Straty polskiej kultury poniesione w czasie wojny są szacowane na 514 tys. obiektów, z czego tylko ok. 64 tys. jest opisanych w katalogu dzieł utraconych. – Odzyskujemy praktycznie co tydzień jakieś dzieło sztuki. To jest wciąż kropla w morzu – mówi minister. Od 2016 r. jego resort odzyskał blisko 500 zabytków. – Wydział ds. Restytucji Dóbr Kultury prowadzi ponad 80 postępowań restytucyjnych w 13 państwach świata – dodaje Anna Pawłowska-Pojawa. Jej zdaniem wyodrębnienie osobnego departamentu podyktowane jest m.in. znacznym wzrostem liczby odnajdywanych obiektów uznanych dotychczas za utracone, „co z kolei jest efektem rozwoju stosowanych w ostatnich latach metod poszukiwania dzieł sztuki i znacznego wykorzystania nowych technologii".
Na czym polega praca urzędników? Korzystają oni m.in. z serwisów monitorujących aukcje dzieł sztuki i zasoby muzealne, a także przeglądają cyfrowe bazy danych. Z raportu NIK z 2017 r. wynika jednak, że aż w 90 proc. zakończonych postępowań restytucyjnych informacja o odnalezieniu obiektu pochodziła od osób trzecich, czyli pasjonatów historii.
Koszty odzyskania niekiedy przekraczają wartość dzieła sztuki. Np. koszt zwrotu obrazu Aleksandra Gierymskiego „Żydówka z pomarańczami" o wartości 579 tys. zł wyniósł 636 tys. zł. Generalnie jednak – wynika z raportu NIK – do 2016 r. koszty kształtowały się na poziomie 15 proc. wartości odzyskanych zabytków.
Każdy wniosek restytucyjny rozpatrywany jest indywidualnie. Niekiedy ministerstwo pełni tylko rolę pośrednika pomiędzy prokuraturą a muzeum, gdy „trefny" obraz ktoś próbuje sprzedać w galerii, nie znając jego pochodzenia (często nie figuruje w bazie dzieł utraconych). Innym razem, gdy zawodzą narzędzia prawne – prowadzone są negocjacje, aby zabytek odkupić. Oficjalnie mówi się wtedy, że płaci się „za koszty związane z przechowywaniem lub konserwacją".
Na przykład Polska chce odzyskać z USA tzw. kolekcję Łukaszowców, którą tworzy siedem obrazów przedstawiających najważniejsze wydarzenia z historii Polski. Obrazy namalowane na Światową Wystawę w Nowym Jorku w 1939 r. przechowywane są w bibliotece jezuickiego Le Moyne College w Syracuse. Z informacji „Rz" wynika, że ministerstwo jest gotowe zwrócić koszty ich konserwacji i przechowywania, w 2016 r. oferta opiewała na 70 tys. dolarów.
Resort kultury nie odpowiedział na pytania „Rz" o podanie krótkiej charakterystyki prowadzonych postępowań. Z naszych ustaleń wynika, że oprócz 20 wniosków skierowanych do władz Rosji, na które nie ma odpowiedzi (opisaliśmy je w styczniu 2020 r.), od lat toczą się postępowania o zwrot nie mniej ciekawych zabytków.