Burzliwe początki polskiego piłkarstwa, cz. I

W tym roku mija 110. rocznica powstania pierwszego, w zamierzeniach organizatorów, ogólnopolskiego związku piłkarskiego. Jak łatwo obliczyć, działo się to w roku 1911, a więc w czasie zaborów, kiedy Polska nie istniała na politycznej mapie Europy.

Publikacja: 21.10.2021 21:00

Losowanie stron przed Derbami Krakowa. Rywalizacja Wisły i Cracovii od ich zarania toczyła się nie t

Losowanie stron przed Derbami Krakowa. Rywalizacja Wisły i Cracovii od ich zarania toczyła się nie tylko na boiskach

Foto: NAC

Jak to się stało, że w tak niesprzyjających okolicznościach doszło do zainicjowania tak odważnego i wizjonerskiego w swej wymowie przedsięwzięcia? O tym będzie ten artykuł, w którym przeplatać się będą międzynarodowe intrygi z ludzkimi ambicjami. Czytelnik odnajdzie w nim czeskie inspiracje, ale także bezwzględne działania zaborczego, austriackiego związku piłkarskiego. W całej tej zawierusze sportowo-politycznej niepoślednią rolę odegrała krakowska Wisła. Towarzystwo Sportowe, które wkraczało zaledwie w pierwszy rok swego oficjalnego, formalnie zalegalizowanego istnienia. Wkraczało z mocnym przytupem, o czym świadczy opisana poniżej historia.

Dlaczego akurat Wisła?

Wynikało to wprost z dotychczasowej pięcioletniej historii klubu. Klubu o mocnych podstawach ideowych, zarysowanych już w chwili powołania go do życia wiosną 1906 roku. Tak o tym pisał jeden z jego współzałożycieli Roman Wilczyński: „Godziliśmy się na wszystko, że klub będzie nazywał się Wisła, i znowu oklaski i okrzyki: »Polacy i Wisła to Polska«. [...] Tak zakończyła się oficjalna część naszego zebrania, a Profesor Łopuszański opuszczając klasę złożył nam życzenie pomyślnego rozwoju klubu i sukcesów sportowych. Po jego odejściu podjęliśmy wobec siebie jeszcze jedną uchwałę, by w naszym klubie grali tylko sami Polacy".

Obecność Wisły w ÖFV była warunkowana powstaniem w nieodległej przyszłości krajowego, tzn. polskiego związku piłkarskiego, który w ramach państwowego ÖFV miał mieć szeroką autonomię.

Tak więc Wisła u zarania stawała się klubem stricte polskim, pielęgnującym tożsamość narodową swoich członków, co w czasach zaborczych miało swoją patriotyczną wymowę i wcale nie było powszechne w innych galicyjskich klubach (grywali w nich regularnie nie tylko Czesi czy Węgrzy, ale nawet Austriacy). Przez tych wiślackich pionierów klub traktowany był jako namiastka domu ojczystego, mała ojczyzna, w której podkreślano na każdym kroku czysto narodowy, a także niepodległościowy charakter. To były ideowe podwaliny, które funkcjonowały już w pierwszych latach działalności klubu, czy – jak kto woli – drużyny piłkarskiej.

Te fundamenty było także widać w sferze symboli, bo tak należy potraktować pojawienie się na czerwonych koszulkach Wisły w roku 1910 zamiast dwóch niebieskich gwiazd – jednej białej. Wraz z jej wprowadzeniem wiślackie stroje przybrały patriotyczny, biało-czerwony wygląd.

Sama zresztą nazwa klubu miała symboliczny charakter, gdyż królowa polskich rzek łączyła swym nurtem wszystkie polskie ziemie znajdujące się pod zaborami. Ambicją założycieli Wisły stało się połączenie polskich klubów w jeden narodowy ruch piłkarski.

Czytaj więcej

Pierwsze krakowskie rozgrywki piłkarskie

Kiedy ta idea pojawiła się w głowach działaczy Wisły? Trudno jednoznacznie orzec. Zapewne rodziła się w trakcie sportowych eskapad poza granice zaborczych kordonów. Tym właśnie było nawiązywanie kontaktów i rywalizacja sportowa z klubami polskimi w zaborze rosyjskim. Już we wrześniu 1909 r. Wisła udała się „do bratnich klubów b. zaboru rosyjskiego, aby nawiązać z nimi jak najlepsze i najżywsze stosunki" [„30-lecie Towarzystwa Sportowego Wisła", Kraków 1936]. W Warszawie rozegrała m.in. „match footbalowy z drużyną warszawskiego Koła sportowego. Match ten przyniósł spodziewane zwycięstwo »Wiśle« w stosunku 7:0. Również we wszystkich innych punktach zawodów sportowych tryumfowała »Wisła«, której członkowie zdobyli pierwsze nagrody... Młodych sportsmenów krakowskich przyjmowano owacyjnie. Był to pierwszy w Warszawie pokaz nożnej, w którym uczestniczyły siły zamiejscowe, więc bądźcobądź rzecz niezwykła i ciekawa" [„Czas", 27.09.1909; „Ruch", nr 85, 11.10.1909].

