Zielone światło dla Zagłady

Międzynarodową konferencję w Évian zwołano po to, aby pomóc Żydom prześladowanym w hitlerowskich Niemczech. Skończyło się na pustych deklaracjach i zamkniętych granicach.

Aktualizacja: 03.09.2017 13:23 Publikacja: 31.08.2017 18:29

W październiku 1938 r. Niemcy wydalili Żydów posiadających polskie obywatelstwo. Najwięcej z nich od

W październiku 1938 r. Niemcy wydalili Żydów posiadających polskie obywatelstwo. Najwięcej z nich odesłano do przygranicznego Zbąszynia.

Foto: NAC

6 lipca 1938 r. Évian-les-Bains, niewielki kurort położony nad Jeziorem Genewskim, przeżywał istne oblężenie. Na ulicach panował niespotykany tu na co dzień ruch, francuscy policjanci gorączkowo usiłowali nad nim zapanować, a spóźnieni dziennikarze szukali ostatnich wolnych miejsc w hotelach. Nie było o nie łatwo, ponieważ w Évian rozpoczynała się właśnie międzynarodowa konferencja, na którą przybyli przedstawiciele 32 państw i 39 organizacji prywatnych. Spotkanie relacjonowało blisko 200 dziennikarzy z całego świata. Celem konferencji, zwołanej z inicjatywy prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta, było rozwiązanie problemu rosnącej liczby uchodźców żydowskich, którzy masowo uciekali przed prześladowaniami, jakie spotykały ich w nazistowskich Niemczech. Miała to być humanitarna odpowiedź cywilizowanego świata na rasistowską politykę III Rzeszy.

W 1938 r. sytuacja, w jakiej znaleźli się niemieccy Żydzi, nie napawała optymizmem. Trzy lata wcześniej uchwalono słynne ustawy norymberskie, które dzieliły społeczeństwo niemieckie pod kątem rasowym. Wyraźnie wskazano w nich, kto jest Aryjczykiem, kto Żydem, a kto mieszańcem (mischlingiem). Żydzi zostali pozbawieni obywatelstwa, ochrony prawnej i własności, nie można było zawierać małżeństw pomiędzy Aryjczykami i nie-Aryjczykami, stosunki intymne między nimi podlegały zaś karze (było to tzw. Rassenschande – zhańbienie rasy). Rok później Żydom zabroniono wykonywania specjalistycznych zawodów. Dla liczącej ponad pół miliona społeczności niemieckich Żydów restrykcje te były prawdziwym szokiem. Większość z nich była bowiem silnie zasymilowana i od pokoleń czuła się Niemcami.

Represje wobec Żydów przybrały na sile wiosną 1938 r., kiedy Hitler dokonał anszlusu Austrii i kolejne 185 tys. Żydów znalazło się w granicach III Rzeszy. Gwałty i prześladowania w Austrii osiągnęły skalę niespotykaną dotychczas w Niemczech. Świat jednak milczał. Hitler postanowił więc jeszcze bardziej zaostrzyć politykę antyżydowską. Nakazano między innymi obowiązkową rejestrację żydowskiej własności, a każda własność o wartości powyżej 5 tys. marek mogła być sprzedana jedynie za zgodą władz.

Coraz więcej Żydów decydowało się na ucieczkę z ogarniętych rasistowskim amokiem Niemiec. Wielu z nich wyjeżdżało do Palestyny, co ułatwiało porozumienie zawarte pomiędzy niemieckimi syjonistami a nazistami – tzw. ugoda Haavara. Dzięki niej w latach 30. XX w. do będącej ówcześnie brytyjskim protektoratem Palestyny wyemigrowało około 60–70 tys. niemieckich Żydów. Władze brytyjskie, początkowo przychylnie nastawione do emigracji żydowskiej, nie mogąc poradzić sobie z narastającym konfliktem żydowsko-arabskim, stopniowo ograniczały jej zasięg. Od drugiej połowy lat 30. miała ona w dużym stopniu charakter nielegalny (tzw. piąta alija).

Żydzi próbowali także uciekać do państw Europy Zachodniej i Stanów Zjednoczonych, jednak napotykali tam bariery w postaci ustaw antyimigracyjnych. O skali problemu świadczy fakt, że na około 270 tys. wniosków o wizę z prawem stałego pobytu w USA, które złożyli niemieccy Żydzi, do momentu wybuchu II wojny światowej rozpatrzono pozytywnie jedynie kilkadziesiąt tysięcy. Władze nazistowskie popierały i ułatwiały emigrację, ale wymuszały od wyjeżdżających podpisanie deklaracji, że do Niemiec nie wrócą, pod karą wysyłki do obozu koncentracyjnego. Emigracją kierowały żydowskie organizacje, m.in. Reichsvertertung i Hauptstelle für jüdische Auswanderung. Szacuje się, że do 1938 r. jedna czwarta niemieckich Żydów uciekła za granicę. W kolejce czekały jednak tysiące kolejnych chętnych do opuszczenia nazistowskiego piekła.

Prześladowania niemieckich i austriackich Żydów były szeroko relacjonowane w amerykańskiej prasie. Skłoniło to prezydenta Franklina D. Roosevelta do zwołania międzynarodowej konferencji, która miała się zająć tym drażliwym problemem. Kiedy wieści o spotkaniu dotarły do Adolfa Hitlera, ten nie krył zadowolenia. „Mam tylko nadzieję, że reszta świata, mająca tak głęboką sympatię dla tych kryminalistów [Żydów], będzie przynajmniej na tyle wspaniałomyślna, by tę sympatię przekuć w praktyczną pomoc. My z naszej strony jesteśmy gotowi przekazać tych przestępców do dyspozycji tych krajów, wysyłając ich z pełną starannością, nawet na luksusowych statkach" – stwierdził przywódca III Rzeszy.

Zjazd hipokrytów

6 lipca w luksusowym hotelu Royal w Évian-les-Bains uroczyście zainaugurowano konferencję. Amerykanie nie zdecydowali się wysłać do Évian wysoko postawionego urzędnika rządowego, co już na początku nie rokowało najlepiej. Ostatecznie prezydenta USA reprezentował jego przyjaciel, amerykański biznesmen Myron C. Taylor. „Wysiedla się tysiące ludzi z krajów, w których przodkowie ich mieszkali od wielu stuleci. Wypędza się ich, nie wskazując miejsca, dokąd mają się udać, aby znaleźć ludzkie warunki życia. (...) Nadszedł już czas, żeby rządy jasno sformułowały program traktowania kwestii uchodźców" – mówił Taylor w przemówieniu otwierającym obrady. Wielkie nadzieje wiązały z konferencją również środowiska żydowskie na całym świecie. Wystosowały do jej uczestników napisany wspólnie memoriał, w którym apelowały, aby rządy państw demokratycznych „wypowiedziały się przeciwko ciągłym prześladowaniom, które godzą w coraz liczniejsze rzesze i grożą przekształceniem sprawy uchodźców w problem nierozwiązalny. Państwa cywilizowane nie mogą dopuścić do tego, aby tak destrukcyjny jad antysemityzmu szerzył się coraz bardziej".

Konferencja trwała ponad tydzień. Każdego dnia przedstawiciele kolejnych krajów i organizacji wyrażali ubolewanie nad sytuacją niemieckich Żydów i zgodnie przyznawali, że trzeba w najbliższym czasie jakoś ten problem rozwiązać. Byli jednak jednomyślni również w innej kwestii: że w obecnej chwili istnieje zbyt wiele przeszkód, aby szeroko otworzyć granice dla Żydów. Nikt, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi, nie zadeklarował rozluźnienia praw imigracyjnych, które w tamtych latach były bardzo restrykcyjne. Obawiano się, że przyjęcie zwiększonej liczby uchodźców może skutkować zaognieniem problemów ekonomicznych i społecznych. W zasadzie już po kilku dniach było wiadomo, że spotkanie w Évian delegaci potraktowali raczej jak darmowe wakacje w uroczym francuskim kurorcie niż poważne negocjacje, które miały przynieść praktyczne rozwiązanie istotnego problemu międzynarodowego. Nie mogło być zresztą inaczej, skoro jeszcze przed rozpoczęciem obrad przedstawiciele Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych ustalili, że nie będą poruszać niewygodnych dla siebie kwestii związanych z żydowskim uchodźstwem. W wypadku USA chodziło o zaniżanie obowiązujących kwot imigracyjnych, Brytyjczycy natomiast nie chcieli, aby choć słowem wspominano o Palestynie.

Ostatecznie jednak zarówno Amerykanie, jak i Anglicy obiecali, że w nadchodzących latach podniosą górne limity ograniczające napływ imigrantów. Była to jednak kropla w morzu potrzeb, tym bardziej że większość pozostałych państw wolała raczej szczelniej zamknąć granice. Znamienne były wypowiedzi przedstawiciela Australii, który stwierdził, że jego kraj „nie ma żadnych realnych problemów rasowych i nie ma ochoty zmieniać tej sytuacji". Z kolei delegat Francji tłumaczył, że nad Sekwaną „poziom nasycenia uchodźcami jest już maksymalny".

Jedynym państwem wśród uczestników konferencji, które zaoferowało konkretną pomoc dla niemieckich Żydów, była Republika Dominikany. Ten mały karaibski kraj zgodził się przyjąć aż 100 tys. uchodźców, a miejscowy dyktator Rafael Trujillo przeznaczył dla nich 26 tys. akrów ziemi pod zasiedlenie. Jednak na emigrację z Niemiec na Dominikanę zdecydowało się w 1940 r. tylko 800 Żydów.

