Sądząc po kasowych sukcesach ekranizacji dzieł Tolkiena, po zainteresowaniu „Dziewiątymi wrotami" Polańskiego czy sfilmowaniu przygód Harry'ego Pottera pani J.K. Rowling, itd., chyba nie ma wątpliwości, że film kinowy, a następnie serial telewizyjny o „klątwie Jagiellończyka" w samym sercu Europy zainteresuje – bardziej niż przed dwudziestoma laty – sama wiadomość o niej. Kraków i Wilno to gotowe scenografie. Nie wywołując nikogo personalnie do tablicy, wołam głośno: Potentaci finansowi – łączmy się! Poszukajmy możliwości koprodukcji filmowej i działalności wydawniczej wspólnie, we Wspólnej Europie. Zaproponujmy realizację najlepszemu z reżyserów! Przecież na skrzydłach „klątwy Jagiellończyka" (tomy I i II tworzą logiczną całość) możemy nienachalnie pokazać UE, w jaki sposób starzy Polacy budowali unie narodów i tworzyli wspólnoty europejskie, wnosząc wiano historycznych doświadczeń dla potrzeb dni dzisiejszych. Przecież to właśnie ojciec Jagiellończyka, jadąc po rączkę dwunastoletniej Jadwigi Andegaweńskiej do Krakowa, w miejscowości Krewo powołał do istnienia pierwszą unię w Europie, dwanaście lat później (1397 r.) „skopiowaną" przez królową duńską Małgorzatę I w postaci Unii Kalmarskiej. Założyciel dynastii jagiellońskiej – Władysław Jagiełło – nawet nie przypuszczał, że ostatni z Jagiellonów, Zygmunt August, stworzy Maastricht XVI wieku w postaci Unii Realnej w Lublinie (1569 r.), a polskie doświadczenia pilnie podglądać będą Anglicy – wysyłając do Krakowa dyplomatów i szpiegów-magów (np. Johna Dee) – pragnących stworzyć angielsko-szkocką Unię Dwu Koron: personalną w 1603 r. i realną w 1707 r.
To na doświadczeniach polsko-litewskich budowało swą imperialną potęgę Zjednoczone Królestwo! Piszę o tym w książce „Trzy tajne dokumenty", ale znów na pisaniu nie poprzestaję. Zaproponowałem w 640. rocznicę narodzin Akademii Krakowskiej zwołanie przez JM Rektora UJ Kongresu-Konferencji badaczy wszelakich dziejów unii, wspólnot, związków oraz inkorporacji na przestrzeni tysiąca lat z całej Europy.
Jako ewentualny współautor scenariusza do takiego filmu wprowadzę wiele wątków, które dadzą szansę ukazania naszego wkładu do wspólnych dziejów w takim stopniu, iż zmusimy Francję, Niemcy, Włochy i inne państwa naszego kontynentu do uznania Polski za starą i nierozłączną część Europy.
Przepowiednia z 1974 r.
Aż podskoczyłem w fotelu, gdy podczas wręczania filmowych „Orłów" wspaniały reżyser Kazimierz Kutz powiedział coś w tym duchu: „Trzeba wreszcie zrozumieć, że wielki temat polski w filmie musi się traktować jako polską rację stanu!". Tak trzymać, Panie Kazimierzu, imienniku mego umiłowanego króla. Do dzieła! Każdy Pański film brzmiał dotąd jak Dzwon Zygmunta. Jak dotychczas wykazałem, klątwa wawelskiego władcy – jako legendarne opakowanie niezwykłego „towaru" (dzieje kultury) – może być i już poniekąd jest uwodzicielską dla łączącego się kontynentu. Przekonał mnie o tym także Norman Davies, opowiadając o tym fenomenie wawelskim, zaczerpniętym z mej książki, w swoim dziele „Europa". Parlament Europejski przed kilkoma laty podjął uchwałę, która głosi, że książka, jako główny nośnik kultury, nie może być traktowana jako zwykły towar. Książkę można i należy popierać i reklamować wszędzie! A zatem, skoro w tym naszym kapitalizmie socjalistycznym (bądź odwrotnie) autora nie stać na wynajęcie agenta, to sam autor musi być jawnym agentem swych książek i swoich bohaterów. Unia Europejska dofinansowuje kampanie promocyjne swych krajów i regionów. Taką wizytówką może być właśnie film kinowy i serial telewizyjny o „klątwie Jagiellończyka". Wtedy spełnią się przepowiednie Bonieckiego i Gieysztora.
Na koniec zatem akcent kolejny z tej i nie z tej ziemi. W styczniu 1974 r., gdy przebywałem w warszawskim mieszkaniu mych przyjaciół, pojawił się tam słynny jasnowidz – Lech Zycki. Najpierw wróżył gospodarzom (wszystko się sprawdziło!), a następnie mówił, co będzie się działo w Europie owego roku, przewidując w kolejności zgony prezydentów Austrii i Francji, rewolucję goździków w Portugalii, upadek rządu kanclerza W. Brandta i nieuleczalną chorobę Breżniewa. Gdy w mroźny wieczór odwoziłem Zyckiego na ul. Marszałkowską, w samochodzie przekazał mi wieszczbę nadzwyczajną, ujętą w takie oto, patetyczne słowa:
– Niebawem zaczną się dziać rzeczy niesłychane, które w przyszłości pan opisze. Od tego roku w sposób szczególny całe już pańskie życie będzie związane z Wawelem. Królewskie wzgórze rozsławi pan w całym świecie, a to z kolei – pańskie imię.
Chwilowo nie ujawnię, co powiedział dalej, ale uwierzcie mi, że to WAWEL JEST SERCEM JEDNOCZĄCEJ SIĘ EUROPY.