Drużyna Wisły Kraków 10 września 1910 roku przed jednym z licznych w tym okresie spotkań z zespołami

Drużyna Wisły Kraków 10 września 1910 roku przed jednym z licznych w tym okresie spotkań z zespołami czeskimi. Tego dnia w Krakowie gościł Smichov Praga

Nowości Illustrowane 38/1910

W tymże roku działacze Wisły zdobywali pewne doświadczenie organizacyjne, uczestnicząc w działalności związków o charakterze sportowym. Nie były to jednak udane próby. Najpierw w ramach Krajowego Związku Turystycznego, później w Związku Sportowym założonym przez lwowskie Towarzystwa Zabaw Ruchowych, o którego aktywności nic w zasadzie nie wiemy.

Nie lepiej było rok później, po wstąpieniu Wisły do Austriackiego Związku Futbolowego (Österreichischer Fussball-Verband, w skrócie ÖFV). Obecność Wisły w ÖFV była warunkowana powstaniem w nieodległej przyszłości krajowego, tzn. polskiego związku piłkarskiego, który w ramach państwowego ÖFV miał mieć szeroką autonomię. Niestety, miesiące mijały, a wiedeńskie obietnice okazały się nic niewarte. Nic dziwnego, że Wisła, poirytowana tym stanem rzeczy, postanowiła działać. Dobre chęci, odwaga i wizjonerstwo (a tym przecież było zjednoczenie polskich klubów sportowych ponad zaborczymi kordonami) nie wystarczały. By takie przedsięwzięcie zrealizować, musiała jeszcze zaistnieć odpowiednia koniunktura. I taka w latach 1910–1911 się pojawiła.

Współpraca z Czechami

Český Svaz Fotbalový (ČSF) już w 1908 r. wybił się na niezależność od Wiednia. W odróżnieniu od ÖFV nie był członkiem FIFA, ale konkurencyjnej UIAFA (Union Internationale Amateur de Football Association) – organizacji piłkarskiej, która skupiała związki narodowe, a nie państwowe jak FIFA. Czesi stali się podporą UIAFA i zaczynali odnosić sukcesy – do Unii z czasem zaczęły dołączać amatorskie związki i kluby z Anglii, Francji, Belgii i Szwajcarii. To dawało pole do gry dla działaczy polskich klubów z Galicji. I taką grę podjęła Wisła Kraków.

Przed Wisłą stawało więc nie lada wyzwanie – przeciągnięcia na swoją stronę i przekonanie do swoich racji działaczy klubów galicyjskich, którzy z zainteresowaniem, ale i dużymi obawami patrzyli na wiślackie działania.

Wiślacy nie należeli do potulnych członków austriackiego związku i wbrew formalnym zakazom ÖFV utrzymywali ożywione kontakty z klubami czeskimi. Współgrało to z zamierzeniem samych Czechów, którzy począwszy od wiosny 1910 r., rozpoczęli futbolową ofensywę w Galicji, będąc niejako forpocztą UIAFA. Ich kluby rozgrywały bardzo dużo spotkań zarówno z Wisłą, jak i Cracovią, a plan był oczywisty – oderwać najlepsze zespoły krakowskie od ÖFV. Akcja ta zakończyła się połowicznym sukcesem – Wisła zerwała swe związki z zaborczym ÖFV, Cracovia pozostała wobec niego lojalna.

Począwszy od lata do późnej jesieni 1910 r., mimo pozostających w mocy zakazów ze strony ÖFV i FIFA, Wisła rozgrywa szereg meczów z drużynami czeskimi. W praktyce oznacza to zerwanie jakichkolwiek relacji z Wiedniem i wkroczenie na drogę samodzielnego rozwoju. W całej tej akcji widać było niewątpliwie czeską inspirację, ale też wpisywała się ona w dążenia samych wiślaków, którym nie w smak były austriackie porządki w polskim futbolu. Z początkiem listopada 1910 r. Wisła występuje z ÖFV, a w grudniu zgłasza akces do UIAFA.

