z biografii „Boznańska. Non finito" Angeliki Kuźniak (Wydawnictwo Literackie 2019)

Historia
Śledczy bada zbrodnię wojenną Wehrmachtu w Łaskarzewie
Historia
Niemcy oddają depozyty więźniów zatrzymanych w czasie powstania warszawskiego
Historia
Kto mordował Żydów w miejscowości Tuczyn
Historia
Polacy odnawiają zabytki za granicą. Nie tylko w Ukrainie
Historia
Krzyż pański z wielkanocną datą