Obecnie trudno jest z całą pewnością ustalić datę początku sprawowania hinduskiego rytuału sati polegającego na spaleniu żywcem wdowy na stosie pogrzebowym jej męża. Religijni Hindusi wierzą, że pierwszego sati dokonała Sati, żona boga Siwy, chcąc okazać tym gestem solidarność z mężem po tym, jak został on upokorzony przez jej ojca, boga Daksznę. Pałający z bliżej nieznanych względów niechęcią do zięcia, Dakszna nie zaprosił Siwy na składanie ofiar bogowi Wisznu. Oburzona postępkiem ojca Sati zaprotestowała, skacząc w ofiarne płomienie i stając się na wieki niedoścignionym wzorem „sati”, czyli w dosłownym tłumaczeniu z sanskryckiego – „dobrej żony”. Czyn bogini powszechnie utrwalił się w świadomości Hindusów jako akt najwyższej małżeńskiej miłości i oddania. Niestety, projekcję tak pojmowanej wierności mężowi przeniesiono z mitu w świat zwykłych śmiertelniczek. Od kobiet, które straciły męża, zaczęto oczekiwać, że pójdą śladem Sati i będą towarzyszyć zmarłemu małżonkowi w drodze w zaświaty.
„Niepotrzebne” wdowy
Niewykluczone, że swoją rolę w ugruntowywaniu sati odegrał też bezduszny pragmatyzm. Wdowy, często już starsze i schorowane kobiety, stanowiły ciężar dla pozostałych członków rodziny. Przeprowadzenie sati nie tylko więc gwarantowało zmarłemu i jego małżonce wieczne szczęście po śmierci, ale też uwalniało rodzinę od konieczności dożywotniego utrzymywania „niepotrzebnej” krewnej.
Czytaj więcej
Mordowanie dzieci ze względu na płeć w Azji osiąga niewiarygodne rozmiary: tylko w Chinach w następstwie aborcji lub zabicia tuż po narodzinach zginęło w ostatnich latach kilkadziesiąt milionów dziewczynek
Co ciekawe, pierwsze wzmianki na temat sati pochodzą od Europejczyków. Żyjący w I wieku p.n.e. grecki historyk Diodor Sycylijski w swoim dziele „Biblioteka” przytoczył relację kronikarza Aristobulusa z Kassandrei, który brał udział w wyprawie Aleksandra Macedońskiego. Po śmierci wielkiego Macedończyka jego generałowie rozpoczęli bezwzględną walkę o schedę w postaci potężnego imperium. W 317 r. p.n.e., w środkowym Iranie starły się wojska dwóch diadochów – Eumenesa i Antygonosa. W armii Eumenesa był także oddział złożony z Hindusów, dowodzony przez Keteusa, który poległ w trakcie bitwy. Mężczyzna pozostawił po sobie dwie żony, które – ku zdumieniu Greków – zaczęły rywalizować ze sobą o miejsce na stosie pogrzebowym męża. Ostatecznie „zaszczyt” ten przypadł w udziale starszej z nich, gdyż młodsza była wówczas w ciąży. Sati zabronione było kobietom ciężarnym, mającym małe dzieci lub miesiączkującym w dniu pogrzebu męża, gdyż uważane były wówczas za „nieczyste”. Zaintrygowany Aristobulus opisywał: „Druga zaś żona, niezmiernie uradowana ze zwycięstwa oddaliła się w kierunku stosu pogrzebowego, uwieńczona przepaskami przez kobiety należące do jej domowników, przystrojona wspaniale, jak gdyby na jakieś zaślubiny była wysłana przez krewnych śpiewających hymn na cześć jej cnoty. Gdy znalazła się blisko stosu, zdjąwszy swój strój ozdobny, rozdała go domownikom i przyjaciołom, pozostawiając po sobie pamiątkę tym, którzy ją kochali […]. Wprowadzona na stos przez brata i podziwiana przez tłum zgromadzony na to widowisko, po bohatersku zakończyła życie. Położywszy się obok męża i podczas narastania ognia nie wydawszy żadnego niegodnego okrzyku – u jednych spośród oglądających wzbudziła litość, u innych przesadne pochwały. Niemniej jednak niektórzy spośród Hellenów ganili te zwyczaje jako dzikie i okrutne”.
„Idealny” rytuał
Szczegółowa i pełna niuansów relacja greckiego historyka ukazuje wymogi, jakie musiał spełnić „idealny” rytuał sati. Przede wszystkim udział w nim powinien być – przynajmniej teoretycznie – absolutnie dobrowolny. W praktyce jednak bywało różnie. Kobieta ubierała się na tę okazję w odświętne, nierzadko ślubne szaty, a jej wstępowaniu na stos towarzyszył wyszukany ceremoniał. Wymagano też od niej, by zachowała ciszę i nie zhańbiła się „niegodnymi” krzykami.