Zofia Charlotta Wittelsbach: Księżniczka o duszy rycerza

Mając za starszą siostrę cesarzową Sissi, Zofia Charlotta Wittelsbach nie mogła wieść zwyczajnego życia, choć takiego od niej oczekiwano. Miała być przykładną księżną, żoną i matką. Jednak jej przeznaczony był inny los...

Aktualizacja: 14.10.2021 22:46 Publikacja: 14.10.2021 17:32

Zofia Charlotta Wittelsbach zginęła w pożarze paryskiego Bazar de Charité 4 maja 1897 r.

Zofia Charlotta Wittelsbach zginęła w pożarze paryskiego Bazar de Charité 4 maja 1897 r.

Foto: Forum

Zofia Charlotta Wittelsbach urodziła się 23 lutego 1847 roku w Monachium jako córka księcia Maksymiliana Bawarskiego oraz jego żony Ludwiki. Była dziewiątym dzieckiem z dziesięciorga rodzeństwa. Dwaj bracia, Maksymilian i Wilhelm Karl, zmarli w okresie niemowlęcym. Dziewczynka dorastała w bawarskim zamku Possenhofen nad jeziorem Starnberger. Jej ojciec książę Maksymilian słynął z antydworskiego nastawienia i niechęci do arystokratycznego zadęcia. Zamiast, jak na księcia przystało, spędzać czas na beztroskim próżnowaniu, Maksymilian nieustannie pogłębiał swoją wiedzę. Chętnie słuchał wykładów na monachijskim uniwersytecie z dziedziny historii i przyrody oraz podejmował polemiki z uczonymi. Był człowiekiem z natury pogodnym i lubił uczęszczać do cyrku, a obejrzane sztuczki próbował publicznie naśladować ku zgorszeniu żony. Miłośnik górskich wędrówek i folklorystycznej muzyki bawarskiej, nie wahał się ją promować w swoim środowisku. Zamieszczał w gazetach anonimowe artykuły, w których przedstawiał niepopularne wówczas demokratyczne poglądy.

Córeczka tatusia

Swobodny styl życia i światopogląd ojca bacznie obserwowały wszystkie jego dzieci. Wiadomo, że z pewnością wywarł on duży wpływ na Sissi, która jeszcze jako przygotowująca się do roli żony cesarza Franciszka Józefa nastolatka musiała pracować nad wyplenieniem nieakceptowanych na dworze nawyków z dzieciństwa. Bardzo możliwe, że także Zofia, która spędziła jeszcze więcej czasu w domu rodzinnym, nasiąknęła atmosferą swoistej dekadencji. Co prawda zgodnie z powszechnie panującymi wówczas regułami uczyła się zasad etykiety, języków obcych i gry na fortepianie, ale nie wzbraniała się również przed sporadycznym udziałem w tak lubianych przez jej ojca wiejskich zabawach i leśnych włóczęgach. Kochała zwierzęta – z zamiłowaniem hodowała psy i konie. Życie w sielskiej posiadłości Wittelsbachów upływało bez większych wstrząsów. Jedynym trudnym dla małej Zofii momentem było pożegnanie ze starszą o dziesięć lat siostrą Sissi, która jako 16-letnia dziewczyna wyjechała do Wiednia poślubić cesarza. Rodzice starali się także dla Zofii znaleźć odpowiedniego kandydata na męża. Chociaż bowiem posiadali tytuły arystokratyczne, to ich majątek nie był znaczny i małżonkowie żyli prawie jak mieszczanie. Mariaże córek były dla nich jedyną szansą na nobilitację i podwyższenie standardu życia.

Czytaj więcej

Jak Węgrzy realizowali swoje imperialne ambicje

Właściwego kandydata dla Zofii dopatrzyli się w kuzynie, następcy tronu Ludwiku, który jako młody chłopiec często odwiedzał swoją rodzinę na bawarskiej prowincji. Ludwik przyjaźnił się ze wszystkimi dziećmi w Possenhofen, chociaż najbliższa więź łączyła go z Sissi i Karolem Teodorem, zwanym „Gackl", czyli „Kogucikiem". Na młodszą od niego o dwa lata Zofię nie zwracał szczególnej uwagi do czasu, aż odkrył łączącą ich pasję – zamiłowanie do muzyki Richarda Wagnera. W 1864 r. Ludwik został koronowany na króla Bawarii. Pomimo nowych obowiązków władcy nie omieszkał kontynuować wizyt w gościnnym Possenhofen, gdzie wraz z Zofią czytali i recytowali poezję. Zachwyt Ludwika kuzynką jeszcze bardziej wzrósł, gdy się okazało, że potrafi ona pięknie grać na fortepianie melodie uwielbianego kompozytora. Tymczasem sprawa wydania Zofii za mąż stała się nagląca; panna skończyła już bowiem 21 lat! Nawet zaniepokojona losem siostry Sissi przysyłała rodzicom ponaglające listy z Wiednia: „Żeby tylko znalazła męża, którego by kochała i który uczyniłby ją szczęśliwą. Ale kto taki?".

Maksymilian i Ludwika Bawarscy znali już odpowiedź na to pytanie. Któż byłby lepszym kandydatem na zięcia niż król? Ekscentryczność i trudny charakter monarchy, nazwanego przez potomnych „Szalonym Królem", nie były jeszcze wówczas powszechnie znane. Zofia także była zauroczona przystojnym kuzynem, który jako świeżo upieczony król stanowił obiekt westchnień całej monachijskiej śmietanki towarzyskiej. Sam Ludwik jednak latami zwlekał ze składaniem jakichkolwiek wiążących deklaracji. Najprawdopodobniej był orientacji homoseksualnej, a Zofię darzył uczuciem czysto platonicznym. Jako władca jednak nie mógł uchylić się przed jednym z najważniejszych obowiązków głowy państwa – musiał spłodzić dziedzica. Nękany ciągłymi napomnieniami królewskich doradców i ministrów, nie mogąc już dłużej unikać kobiet, podjął desperacką decyzję o oświadczynach Wittelsbachównie: „Przyjąwszy, że potrafię się porozumieć z jakąś kobietą, czy nie dokonałem najlepszego wyboru, upatrując sobie siostrę ślicznej cesarzowej?".

królowa Bawarii

22 stycznia 1867 r. dwór oficjalnie ogłosił zaręczyny króla Ludwika z księżniczką Zofią. Tego samego dnia Ludwik wysłał zakodowaną depeszę najważniejszej osobie w swoim życiu, Wagnerowi, o tajemniczej treści: „Zygfryd spotkał Brunhildę". Młody marzyciel do tego stopnia był zakochany w twórczości muzyka, że przenosił postacie z jego oper do własnego realnego życia. Narzeczonej nigdy nie nazywał Zofią, tytułując ją w listach „Elzą", czyli imieniem głównej bohaterki ubóstwianej przez siebie wagnerowskiej opery „Lohengrin". Wyraźna obsesja króla na punkcie Wagnera zaczęła w pewnym momencie drażnić księżniczkę, która boleśnie uświadomiła sobie, że nie zajmuje pierwszego miejsca w jego sercu. Nadal jednak lojalnie wspierała przyjaciela narzeczonego. Kiedy na skutek politycznych zamieszek Wagner musiał opuścić Monachium, jako jedyna z Wittelsbachów stanęła w jego obronie i wyraziła ubolewanie nad zaistniałą sytuacją. Targana emocjami niezwłocznie napisała list do kompozytora, którego zdążyła już za sprawą Ludwika poznać osobiście: „Zwracam się do Pana, aby w kilku słowach pozdrowić z całego serca Przyjaciela, jakiego w Panu mam i pragnę mieć zawsze [..] Trzeba koniecznie, aby powrócił Pan wraz ze zbliżającą się wiosną. Trzeba położyć kres tej okrutnej rozłące [...]".

Data ślubu młodych została wyznaczona na 25 sierpnia, w dzień urodzin Ludwika. Ten jednak coraz mniej odnajdywał się w roli szczęśliwego narzeczonego. Coraz bardziej też zdawał sobie sprawę z tego, że poza fascynacją twórczością Wagnera nic go z kuzynką nie łączy. Podczas balu u księcia von Hohenlohe doprowadził do skandalu, zostawiając Zofię bez słowa w trakcie zabawy i w pośpiechu wychodząc do teatru, aby zdążyć na ostatni akt dramatu Schillera. Na zaledwie kilka dni przed ślubem niespodziewanie ogłoszono, że uroczystość została przełożona na 12 października, który równocześnie był rocznicą ślubów rodziców obojga młodych. Na dworze zaczęły jednak rodzić się coraz bardziej pikantne plotki i domysły co do faktycznego powodu tej decyzji.

Cierpliwość Zofii i jej rodziców została wystawiona na poważną próbę. Nie zdawali sobie jednak sprawy, w jak złym stanie psychicznym był Ludwik, który swemu sekretarzowi Lorenzowi von Düfflippowi wyznał: „Wolę rzucić się w wody Alpsee, niż się ożenić!". W swojej desperacji posunął się do następnego nietaktu, prosząc narzeczoną o kolejne przełożenie ślubu – na grudzień. Tym razem jednak ojciec dziewczyny uderzył pięścią w stół i postawił stanowczy warunek: albo ceremonia odbędzie się najpóźniej w końcu listopada, albo on wycofa swoją zgodę na ten związek. Zrozpaczona Zofia żaliła się matce: „Czy doprawdy Mama nie widzi, że on mnie nie kocha? Że kpi sobie ze mnie?". Ta trudna dla niej sytuacja zmierzała już jednak nieuchronnie ku jedynemu słusznemu w tych okolicznościach zakończeniu: 7 października Ludwik, rozsierdzony ultimatum postawionym mu przez niedoszłego teścia, napisał list, w którym zerwał zaręczyny. List ten, choć pełen skruchy, samokrytyki i zapewnień o niegasnącej do adresatki przyjaźni, był także do bólu szczery: „[...] Teraz, gdy zdążyłem swoje uczucia poddać próbie i zastanowiłem się nad sytuacją, wiem, że w głębi duszy żywię i zawsze żywić będę miłość braterską, prawdziwą i wierną; ale wiem również, że nie jest to rodzaj miłości potrzebny do zawarcia związku małżeńskiego [...]".

Żona Ferdynanda Orleańskiego

Zofia poradziła sobie z zawodem miłosnym, wdając się w romans z publicystą i fotografem Edgarem Hanfstaenglem. Mężczyzna jeszcze w czasach narzeczeństwa Zofii bywał częstym gościem w Possenhofen, gdzie do jego obowiązków należało fotografowanie królewskiej narzeczonej. Pomimo swoich liberalnych poglądów rodzice księżniczki nie wyrazili aprobaty dla jej związku z mieszczaninem (gdyby jednak doszło do zalegalizowania tego mezaliansu, być może nie narodziłby się jeden z czołowych nazistów, syn Edgara – Ernst Hanfstaengl – bliski przyjaciel Adolfa Hitlera i szef jego biura prasowego). Chcąc zapobiec dalszym wybrykom córki, Maksymilian i Ludwika czym prędzej zeswatali ją z francuskim księciem Ferdynandem Orleańskim. Ślub odbył się 28 września 1868 r. w Possenhofen. Ferdynand był wnukiem króla Francuzów Ludwika Filipa I, ostatniego władcy z dynastii Burbonów. Zofia została księżną Alençon i wyprowadziła się z mężem do Francji.

Małżonkowie początkowo prowadzili zgodne życie. Przez pewien czas nawet cesarz Napoleon III rozważał osadzenie pary na opuszczonym hiszpańskim tronie, ale ostatecznie z tych planów zrezygnował. Ferdynand i Zofia doczekali się dwójki dzieci: Ludwiki Wiktorii Orleańskiej-Alençon (ur. 1869 r.) oraz Filipa Emanuela Orleańskiego-Alençon (ur. 1872 r.). Wielkim ciosem dla Zofii okazała się tragiczna śmierć w 1886 r. jej byłego narzeczonego, króla Ludwika Bawarskiego, który w tajemniczych okolicznościach utonął wraz ze swoim psychiatrą w jeziorze Starnberger. Kobieta przypłaciła to wydarzenie ciężką depresją, której leczenia podjął się doktor Franciszek Glaser z Monachium. Pomimo że był żonaty, nawiązał romans z arystokratyczną pacjentką. Fakt ten wyszedł na jaw, gdy żona lekarza po odkryciu korespondencji kochanków zaczęła grozić rozwodem i nagłośnieniem publicznego skandalu. Księżna, która dla Glasera planowała rozwieść się z mężem, wymogła na ukochanym wspólną ucieczkę do Szwajcarii. Jednak dzięki informacjom przekazanym przez żonę Glasera organom ścigania para została zatrzymana w Merano i rozdzielona.

Brat Zofii, wspomniany już wcześniej Karol Teodor „Gackl", postanowił osobiście zająć się siostrą. Pomimo swojego książęcego tytułu wykonywał z pasji i powołania zawód lekarza okulisty (w 1895 r. otworzył w Monachium pierwszą prywatną klinikę okulistyczną, w której leczył także ubogich pacjentów). Niewiernej siostrze nie okazał jednak wyrozumiałości. Podjął zdecydowane kroki w kierunku umieszczenia jej w szpitalu psychiatrycznym, co było w tamtych czasach powszechną praktyką stosowaną wobec niewiernych żon. Zofia została zamknięta w prywatnym zakładzie dla obłąkanych profesora Kraffta-Ebinga koło Grazu. Tam zdiagnozowano u niej „nieprawidłowości seksualne" i leczono m.in. polewaniem lodowatą wodą. Nawet wyzwolona cesarzowa Sissi, która gorąco wspierała siostrę podczas rozstania z Ludwikiem, nie pozostawiając na nim suchej nitki, w tym przypadku ostro zwróciła się przeciwko Zofii. Swoje uczucia do wiarołomnej siostry bez ogródek przelała w jednoznacznie potępiający ją wiersz:

„Wierności nie dochowałaś

Małżonek twój nieszczęśliwy

W serce sztylet wpakowałaś

Ach grzech to jest tak straszliwy

Chciałaś opuścić podle męża, dzieci

Z uwodzicielem uciec

na kraj świata

Nadziei grzesznej gwiazda

już nie świeci

Bo stąd, gdzie jesteś,

już się nie wylata".

Po półrocznym pobycie w klinice księżna została zwolniona i wróciła do rodziny. Jakkolwiek kontrowersyjne z dzisiejszego punktu widzenia były zabiegi, którym ją poddawano, przyniosły one zamierzony przez lekarzy skutek. Zofia stała się osobą melancholijną i bardzo pobożną. Jej siostrzenica Maria Waleria Habsburg, ukochana córka Sissi, wspominała w swoich pamiętnikach, że w 1888 r. ciotka Zofia „wyglądała pięknie i była bardzo wyciszona". Po swojej przemianie większość czasu poświęcała praktykom religijnym i działalności dobroczynnej. Szczególnie aktywnie zaangażowała się w członkostwo w Bazar de Charité, instytucji dobroczynnej założonej przez francuską arystokrację w 1885 r. w celu niesienia pomocy biednym. Tradycją stało się tam coroczne urządzanie wielkiej wyprzedaży zgromadzonych przez stowarzyszenie przedmiotów. Zyski z niej były przekazywane potrzebującym. Impreza była powszechnie znanym i oczekiwanym przez paryskie elity wydarzeniem. W rolę sprzedawców wcielały się arystokratki, a handlowi towarzyszyły liczne spotkania towarzyskie i zabawy.

Śmierć w płomieniach

Bankiet zaplanowany na 4 maja 1897 r. także zapowiadał się wesoło. Na Rue Jean Gujon w Paryżu, gdzie miał się odbyć, zrekonstruowano średniowieczną uliczkę z charakterystycznymi drewnianymi straganami. Jedną z planowanych atrakcji miały być projekcje kinematograficzne filmów braci Lumière. To właśnie ten nowy wynalazek stał się przyczyną olbrzymiej tragedii. Po dolaniu eteru do lampy w kinematografie i ponownym jej zapaleniu nastąpił wybuch, gdy nieświadomy niebezpieczeństwa asystent operatora odpalił zapałkę. Ogień błyskawicznie zajął drewniane pomieszczenie obficie udekorowane kotarami, a następnie przeniósł się do pozostałych miejsc budynku. Wśród zgromadzonych osób, których było ponad 1600, wybuchła panika. Początkowo starano się przeprowadzać ewakuację w sposób kontrolowany, ale gdy gryzący dym zaczął dusić ludzi, rozhisteryzowanego tłumu nie można już było żadną siłą powstrzymać. Wysoko urodzeni mężczyźni, porzuciwszy zasady etykiety, biegli do wyjścia, odpychając laskami stojące im na drodze kobiety. Te ostatnie były w szczególnie dramatycznej sytuacji, gdyż ich długie suknie nie tylko utrudniały ucieczkę, ale i szybciej zajmowały się ogniem, a ciasne gorsety utrudniały oddychanie i przyspieszały utratę przytomności.

Czuwająca nad jednym ze straganów Zofia z oburzeniem obserwowała zachowanie mężczyzn i postanowiła dać im przykład godnego postępowania. Nagabywana przez chcącą ją ratować służbę stanowczo odpowiadała, że nie zostawi pracujących dla niej ekspedientek: „Ratujcie najpierw dziewczęta. Ja wyjdę jako ostatnia". Niestety, pożar był już bardzo zaawansowany, a wysiłki straży pożarnej oraz przybyłych na miejsce dramatu mieszkańców nie mogły już uratować pozostawionych w płonącym budynku ludzi. Zofia jednak dotrzymała słowa. Ocaleni z pożogi świadkowie tak opisywali ostatnie chwile bohaterskiej kobiety: „Zostało przy niej kilka sióstr zakonu św. Wincentego, gotowych – jeśli zajdzie taka potrzeba – również poświęcić swe życie. Księżna stała, siostry uklękły wkoło niej, modląc się. W miarę zbliżania się w jej stronę ognia, Zofia rozpuściła swe piękne włosy, które otuliły ją jak płaszcz".

W katastrofie zginęło 126 osób, w większości kobiet i dzieci z rodów arystokratycznych. Wydarzenie rozniosło się szerokim echem po świecie, a na ocalałych wskutek egoizmu i zwierzęcej walki o przetrwanie mężczyzn spadły słowa powszechnego potępienia. Ich zachowanie jeszcze bardziej uwypukliło kontrast między wykazanym przez nich tchórzostwem a bezinteresownym altruizmem i bohaterską postawą Zofii. Bezlitosne płomienie niemal całkowicie strawiły jej ciało, a zwęglone szczątki był w stanie zidentyfikować jedynie jej dentysta. To właśnie przy okazji pożaru w Bazar de Charité pracujący przy identyfikacji zwłok dentyści stworzyli podwaliny stomatologii sądowej. Ustawodawcy zaś zajęli się tworzeniem nowoczesnego prawa regulującego zasady bezpiecznego organizowania zgromadzeń publicznych.

Zofia Charlotta Wittelsbach została pochowana w kaplicy królewskiej Orleanów w Dreux. Na wieść o jej odejściu Sissi, która za rok miała zginąć brutalnie zamordowana przez zamachowca, wypowiedziała prorocze słowa: „Wszyscy umrzemy gwałtowną śmiercią". Heroiczna śmierć Zofii dowiodła zaś, że zupełnie nietrafione okazały się cyniczne słowa partnerki Wagnera, Cosimy von Bülow, która – komentując rozstanie Ludwika II i Zofii – stwierdziła: „Ta mała księżniczka nie była odpowiednia dla króla". Zofia, ze wszystkimi swoimi wadami i słabościami, była co prawda nierówna Ludwikowi stanem, ale z pewnością mało która księżniczka w chwili śmiertelnej próby wykazałaby się tak wielkim hartem ducha.

Zofia Charlotta Wittelsbach urodziła się 23 lutego 1847 roku w Monachium jako córka księcia Maksymiliana Bawarskiego oraz jego żony Ludwiki. Była dziewiątym dzieckiem z dziesięciorga rodzeństwa. Dwaj bracia, Maksymilian i Wilhelm Karl, zmarli w okresie niemowlęcym. Dziewczynka dorastała w bawarskim zamku Possenhofen nad jeziorem Starnberger. Jej ojciec książę Maksymilian słynął z antydworskiego nastawienia i niechęci do arystokratycznego zadęcia. Zamiast, jak na księcia przystało, spędzać czas na beztroskim próżnowaniu, Maksymilian nieustannie pogłębiał swoją wiedzę. Chętnie słuchał wykładów na monachijskim uniwersytecie z dziedziny historii i przyrody oraz podejmował polemiki z uczonymi. Był człowiekiem z natury pogodnym i lubił uczęszczać do cyrku, a obejrzane sztuczki próbował publicznie naśladować ku zgorszeniu żony. Miłośnik górskich wędrówek i folklorystycznej muzyki bawarskiej, nie wahał się ją promować w swoim środowisku. Zamieszczał w gazetach anonimowe artykuły, w których przedstawiał niepopularne wówczas demokratyczne poglądy.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie