Ten szwedzki okręt, co prawda nigdy do nas nie należał, ale okoliczności, w jakich zatonął, sprawiają, iż posiada wyjątkową wartość emocjonalną i historyczną. Spoczął na dnie Zatoki Gdańskiej 27 listopada 1627 r. w trakcie starcia flot szwedzkiej i polskiej, zwanego bitwą pod Oliwą. Podczas dramatycznej i krwawej walki abordażowej, w której przeciwnikiem „Solena" był nasz „Wodnik" dowodzony przez Hermanna Wittego, Szwedzi, stwierdziwszy beznadziejność swego położenia, wysadzili własny okręt, podpalając magazyn prochowy.

Okręt wraz z całym wyposażeniem i uzbrojeniem, opadłszy na głębokość 16 m, przetrwał na dnie do 1969 r. Wtedy to został przypadkowo odkryty podczas prac związanych z budową gdańskiego Portu Północnego. Podjęte przez ekipę Muzeum Morskiego w Gdańsku badania archeologiczne, bez wątpienia pionierskie i prowadzone przez wiele lat, przyniosły rewelacyjne wyniki, zwłaszcza w kontekście ilości i wartości znalezisk. „Solen" został zamówiony wraz z kilkoma innymi okrętami przez Szwedów w Holandii w początkach lat 20. XVII wieku i w 1624 r. rozpoczął służbę w ramach sił operujących u zachodnich wybrzeży państwa. Dopiero w 1626 r. przebazowano je do wschodniej części Bałtyku, a rok później „Solen" znalazł się w składzie eskadry szwedzkiej przeznaczonej do blokady Gdańska. Wyporność okrętu wynosiła 450 ton, długość przeszło 33 m, a szerokość 7 m; posiadał on jeden pokład artyleryjski.

Zanim w 1969 r. przystąpiono do właściwych prac archeologicznych, sporządzono dokładną dokumentację rysunkową i fotograficzną obiektu. Potem wykonano wykopy sondażowe umożliwiające zapoznanie się z zalegającą w mule konstrukcją i stanem jej zachowania. Dopiero wówczas rozpoczęła się właściwa eksploracja wraku, prowadzona m.in. za pomocą eżektorów umożliwiających odsłanianie kolejnych warstw. Wszystkie odnajdywane elementy zabytkowe dokumentowano. Wskutek wewnętrznego wybuchu, ale także z powodu procesów naturalnych trwających setki lat drewniana konstrukcja żaglowca zachowała się tylko częściowo. Przetrwała w zasadzie jedynie część denna przykryta kamieniami balastowymi, na których spoczywały działa.

To właśnie uzbrojenie artyleryjskie stanowi najcenniejszą część zespołu zabytków podniesionych z wraku. Wydobyto łącznie 20 działowych luf wykonanych ze spiżu. Stanowią one arcyciekawy materiał dotyczący uzbrojenia XVII-wiecznych bałtyckich okrętów wojennych, zwłaszcza kiedy porówna się je ze źródłami pisanymi. Główne uzbrojenie „Solena" stanowiło 14 armat sześciofuntowych, w zdecydowanej większości nie najnowocześniejszych, odlewanych w różnych okresach, pochodzących jeszcze sprzed reformy, którą Szwedzi rozpoczęli w drugim dziesięcioleciu XVII wieku, wzorując się na Holendrach. Co ciekawe, wśród tych armat były dwie zdobyczne lufy rosyjskie. Poza sześciofuntówkami uzbrojenie uzupełniały cztery działa trzyfuntowe, w tym dwa zdobyczne polskie oraz dwa działa szturmowe – 48-funtowe; te przeznaczone były do strzelania siekańcami czy wiązką kul muszkietowych. Dotychczas podawano, iż „Solen" powinien posiadać 38 dział, co skłaniało do przypuszczenia, iż część uzbrojenia artyleryjskiego mogła zostać wydobyta jeszcze w epoce lub też dalej zalega gdzieś na dnie. Nowsze badania oparte na szerszej bazie źródłowej wskazują jednak, że owe 20 dział mogło stanowić całe uzbrojenie artyleryjskie „Solena",  zachowane dokumenty bowiem informują o zamiarze wyposażenia okrętu w x22 działa (fakt, że innych kalibrów).

Poza lufami pozyskano elementy wyposażenia okrętu (np. mosiężny cyrkiel nawigacyjny, naczynia, bloki i liny, kotwicę, narzędzia), rzeczy osobiste załogi (monety, elementy stroju, biżuterię, fajki etc.) czy wreszcie uzbrojenie oddziału piechoty. Łącznie przeszło 6000 zabytków, których część, w tym armaty, można podziwiać w Centralnym Muzeum Morskim w Gdańsku. Sam wrak został w 1980 r. przeniesiony w inne, bezpieczniejsze miejsce – kilka kilometrów dalej.

Michał Mackiewicz, pracownik naukowy Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie