Czterech na pięciu mówiło po polsku

Lida to ciekawy przyczynek do dziejów przenikania się kultury bałtyjskiej i słowiańskiej...

Publikacja: 17.11.2012 00:01

Zamek w Lidzie (fot. Marta Mleczko)

Zamek w Lidzie (fot. Marta Mleczko)

Foto: Archiwum

To była najbardziej polska ze wszystkich krain przedwojennych północno-wschodnich Kresów. Jak podaje w dzisiejszym zeszycie Andrzej Nieuważny, ludzi określających się jako Polacy żyło tu blisko 80 procent. Również prawie czterech na pięciu jako język ojczysty wymieniało polski, a jako swe wyznanie – katolickie. Lida leży mniej więcej pośrodku owego pasma polskiego zasiedlenia, o którym już parokrotnie wspominaliśmy, a które od Brześcia ciągnęło się na północny wschód przez Nowogródczyznę, Wileńszczyznę aż po Dźwinę.

Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"

Warto taki szeroki pas narysować na mapie, by sobie uzmysłowić, jakim nadużyciem było propagandowe mówienie o mniejszości polskiej, którą „repatriowano" po wojnie za Bug. Nawiązuje dziś do tego Piotr Zychowicz w rubryce „Było sobie państwo...", pisząc o setkach lat owego osiedlenia, o przywiązaniu tutejszych Polaków do tej najprawdziwszej dla nich ojczyzny, a więc i o kłamliwym nazywaniu wyzucia z niej „repatriacją".

W Lidzie i koło Lidy pozostało – mimo sowieckich wywózek na zachód i na wschód – stosunkowo najwięcej Polaków, a ich opór przeciw czerwonej okupacji był tu najbardziej zacięty. Pisaliśmy już o obwodzie Armii Krajowej Szczuczyn – Lida i o niezłomnych żołnierzach wyklętych walczących w tej okolicy jeszcze na początku lat 50. Bez wiosek sprzyjających polskim partyzantom tak długie opieranie się obławom NKWD byłoby oczywiście niemożliwe. Trzeba zauważyć jednak, że o ile przechodzenie oddziałów AK za linię jałtańską było – ze względu na odległości – łatwiejsze z rejonu na przykład Grodna, o tyle przemarsz spod Lidy był znacznie bardziej ryzykowny. I to również miało wpływ na kilkuletnie trwanie struktur poakowskich w powiatach lidzkim i szczuczyńskim.

Na przedwojennej mapie warto też sprawdzić położenie Lidy jako węzła komunikacyjnego, o czym również wspomina Andrzej Nieuważny. Sieć kolei i dróg, raczej rzadka na Kresach, tu spinała się torami i drogami biegnącymi we wszystkich najważniejszych kierunkach: „stacja węzłowa kolei żelaznych Wilno – Zdołbunowo i Siedlce – Wołkowysk – Zahacie. Szosy: do Wilna (przez Żyrmuny, Werenów i Bieniakonie), do Grodna (przez Szczuczyn), do Ejszyszek (przez Raduń), do Nowogródka (przez Hutę Niemen) i do Bielicy". Tędy jechano w ruchu tranzytowym na Litwę, Łotwę i do Rosji oraz przez błota poleskie na Wołyń i do Małopolski Wschodniej, a w ruchu lokalnym do wszystkich większych miejscowości na północ od Prypeci.

Prastary gród Giedyminowiczów leży dziś blisko granicy z Litwą, ale na terenie Białorusi. Przed wojną mieszkańców mówiących po litewsku było tu niewielu, tak jak  zresztą na tzw. Litwie Środkowej, z Wilnem włącznie. Ciekawy przyczynek do dziejów przenikania się kultury bałtyjskiej i słowiańskiej...

To była najbardziej polska ze wszystkich krain przedwojennych północno-wschodnich Kresów. Jak podaje w dzisiejszym zeszycie Andrzej Nieuważny, ludzi określających się jako Polacy żyło tu blisko 80 procent. Również prawie czterech na pięciu jako język ojczysty wymieniało polski, a jako swe wyznanie – katolickie. Lida leży mniej więcej pośrodku owego pasma polskiego zasiedlenia, o którym już parokrotnie wspominaliśmy, a które od Brześcia ciągnęło się na północny wschód przez Nowogródczyznę, Wileńszczyznę aż po Dźwinę.

Pozostało 81% artykułu
Historia
Nie tylko Barents. Słynni holenderscy żeglarze i ich odkrycia
Historia
Jezus – największa zagadka Biblii
Historia
„A więc Bóg nie istnieje”. Dlaczego Kazimierz Łyszczyński został skazany na śmierć
Historia
Tadeusz Sendzimir: polski Edison metalurgii
Historia
Jerozolima. Nowa biografia starego miasta