Sowznaki i czerwońce - jak ZSRR pogrążył rubla

W 1895 r. car Mikołaj II zatwierdził reformę monetarną, dzięki której rubel stał się silną walutą. Niestety, wydarzenia z lat 1918–1921 pogrążyły radziecką gospodarkę: Rosja sowiecka wpadła w spiralę hiperinflacji i walutowej anarchii.

Aktualizacja: 22.10.2017 12:55 Publikacja: 22.10.2017 00:01

Sowznaki i czerwońce - jak ZSRR pogrążył rubla

Bolszewicy zaplanowali odejście od pieniądza. Problem w tym, że bez takiej właśnie miary wartości nie mogli odbudować gospodarki, a tym bardziej utrzymywać normalnych relacji ze światem. Również ludność z trudem wierzyła, że w zamian za pracę otrzyma tyle dóbr, ile zapragnie, i uparcie trzymała się pieniężnych nawyków. Dlatego już na początku lat 20. XX w. marksiści odstąpili od fantasmagorii, wprowadzając nie jedną, ale dwie waluty. I tak, mimo licznych finansowych szachrajstw, rubel przeżył ZSRR.

Dorobek hrabiego Wittego

Handel, co udowodnili Fenicjanie, to sprawa stara jak świat, dlatego początkową wymianę towaru za towar szybko zastąpiła umowna wartość nazwana pieniądzem. Tak było wszędzie, także w Rosji, choć akurat tam pojawienie się waluty było związane z systemem podatkowym. W państwie moskiewskim pieniądz stał się dla panującego najdogodniejszą formą ściągania fiskalnych należności. Takie cele przyświecały także Piotrowi I, choć za jego panowania pojawił się termin „inwestycja”. Oczywiście w armię i flotę. W 1681 r. car dokonał pierwszej nowożytnej reformy finansowej, wprowadzając do realnego obiegu rubla wartego 100 kopiejek. Obłożył przy tym podatkiem dosłownie wszystko: od prawa noszenia bród przez starowierców poczynając, na przydomowych łaźniach i deskach trumiennych kończąc. Jednak dopiero rewolucja przemysłowa drugiej połowy XIX w. zadecydowała o kluczowej reformie pieniężnej. Podstawową jednostką pozostał papierowy rubel, o którego wartości stanowiły teraz państwowe gwarancje całkowitej wymienialności na złoto. Pomysł złotego rubla opracował minister finansów Siergiej Witte, a zatwierdził car Mikołaj II w 1895 r. Bezpośrednią przyczyną zmian były gwałtowne wahania kursu, czyli niestabilność narodowej waluty, co uniemożliwiało prowadzenie racjonalnej polityki finansowej, a przede wszystkim inwestycyjnej.

Plan Wittego nie był nowatorski – złotym parytetem posługiwał się Bank Anglii, zapewniając stabilny kurs funta. Początkowo rosyjscy finansiści rozpatrywali także podparcie rubla mieszanym parytetem srebra oraz złota, tak jak w przypadku francuskiego franka. Carski minister dopiął jednak swego i od 1895 r. Bank Państwowy rozpoczął wielką operację gromadzenia złota, osiągając pod koniec roku pełną wymienialność znajdującej się w obiegu papierowej masy pieniężnej szacowanej na 1096 mln rubli. Dwa lata później Bank Państwowy otrzymał dodatkowe prawo emisji biletów kredytowych w takiej samej wysokości, również pod gwarancję pełnej zamiany na cenny kruszec. Innymi słowy, każdy kredytodawca lub zwykły obywatel w dowolnej chwili mógł zamienić swoje ruble i papiery wartościowe na cenne czerwońce, bo w tym samym czasie Rosja rozpoczęła bicie złotych 10- i 5-rublówek o tej nazwie, cieszących się niesłabnącym popytem na światowych giełdach walutowych.

Rezultaty reformy trudno przecenić, ponieważ stabilny kurs rubla oraz poprawa klimatu gospodarczego okazały się tak trwałe i zachęcające dla wszelkiego rodzaju kapitałów, że w latach 1895–1913 Rosja przeżywała nieprzerwany boom we wszystkich dziedzinach gospodarki. Parametry wytopu stali, infrastruktury kolejowej i produkcji żywności miały stały, dwucyfrowy przyrost, a PKB wzrastał rocznie średnio o 13 proc., wyprzedzając osiągnięcia Anglii, USA i Niemiec, o Francji i Włoszech nie wspominając. Według niemieckich prognoz z pierwszej dekady XX w. utrzymanie takiego, wysoce prawdopodobnego, tempa rozwoju gospodarczego zrównałoby rosyjski potencjał z amerykańskim już na przełomie lat 30. i 40., a w latach 50. XX w. Rosja stałaby się największą potęgą ekonomiczną świata, czyli – mówiąc dzisiejszym językiem - globalnym supermocarstwem.

Pamiętać przy tym należy, że sukces ekonomiczny zaowocował srebrnym wiekiem kultury i nauki rosyjskiej oraz stałym podnoszeniem poziomu oświaty. W dekadzie poprzedzającej wybuch I wojny światowej bogacące się państwo otwierało corocznie około 3 tys. szkół szczebla podstawowego, a mury dziewięciu uniwersytetów każdego roku opuszczało 30 tys. absolwentów. Co równie ważne, rezultaty reformy finansów stabilizowały rubla w takim stopniu, że na jego kurs nie wpłynęły negatywnie ani klęska w wojnie z Japonią, ani burzliwe wydarzenia rewolucyjne lat 1905–1907. Sen o potędze rozwiała dopiero bolszewicka zawierucha.

Dołoj diengi!

Pierwszy cios w stabilność pieniądza zadała oczywiście I wojna światowa. Konieczność finansowania wysiłku zbrojeniowego spowodowała wzrost cen, a więc inflację. Powiększył się także dług zagraniczny, bo Petersburg intensywnie korzystał z alianckich kredytów na zakup uzbrojenia. W latach 1914–1916 żywność podrożała o 20–30 proc., co niekorzystnie odbiło się na wartości rubla. Jednak prawdziwą katastrofą okazała się rewolucja lutowa 1917 r. i pieniężna polityka Rządu Tymczasowego Aleksandra Kiereńskiego.

Aby zaspokoić zobowiązania socjalne, a przede wszystkim kontynuować wojnę, władze rewolucyjne wprowadziły do obiegu nowy pieniądz, najpierw tzw. dumki (od widoku Pałacu Taurydzkiego – siedziby Dumy Państwowej – umieszczonego na banknotach), a następnie kierenki. I choć teoretycznie obie emisje miały początkowo połowiczne pokrycie w złocie, to Rząd Tymczasowy puścił maszyny drukarskie z pełną szybkością i wyprodukował ekwiwalent 17 mld przedrewolucyjnych rubli. Usiłował bowiem wyprzedzić ruch cen, które podniosły się w ciągu roku o 200 proc., wywołując inflację sięgającą 400 proc. Jednocześnie, z powodu bogatego urodzaju 1917 r. i urzędowego podniesienia cen skupu, rzucenie pieniądza na rynek miało umożliwić chłopom zakup towarów przemysłowych, przy jednoczesnym faktycznym obniżeniu kosztów państwowej interwencji na rynku żywnościowym. Być może sytuację udałoby się jeszcze opanować, gdyby nie bolszewicki pucz, który zapoczątkował finansowy, a przede wszystkim pieniężny chaos wojny domowej.

Wydarzenia lat 1918–1921 pogrążyły rosyjską gospodarkę. W czasach stalinowskich komuniści lubili się chwalić swoimi osiągnięciami, biorąc za podstawę wyliczeń rekordowy rok 1913. Zapominali jednak dodać, że sami winni byli katastrofie, ponieważ po czterech latach wojny domowej, czyli w 1922 r., poziom produkcji przemysłowej spadł do 8 proc. wartości z 1913 r., a produkcji żywności odpowiednio do 13 proc. Rosja sowiecka wpadła także w spiralę hiperinflacji oraz walutowej anarchii. Kierując się leninowską utopią, bolszewicy rzucili hasło: „Dołoj diengi!” (precz z pieniędzmi!), twierdząc, że te jako przeżytek kapitalizmu znikną wraz z rynkową gospodarką. A skoro tak, to nic nie stało na przeszkodzie, aby na razie drukować je bez opamiętania i ogromnymi emisjami finansować rewolucję. Drukowali przy tym nowy pieniądz, zwany sowznakiem (sowieckim pieniądzem). Oczywiście druga strona konfliktu nie uznawała takiej wartości, drukując nadal dumki i kierenki. Ponieważ ludność także nie ufała sowznakowi, bolszewicy – chcąc nie chcąc – również podjęli dodruk tej waluty. Oprócz tego w obiegu znajdowały się przedrewolucyjne papierowe ruble, zwane romanowkami lub nikołajewkami (od cara Nikołaja Romanowa). Mało tego, własne bilety pieniężne emitowały poszczególne regiony, takie jak Syberia, Daleki Wschód czy Turkiestan (tzw. turkznaki).

Po zakończeniu wojny domowej w użyciu były więc co najmniej cztery rodzaje ogólnokrajowej waluty i kilka regionalnych. Nie wspominając o miliardach fałszywych banknotów, nikt bowiem nie przejmował się żadnymi zabezpieczeniami, a emisję ograniczała właściwie ilość papieru i importowanych, a więc sprowadzanych za realne pieniądze, farb. W efekcie tylko czteroletnia emisja sowznaków, czyli owoc radosnej twórczości, przekroczyła wartość 2 bln carskich rubli, z tym że przedwojenny jeden rubel kosztował 20 mln jednostek obowiązującej w 1922 r. sowieckiej waluty. W tym samym czasie ceny podniosły się o 900 procent!

W taki sposób, w połączeniu z katastrofalnym spadkiem produkcji, spełniało się bolszewickie marzenie: pieniądz tracił swoją funkcję ekonomiczną, czyli wartość, ponieważ z powodu braku towarów nie można było za niego nic kupić. Ogłoszony przez Lenina komunizm wojenny otworzył drogę do barterowej wymiany produktów, a rolę ogólnokrajowej jednostki wartości zaczął pełnić samogon. Jednak ten prawdziwy rubel był nadal potrzebny, jeśli nowy reżim poważnie myślał o odbudowie gospodarki i utrzymywaniu kontaktów handlowych ze światem zewnętrznym.

Reforma Sokolnikowa

Radzieccy ekonomiści skupieni w Ludowym Komisariacie Finansów podzielili się na dwa obozy. Pierwszy, do którego należał m.in. przyszły polarnik Otto Szmidt, twierdził kolektywnie, że do reformy finansowej trzeba podejść nie wcześniej niż po dziesięciu latach żmudnej odbudowy gospodarki, bo tylko jej realny poziom zagwarantuje wartość pieniądza. Drugi zaś, w którego skład wchodzili carscy pragmatycy uczestniczący w przygotowaniach reformy Wittego, przekonywał, że odbudowę kraju trzeba zacząć od stworzenia stabilnej waluty. I to właśnie ich poparł zastępca ludowego komisarza finansów Girsz Jankielewicz Brillant, znany pod partyjnym pseudonimem jako Grigorij Jakowlewicz Sokolnikow. Oprócz tego, że był ideowym bolszewikiem, który przygotowywał tzw. moskiewskie powstanie grudniowe 1905 r., za co został skazany na wieczne syberyjskie osiedlenie, był także inteligenckim synem. Ojciec, lekarz kolejarzy i moskiewski aptekarz, zapewnił potomkowi ekonomiczne wykształcenie, które ten uzupełnił na paryskiej Sorbonie po ucieczce z zesłania. W latach 1909–1917 Sokolnikow odbył studia doktoranckie na Wydziale Ekonomicznym tej uczelni. Kiedy wrócił do Rosji, Lenin powierzył mu komisaryczny zarząd znacjonalizowanych banków, a następnie kierowanie zagadnieniami walutowymi w Komisariacie Finansów.

Sokolnikow, który uważał, że niekontrolowana emisja pieniądza to opium dla gospodarki, poparł w 1922 r. projekt byłego bankiera i milionera Władimira Tarnowskiego, polegający na emisji dwóch rodzajów pieniędzy: nowego sowieckiego rubla, służącego codziennej wymianie towarowej wśród ludności, i równoległej waluty opartej na parytecie kruszcu, której zadaniem miało być kredytowanie i spłacanie zagranicznych zobowiązań państwa. Co więcej, Sokolnikow był zwolennikiem prawa banku centralnego do emisji własnych papierów kredytowych gwarantowanych zapasami metali szlachetnych i innym majątkiem państwowym.

