Siedzieli sobie w hotelu Bristol na Krakowskim Przedmieściu, nikt ich tam nie pilnował, mali chłopcy i tacy jak ja – student pierwszego roku Uniwersytetu Warszawskiego w trakcie sesji – zbierali bez przeszkód autografy. Gdyby były telefony komórkowe, miałbym selfie z Roberto Rivelino, Jairzinho, Carlosem Alberto, Gersonem, Brito, Tostao – nie byłoby z tym problemów.
Ten gwiazdozbiór to dwie trzecie reprezentacji uważanej za jedną z najlepszych w historii futbolu. Dwa lata później wywalczyła w Meksyku trzecią gwiazdkę mistrza świata.
Dla warszawiaków piłkarsko podnieconych przyjazd Brazylijczyków miał charakter wizyty duszpasterskiej. Przybywali ludzie nie tylko z innego kontynentu, ale i z innej planety, niedostępnej dla śmiertelników kopiących na wyliniałych mazowieckich boiskach piłkę węgierkę. Kiedy osiem lat wcześniej na Stadionie Dziesięciolecia trenował FC Santos, 5 tysięcy ludzi przyszło, żeby zobaczyć na własne oczy 19-letniego Pelego. Jakoś się dowiedzieli, mimo że nie było Facebooka, Twittera i TVN 24. Na meczu z Brazylią zebrało się ich ponad 70 tysięcy.
Głód takich przeżyć był ogromny, bo pielęgnowaliśmy jeszcze w sobie poczucie ubogich krewnych, doświadczonych w dodatku przez wojnę i skazanych na gomułkowską wegetację. Możliwość sprawdzenia się z kimś naprawdę wielkim, wykazanie nad nim wyższości choćby przez chwilę, dawały nam nadzieję, że może kiedyś Polska będzie Ameryką lekkiej atletyki i Brazylią futbolu.
Brazylijczycy nosili niebieskie spodenki i piękne żółte bawełniane koszulki z zielonymi kołnierzykami. Polacy byli ubrani w białe stroje i biało-czerwone wełniane getry w paski. Kiedy padał deszcz, te getry nasiąkały wodą, więc każda noga stawała się cięższa o kilogram. Bramkarz Hubert Kostka miał na sobie bluzę z herbem Irlandii, bo miesiąc wcześniej przywiózł ją z meczu w Dublinie. Tylko czterech piłkarzy grało w prawdziwych niemieckich adidasach. Pozostali mieli na nogach tzw. kolarki – lekkie buty kolarskie, na których podeszwach nabijano skórzane kołki, lub buty, które piłkarzom Legii robił na stalunek zaprzyjaźniony szewc Partizana w Belgradzie.