Wiedeńska centrala nie pozostała bierna wobec wiślackich poczynań. Mając doświadczenie ze związkiem czeskim, zareagowała natychmiast, wydając zakaz rozgrywania spotkań klubów należących do ÖFV z Wisłą, o czym informowała prasa: „Jak się dowiadujemy w ostatniej chwili, zamierzony na niedzielę najbliższą match między »Wisłą« a »Cracovią« nie odbędzie się, ponieważ Związek austryacki zabronił klubom swoim zawodów z »Wisłą«. Rygor ten dotknął klub krakowski za to, że wbrew zakazowi i ostrzeżeniu, grał dwukrotnie z czeskimi klubami, nienależącymi do związku, »Unionem« i »Slavią«. Wobec karności w międzynarodowej organizacyi piłki nożnej, kluby galicyjskie muszą na razie poddać się zakazowi Związku, pod grozą, że one z kolei byłyby wykluczone ze Związku, a zatem odcięte od całego ruchu footballowego we wszystkich krajach" [„Czas", 10.11.1910].

W zasadzie dyrektywa wiedeńska była skwapliwie przestrzegana przez kluby galicyjskie bez wyjątku. Przed Wisłą stawało więc nie lada wyzwanie – przeciągnięcia na swoją stronę i przekonanie do swoich racji działaczy klubów galicyjskich, którzy z zainteresowaniem, ale i dużymi obawami patrzyli na wiślackie działania.

Program meczu Wisła Kraków – Slavia Praga. Spotkanie z 6 listopada 1910 roku było brzemienne w skutk

Program meczu Wisła Kraków – Slavia Praga. Spotkanie z 6 listopada 1910 roku było brzemienne w skutki i stało się powodem wystąpienia Wisły z Austriackiego Związku Footballowego

zbiory prywatne (StaŚ)

Na przykładzie nieodbytych derbów z Cracovią i prasowych komentarzy widać było wyraźnie, jak austriacka centrala próbowała rozgrywać konflikt z Wisłą. Roiło się wówczas od nieprawdziwych informacji na ten temat, najwyraźniej suflowanych krakowskiej prasie przez lokalnych „wiedeńskich lojalistów". Klinicznym tego przykładem był cykl artykułów i komentarzy, jakie zamieściła „Gazeta Poniedziałkowa" w listopadzie tegoż roku. Najpierw pokpiwała z doniesień innych krakowskich dzienników, które miały „biadać nad centralistycznymi rządami austr. Związku football., pisząc, że ÖFV miał dać dość dowodów, że obcą mu jest i być musi, jako organizacji sportowej, wszelka myśl centralistyczna lub jakakolwiek polityczna".

Komentator gazety wpisywał się bez wątpienia w konflikt na linii Wisła – ÖFV po jednej ze stron, posługując się przy tym jawnym kłamstwem. Bo tak należy odczytać niczym niepoparte twierdzenia, jakoby drużyny czeskie miały ponownie wrócić na łono ÖFV. Miało to oczywiście skłonić Wisłę do zmiany polityki i powrotu w ramiona ÖFV, bo przecież Czesi „pertraktują o przystąpienie do Związku państwowego", a Wisła temuż się naraża.

Komunikat wysłany do prasy

Walka o niezależność polskiego sportu w Galicji przeniosła się więc na łamy prasy. Nic dziwnego, że Wisła na takie dictum odpowiedziała, przesyłając do redakcji komunikat, który gazeta opublikowała. Przedstawiono w nim jasno stanowisko klubu: „Austryacki ... Związek footballowy, ... pozwalając tak »Cracovii«, jak i »Wiśle« na kilkakrotne matche z nienależącymi do Związku drużynami czeskiemi, zakazał »Wiśle« stanowczo rozegrania matchu ze »Slavią«. T.S. »Wisła« zrażona przeto niekonsekwentnym postępowaniem Austr. Związku football. zgłosiła telegraficznie d. 6 bm. swoje wystąpienie, nie chcąc krępować nadal swego tak pięknego rozwoju.

ÖFV, grożąc sankcjami i bojkotem niepokornym klubom, nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek samodzielności klubowej i międzyklubowej poza jego obrębem, i miał w tym pełne poparcie FIFA.

Tu więc stwierdzić trzeba fakt, że »Cracovia«, unikając rozmyślnie spotkania się z »Wisłą«, zasłoniła się tylko zakazem Austr. Związku football., przez który ani »Wisła« wykluczoną nie została – ani tembardziej nie groziłoby wykluczenie »Cracovii«, której grać zresztą wolno ze wszystkiemi drużynami polskiemi, nienależącymi nawet do Austr. Związku football.

Twierdzenie zaś, jakoby wystąpienie ze Związku równało się odcięciu całego ruchu footballowego we wszystkich krajach, jest zgoła problematycznej natury, gdyż pozostaje do dyspozycji cały szereg drużyn czeskich, węgierskich i nawet niemieckich, które z Austr. Związkiem football. nic wspólnego nie mają. Dodać by jeszcze należało, że hegemonia niemiecka nad budzącym się sportem polskim nie bardzo zdaje się być sympatyczną i doprawdy wstydzić się trzeba, że dzięki jednemu z klubów krakowskich niemiecki Związek grać nie pozwala dwu polskim drużynom. Nazbyt jest widoczne, że K.S. »Cracovia« łudziła tylko opinię publiczną i bratni klub krakowski..." [„Gazeta Poniedziałkowa", 14.11.1910]. Dzięki temu komunikatowi znamy dokładną datę wystąpienia Wisły z ÖFV. Stało się to 6 listopada 1910 r. „W dniu 20 grudnia 1910 r. zgłosiła »Wisła« przez delegata »Svazu« Dr. Joe Grusse, jako i swego zarazem reprezentanta przystąpienie na członka do Union International Football Association na kongresie w Paryżu" [„30-lecie Towarzystwa Sportowego Wisła", Kraków 1936, s. 32].

Przyszła zima, a więc martwy okres futbolowy. Obie strony miały czas zarówno na ujawnienie swoich zamiarów, jak i zyskanie zwolenników. Stanowisko Wiednia było jasne: ÖFV, grożąc sankcjami i bojkotem niepokornym klubom, nie chciał dopuścić do jakiejkolwiek samodzielności klubowej i międzyklubowej poza jego obrębem, i miał w tym pełne poparcie FIFA.

Czytaj więcej

Pradzieje krakowskiego (i nie tylko) futbolu

Jaki charakter i cele chcieli nadać nowemu rodzimemu związkowi futbolowemu wiślacy, wiadomo już było w styczniu 1911 r. Prasa donosiła, że wystąpienie Wisły z ÖFV było zarazem „zapoczątkowaniem akcyi, mającej na celu utworzenie własnego Polskiego Związku sportowego, obejmującego oprócz Galicyi także dwa pozostałe zabory. Związek ten miałby na celu utrzymanie łączności między wszystkimi drużynami polskiemi, urządzanie dorocznych zawodów o mistrzostwo Polski oraz łagodzenie sporów między poszczególnymi klubami" [„Głos Narodu", 15.01.1911]. Dzięki takim działaniom sława Wisły przekraczała granice zaborów, a samo przedsięwzięcie wykraczało daleko poza ramy sportu.

Zadanie, które stało przed Wisłą, nie było jednak łatwe. Miała wprawdzie uznaną sportową markę w Galicji i dała się poznać poza jej granicami, wszak, by przełamać hegemonię i wpływy Wiednia, musiała przekonać do swoich racji nie tylko mniejsze kluby prowincjonalne, ale przede wszystkim te liczące się najbardziej. Kluczem do sukcesu było więc pozyskanie do współpracy Pogoni i Czarnych ze Lwowa (co było możliwe) oraz Cracovii (co wydawało się misją straceńczą).

By tak się stało, Wisła przez całą zimę i wiosnę czyniła starania, nie zaniedbując także strony propagandowej. To właśnie wtedy zaczęły się ukazywać w prasie artykuły informujące o zamiarach i sensie utworzenia stricte polskiego związku piłkarskiego, wywołując zrozumiałe zaintrygowanie polskich klubów. I nie tylko ich. Po latach w swoisty sposób skomentował te wydarzenia członek Cracovii Wacław Wojakowski: „Gdy zaś jeden z krakowskich klubów zamienił, podobnie jak czeski »Svaz« przynależność nie do FIFA, lecz do secesji tegoż, »Union Internationale«, nastąpiło pewne zamącenie opinji publicznej, nie orientującej się rzecz jasna w sytuacji" [„Rocznik PZPN. Pięciolecie PZPN (1919–1924)"]. Spostrzeżenie to potwierdza Ryszard Wasztyl, pisząc, że „dla krakowskich »sfer towarzyskich« poczynania Wisły nie były w »najlepszym stylu«" [R. Wasztyl, „Polski Związek Footballowy", „Tempo", 9.09.1979].

Czesi wspomagali Wisłę jak mogli. Stało się to widoczne wiosną, jak tylko na zieleniejące krakowskie boiska wyszli futboliści. Polskie czołowe kluby przestrzegały austriackich zakazów rozgrywania spotkań z Wisłą, dlatego w marcu i kwietniu Wisła rozgrywa mecze tylko z drużynami czeskimi: Přerovem, Olympią i Spartą z Pragi. Trzeba w tym miejscu dodać, że kluby czeskie należały wówczas do czołowych w Europie. Nic dziwnego, że ich potyczki z Wisłą cieszyły się pod Wawelem niemałym zainteresowaniem. Były nie tylko dobrą reklamą futbolu, ale też propagandą piłkarskiej niezależności od Wiednia. Co więcej, podczas kongresu UIAFA, który odbył się 20 marca w Paryżu, przyjąć miano formalnie Wisłę do tej futbolowej organizacji [„Nowa Reforma", 10.03.1911; „Čas", 10.03.1911]. A przy okazji zakontraktowano i uzyskano zgodę na rozegranie przez Wisłę w połowie czerwca dwóch meczów z reprezentacją Czech (czy ściślej Czeskiego Związku Futbolowego). Jak się wydaje, te mecze miały być zwieńczeniem wysiłków Wisły, zmierzających do powołania polskiej centrali piłkarskiej, która stałaby się częścią UIAFA.

Kontratak ÖFV

Austriacy, pozornie lekceważąc wysiłki Wisły, w rzeczywistości obawiali się, że „Polacy mogą pójść za przykładem Czechów", jak twierdził potem widz i uczestnik tych wydarzeń, Józef Lustgarten [„Kopiec Wspomnień" w: J. Lustgarten, „Narodziny krakowskiego sportu", Kraków 1964, s. 398]. Dlatego też, znając czeskie i wiślackie plany, postanowili im przeciwdziałać. Zyskali przy tym poparcie prezesa Cracovii, a zarazem działacza ÖFV, Stanisława Kopernickiego. Na ile wpływ na to miała swoiście pojmowana rywalizacja z Wisłą o prymat w polskiej piłce, na ile osobiste ambicje i dbanie o interes klubu, którego był prezesem, trudno jednoznacznie orzec. Faktem pozostaje, że był wieloletnim redaktorem krakowskiego „Czasu", a gazeta ta oszczędnie informowała o potyczkach sportowych Wisły z drużynami czeskimi i równie oszczędnie traktowała polityczny aspekt tych wydarzeń. Próbowano podawać w wątpliwość sportową klasę nawet praskiej Sparty, drużyny uważanej nie bez powodu za jedną z najmocniejszych w Europie. Przypomnijmy, że w 1910 r. Sparta zmierzyła się z Cracovią, uzyskując jakże wymowny rezultat 15:1!

„Czas" nie był jedyną gazetą wydawaną w Krakowie, więc siła tego przekazu nie była zbyt duża, choć nie należy go lekceważyć w kształtowaniu opinii publicznej w tym czasie.

Lepiej wypadły wiślackie zabiegi na galicyjskim gruncie. Rozsyłane przez Wisłę wici na prowincję do klubów do tej pory niezrzeszonych, dawały nadzieję na szersze poparcie wiślackich inicjatyw.

To nie prasa jednak decydowała, kto z tych organizacyjnych zapasów wyjdzie zwycięsko – Cracovia czy Wisła; Österreichischer Fussball-Verband czy mający powstać Polski Związek Futbolowy. Decydowało poparcie, jakie uda się uzyskać w piłkarskim terenie. Bo trzeba dodać, że większość istniejących wówczas klubów pozostawała niezrzeszona.

Krakowskie zmagania obserwowano na prowincji z wielką uwagą. A było co obserwować, gdyż wiosną 1911 r. Kraków stał się stolicą środkowoeuropejskiego futbolu. To tutaj na wyścigi zjeżdżały reprezentacje Austrii i Czech wraz z prezesami ÖFV i ČSF, by na zapleczu piłkarskich zmagań toczyć boje o przyszłość polskich klubów w monarchii austro-węgierskiej. Wisła znalazła się na głównym froncie tych zmagań. Po drugiej stronie stanęła Cracovia. Już w kwietniu doszło do gorszących scen na krakowskich boiskach, o czym donosił „Ilustrowany Kuryer Codzienny": „W sobotę i w niedzielę odbędą się na Błoniach krakowskich matche »Cracovii« i »Wisły«, budząc powszechne z wielu względów zainteresowanie, tembardziej, iż oprócz interesu wyłącznie sportowego, wchodzą przy tej sposobności w grę motywa osobistych nieledwie zawiści i konkrencyi.

Emulacya o współzawodnictwo są w zasadzie bodźcem szlachetnym, o ile nie wprowadza się w nie osobistych inwektyw, które nawiasem mówiąc, obu towarzystwom nie wychodzą na dobre, dyskredytując je w opinii publicznej.

Rozmyślnie n.p. tak »Wisła« jak »Cracovia« z pełną świadomością wyznaczyły ten sam termin dla tak interesujących matchów, wskutek czego sfery interesujące się sportem znalazły się w prawdziwym kłopocie: interes wybitnie sportowy ciągnie ich ku matchowi »Wisły« ze »Spartą« drużyną par excellence pierwszorzędną i najlepszą, jaką dotąd oglądaliśmy w Krakowie, obowiązki gościnności natomiast każą wziąć udział w walce »Cracovii« z reprezentacyjną drużyną Królestwa Polskiego z Warszawy i Łodzi [...]. Zawody toczyły się na Błoniach poza Boiskiem pozlotowem, gdyż to ostatnie zajęła »Cracovia«, walcząc z reprezentatywną drużyną z Król. Polskiego" [„Ilustrowany Kuryer Codzienny", 23.04.1911].

Zbiegnięcie się terminów tych meczów było oczywiście nieprzypadkowe. Fakt, że Wisła musiała rozgrywać prestiżowy mecz z czołową europejską drużyną na Błoniach, podczas gdy witani z honorami polscy futboliści z zaboru rosyjskiego rozgrywali w tym samym czasie spotkanie na jedynym reprezentacyjnym obiekcie piłkarskim w Krakowie, mówił wiele. Podobnie jak dziennikarskie relacje, spychające pojedynek Wisły na drugi plan. Działo się to wszystko w kontekście wiślackich zamierzeń, by w planowanym polskim związku piłkarskim skupić również kluby zza zaborczych kordonów granicznych. Była to niewątpliwie gorzka pigułka, którą przyszło Wiśle połknąć. Ostatecznie, mimo zaproszeń, Polacy z innych zaborów w tworzeniu związku nie wzięli udziału.

Lepiej wypadły wiślackie zabiegi na galicyjskim gruncie. Rozsyłane przez Wisłę wici na prowincję do klubów do tej pory niezrzeszonych, dawały nadzieję na szersze poparcie wiślackich inicjatyw. Brakowało jednak wsparcia najsilniejszych klubów, czyli tych ze Lwowa. Nadzieje na pozyskanie Pogoni okazały się płonne, ale wszystko wskazywało na to, że uda się pozyskać Czarnych.

Czytaj więcej

Sto lat temu w Polsce: Wojna zamiast igrzysk

Zarysowujący się rozłam wśród galicyjskich klubów i nieprzejednane prowiedeńskie stanowisko Cracovii stawiało pod znakiem zapytania sens powołania polskiego związku futbolowego, gdyż jego deklarowanym celem było połączenie polskich klubów w jednej organizacji i łagodzenie napięć międzyklubowych.

Dlatego na przełomie kwietnia i maja Wisła podejmuje ostatnią, dość rozpaczliwą próbę porozumienia z Cracovią.

Wtedy to krakowskie gazety donosiły o propozycji Wisły rozegrania meczu derbowego z Cracovią w dniu 3 maja, „przeznaczając czysty zysk na Dar narodowy TSL" [„Ilustrowany Kuryer Codzienny", 29.04.1911; „Nowa Reforma", 28.04.1911].

Nie ma co ukrywać, że oferta Wisły brzmiała trochę jak moralny szantaż, ale trudno było wierzyć, że Cracovia mu ulegnie, bo oznaczałoby to przekreślenie całej dotychczasowej polityki tego klubu prowadzonej przez Kopernickiego w ścisłym porozumieniu z wiedeńskim „Verbandem". Samo przecież rozegranie spotkania z bojkotowaną przez ÖFV Wisłą tak zostałoby odebrane. Nic dziwnego, że prasa donosiła już następnego dnia wytłuszczonym drukiem: „Cracovia odmawia walki na cele narodowe". Propagandowo Wisła na tej inicjatywie zyskiwała, politycznie wręcz odwrotnie, gdyż po odmowie rozegrania meczu ze strony Cracovii to samo uczyniły kluby lwowskie.

Ten jakże wymowny incydent związany z meczem na rzecz TSL świadczył wyraźnie, że „kości już zostały rzucone", a oba obozy, niepodległościowy i prowiedeński, okopały się na swoich stanowiskach, oczekując ostatecznego rozstrzygnięcia.

Zanim powstał Polski Związek Footballowy

Maj okazał się miesiącem przełomowym. Wtedy bowiem Wisła postanowiła wreszcie powołać do życia długo zapowiadany związek piłkarski. Miało się to stać przy okazji wielkiego wydarzenia sportowego, jakim był przyjazd do Krakowa na dwa mecze z Wisłą szkockich zawodowców z Aberdeen. Czy taki był plan od początku? Wydaje się, że nie i utworzenie Polskiego Związku Footballowego (PZF) planowano na połowę czerwca, wykorzystując obecność w tych dniach w Krakowie reprezentacji Czech.

