Krótka pamięć Marii Teresy Kiszczak

Wdowa po generale Kiszczaku żali się publicznie, że listy, które trafiły do archiwum w Stanford, zostały jej skradzione. Ktoś miał podszywać się pod Marię Teresę Kiszczak i sprzedać prywatne materiały Amerykanom. Prawda jednak – według ustaleń dziennikarzy Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej” - jest inna, a dowodem są słowa samej pani Marii Teresy.

Aktualizacja: 04.01.2019 12:58 Publikacja: 04.01.2019 07:18

Czesław Kiszczak i jego żona Maria

Czesław Kiszczak i jego żona Maria

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski

W ciągu ostatnich kilku tygodni publikowaliśmy obszerne fragmenty korespondencji Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą i innymi osobami. Do listów znajdujących się w amerykańskim archiwum dotarł pod koniec października 2018 roku zespół dziennikarzy Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej”. Wdowa po generale Czesławie Kiszczaku dziś twierdzi, że dokumenty te zostały jej ukradzione. – Mój mąż miał karton z wycinkami z prasy, pocztówkami i listami. Ktoś to ukradł z naszego domu. Niektórzy twierdzą teraz, że je sprzedałam, ale to nieprawda. Wiem, że ktoś podszywał się pode mnie próbując to sprzedać – stwierdziła w rozmowie z portalem wp.pl. Jak wygląda prawda? Zgoła inaczej, a Maria Teresa Kiszczak co innego mówiła kilka tygodni temu w rozmowie telefonicznej ze współpracownikiem Polskiego Radia.

Jak wynika z naszych informacji, pierwszą rzecz należącą do generała sprzedała sama Maria Teresa Kiszczak. Stało się to już w 1991 r. podczas aukcji charytatywnej zorganizowanej w warszawskim Hotelu Europejskim. Za ocean trafił wówczas generalski mundur Czesława Kiszczaka. W 2015 r. w wywiadzie-rzece „Kiszczakowa. Tajemnice generałowej” Maria Kiszczak przyznała, że mundur sprzedała bez zgody męża. Osiągnął on na aukcji najwyższą cenę a nabywcą był „przedstawiciel kalifornijskiego Instytutu Hoovera”.

Jednak nie o to przede wszystkim chodziło instytucji z USA. Jak przytomnie pisał po latach kurator zbiorów w Stanford, dr Maciej Siekierski, dla Amerykanów zawsze „najbardziej liczył się papier”. I to zresztą widać po „Kiszczak Papers”. To łącznie 23 pudła przechowywane obecnie za oceanem.

Są tam m.in. oryginalne materiały dotyczące początków kariery Kiszczaka z lat 40. ubiegłego wieku, jego nominacja generalska z 1979 r., mnóstwo zdjęć oraz oryginał słynnego listu kaprala Wałęsy do generała Jaruzelskiego z listopada 1982 r. Oprócz wspomnianych dokumentów są także materiały filmowe dotyczące m.in. rozmów przedstawicieli władz PRL z opozycją w 1988 r. oraz obrad Okrągłego Stołu w roku 1989.

Lwia część „Kiszczak Papers” trafiła za ocean po tak zwanym „przeszukaniu”, czyli faktycznej prośbie prokuratora IPN o wydanie materiałów z willi Kiszczaków. A więc po 16 lutego 2016 r. Archiwum Hoovera opisując znajdujący się w zasobie „list kaprala do generała” na stronie internetowej w lipcu 2016 roku podało, że trafił on do USA w maju 2016 r. „List został odnaleziony w różnych pismach ostatniego komunistycznego ministra spraw wewnętrznych, generała Czesława Kiszczaka, które Hoover odebrał w maju tego roku [2016] od rodziny ministra, zmarłego w listopadzie 2015 roku” – pisał dr Siekierski.

Potem – już w 2017 r. – za oceanem zaczęły pojawiać się inne materiały z prywatnego archiwum generała. Maria Teresa Kiszczak w rozmowie telefonicznej z nami (w grudniu 2018 r., przed pierwszymi publikacjami) przyznała, że jeszcze w czerwcu 2018 r. reszta archiwum po jej zmarłym mężu trafiła do USA. W aktach związanych z wizytą prokuratora IPN w mokotowskiej willi Kiszczaków nie ma informacji, by jakiekolwiek materiały zostały wdowie po generale skradzione.  

Według naszych informacji do archiwum w Instytucie Hoovera w Stanford nie są przyjmowane dokumenty, których status prawny jest niejasny lub też gdy zachodzi podejrzenie, że mogą one pochodzić z przestępstwa. „Zazwyczaj – przyznaje jeden z pracowników amerykańskiego archiwum – zbiory te kupowane są od najbliższych, od rodziny, żony lub spadkobierców. Nie przypominam sobie, by materiały jakiejś znanej osoby sprzedawał nam ktoś anonimowo. To jest po prostu niemożliwe”.    

Tomasz Krzyżak, Piotr Litka, Wiktor Świetlik (Polskie Radio)

W ciągu ostatnich kilku tygodni publikowaliśmy obszerne fragmenty korespondencji Czesława Kiszczaka z Lechem Wałęsą i innymi osobami. Do listów znajdujących się w amerykańskim archiwum dotarł pod koniec października 2018 roku zespół dziennikarzy Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej”. Wdowa po generale Czesławie Kiszczaku dziś twierdzi, że dokumenty te zostały jej ukradzione. – Mój mąż miał karton z wycinkami z prasy, pocztówkami i listami. Ktoś to ukradł z naszego domu. Niektórzy twierdzą teraz, że je sprzedałam, ale to nieprawda. Wiem, że ktoś podszywał się pode mnie próbując to sprzedać – stwierdziła w rozmowie z portalem wp.pl. Jak wygląda prawda? Zgoła inaczej, a Maria Teresa Kiszczak co innego mówiła kilka tygodni temu w rozmowie telefonicznej ze współpracownikiem Polskiego Radia.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Historia
Stanisław Ulam. Ojciec chrzestny bomby termojądrowej, który pracował z Oppenheimerem
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii