Huzarzy Śmierci

Przedwojenna Polska nie mogła urządzić procesu bolszewickich zbrodniarzy wojennych z 1920 r. Tych, którym udało się udowodnić winę, rozliczały od razu plutony egzekucyjne.

Aktualizacja: 12.08.2021 16:13 Publikacja: 12.08.2021 15:42

W czasie wojny polsko-bolszewickiej sformowano jednostki kawalerii, które m.in. ścigały sowieckich z

W czasie wojny polsko-bolszewickiej sformowano jednostki kawalerii, które m.in. ścigały sowieckich zbrodniarzy. Na zdjęciu: ochotnicy ze Lwowa, tzw. II Szwadron Śmierci

Foto: NAC

Każdy przyłapany na rabunku czy walce z bezbronną ludnością będzie na miejscu rozstrzelany" – odezwę tej treści wydał 22 sierpnia 1920 r. główny dowódca V Armii Polskiej generał Władysław Sikorski. Adresował ją do przeciwników, a konkretnie do żołnierzy 3. Korpusu Kawalerii dowodzonego przez generała Gaję Dimitriewicza Gaja. To właśnie ta bolszewicka jednostka w ciągu poprzednich tygodni i miesięcy zasłynęła z niebywałych okrucieństw: napadała na wsie, mordowała ich mieszkańców, gwałcąc przy tym kobiety i dzieci, paliła chłopskie chaty i rabowała z nich, co się dało. Żołnierze korpusu mieli również zwyczaj zabijania jeńców, którym wcześniej kazano patrzeć albo na znęcanie się nad ich rodzinami, albo na rozstrzeliwanie oficerów.

Wielka zbrodnia

Gdy 22 sierpnia 1920 r. Sikorski podpisywał odezwę, mógł mieć nadzieję, że krwawi kawalerzyści przestraszą się i powstrzymają od kolejnych zbrodni. Mijał właśnie tydzień od rozpoczęcia legendarnego kontrataku znad Wieprza, który był przełomowym momentem Bitwy Warszawskiej. Polskie wojska rozbiły atakujących bolszewików i ocaliły stolicę. Najeźdźcy poszli w rozsypkę. Ich małe oddziałki zaczęły uciekać na wschód, na tereny kontrolowane przez Armię Czerwoną, by odzyskać siły, przegrupować się i przygotować do drugiej fazy wojny. Większość bolszewickich oddziałów uciekała na północ od Warszawy, czyli właśnie na tereny, gdzie operowała armia generała Sikorskiego. Na kilka dni regularne działania wojenne zmieniły się w partyzantkę, na czym najbardziej ucierpiała ludność wiejska doświadczająca ciągłych ataków ze strony krasnoarmiejców.

W Szydłowie, sześć kilometrów od Mławy, 200-osobowy zagon bolszewicki zaatakował polską wieś. Do nierównej walki stanęli polscy żołnierze, w większości ranni, którym szydłowscy chłopi wcześniej udzielili gościny. Doszło do kilkugodzinnej wymiany ognia, która zakończyła się rzezią Polaków. Dowodzący oficer podjął decyzję o kapitulacji. Czerwonoarmiści zgodzili się, rozbroili polski oddział, ale potem wymordowali jeńców, a w końcu, pijani, zaczęli gwałcić mieszkanki wsi i puścili z dymem wszystkie chaty. Sprawa wyszła na jaw dzięki kilku mieszkańcom, którzy uciekli i przedarli się do polskiego dowództwa. Za oddziałem bolszewickim ruszyła polska pogoń. Dopadła ich na Podlasiu, gdy część sowieckich dywizji została okrążona. Cały 200-osobowy oddział bolszewicki wsadzono do wagonu kolejowego i pod uzbrojoną eskortą odwieziono do Szydłowa. Tu odbył się nad nimi sąd polowy. Świadkami byli chłopi, którzy doskonale zapamiętali twarze swoich prześladowców. Wszystkich 200 krasnoarmiejców skazano na śmierć za zbrodnie wojenne. Życie darowano tylko jednemu, który opowiedział, że kilka dni wcześniej ocalił od rzezi polskiego oficera (oficer ten zrządzeniem losu był w Szydłowie i potwierdził tą relację). Wyrok wykonano od razu.

Rzeźnik z Kaukazu

Wśród rozstrzelanych brakowało tego, na którego schwytaniu polskiemu dowództwu zależało najbardziej. Był to Gaja Dimitriewicz Gaj – najbardziej poszukiwany zbrodniarz wojny 1920 r. Pochodził z Armenii, był jednym z żołnierzy najbardziej zaangażowanych w komunizowanie Kaukazu. Brutalnym akcjom tłumienia przejawów sprzeciwu wobec nowego reżimu zawdzięczał szybki awans wojskowy. Potem był jednym z dowódców na wojnie przeciwko „białym" i zasłynął atakami pacyfikacyjnymi na miasta w środkowej Rosji, wierne carowi. Gdy wiosną 1920 r. na niepodległą Polskę ruszyła bolszewicka nawała, Gaja został dowódcą 3. Korpusu Kawalerii. Ta formacja zasłynęła z niesłychanej brutalności: szła przed głównymi siłami Tuchaczewskiego, organizowała „rajdy" na polskie wsie i miasteczka – łupiła je, dopuszczając się przy tym gwałtów i morderstw.

Skąd żołnierze 3. Korpusu Kawalerii wzięli się w Szydłowie i dlaczego zabrakło wśród nich Gai? Oto tydzień wcześniej polskie dowództwo przeprowadziło kontrnatarcie znad Wieprza, które rozbiło bolszewicką nawałę na przedpolach Warszawy. Losy wojny nie były jeszcze rozstrzygnięte, bo Tuchaczewski zaplanował okrążenie polskiej stolicy od zachodu. Miał tego dokonać właśnie 3. Korpus Kawalerii, który potrzebował wcześniej zająć Płock. Droga do tego miasta nad Wisłą wiodła przez wsie, które spłynęły krwią. Mieszkańcy Płocka przez ponad dobę stawiali bohaterski opór. 300 z nich trafiło do niewoli. Gaj kazał ich oszczędzić. Mieli zostać zamordowani następnego dnia, na oczach obrońców Płocka (miało to osłabić ich morale). W krytycznym momencie, gdy płocczanom kończyła się amunicja, a kaukaski rzeźnik szykował się do ostatecznego uderzenia, z odsieczą przyszła Dywizja Syberyjska – doborowa jednostka złożona z polskich weteranów rosyjskiej wojny domowej. 920 świetnie wyszkolonych Polaków uderzyło z całym impetem na nieosłonięte tyły Gai i jedną szarżą zamieniło atak na Płock w rozpaczliwą obronę. Sam krwawy Gaj uciekł z pola bitwy (nie zdążył wydać rozkazu wymordowania jeńców wziętych do niewoli dzień wcześniej, dzięki czemu oswobodzili ich polscy żołnierze). W pościg za nim ruszył mały oddział Polaków dowodzony przez kapitana Józefa Werobeja, jednak nie udało się schwytać zbrodniarza. Ormiański rzeźnik przekroczył granicę Prus Wschodnich, a tam Polacy nie mogli go schwytać (Prusy ogłosiły neutralność w konflikcie polsko-bolszewickim, naruszenie ich terytorium przez polskie wojsko mogłoby spowodować reakcję zbrojną).

Gai udało się dotrzeć do głównych sił sowieckich, wziąć udział w bitwie nad Niemnem i potem uciec do ZSRR wraz z resztkami pobitej armii. Zginął w 1937 r., rozstrzelany w czasie Wielkiej Czystki. Nigdy nie odpowiedział za zbrodnie popełnione w Polsce.

Dywizjon Huzarów Śmierci

23 lipca 1920 r. w Białymstoku rozpoczął się werbunek do elitarnego oddziału jazdy. Kierował nim porucznik Józef Siła-Nowicki. Nowa elitarna jednostka (składała się z najbardziej doświadczonych kawalerzystów) miała realizować dwa cele: nękać bolszewików niespodziewanymi atakami i... wyłapywać sprawców zbrodni wojennych. To ostatnie zadanie wymagało niezwykłej odwagi – trzeba było niespodziewanie podejść pod obóz wroga, przeprowadzić szarżę i uciec, zanim bolszewicy zdążą zorganizować opór. Porucznik Siła-Nowicki samowolnie zmienił nazwę oddziału na Dywizjon Huzarów Śmierci i prowadził ataki, śpiewając „Jeszcze Polska nie zginęła". Po miesiącu jego oddział rozrósł się już do 500 jeźdźców.

Po Bitwie Warszawskiej rozgromione wojska bolszewickie rozpoczęły odwrót na wschód. Ewakuacja nie przebiegała spokojnie. Tysiące krasnoarmiejców chowały się w polskich wioskach i lasach. Trzeba było rozpocząć wielką akcję „oczyszczania" terenów i to właśnie stało się zadaniem huzarów. Szybko zmienili się w oddział pościgowy, który wyłapywał bolszewików, brał ich do niewoli, a tych, którzy dopuścili się zbrodni wojennych, odstawiał pod sąd. Nie obeszło się bez walki. Tak było w Myszyńcu, gdy trzeba było zatrzymać trzy szwadrony kozaków Gai. Wiedzieli oni, że nie mają co liczyć na pobłażliwość z powodu zbrodni, których wcześniej się dopuszczali. Próbowali uciec, aby dołączyć do głównych sił bolszewickich, lecz kawalerzyści odcięli im drogę. Wywiązał się kilkugodzinny bój. Ci krasnoarmiejcy, którzy przeżyli, poddali się i trafili do niewoli. Huzarzy Śmierci odwieźli ich pod eskortą do Myszyńca, gdzie stanęli przed sądem wojennym. Kilku rozpoznano jako gwałcicieli – rozstrzelano ich następnego dnia. Pozostali trafili do obozu jenieckiego, skąd zwolniono ich dopiero po traktacie ryskim.

Wśród jeńców kawalerzyści szukali Gai Dimitriewicza, ale bezskutecznie. Kaukaskiego rzeźnika nie udało się znaleźć. Nie było go w Myszyńcu. Jeńcom oferowano nawet wolność i prawo pozostania w Polsce w zamian za informację, która doprowadziłaby do zbrodniarza. Jednak i to nie przyniosło rezultatu. Po bitwie pod Płockiem nikt nie wiedział, gdzie ukrywa się Gaj. Huzarzy Śmierci pozyskali jeszcze szereg informacji na jego temat, ale wszystkie okazały się nieprawdziwe. Wyjątkowo bestialski zbrodniarz wymknął się z ich rąk.

Kula w głowę

Dokumenty polskie i rosyjskie mówią o sądach wojennych, przed którymi stawiano bolszewickich jeńców. Działo się tak w przypadku, gdy ktoś z Polaków rozpoznawał w jeńcu sprawcę zbrodni. Na południowym froncie – na ziemiach dzisiejszej Ukrainy – na Polskę maszerowała Armia Konna Siemiona Budionnego. Jej szlak znaczony był krwią tysięcy bestialsko pomordowanych Polaków, głównie w miastach i wioskach. Zbrojny opór Budionnemu stawiła regularna Armia Polska. Zmienne koleje losu, setki potyczek i bitew sprawiały, że w ręce Polaków wpadali krasnoarmiejcy, którzy jeszcze godziny wcześniej zabijali mieszkańców wiosek, gwałcili kobiety i profanowali kościoły. Często kończyło się to krótkim polowym sądem wojennym, który wydawał wyrok śmierci. Procedurę kończył pluton egzekucyjny. Jednak nigdy nie stanęli przed nim najwięksi zbrodniarze tej wojny: Siemion Budionny, Gaja Gaj czy Józef Stalin. Wszyscy zdołali bezpiecznie uciec na wschód. II Rzeczpospolita nie mogła więc urządzić głośnego procesu bolszewickich zbrodniarzy wojennych.

Każdy przyłapany na rabunku czy walce z bezbronną ludnością będzie na miejscu rozstrzelany" – odezwę tej treści wydał 22 sierpnia 1920 r. główny dowódca V Armii Polskiej generał Władysław Sikorski. Adresował ją do przeciwników, a konkretnie do żołnierzy 3. Korpusu Kawalerii dowodzonego przez generała Gaję Dimitriewicza Gaja. To właśnie ta bolszewicka jednostka w ciągu poprzednich tygodni i miesięcy zasłynęła z niebywałych okrucieństw: napadała na wsie, mordowała ich mieszkańców, gwałcąc przy tym kobiety i dzieci, paliła chłopskie chaty i rabowała z nich, co się dało. Żołnierze korpusu mieli również zwyczaj zabijania jeńców, którym wcześniej kazano patrzeć albo na znęcanie się nad ich rodzinami, albo na rozstrzeliwanie oficerów.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie