Miller: W rocznicę katastrofy wznosimy toast

– Każdego roku wszyscy uczestnicy katastrofy spotykają się o godzinie 18, bo o 18.30 zdarzył się ten wypadek, i wznosimy toast za życie. To takie nasze kolejne urodziny – powiedział były premier Leszek Miller w rocznicę katastrofy rządowego helikoptera.

Aktualizacja: 04.12.2017 06:17 Publikacja: 03.12.2017 23:01

Leszek Miller

Leszek Miller

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Śmigłowiec Mi-8 z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego rozbił się 4 grudnia 2003 roku pod Warszawą, gdy wyłączyły się oba silniki. W rocznicę tego wydarzenia przypominamy tekst z 2013 roku.

Marek Miłosz - pilot śmigłowca i dowódca załogi (wtedy w stopniu majora), zdołał awaryjnie wylądować, stosując manewr autorotacji. W wypadku nikt nie zginął.

– Byliśmy radośni, że nikt nie zginął. Uważaliśmy, że pilot, pułkownik Miłosz po prostu ocalił nam życie. Nie mamy do niego pretensji. Wykonanie tego manewru w tamtych warunkach, w nocy – było czymś niezwykłym – powiedział w TVP Info Leszek Miller.

Były premier powiedział, że wszyscy, którzy 10 lat temu lecieli razem z nim Mi-8 (15 osób: czterech członków załogi i 11 pasażerów), co roku spotykają się w rocznicę wypadku i wspominają dramatyczne chwile. – Po raz kolejny wracają wątki, gdzie kto siedział w helikopterze, a potem pod jakim drzewem kto leżał, jak czekaliśmy na karetki pogotowia, na straż pożarną...

Miller wyznał także, że tuż po wypadku najbardziej bał się, że „helikopter się zapali i wszyscy spłoną". – Na każdym filmie, gdy helikopter zderza się z ziemią jest malowniczy wybuch. Gdyby nie warunki atmosferyczne – wilgoć, maszyna pewnie by się zapaliła.

– Kiedy oficer BOR-u wyciągnął mnie, pierwszym wrażeniem było uczucie ulgi. Potem zadawałem sobie pytanie, czy do końca życia będę sparaliżowany – wspominał szef SLD.

Śmigłowiec Mi-8 z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego rozbił się 4 grudnia 2003 roku pod Warszawą, gdy wyłączyły się oba silniki. W rocznicę tego wydarzenia przypominamy tekst z 2013 roku.

Marek Miłosz - pilot śmigłowca i dowódca załogi (wtedy w stopniu majora), zdołał awaryjnie wylądować, stosując manewr autorotacji. W wypadku nikt nie zginął.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie