W czym tkwi fenomen tej pierwszej europejskiej supergwiazdy, której niezwykły życiorys z zapartym tchem do dziś śledzą rzesze historyków i wielbicieli na całym świecie? Sława Sisi wykracza daleko poza rodzinną Bawarię i Austrię, której koronę nosiła. Najlepszym dowodem jest to, że tylko w ostatnich miesiącach do pokaźnej kolekcji publikacji i filmów o życiu Elżbiety dołączyły aż trzy nowe produkcje pochodzące z różnych krajów.
Prawdą jest jednak, że wielu ludzi współczesnych Wittelsbachównie przepowiadało jej nadzwyczajny los. O fakcie tym miała przesądzić sama data jej urodzenia – Wigilia 1837 r. – oraz to, że przyszła na świat już z jednym ząbkiem, co poczytano jako zapowiedź szczęśliwego życia dziewczynki. Dorastająca w ukochanym zamku Possenhofen oraz otoczona troskliwą opieką rodziców i gromadą licznego rodzeństwa Sisi rzeczywiście nie miała wielu powodów do zmartwień. Całe dnie spędzała, jeżdżąc konno lub wędrując po ukochanych bawarskich górach. Pierwszy dramat dotknął ją, gdy miała zaledwie 14 lat – obiekt jej młodzieńczego zauroczenia, hrabia Ryszard, zachorował i zmarł. Elżbieta próbowała poradzić sobie ze stratą, przelewając swoje uczucia w formę wiersza. Być może właśnie wówczas narodziło się w niej zamiłowanie do poezji, które towarzyszyło jej do końca życia. „Ach, Ryszard już nie żyje/ nie zna już ziemskich dróg/ żałobny dzwon bije/ niech się zmiłuje Bóg!/ Tam, gdzie ten zamek stary/ dziewczyna w oknie łka/ i nawet nocne mary/ porusza rozpacz ta!”.
To właśnie smutek Sisi po śmierci Ryszarda miał być jedną z przyczyn, dla których jej matka, księżna Ludwika, podjęła tak brzemienną w skutkach decyzję o zabraniu dziewczyny do Bad Ischl, aby towarzyszyła starszej siostrze Helenie w spotkaniu z jej narzeczonym cesarzem Franciszkiem Józefem. Ludwika miała nadzieję, że zmiana otoczenia pomoże Elżbiecie zapomnieć o tragedii. Liczyła także, że córka nawiąże bliższą znajomość z bratem cesarza Karolem Ludwikiem. Oczywiście, życie napisało swój własny, wręcz bajkowy scenariusz – cesarz Franciszek zakochał się nie w przeznaczonej mu przez matkę kobiecie, lecz w jej młodszej siostrze, uroczej Sisi.
Miłość od pierwszego wejrzenia?
Ten nieprzewidziany bieg wypadków był prawdziwym szokiem nie tylko dla samych Sisi i Franciszka, ale też przede wszystkim dla matki cesarza, arcyksiężnej Zofii, przyzwyczajonej do absolutnego posłuszeństwa ze strony całego otoczenia, w tym własnego syna. Wszyscy musieli się jednak pogodzić z zaistniałymi okolicznościami, gdyż przykładny i posłuszny dotychczas syn Zofii tym razem okazał się nieugięty. Czy przyczyną jego uporu była tu tylko przysłowiowa „miłość od pierwszego wejrzenia”? Psychiatra dr Frank P. Jones w swojej książce „Magia oczu” poświęcił cały rozdział niezwykłym właściwościom, jakie przypisywano pięknym, złocistoorzechowym, sugestywnym oczom Sisi, których hipnotyzujące spojrzenie miało działać zarówno na ludzi, jak i na zwierzęta: „Cesarza doprawdy oczarowały żywe oczy Sisi, od czasu, kiedy je ujrzał po raz pierwszy w 1853 r., aż do śmierci. Czy była to tylko miłość? Czy były w to wplątane jakieś inne, nieziemskie, paranormalne siły, niewyjaśnione do dziś dnia?”.
Nawet jeśli faktycznie początkowo Sisi oczarowała cesarza jedynie swoją nietuzinkową urodą bądź magnetycznym spojrzeniem, to nie ulega wątpliwości, że cesarz darzył ją prawdziwą miłością. Cierpliwie towarzyszył swojej nieprzystosowanej do życia na dworze żonie w uczeniu się nowej roli – cesarzowej. Łagodził stale nawracające konflikty pomiędzy Elżbietą a swoją matką. Pomimo diametralnie innego charakteru starał się rozumieć i szanować potrzeby wrażliwej artystycznej duszy Sisi. A robiły się one coraz trudniejsze do zaakceptowania przez konserwatywnego cesarza, stawiającego na pierwszym miejscu obowiązek. Źle czująca się na wiedeńskim dworze Elżbieta, odmawiająca dostosowania się do wymaganej etykiety oraz znoszenia coraz bardziej doskwierających zachowań despotycznej teściowej, zapragnęła podróży. Takiej zachcianki nie przejawiała dotychczas żadna z przykładnych habsburskich cesarzowych, spędzających życie w dusznych komnatach Schonbrunn i Hofburga, otoczonych liczną gromadką dzieci i potulnie wypełniających rolę „ozdobnika” męża. Kochający jednak szczerze swą kapryśną małżonkę, a może i zmęczony ciągłymi swarami pomiędzy najbliższymi kobietami w swoim życiu, cesarz wyraził zgodę. Od tej pory Sisi zaczęła regularnie znikać z Wiednia na długie miesiące, które wraz ze swoją 60-osobową świtą spędzała w wynajmowanych przez cesarza luksusowych rezydencjach w całej Europie.