Przyjazd reprezentacji Austrii do Krakowa i rozegranie spotkań z Cracovią i Czarnymi miał odciągnąć uwagę opinii publicznej od działań TS Wisła i zarazem pokazać sportową i organizacyjną potęgę „Verbandu" i jego zwolenników.

Czesi mieli rozegrać z Wisłą dwa mecze, co było wiadome już od wielu tygodni, gdyż spotkania te zostały zgłoszone „na kongresie »Międzynarodowej Unii« dnia 20 marca br. w Paryżu" [„Czas", 12.06.1911]. Scenariusz wydarzeń znany był więc od marca nie tylko wiedeńskiemu „Verbandowi", ale i Cracovii. Stąd, widząc, że wiślacka inicjatywa zyskuje coraz szersze poparcie na galicyjskiej prowincji futbolowej, należało ją storpedować w zarodku.

O kulisach wiedeńsko-cracoviackich rozmów w tej sprawie wiemy niewiele. Tyle co potem ujawnił Józef Lustgarten.

Prezes Cracovii Stanisław Kopernicki wczesną wiosną przebywał jeszcze na leczeniu „na południu" Europy, a jego obowiązki w Krakowie wypełniał właśnie Lustgarten, instruowany listownie. Pisze on o tej sprawie lakonicznie: „[...] dzięki jego [Kopernickiego] osobistej interwencji w austriackim związku w Wiedniu, w czasie jego drogi powrotnej do Krakowa doszło do niebywałego w historii piłkarstwa wydarzenia. Licząc się i z Kopernickim, i z naszym Polskim Związkiem, Austriacy zgodzili się na przyjazd do Krakowa swej reprezentacyjnej drużyny, która miała rozegrać tutaj dwa mecze: z lwowskimi Czarnymi i z nami. Był to fakt bez precedensu, aby drużyna państwowa występowała przeciwko drużynom klubowym". I dalej: „[...] austriacki związek zdecydował się, co prawda z wielkimi oporami, wysłać reprezentacyjną drużynę na mecz z Cracovią. [...] Wysłanie drużyny państwowej na zawody z drużyną klubową świadczyło, że Wiedeń liczy się poważnie z polskimi klubami. Zdawaliśmy sobie doskonale sprawę, że podyktowane to było także i względami polityki. Może to dziwne, ale tak było. Mianowicie Czeski Związek Piłkarski nie chciał przystąpić do austriackiego jako związek krajowy i narażając się na bojkot ze strony FIFA... tudzież uniemożliwiając przez to rozgrywanie zawodów z klubami nie czeskimi, wytrwale walczył o niezależność i bezpośrednie członkostwo w Fifie. Atoli Czesi mogli sobie na to pozwolić, bo dysponowali znaczną liczbą dobrych klubów ze Slavią i Spartą na czele. Natomiast kluby w Małopolsce [...] nie mogły mimo najlepszych chęci pójść w ślady Czechów. Zbyt mało było klubów a i poziom ich był słaby. Przejściowe próby oparcia się o Czeski Związek i czeskie kluby kończyły się niepowodzeniem. Austriacy byli w ciągłej obawie, że Polacy mogą pójść za przykładem Czechów i dlatego posuwali się w wypełnianiu żądań klubów do możliwych granic, zwłaszcza gdy wysuwane były przez Kopernickiego, z którego autorytetem liczył się Wiedeń bardzo poważnie. Obecność prezesa austriackiego związku dra Abelesa na zawodach w Krakowie była jeszcze jednym dowodem wagi jaką przykładano w Wiedniu do dobrych stosunków z małopolskim sportem" [„Kopiec Wspomnień" w: J. Lustgarten, „Narodziny krakowskiego sportu", s. 393–394].

Tak to widział Lustgarten. A widział zaskakująco mało, skoro gdzieś umknęła jego uwadze wiślacka akcja, a i interpretacja zdarzeń jest mocno naciągana (mylnie twierdzi choćby, że istniał wówczas jakiś polski związek piłkarski).

Z tego opisu da się wyciągnąć jednak parę wniosków i hipotez. Austriacy początkowo mogli rzeczywiście lekceważyć działania Wisły. Dopiero przyjazd do Wiednia Kopernickiego uzmysłowił im skalę zagrożenia. Stąd bardzo prawdopodobne jest stwierdzenie, że to Kopernicki „wymusił" na nich przyjazd do Krakowa na początku maja. Austriakom nie bardzo ten termin bowiem odpowiadał, bo 7 maja mieli zakontraktowany prestiżowy mecz międzynarodowy z Węgrami. Mecz ten oczywiście odbył się w Wiedniu w planowanym terminie i zakończył pewną wygraną Austrii 3:1. Wniosek z tego jest taki, że w Krakowie 8 maja grały rezerwy Austrii, wzmocnione paroma graczami pierwszej jedenastki.

Czytaj więcej

Sport pod zaborami: Pokrzepienie dla serc i ramion

Obecność prezesa „Verbandu" pod Wawelem w pierwszych dniach maja świadczyła, że rozumiał on jasno powagę sytuacji. Ryszard Wasztyl w swych opracowaniach poświęconych tym wydarzeniom stwierdza jasno, że ÖFV „nie tyle chodziło o dobre stosunki z małopolskim sportem, co o jego ścisłe podporządkowanie sobie [...]. Innymi słowy, w obliczu lekceważonej ponoć akcji Wisły [...] poważnie obawiając się o zagrożone pozycje galicyjskie, postanowił jej przeciwdziałać poprzez zdecydowane wsparcie Stanisława Kopernickiego. I właśnie dlatego reprezentacja AZPN [Austrii] przyjechała na majowy meeting Cracovii" [R. Wasztyl, „Związek Polski Piłki Nożnej w 1912–1920", Rocz. Nauk. AWF, Kraków 1990, s. 91]. Ciekawe zresztą, że prezesa austriackiego „Verbandu" Ignaza Abelesa niektórzy badacze uważają za „rzecznika austriackiego centralizmu w sporcie", natomiast w „Czasie" prezentowano go wówczas jako zwolennika autonomii lokalnych organizacji sportowych [„Czas" z 7 maja 1911 r.].

Przyjazd reprezentacji Austrii do Krakowa i rozegranie spotkań z Cracovią i Czarnymi miał odciągnąć uwagę opinii publicznej od działań TS Wisła i zarazem pokazać sportową i organizacyjną potęgę „Verbandu" i jego zwolenników. I to się w dużej mierze udało, gdyż mecze toczone w ramach tzw. trzydniowego meetingu footbalowego 6–8 maja współorganizowała Cracovia i „Verband". W sobotę Cracovia pokonała Czarnych 3:0, w niedzielę Czarni ulegli Austriakom 0:12, a w poniedziałek Cracovia tymże 3:6. Mecze te odpowiednio rozreklamowane w prasie cieszyły się dużym zainteresowaniem ze strony kibiców i spełniły swą propagandową rolę, „wykazały bowiem niezbicie, że chcąc się doskonalić w piłkarskim rzemiośle, trzeba także czerpać wzory z Wiednia" [R. Wasztyl, „Związek...", s. 91;]. Przykryły też na wiele dni informacje o przyjeździe do Krakowa Aberdeen. Pewnym zgrzytem był jednak fakt, że Czarni zaraz po meczu z Austriakami odjechali do Lwowa i nie wzięli udziału w poturniejowym bankiecie. Po paru zaś tygodniach znaleźli się w wiślackim obozie, jako drugi po Wiśle liczący się w Galicji klub piłkarski.

Tekst ten to przeredagowana i uzupełniona wersja artykułu zamieszczonego na historiawisly.pl

Czy Wisła zagrała z Aberdeen? Czy Czarni Lwów wspomogli wiślaków w zakładaniu Polskiego Związku Footballowego? O tym przekonamy się za tydzień w drugiej części artykułu.

 

Jak to się stało, że w tak niesprzyjających okolicznościach doszło do zainicjowania tak odważnego i wizjonerskiego w swej wymowie przedsięwzięcia? O tym będzie ten artykuł, w którym przeplatać się będą międzynarodowe intrygi z ludzkimi ambicjami. Czytelnik odnajdzie w nim czeskie inspiracje, ale także bezwzględne działania zaborczego, austriackiego związku piłkarskiego. W całej tej zawierusze sportowo-politycznej niepoślednią rolę odegrała krakowska Wisła. Towarzystwo Sportowe, które wkraczało zaledwie w pierwszy rok swego oficjalnego, formalnie zalegalizowanego istnienia. Wkraczało z mocnym przytupem, o czym świadczy opisana poniżej historia.

Pozostało 98% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Tajemnice lotniska w Chojnie. IPN zbada zbrodnie na więźniarkach
Historia
Andrzej Rottermund: Pałac Saski nie jest ołtarzem ojczyzny
Historia
Ruszył proces zabójcy ze Stasi, którzy zabił Polaka
Historia
Nieustraszona Alexine Tinné
Historia
Uhonorowani za to, że wykazali się szlachetnym czynem