Krucjaty – szaleństwo, które się opłaciło

Wyprawy krzyżowe należą do najważniejszych wydarzeń w dziejach świata. W epoce oświecenia, a później w historiografii marksistowskiej były przedstawiane jako przejaw fanatyzmu religijnego i zacofania umysłowego ludzi średniowiecza. Czy jest to ocena sprawiedliwa? A może krucjaty były największym przełomem w historii Europy?

Publikacja: 09.03.2023 22:00

Baldwin z Boulogne wkracza do Edessy (1098 r.) – był hrabią Edessy w latach 1098–1100 i królem Jeroz

Baldwin z Boulogne wkracza do Edessy (1098 r.) – był hrabią Edessy w latach 1098–1100 i królem Jerozolimy (1100–1118)

Foto: World Imaging/ wikipedia / domena publiczna

W podręcznikach do historii możemy przeczytać, że 27 listopada 1095 r. w czasie synodu w orweńskim Clermont jego organizator papież Urban II ogłosił apel do wszystkich chrześcijan o wyzwolenie ziem Bizancjum nękanych i okupowanych przez Turków seldżuckich. Apel spotkał się z niesłychanym odzewem. Tysiące rycerzy i chłopów utworzyło armię pierwszej krucjaty. Przepełnieni wiarą, mając nadzieję na przygodę i zdobycie majątku, przedarli się przez Azję Mniejszą do Syrii, żeby 15 lipca 1099 r. po niezwykle krwawych bojach zdobyć Jerozolimę.

Na papierze wszystko to brzmi prosto i gładko. Tymczasem koncepcja „odzyskania” Ziemi Świętej przez chrześcijan obrządku zachodniego jest znacznie starsza i łączy się z wizją cesarza Karola Wielkiego zbudowania wielkiej chrześcijańskiej wspólnoty narodów kierujących się Ewangelią.

W grudniu ub. roku minęła 1250. rocznica objęcia rządów przez Karola Wielkiego nad królestwem Franków po śmierci jego wuja Karlomana. Był to moment kluczowy w historii Europy. Od tego dnia rozpoczyna się pełna sukcesów wieloletnia droga do pierwszego od czasów upadku Cesarstwa Rzymskiego zjednoczenia Europy pod berłem jednego władcy. Idea piękna, ale i niezwykle krucha, choć właśnie owe siedem późniejszych wypraw krzyżowych dowiedzie, że wcale nie utopijna.

Odzyskanie przez chrześcijańskie wojska Karola Wielkiego znacznego obszaru Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów stanowi symboliczny początek wypraw przeciw „poganom”. Na tym wzorze będzie się opierać rycerstwo chrześcijańskie w czasie siedmiu zbrojnych wypraw do Ziemi Świętej. Później do rekonkwisty na wzór Karola Wielkiego odwoływać się będą hiszpańscy królowie katoliccy, kiedy w 1491 r. ich wojska otoczą Grenadę. I wreszcie konkwistadorzy, którzy czerpiąc natchnienie z wypraw krzyżowych, siłą zaszczepią chrześcijaństwo na obu kontynentach amerykańskich.

Idea zjednoczonej chrześcijańskiej wspólnoty europejskiej pod berłem Karola Wielkiego nie zniknęła wraz z rozpadem jego imperium. Była głęboko zakorzeniona w umysłach wielkich myślicieli i europejskich elit. To do niej będzie się odwoływać w swoich apelach święty Bernard z Clairvaux.

Wyprawy krzyżowe nie wybuchły nagle. Ta koncepcja od dwóch wieków tkwiła w umysłach uczonych Europejczyków.

Wielki przełom

Pierwsza wyprawa krzyżowa była niezwykłym zrywem całej chrześcijańskiej Europy, zakończonym wielkim sukcesem. Dzisiejsze podręczniki szkolne ignorują gigantyczne znaczenie tego olbrzymiego wysiłku naszych przodków i jego wpływu na dalszy rozwój cywilizacji. Szczególnie historiografia marksistowska opisuje wyzwolenie Ziemi Świętej w 1099 r. jako przykład średniowiecznego wstecznictwa i wojen o podłożu religijnym. Jest to obraz zafałszowany. Zdobycie Jerozolimy było prawdopodobnie najważniejszym ze wszystkich wydarzeń w tysiącletniej historii wieków średnich. Po setkach lat święte miasto, pełne tajemnic i prastarych zabytków, wróciło pod rządy potomków i spadkobierców Imperium Romanum. Pomimo militarnej, technologicznej i organizacyjnej przewagi muzułmanów nad łacinnikami powstały nowe państwa chrześcijańskie: Antiochia, Trypolis i Jerozolima na wybrzeżu Morza Śródziemnego oraz Edessa w głębi kraju. W rękach muzułmanów pozostały nieliczne ośrodki nadmorskie, jak choćby Tyr czy Askalon.

Pierwsza wyprawa krzyżowa nie była zatem żadnym szaleństwem religijnym, ale przemyślanym przedsięwzięciem o wzorowej logistyce. Przyspieszyła rozwój komunikacji lądowej, żeglugi morskiej, transportu morskiego, organizacji zaopatrzenia, kartografii, matematyki, chemii i medycyny. To był prawdziwy przełom. Wejście w nowy obszar wiedzy i jeden z największych eksperymentów społecznych.

Fascynujące jest, jak szybko krzyżowcy uformowali struktury państwowe. Władzę nad zajętym przez łacinników obszarem przejął król Baldwin I, który do władzy doszedł po przedwczesnej śmierci starszego brata, Gotfryda z Bouillon.

I wyprawa krzyżowa: po ponadmiesięcznym oblężeniu krzyżowcy 15 lipca 1099 r. zdobyli Jerozolimę. Po

I wyprawa krzyżowa: po ponadmiesięcznym oblężeniu krzyżowcy 15 lipca 1099 r. zdobyli Jerozolimę. Po wejściu do miasta dopuścili się bestialskiej rzezi jego mieszkańców

Alonso de Mendoza/ wikipedia / domena publiczna

Ale najważniejsze było spektakularne zdobycie przez 20 tys. chrześcijan Jerozolimy – celu tej wyprawy. Jak podają kroniki, sama tylko obrona Wzgórza Świątynnego w Jerozolimie i znajdującego się na nim meczetu Al-Aksa oraz sanktuarium zwanego Domem Skały była tak zaciekła, że na posadzce meczetu krwi było po kostki.

Często powtarzany jest pogląd, że ówcześni Europejczycy ustępowali cywilizacyjnie Arabom pod każdym względem. To także pokłosie antychrześcijańskich mitów tworzonych po Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Czy szybki, ledwie trzyletni podbój dużej części Lewantu i spektakularne zdobycie Nicei, Antiochii, Ma’arratu i Jerozolimy nie świadczą o czymś zupełnie innym? Warto przy tym podkreślić, że pierwsza wyprawa krzyżowa była zdominowana przez rycerstwo frankońskie i normandzkie, a więc ludzi, którym najbliższa była wizja Karola Wielkiego.

Do Królestwa Jerozolimskiego zaczęły napływać nowe fale ludzi z całej Europy. To oni będą importować do swoich regionów nowe koncepcje architektoniczne, medyczne i naukowe zapożyczone od Persów i Arabów. Zmienią także swój pogląd na feudalne podziały klasowe. Zaczną powoli, ale konsekwentnie coraz bardziej kwestionować kastowość społeczną. 19 lat po zdobyciu świętego miasta i ustanowieniu chrześcijańskiego Królestwa Jerozolimskiego nastąpi kolejny – jakże ważny dla przyszłości naszej cywilizacji – zwrot w historii. Na kartach historii pojawią się zakony rycerskie.

Dziewięciu rycerzy ze Wzgórza Świątynnego

W 1118 r. „szlachetni panowie stanu rycerskiego i oddani Bogu, pobożni i bogobojni", z których najważniejszymi byli Hugon z Payns (Szampania), a także Gotfryd z Saint-Omer (Pikardia), złożyli przed arcybiskupem – patriarchą Jerozolimy – Gormondem z Pocquiny śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, ponieważ wielu mężczyzn uniesionych zapałem religijnym przywdziewało habity różnych zakonów. Ale oni nie zamierzali zajmować się ochroną pielgrzymów na dzikich pustynnych drogach prowadzących do najświętszego miasta na świecie. Dziewięciu rycerzy wywodzących się z największych domów Francji stawiło się przed królem jerozolimskim Baldwinem II i zakomunikowało mu arbitralnie, że na swą siedzibę zajmują całe jerozolimskie Wzgórze Świątynne, tak jakby król nie miał mocy decydowania o losie tego miejsca. Co istotne, król zgodził się na to żądanie bez cienia sprzeciwu.

Przez kolejne dziesięć lat dziewięciu tajemniczych francuskich feudałów odcięło się od reszty świata i żyło w całkowitej klauzurze na Wzgórzu Świątynnym. Ich życia nie wypełniały jednak modlitwy i kontemplacja. Wręcz przeciwnie, wszystko wskazuje na to, że przez dekadę intensywnie pracowali, kopiąc tunele pod budowlami znajdującymi się na Wzgórzu Świątynnym. Dlaczego robili to osobiście, skoro mogli mieć armię robotników? To zagadka, której w tym artykule nie rozstrzygniemy. Warto jedynie wspomnieć, że tych dziewięciu rycerzy opuściło Wzgórze Świątynne dopiero w 1128 r. Powrócili do Europy, by przyjąć regułę Zakonu Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, ustanowioną na soborze w Troyes przez samego św. Bernarda z Clairvaux. Warto podkreślić, że nie było w niej już żadnej wzmianki o ochronie pielgrzymów. Zadaniem kawalerów świątyni stało się stworzenie głównego trzonu sił zbrojnych Królestwa Jerozolimskiego.

Jednak prawdziwa potęga templariuszy powstaje równolegle w Europie. Błyskawicznie zakładają 13 prowincji zakonnych w różnych zakątkach kontynentu, które tworzą między sobą rozwiniętą sieć zamków, miast, znakomity system pocztowy i bankierski. W miastach portowych Francji i Portugalii powstają pierwsze zorganizowane floty wojenne i handlowe, które w opinii wielu ekspertów zdolne były już wówczas przepłynąć Atlantyk. Zresztą to właśnie czerwony krzyż templariuszy na białym tle będzie widniał na żaglach trzech statków Krzysztofa Kolumba podczas pierwszej wyprawy do Ameryki w 1492 r. Czyż nie jest to wielki przeskok cywilizacyjny dokonany po I wyprawie krzyżowej?

Pionierzy europejskiego szpitalnictwa

Templariusze byli czwartym zakonem rycerskim, który powstał po I wyprawie krzyżowej. Najstarszym był powołany między 1070 a 1080 r. Zakon św. Jakuba z Altopascio. Jego członków nazywano rycerzami tau. Nazwa ta pochodziła od białego znaku krzyża w kształcie greckiej litery tau umieszczonego na czarnym tle. Drugim był istniejący do dzisiaj Zakon Rycerzy Szpitalników św. Łazarza z Jerozolimy, którego braci nazywano lazarytami. Jego założycielem był Gerard Tonque, który na początku lat 80. XI wieku trafił ciężko chory do jerozolimskiego szpitala. Wdzięczny za powrót do zdrowia postanowił przeobrazić niewielką grupę swoich zwolenników w prężny zakon rycerski, który w przeciwieństwie do Krzyżaków i templariuszy miał być otwarty dla wszystkich szlachetnie urodzonych Europejczyków, niezależnie od tego, skąd pochodzili lub jakim się posługiwali językiem. Warunkiem rekrutacji była jedynie nieprzymuszona wola niesienia pomocy chorym, obrona słabych i skrzywdzonych.

W 1113 r. papież Paschalis II ogłosił bullę powołującą do życia konsekrowane bractwo przy szpitalu św. Jana w Jerozolimie, które miało wyjątkowy status. Było wyłączone ze struktur kościelnych, przez co nie podlegało zwierzchnictwu biskupów i władz diecezjalnych. Bulla papieska zapewniała także założycielowi zgromadzenia bratu Gerardowi Tonque z Martigues pełną autonomię w wyznaczeniu swojego następcy.

W ciągu dziesięcioleci joannici stali się nie tylko elitą sił zbrojnych, natchnionymi przez Boga zakonnikami czy znakomitymi organizatorami, ale także budowniczymi i lekarzami, którzy garściami czerpali wiedzę i doświadczenie z medycyny arabskiej. W ciągu życia dwóch pokoleń przemienili niewielkie bractwo w potężną strukturę międzynarodową o rozbudowanej sieci powiązań. Budowle sakralne i obronne, które po sobie zostawili, nie mają sobie równych. Porównać je można jedynie do osiągnięć templariuszy i Krzyżaków. Wystarczy wspomnieć o Twierdzy Rycerzy (Krak des Chevaliers), niezwykłej konkatedrze św. Jana w Valletcie czy o strzegącym gościńca między Trypolisem i Latakią zamku Margat. Należy podkreślić, że szpitale założone dla uczestników wypraw krzyżowych i pielgrzymów były koncepcją prawdziwie rewolucyjną w medycynie. Choć poziom wiedzy ówczesnych lekarzy może nas dzisiaj nawet przerażać, to sama idea budowy takiego ośrodka, gdzie chorzy mogą przebywać odizolowani od ludzi zdrowych i być pod opieką troskliwych lekarzy i pielęgniarzy, okazała się wielkim sukcesem cywilizacyjnym.

Zagadka krucjaty dziecięcej

Pierwsza wyprawa krzyżowa była w mojej opinii sukcesem na wielu polach. Nie zgadzam się z opiniami, że skłóciła nas jedynie z muzułmanami. Nie możemy przenosić naszych poprawnych politycznie przekonań tysiąc lat wstecz. Europie i jej kulturze zagrażała ekspansja islamu i jedyną metodą uchronienia się przed podbojem arabskim, a później tureckim było postawienie na jej drodze zbrojnej tamy chrześcijańskiej. Jak bardzo nie rozumiemy ludzi tamtej epoki, świadczy chociażby tzw. krucjata dziecięca, która stanowi dla nas zagadkę pod niemal każdym względem.

Tysiące dzieci, głównie z Francji i Niemiec, wyruszyły w 1212 r. do Jerozolimy

Tysiące dzieci, głównie z Francji i Niemiec, wyruszyły w 1212 r. do Jerozolimy

Bender235 / wikipedia/ domena publiczna

Pod wpływem niezwykłego duchowego impulsu tysiące dzieci, głównie z Francji i Niemiec, wyruszyły w 1212 r. do Jerozolimy, aby wyzwolić ją spod panowania muzułmanów. Większość z nich nigdy z tej wyprawy nie powróciła. Część zginęła, część trafiła do niewoli, nielicznych udało się uratować.

To historia na gotowy scenariusz do największego thrillera w historii kina. Dziwi mnie, że jeszcze żaden producent filmowy nie wykorzystał do nakręcenia kasowego filmu fabularnego opowieści o tysiącach dzieci wiedzionych jakimś magicznym wezwaniem na wyprawę do Ziemi Świętej.

Brzmi to tak nieprawdopodobnie, że niektórzy podważają historyczność tego wydarzenia. Mamy jednak solidny grunt, aby wierzyć, że to miało miejsce. Ponad 50 zachowanych do dzisiaj włoskich, angielskich, niemieckich, francuskich i irlandzkich kronik z XIII w., napisanych pełną błędów średniowieczną łaciną, wspomina o tej osobliwej historii z 1212 r. Najbardziej wymownie opisał je w „Annales Stadenses” niemiecki dziejopis Albert, opat znajdującego się niedaleko Hamburga klasztoru w Stade: „W tymże mniej więcej czasie (1212 r.) dzieci pozbawione nauczyciela, pozbawione przywódcy, wędrowały wzburzone od miasta do miasta we wszystkich regionach, zmierzając ku morzu. Zapytywane przez ludzi, dokąd idą, odpowiadały: do Jerozolimy, do Ziemi Świętej”. W dalszej części kroniki opat Albert wspomina, że większość rodziców chciała zatrzymać swoje pociechy w domach, ale one – wiedzione jakimś tajemniczym magnetyzmem – wyłamywały zamki w drzwiach i uciekały z domów rodzinnych pod ochroną nocy i łącząc się ze sobą w coraz większe grupy, wędrowały ku wybrzeżu Morza Śródziemnego. Albert podkreśla, że na wieść o tej spontanicznej krucjacie papież Innocenty III oświadczył: „Te dzieci udzielają nam napomnienia; podczas gdy my śpimy, one wyruszają, by wyzwolić Ziemię Świętą”.

Najbardziej zdumiewającym wątkiem w tej historii jest zagadka przywódcy tej wyprawy. Kronika Sicarda, biskupa Cremony, napisana prawdopodobnie już w 1215 r., a więc zaledwie trzy lata po owym tajemniczym zrywie, informuje zwięźle o pewnym niezwykłym wydarzeniu, które miało miejsce na włoskim wybrzeżu. Biskup odnotował przybycie z Niemiec grupy maluchów i wyrostków prowadzonych przez „dziecko niemające jeszcze nawet dziesięciu lat”. Zapytany przez mieszkańców miasta, kim jest i co robi na czele wielkiej grupy dzieci, chłopiec odpowiedział z powagą dorosłego, że jego pielgrzymi, „obywając się bez statków, przekroczą morze i uwolnią Jerozolimę”. Z opisu Sicarda wynika, że ten niezwykły malec głęboko wierzył, że za chwilę wody Morza Śródziemnego rozstąpią się przed nim niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem i uciekającymi z Egiptu Izraelitami i że poprowadzi on swoich rówieśników suchą stopą do bram świętego miasta Grobu Pańskiego.

Kim był ten charyzmatyczny chłopiec, za którym szły tłumy jego rówieśników i starszych dzieci? Wielu badaczy utożsamia go z niezwykłą, tajemniczą i charyzmatyczną postacią Mikołaja z Kolonii – słynnego na całą Europę przywódcy młodzieży nadreńskiej. Ale nawet jeżeli to był on, to nadal nie znamy odpowiedzi na wiele innych pytań. Czy rzeczywiście był głęboko religijnym dzieckiem czy może jedynie młodzieńcem o dziecięcej fizjonomii? Jedna z niemieckich kronik nazywa go „chłopczykiem”. Takie określenie było niezwykle rzadko stosowane w kronikach, użycie go miało podkreślać dziecięcy wiek wspomnianej osoby. Mogło też odnosić się do osobowości, sposobu bycia, dziecięcego wyglądu opisywanej postaci.

Niezależnie od tego, czy był to Mikołaj z Kolonii czy jakieś inne dziecko, zdumiewa, że przewodziło ono ogromnej grupie posłusznych mu rówieśników, którzy ze zdumiewającym uporem i poświęceniem, przymierając głodem, przemierzali setki kilometrów traktów, pól i lasów z różnych marchii i księstw Niemiec, aby dojść do włoskich miast portowych Piacenzy czy Genui. W zależności od źródeł historycznych oblicza się, że w krucjacie dziecięcej wzięło udział od 30 tys. do pół miliona dzieci i młodzieży. Nie wiemy, ilu z nich zostało po drodze zabitych, uwięzionych, zgwałconych czy obrabowanych. Należy przy tym pamiętać, że populacja całej Europy chrześcijańskiej w pierwszej połowie XIII w. mieściła się w szacunkowym przedziale od 50 do 100 mln ludzi.

Tajemnicą pozostaje jednak, skąd dzieci z małych miast i wsi dowiedziały się w tym samym czasie o wystąpieniach Mikołaja z Kolonii czy tajemniczego 12-letniego Stefana z Cloyes, który podobno przybył przed oblicze odprawiającego sądy w Saint-Denis króla Francji Filipa II Augusta i bez żadnego lęku oświadczył, że objawił mu się Jezus Chrystus i nakazał zorganizowanie krucjaty do Ziemi Świętej.

Krucjaty zmieniły świat

Za każdym ruchem społecznym stoi jakiś inicjator. Może na młodzież tej epoki tak silny wpływ miał sam papież Innocenty III, któremu w owym czasie przyszło kierować Kościołem i duchowym życiem Europy. Przecież my, ludzie żyjący na przełomie XX i XXI wieku, doskonale znamy takie zachowanie tłumów młodych ludzi zafascynowanych wezwaniem do modlitwy starego, ale charyzmatycznego najwyższego kapłana.

Innocenty III był człowiekiem niezwykłym, daleko wykraczającym poza swoją epokę. Jego pontyfikat przypadł na apogeum średniowiecznego chrześcijaństwa i w mojej ocenie stał się przełomem, którego skutkiem była wielka przemiana intelektualna i kulturowa Starego Kontynentu. Żaden papież nie cieszył się tak wielkim prestiżem i szacunkiem wśród ludzi żyjących w pierwszej połowie drugiego milenium jak Innocenty III. I chociaż wielu królów i cesarzy próbowało osłabić jego władzę, to nigdy duchowe przywództwo najwyższego kapłana nie było większe. Lotar hrabia Segni, który przyjął imię Innocenty III, był człowiekiem o imponującym i wszechstronnym wykształceniu – jak na owe czasy. Wiedział, jak obudzić w wiernych głębokie pokłady fanatycznej wiary.

Ale te wielkie zrywy ludowe, jak choćby krucjata dziecięca, nowe oddolne ruchy w Kościele i spontaniczne przemiany społeczności lokalnych były przede wszystkim pokłosiem pierwszej wyprawy krzyżowej. Coś się zmieniło w mentalności tamtych pokoleń. Jerozolima nie była już miejscem z innego świata, ale geograficznym, osiągalnym dla niemal każdego celem, podobnym jak cztery wieki później staną się oba kontynenty amerykańskie. Przysłowie mówi, że podróże kształcą. I rzeczywiście, kto dotarł do Jerozolimy i powrócił do swojej rodzinnej miejscowości w Europie, przywoził wieści ze świata i nowe idee.

To, że po wyprawach krzyżowych otwierały się kolejne uniwersytety, które wydały na świat tak wspaniałych uczonych, jak Mikołaj Kopernik, Galileo Galilei, Roger Bacon czy Mikołaj z Oresme, było pokłosiem krucjat. To, że wkrótce nastała epoka renesansu w sztuce, a w 1492 r. Krzysztof Kolumb popłynął na zachód ku Nowemu Światu, także było skutkiem tej wielkiej migracji tysięcy ludzi w kierunku Lewantu. Kontakt z nauką perską i arabską dał silny impuls rozwojowy Europie. Dowodem na to jest chociażby przemiana w architekturze z ciężkiego, walcowatego stylu romańskiego w strzelisty, niemal sięgający sklepienia niebios styl gotycki, różniący się od swego poprzednika lekkością, rozmachem i pięknem.

Pod koniec XI stulecia narodziła się nowa Europa. Wszystko, co było potem, jest tego dobrą, ale czasami i złą konsekwencją.

W podręcznikach do historii możemy przeczytać, że 27 listopada 1095 r. w czasie synodu w orweńskim Clermont jego organizator papież Urban II ogłosił apel do wszystkich chrześcijan o wyzwolenie ziem Bizancjum nękanych i okupowanych przez Turków seldżuckich. Apel spotkał się z niesłychanym odzewem. Tysiące rycerzy i chłopów utworzyło armię pierwszej krucjaty. Przepełnieni wiarą, mając nadzieję na przygodę i zdobycie majątku, przedarli się przez Azję Mniejszą do Syrii, żeby 15 lipca 1099 r. po niezwykle krwawych bojach zdobyć Jerozolimę.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Pasażerowie "Titanica" umierali w blasku gwiazd
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Historia świata
Odzwierciedlają marzenia i aspiracje panny młodej. O symbolice dywanu posagowego
Historia świata
Bezcenne informacje czy bezużyteczne graty? Kapsuły czasu trwalsze od fundamentów
Historia świata
Ludobójstwo w Rwandzie – szczyt obłędu
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Historia świata
Prezydent, który zlecił jedyny atak atomowy w historii. Harry S. Truman, część III