Pamiętam wszystko bardzo dokładnie. Cudowne lata, jakie spędziłem w Polsce, i wielkie szczęście, jakiego doświadczyłem w trakcie tych lat, pozostaną w mojej pamięci na zawsze! Żaden, nawet mały, detal nie umknął mojej pamięci. Pamiętam to wszystko i wszystko kocham, każdą minutę spędzonego tu czasu. Polska i Polacy pozostaną zawsze bardzo blisko mojego serca. Służyłem w Wojsku Polskim i mam największy szacunek dla polskiego żołnierza. Polacy są dobrzy, mają gorące serca, są całkowicie uczciwi. Są bardzo odważni, kochają swoją ojczystą ziemię i są w każdej chwil gotowi do poświęcenia życia za swój kraj. Polacy są prawdziwymi patriotami i ludźmi głęboko religijnymi. Jestem wdzięczny, że Polska udzieliła nam, Gruzinom, tak ciepłej gościny, że zaakceptowano nas tu jako równych i że przyjęto naszych oficerów do Wojska Polskiego. My wcale nie czuliśmy się tu imigrantami" – tak po wielu latach pisał w swoich wspomnieniach Dimitri Shalikashvili – gruziński żołnierz, który jako jeden z pierwszych w 1921 r. podpisał kontrakt z Wojskiem Polskim i nad Wisłą awansował do stopnia rotmistrza, a potem brał udział w walkach o wolną Polskę. Pisał te słowa 15 lat po II wojnie światowej, w 1960 r. w Stanach Zjednoczonych, gdzie udało mu się dotrzeć bezpiecznie razem z rodziną. Shalikashvili był jednym z nielicznych, którym udało się przeżyć wojnę, wyjechać i umrzeć śmiercią naturalną (w 1978 r.) w wieku 82 lat. Jego syn – John Shalikashvili – zrobił oszałamiającą karierę w Siłach Zbrojnych USA. Jej zwieńczeniem było stanowisko przewodniczącego Kolegium Szefów Połączonych Sztabów – jedna z najważniejszych funkcji w amerykańskiej armii. Nigdy nie zapomniał o wielkich militarnych osiągnięciach swojego ojca.
Shalikashvili senior miał dużo szczęścia. Jako polski żołnierz kontraktowy brał udział w kampanii wrześniowej, a potem dostał się do niewoli i trafił do obozu jenieckiego w Niemczech. Tam spędził resztę wojny. Po klęsce III Rzeszy, wiosną 1945 r., obóz został wyzwolony przez Amerykanów, a jeńcy odzyskali wolność. Shalikashvili nie zdecydował się na powrót do Polski, gdzie właśnie zaczynali swoje rządy komuniści. Dla nich Gruzin nienawidzący bolszewizmu byłby celem politycznych prześladowań. Osiedlił się w zachodnich Niemczech wraz z rodziną, z którą był w kontakcie przez cały czas (dzięki listom wysyłanym z obozu) i która do niego dołączyła. Po kilku latach wszyscy wyjechali do Stanów Zjednoczonych, gdzie byli poza zasięgiem stalinowskich siepaczy. A ci właśnie gruzińskich weteranów szukali najbardziej gorliwie.
Antybolszewicki sojusz
Rotmistrz Dimitri Shalikashvili był jednym z ponad 100 Gruzinów, którzy po upadku swojego państwa zdecydowali się na służbę niepodległej Polsce. Historia polsko-gruzińskiej współpracy wojskowej splotła się z geopolityczną zawieruchą końca I wojny światowej. Po upadku carskiej Rosji Gruzja odzyskała niepodległość po ponadstuletniej niewoli carskiej. Pół roku po wybuchu rewolucji październikowej w Tbilisi powstała Demokratyczna Republika Gruzji. Jednak już w 1920 r. rząd Lenina zażądał od władz nowego państwa podporządkowania się Moskwie, grożąc interwencją zbrojną. Wspólne zagrożenie ze strony Kremla skłoniło Józefa Piłsudskiego do rozpoczęcia współdziałania z Gruzinami. Wysłał więc do Tbilisi specjalną polską delegację kierowaną przez masona Tytusa Filipowicza. Rezultatem było podpisanie porozumienia o współpracy militarnej, które zakładało, że w razie ataku Armii Czerwonej Polska wyśle Gruzji broń i amunicję. Takie samo porozumienie miało zostać podpisane z rządem Azerbejdżanu, jednak polska delegacja wpadła w ręce Sowietów i nie dotarła do Baku.
Wiosną 1920 r. bolszewicy zaatakowali najpierw Azerbejdżan, a sześć dni później Gruzję. Kaukaz stanął w płomieniach. Próba udzielenia pomocy walczącym narodom Kaukazu była jedną z przyczyn rozpoczęcia wyprawy kijowskiej. Piłsudski chciał związać siły Armii Czerwonej, by pomóc Gruzinom i Azerom wywalczyć niepodległe państwo. Cel osiągnięto: 7 maja 1920 r. Rosja Radziecka podpisała z rządem gruzińskim traktat pokojowy. Na jego mocy, w zamian za uznanie niepodległości, Gruzja zgodziła się uznać działalność partii komunistycznej i rozbroić jednostki Białej Armii na swoim terytorium. Te wydarzenia spowodowały wybuch propolskich sympatii na Kaukazie.
W sierpniu 1920 r. Wojsko Polskie odparło bolszewicki atak, co zaowocowało nową granicą wschodnią i umocnieniem niepodległego państwa. Armia Czerwona uderzyła wówczas ponownie na Kaukaz. Rezultatem tej ofensywy było podbicie Gruzji i ewakuacja rządu wraz z częścią wojska do Stambułu. Tam – na polecenie Piłsudskiego – kontakty z nimi nawiązał attaché wojskowy polskiej ambasady w Turcji pułkownik Balicki. Zaproponował doświadczonym gruzińskim weteranom posady żołnierzy kontraktowych w strukturach Wojska Polskiego przy jednoczesnej możliwości zachowania gruzińskiego obywatelstwa. Z oferty skorzystało łącznie 101 weteranów, wśród nich aż sześciu generałów. Liczyli, że w ten sposób będą mogli kontynuować walkę o wolną Gruzję.