Na zakończenie konferencji w Évian z wielką pompą powołano do życia Międzyrządowy Komitet ds. Uchodźców (ICR), który miał dalej szukać rozwiązania problemu uchodźców (nie tylko żydowskich), ale pozbawiony realnego wsparcia ze strony państw i liczących się organizacji międzynarodowych w krótkim czasie pogrążył się w całkowitej bezczynności.

Symbolicznym podsumowaniem konferencji w Évian był rejs statku „St. Luis", który 13 maja 1939 r. wypłynął z portu w Hamburgu, wioząc na pokładzie 907 żydowskich uchodźców. Ich celem była Hawana na Kubie, gdzie większość z nich chciała poczekać na zgodę na wjazd na terytorium Stanów Zjednoczonych (aż 743 pasażerów miało już promesy wiz pobytowych w USA). W dobrych warunkach i dobrych humorach spędzili podróż, która miała być dla nich wybawieniem z piekła. Niestety, w tym samym czasie rząd kubański wprowadził nowe, ostrzejsze przepisy imigracyjne i kiedy „St. Luis" zawinął do portu w Hawanie, pasażerowie nie dostali zgody na zejście na ląd. Nie pomogły negocjacje prowadzone przez Amerykanów. Hawana za zmianę decyzji zażądała najpierw 150 tys., a potem 450 tys. dolarów. Nie znalazł się nikt chętny, aby wpłacić tak duże pieniądze, i 2 czerwca w południe statek musiał opuścić wody terytorialne Kuby. Kilka dni „St. Luis" krążył po Morzu Karaibskim. Prowadzono rozmowy z władzami Dominikany, Hondurasu, Kolumbii, Chile, Martyniki, Gwadelupy, Kanady i USA. Z pokładu słano apele do prezydenta Roosevelta i organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych. „Zwracamy się do Żydów na całym świecie. Mamy być odesłani z powrotem. Jak możecie pozostawać obojętni? Jak możecie milczeć? Zróbcie wszystko, co w waszej mocy! Niektórzy z pasażerów już próbowali popełnić samobójstwo. Pomocy! Nie pozwólcie, by statek wrócił do Niemiec!" – pisali zrozpaczeni uchodźcy. Większość organizacji żydowskich milczała, z USA nadeszła zaś lakoniczna odpowiedź – kwoty emigracyjne dla obywateli państw Europy Środkowej na ten rok zostały wyczerpane. „St. Luis" wrócił do Europy. Podróżujących nim Żydów zgodziły się przyjąć Wielka Brytania, Francja, Belgia i Holandia. Niecałe trzy setki, które trafiły do Anglii, przeżyły wojnę, pozostali w większości zginęli w niemieckich obozach zagłady.

W 1937 r. Chaim Weizmann, przywódca Światowej Organizacji Syjonistycznej, w wywiadzie udzielonym brytyjskiemu dziennikowi „Manchester Guardian" stwierdził: „Świat wydaje się podzielony na dwie części – tę, w której Żydzi nie mogą żyć, i tę, do której nie chcą ich wpuścić". Po konferencji w Évian jego słowa wypełniły się treścią.

Zatruty owoc Évian

Konferencja w Évian nie tylko nie pomogła Żydom prześladowanym w Niemczech, ale nawet pogorszyła ich sytuację. Państwa zachodnie dały im wyraźnie do zrozumienia, że na ich pomoc w najbliższym czasie nie mają co liczyć. Hitler natomiast potraktował całkowite fiasko konferencji jako zielone światło dane mu przez międzynarodową społeczność dla ostatecznej rozprawy z narodem, który w jego mniemaniu uosabiał całe zło współczesnego świata. W przemówieniu wygłoszonym na zjeździe w Norymberdze 12 września 1938 r. wyśmiał obłudę państw demokratycznych, które potępiają Niemcy za próbę „oczyszczenia" się z „elementu żydowskiego", a same, kiedy mają okazję pomóc Żydom, zamykają przed nimi drzwi. Wtórował mu dziennik nazistowski „Völkischer Beobachter", który, podsumowując konferencję w Évian, zamieścił artykuł o wymownym tytule „Nikt ich nie chce". Naziści rozumowali następująco: Żydzi w świecie są osamotnieni, wsparcie dla nich ogranicza się do werbalnych deklaracji, a w sytuacji krytycznej nikt nie zamierza im przyjść z pomocą, nawet ich pobratymcy żyjący za oceanem. Mamy więc wolną rękę i możemy zrobić z nimi, co nam się żywnie podoba.

