Noc z 30 na 31 stycznia 1968 r. była w Sajgonie huczna i wesoła. Trwało ogłoszone przez obie strony konfliktu wietnamskiego zawieszenie broni i w blasku fajerwerków świętowano właśnie rozpoczynający się wietnamski Nowy Rok. Głośna zabawa skutecznie zagłuszyła rozpoczęty o godz. 2 nad ranem atak 35 batalionów Wietkongu i Wietnamskiej Armii Ludowej (WAL) na miasto. 11 spośród tych batalionów miało zdobyć strategiczne cele w stolicy: Pałac Prezydencki, siedzibę sajgońskiego radia, kwaterę główną Marynarki Wojennej WP, siedzibę Szefostwa Połączonych Sztabów ARW i ambasadę amerykańską. Rozpoczęła się długo przygotowywana przez komunistów Ofensywa Tt, która swoim zasięgiem objęła wszystkie większe miasta leżące na południe od strefy zdemilitaryzowanej na 17 równoleżniku. Jej celem było doprowadzenie do powszechnego powstania i ostatecznego zjednoczenia kraju pod rządami komunistycznego reżimu z Hanoi.
Ok. godziny 3.00 nad ranem pod siedzibę sajgońskiego radia podjechało kilku ludzi w mundurach południowowietnamskiej policji i skierowało się do wejścia. Jeden z nich wyciągnął pistolet i zastrzelił strażnika. W tym samym momencie z karabinu maszynowego ustawionego w sąsiednim budynku skoszono pozostałą ochronę. Ale na tym szczęście napastników się skończyło. Jeden z techników radiowych zdołał bowiem nadać zaszyfrowaną depeszę z informacją o ataku. Odcięto prąd. Komuniści nie mogli więc nadać apelu wzywającego ludność Wietnamu Południowego do powszechnego powstania. Już następnego dnia budynek Radia Sajgon został odbity przez ściągniętych do miasta spadochroniarzy ARW (Armii Republiki Wietnamu), a wszyscy napastnicy zabici. W tym samym czasie inny oddział zaatakował budynek dowództwa armii południowowietnamskiej. Pechowo natknął się na zmotoryzowany patrol amerykańskiej Military Police. Rozpoczęła się strzelanina. Obrońcy zdążyli zamknąć bramę nr 5 i ogniem z broni maszynowej zdziesiątkowali atakujących. Drugi oddział, który miał uczestniczyć w ataku, dotarł na miejsce dopiero po pięciu godzinach, ponieważ w ciemnościach zgubił drogę. Wysadził co prawda bramę nr 4 i dostał się do budynku z napisem „Sztab Generalny", ale nie miało to już znaczenia. Napastnicy zostali odparci. Podobnie było podczas nieudanego ataku na dowództwo marynarki. 10 z 12 napastników zostało zabitych. Jeszcze gorzej było podczas szturmu na ambasadę USA. 19 napastników, w tym dwóch oficerów, zostało wybitych do nogi. Straty amerykańskie wyniosły 5 żołnierzy zabitych i 4 rannych.
Partyzantom nie udało się również zdobyć lotniska, a w zaciętych walkach ponieśli ciężkie straty. W trakcie ataku natknęli się bowiem na będące akurat w powietrzu amerykańskie śmigłowce. Piloci dziesiątkowali napastników celnym ogniem morderczych minigunów i rakiet. Zdołali także dowieźć obrońcom amunicję i ewakuować rannych.
Grupa atakująca pałac prezydencki od razu napotkała na bardzo silny opór i musiała się wycofać do znajdującego się obok budynku. Broniła się tam jeszcze przez kolejne dwa dni. Przeżyły tylko dwie osoby. Jeńcy przyznali, że atak na pałac był atakiem samobójczym. Żaden strategiczny cel komunistów nie został osiągnięty. Jednak w mieście nadal toczyły się walki. Tysiące drobniejszych potyczek miały miejsce na obszarze całego miasta. W dzielnicach, w których pojawił się Wietkong, nie było widać entuzjazmu i przychylności mieszkańców. Komuniści rozstrzeliwali na miejscu żołnierzy ARW, którzy przebywali na przepustkach w swoich domach. Na podstawie list proskrypcyjnych wyciągano z domów i zabijano policjantów i pracowników administracji rządowej. Z drugiej strony ARW również nie patyczkowała się z Wietkongiem. Ostatecznie walki w Sajgonie liczącym trzy miliony mieszkańców (dwa miliony sajgończyków i milion osób, które schroniły się w nim przed wojną) trwały do 7 marca i zakończyły się całkowitym zwycięstwem.
Nagroda Pulitzera
W piątek 1 lutego 1968 r. fotoreporter AP Eddie Adams wraz z Vo Suu, kamerzystą NBC, stali się świadkami wydarzenia, do którego doszło w pobliżu pagody An Quang w Sajgonie. Reporterzy ci zarejestrowali jak szef południowowietnamskiej policji, generał Nguyen Ngoc Loan, strzela z rewolweru w głowę wietnamskiego cywila. Nakręcony przez Suu film obiegł cały świat, podobnie jak fotografia Adamsa, która trafiła na pierwsze strony wielu gazet. Zarejestrowane przez obu reporterów wydarzenie poruszyło światową opinię publiczną. Adams za swoje zdjęcie otrzymał wiele nagród łącznie z Nagrodą Pulitzera. Fotografia stała się ikoną ruchów pacyfistycznych i antywojennych. Nikt nie zadawał sobie pytania, kim był zastrzelony młodzieniec w kraciastej koszuli. Prawdę znał jednak autor zdjęcia. Ów młody człowiek nazywał się Nguyen Van Lem i był członkiem osławionych szwadronów śmierci Wietkongu. Jego celem były rodziny sajgońskich policjantów. Na chwilę przed wykonaniem tego zdjęcia został właśnie schwytany nad masowym grobem, w którym znajdowały się zwłoki co najmniej siedmiu policyjnych rodzin. Generał Loan miał być zgodnie z planem zabity w pierwszych chwilach ataku, jednak zamach nie doszedł do skutku.