Jak udało się przełamać opór zawodowych rewolucjonistów, myślących poważnie o zniesieniu pieniądza, nie wiadomo do dziś. W każdym razie Sokolnikow przekonał do swojej idei Komitet Centralny partii. Mianował także Tarnowskiego kierownikiem Wydziału Operacji Pieniężnych Komisariatu Finansów. Na pytanie, czy ten ostatni jest marksistą, odparł: „No co wy, towarzysze, na takim stanowisku trzeba myśleć, a nie gadać”. W efekcie bank centralny uzyskał pozwolenie na reformę pieniężną wprowadzającą nowego sowieckiego rubla oraz silną jednostkę rozrachunkową. Ta ostatnia na życzenie bolszewików miała nosić nazwę federał, ale zespół reformatorów udowodnił, że ludność przyjmie lepiej czerwońca, kojarzonego powszechnie ze złotym carskim rublem.

Nie można powiedzieć, aby reforma przebiegała bez zgrzytów, ponieważ rząd jeszcze przez dwa lata nie chciał zatrzymać maszyn drukarskich (chodziło o finansowanie eksportu zbrojnej rewolucji do Niemiec). Niemniej w 1924 r. zaprzestano emisji sowznaków, które zastąpiono radzieckimi rublami. Początkowy kurs wymiany wynosił 50 tys. sowznaków za 1 nowego rubla, ale masa pieniężna nie uległa oczekiwanemu zmniejszeniu. Dlatego przeprowadzono kolejną denominację, tym razem według przelicznika: milion przedrewolucyjnych rubli za jednego nowego, co faktycznie przeceniło sowznaki… 50 mld razy! Z kolei wartość 1 czerwońca odpowiadającego przedrewolucyjnemu złotemu rublowi przeliczono na 10 nowych rubli. Wysoki kurs czerwońca był podtrzymywany w 25 proc. zapasami kruszców, a w 75 proc. majątkiem trwałym państwa oraz towarami, które można było szybko sprzedać (futra, zboże, metale kolorowe). Formalnie wartość 10 nowych rubli nie była przywiązana do czerwońca, ale wkrótce okazało się, że ludność bardzo dobrze przyjęła reformę, także obie waluty utrzymywały wzajemny sztywny kurs, unifikując się z czasem w jeden system pieniężny.

Ponadto bank centralny powrócił do bicia złotych monet o wartości 1 czerwońca, co pozwoliło z kolei na ich międzynarodowy debiut. Od 1925 r. handlowano nimi na walutowych giełdach Europy i USA, w przeliczeniu 1 do 5 dolarów amerykańskich. Był więc czerwoniec walutą silniejszą od brytyjskiego funta. Żeby było jeszcze ciekawiej, to bolszewicki bank musiał bić monety z dwugłowym orłem Romanowów, ponieważ zachodni bankierzy kategorycznie odmówili przyjmowania złotych monet z godłem ZSRR, czyli sierpem i młotem.

Onuce Stalina

W zgodnej ocenie rosyjskich ekonomistów reforma Sokolnikowa i Tarnowskiego legła u podstaw Nowej Polityki Ekonomicznej przywracającej koncesjonowaną przez państwo gospodarkę rynkową. Równocześnie z nowym rublem powstała spójna polityka fiskalna umożliwiająca planowe inwestycje. Utworzono także zręby organizacji kredytowych – Bank Przemysłowo-Towarowy i Wniesztorgbank działający na rzecz handlu zagranicznego. I kto wie, jak potoczyłyby się losy sowieckiej gospodarki, gdyby pod koniec lat 20. Stalin nie podważył żelaznej zasady reformy finansowej, czyli ścisłej kontroli nad emisją pieniądza. Powód był prosty: NEP nie skumulował dostatecznej ilości środków potrzebnych na forsowną industrializację kraju. W 1927 r. Sokolnikow został zesłany do państwowego komitetu planowania, ponieważ kolektywizacja i intensywne uprzemysłowienie wymagały znacznego poluzowania polityki pieniężnej.

W efekcie na przełomie dekad w ZSRR ponownie pojawił się nadmiar rubli. Aby zapobiec przecenieniu czerwońca, wycofano walutę z obiegu międzynarodowego, co z kolei odebrało jej stabilizującą rolę. Sam Sokolnikow nie zaprzestał krytyki polityki gospodarczej Stalina, za co w 1937 r. został aresztowany i skazany na długoletnie więzienie pod zarzutem trockizmu. Nie przeżył długo: w 1939 r. NKWD dokonał na nim egzekucji w tobolskim więzieniu. Podobny los spotkał Władimira Tarnowskiego.

Odtąd wszystkie reformy pieniężne w ZSRR nosiły tzw. konfiskacyjny charakter. Ich zadaniem było odebranie społeczeństwu uczciwie zarobionych pieniędzy. Niewydolna gospodarka nie mogła bowiem zapewnić zwykłym ciułaczom oszczędności odpowiedniego pokrycia towarowego. Pierwsza z takich konfiskat nastąpiła w 1947 r. i miała formę denominacji. Wkłady do 3 tys. rubli wymieniano w stosunku 1 do 1. Z oszczędności do 10 tys. państwo zabierało jedną trzecią wartości, powyżej tego progu – dwie trzecie.

Kolejną z reform zarządził Nikita Chruszczow w 1961 r., a pretekstem była zmiana wyglądu pieniądza oraz wprowadzenie nowych nominałów. Dotychczasowe banknoty były ogromne i dlatego nosiły ludową nazwę „onuc Stalina”. Zostały zastąpione przez „cukiereczki Chruszczowa”, znacznie mniejsze i ładniejsze, ale wymienione po złodziejskim kursie 1 do 10. Denominacja została wykorzystana także do generalnego podniesienia cen żywności i towarów przemysłowych. Posłużyła również wyznaczeniu oficjalnego kursu rubla wobec obcych walut: do 1991 r. amerykański dolar kosztował 94 kopiejki. Był to oczywiście państwowy kurs rozliczeniowy, bo rubel nie miał statusu waluty międzynarodowej, a zwykłemu obywatelowi za posiadanie obcych biletów bankowych groziło regularne więzienie.

Największy dramat przeżyli obywatele radzieccy w 1991 r., podczas reformy firmowanej przez ówczesnego premiera Walentina Pawłowa. Co trzeba podkreślić, zmiany zostały celowo ogłoszone o 21, gdy nie działały już banki, poczty ani sklepy. Pod pozorem walki z fałszywymi rublami państwo wycofywało banknoty 50- i 100-rublowe wprowadzone do obiegu w 1961 r. Obywatele mogli je wymienić na takie same nominały, ale tylko w ciągu trzech dni i do wysokości tysiąca rubli. W ten sposób wyeliminowano z obiegu ponad 14 mld „pustych” pieniędzy. Nie bez powodu: prawdziwym celem drakońskich zmian było zmniejszenie dramatycznego deficytu towarów. Późny ZSRR mocno wszedł jednak w samobójczą spiralę kryzysu gospodarczego, tak więc finansowe szachrajstwa nie uratowały państwa przed upadkiem.

Do prawdziwych pamiątek po Związku Radzieckim należy niewątpliwie sowiecki złoty czerwoniec, którego emisję z przeznaczeniem na rynki zagraniczne wznowiono w latach 1978-1984 r. Wybito kilkaset tysięcy monet, które są uznawane za obowiązujący środek płatniczy także we współczesnej Rosji.

Bolszewicy zaplanowali odejście od pieniądza. Problem w tym, że bez takiej właśnie miary wartości nie mogli odbudować gospodarki, a tym bardziej utrzymywać normalnych relacji ze światem. Również ludność z trudem wierzyła, że w zamian za pracę otrzyma tyle dóbr, ile zapragnie, i uparcie trzymała się pieniężnych nawyków. Dlatego już na początku lat 20. XX w. marksiści odstąpili od fantasmagorii, wprowadzając nie jedną, ale dwie waluty. I tak, mimo licznych finansowych szachrajstw, rubel przeżył ZSRR.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia
Pomogliśmy im odejść z honorem. Powstanie w getcie warszawskim
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia
Jan Karski: nietypowy polski bohater
Historia
Yasukuni: świątynia sprawców i ofiar
Historia
„Paszporty życia”. Dyplomatyczna szansa na przetrwanie Holokaustu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia
Naruszony spokój faraonów. Jak plądrowano grobowce w Egipcie