Mimo kilku lat prześladowań zasięg represji w stosunku do Żydów był do 1938 r. dość ograniczony. Dopiero fatalna konferencja w Évian i coraz bardziej widoczne tchórzostwo Zachodu, przejawiające się w ciągłych ustępstwach (vide traktat monachijski i zajęcie Czechosłowacji), spowodowały, że Hitler zdecydował się na eskalację prześladowań. Rezultatem były brutalne pogromy nocy kryształowej.

Zanim jednak do niej doszło, Hitler postanowił wyrzucić z Niemiec Żydów posiadających obywatelstwo polskie. Byli to w większości ludzie nieutrzymujący od wielu lat kontaktu z Polską, zgermanizowani i niemówiący po polsku. Polskie władze, spodziewając się takiego kroku ze strony Hitlera, jeszcze we wrześniu wydały dekret, na mocy którego obywatele Rzeczypospolitej mieszkający na stałe poza jej granicami mieli obowiązek potwierdzić swoje obywatelstwo. W razie braku potwierdzenia miało zostać im zabrane. Ostateczny termin upływał 1 listopada 1938 r. Niemcy w szybkim tempie przygotowali tzw. Polenaktion – 28 i 29 października Żydów posiadających polski paszport wywieźli do polskich posterunków granicznych i pozostawili samych sobie. Największy transport, liczący ponad 6 tys. osób, trafił do Zbąszynia. W ciągu dwóch pierwszych dni około 2 tys. Żydów zostało przepuszczonych przez polską granicę. Jednak 1 listopada, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, została ona zamknięta i kilka tysięcy ludzi utknęło na wiele miesięcy w strefie przygranicznej. Część osób skorzystała z gościnności miejscowych Polaków i pomocy żydowskich organizacji charytatywnych. Większość trafiła jednak do obozu przejściowego, w którym wegetowała w dość podłych warunkach.

Początek końca

Wśród Żydów odesłanych przez Niemców do Zbąszynia byli także rodzice 17-letniego Herschela Grynszpana, mieszkającego na stałe w Paryżu. Gdy dowiedział się o ich losie, poprzysiągł zemstę. 7 listopada 1938 r. wszedł do niemieckiej ambasady w Paryżu i zastrzelił radcę prawnego Ernsta von Ratha. Hitlerowcy postanowili wykorzystać to zabójstwo do celów politycznych. Niemiecka propaganda określiła zamach jako „atak międzynarodowego żydostwa na Rzeszę Niemiecką", a Joseph Goebbels za zgodą Hitlera dał sygnał do rozpoczęcia w całej Rzeszy antyżydowskich pogromów na niespotykaną wcześniej skalę.

W nocy z 9 na 10 listopada 1938 r. spalono ponad 200 synagog, zniszczono i obrabowano 7,5 tys. żydowskich sklepów i 29 domów towarowych, zdemolowano 170 domów mieszkalnych, zbezczeszczono prawie wszystkie kirkuty. Około 100 Żydów zostało zamordowanych, a 20–30 tys. trafiło do obozów koncentracyjnych. Już po fakcie społeczności żydowskiej kazano zapłacić wysokie odszkodowanie na rzecz państwa niemieckiego.

Noc kryształowa była początkiem nowego etapu w prześladowaniach Żydów przez Niemców. Naziści pokazali, że dotychczasowe represje, mające głównie charakter ekonomiczny i polityczny, już im nie wystarczają, a „w rozwiązaniu problemu żydowskiego" są skłonni użyć brutalnej siły lub nawet posunąć się do masowych morderstw. Cały świat, łącznie ze Stanami Zjednoczonymi i działającymi tam wpływowymi organizacjami żydowskimi, postanowił zachować w tej kwestii niemal zupełną bierność. Duch konferencji w Évian jeszcze długo krążył po świecie.

6 lipca 1938 r. Évian-les-Bains, niewielki kurort położony nad Jeziorem Genewskim, przeżywał istne oblężenie. Na ulicach panował niespotykany tu na co dzień ruch, francuscy policjanci gorączkowo usiłowali nad nim zapanować, a spóźnieni dziennikarze szukali ostatnich wolnych miejsc w hotelach. Nie było o nie łatwo, ponieważ w Évian rozpoczynała się właśnie międzynarodowa konferencja, na którą przybyli przedstawiciele 32 państw i 39 organizacji prywatnych. Spotkanie relacjonowało blisko 200 dziennikarzy z całego świata. Celem konferencji, zwołanej z inicjatywy prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta, było rozwiązanie problemu rosnącej liczby uchodźców żydowskich, którzy masowo uciekali przed prześladowaniami, jakie spotykały ich w nazistowskich Niemczech. Miała to być humanitarna odpowiedź cywilizowanego świata na rasistowską politykę III Rzeszy.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie