Nocne marki

Ten najsłynniejszy obraz Edwarda Hoppera z 1942 r. doczekał się licznych odniesień i parafraz nie tylko w świecie sztuki, ale też w kinematografii i muzyce.

Publikacja: 20.10.2022 21:00

Nocne marki

Foto: Edward Hopper

Nawet jeśli ktoś nie jest koneserem sztuki, a jedynie odbiorcą popkultury, z pewnością kojarzy ten obraz. Oto gdzieś „przy nowojorskiej Greenwich Avenue, gdzie spotykają się dwie ulice” – jak powiedział sam autor dzieła – nocą obserwujemy nielicznych gości narożnego baru, zwykłych przedstawicieli amerykańskiej klasy średniej pogrążonych we własnych myślach. Początkowo Hopper zarzekał się, że nie było jego zamysłem ukazywanie „samotności w wielkim mieście” i lęków wywołanych wydarzeniami z 7 grudnia 1941 r., kiedy to Japonia brutalnie zaatakowała Pearl Harbor, tym samym rozpoczynając wojnę z USA. Obraz powstał jednak w kilka tygodni po ataku… a publiczność i krytycy obstawali przy swoim, podkreślając, że ową restauracyjkę artysta przedstawił bez głównych drzwi, zatem także w wymiarze symbolicznym nie ma z niej wyjścia… Hopper przekonywał, że „nie maluje smutku i samotności, stara się tylko namalować światło na ścianie”. Mimo to zarówno już za życia Hoppera, jak i współcześnie właśnie za tę umiejętność przekazania uczucia dojmującej samotności człowieka w świecie obrazy amerykańskiego artysty były i są cenione. Gdy w styczniu 1942 r. Edward Hopper kończył „Nocne marki”, miał już ugruntowaną pozycję modnego malarza realisty.

Chłopak z prowincji

Hopper urodził się 22 lipca 1882 r. w Nyack – niewielkiej miejscowości ok. 30 km na północ od Manhattanu (obecnie należy ona do rozległych przedmieść Nowego Jorku). Jego rodzina miała holenderskie korzenie i zaliczała się do dobrze sytuowanej materialnie klasy średniej. Od najmłodszych lat Edward interesował się rysunkiem, a jego artystyczne pasje ugruntowywała w nim matka. To rodzice zapewnili mu naukę w Correspondence School of Illustrating w Nowym Jorku (1899–1900), a następnie w New York School of Art (1900–1906). Jednakże nawet najlepsze przygotowanie techniczne jeszcze nie czyni nikogo artystą – trzeba poszukać własnej drogi twórczej.

Warto jeszcze podkreślić, że przyszły wybitny przedstawiciel XX-wiecznego amerykańskiego realizmu początkowo fascynował się impresjonizmem – nawet malował w tym stylu wiejskie i nadmorskie krajobrazy. Nie obeszło się bez inspiracji: Hopper wysoko cenił dokonania Edgara Degasa, francuskiego impresjonisty. Na pewno przyczyniły się do tego podróże młodego Hoppera do Europy: przyszły artysta zwiedził muzea i galerie m.in. w Paryżu, Berlinie, Brukseli, Amsterdamie i Londynie. W tym kontekście nie zaskakuje jego podziw także dla dokonań Rembrandta – XVII-wiecznego geniusza pędzla z Holandii – czy Turnera, wybitnego przedstawiciela XIX-wiecznego angielskiego romantyzmu. Choć przywołanych wyżej malarzy tak wiele różni, to łączy ich jedno: niesamowita umiejętność operowania światłocieniem. A gra światłem okaże się kluczowa dla przyszłej twórczości Hoppera.

Zaczynał skromnie. W roku 1908 zamieszkał na stałe w Nowym Jorku. Miał pracownię przy Washington Square North 3, gdzie malował przez całe życie. Ale początkowo zarabiał, rysując ilustracje do książek i prasy czy współpracując z reklamą. W 1913 r. wziął udział w wystawie sztuki nowoczesnej Armory Show, gdzie zaprezentował obraz „Żeglowanie”. Na dobre zajął się malarstwem na początku lat 20. XX stulecia. Niestety, jego pierwsza indywidualna wystawa w Whitney Studio Club przeszła jednak bez echa. Wszystko się zmieniło, gdy poznał pewną początkującą malarkę.

Dziewczyna z Manhattanu

Josephine Nivison była niespełna rok młodsza od Hoppera. Pochodziła z artystycznej rodziny – jej ojciec był wziętym pianistą i nauczycielem gry na fortepianie. Przede wszystkim jednak Jo, jak powszechnie ją nazywano, była całkowitym przeciwieństwem Hoppera, a jak wiadomo, przeciwieństwa się przyciągają. On – introwertyczny, skryty, małomówny. Ona – pełna energii, otwarta na ludzi, żądna przygód i podróży. I to Jo odmieniła karierę Hoppera.

Pobrali się w 1924 r. Ona zrezygnowała z własnej artystycznej kariery, za to z impetem zajęła się promowaniem dokonań męża. To ona umawiała wywiady Hoppera z dziennikarzami, organizowała mu kolejne wystawy. A nade wszystko uczestniczyła w procesie powstawania obrazów. Małżonkowie nie mieli potomstwa, ale Jo każdy z obrazów Edwarda traktowała jak ich kolejne dziecko. Nie bez powodu: była nie tylko jego modelką – w dzienniku robiła notatki dotyczące danego dzieła, porządkowała szkice, omawiała z mężem szczegóły. Zanim bowiem obraz „rodził się” na płótnie, Hopper dogłębnie się do tego przygotowywał.

Punktem zwrotnym w karierze Hoppera okazała się retrospektywna wystawa jego prac w nowojorskim Museum of Modern Art (słynne MoMA) w 1933 r. Miał wówczas ponad 50 lat. Z dnia na dzień stał się artystą modnym, chętnie kupowano jego obrazy. Dało mu to nie tylko zawodową satysfakcję, ale też materialną niezależność. W latach 30. na półwyspie Cape Cod wybudował dom letniskowy wraz z pracownią malarską. Każdego lata wspólnie z żoną spędzał tam wakacje i poszukiwał inspiracji do swoich kolejnych dzieł. Notabene w ubiegłym roku ukazała się książka irlandzkiej pisarki Christine Dwyer Hickey „Wąski pas lądu” (Prószyński i S-ka), w której autorka stworzyła swoisty portret psychologiczny Edwarda Hoppera i jego żony, a na miejsce akcji swej powieści wybrała właśnie Cape Cod latem 1950 r. Hickey udało się pokazać introwertyczną osobowość artysty i jego zmagania z poszukiwaniem malarskich inspiracji. Autorka sporo miejsca poświęciła też niespełnionej artystycznie żonie – kobiecie zaradnej, „ogarniającej” prozaiczną codzienność życia, ale jednocześnie niezwykle zaborczej i zazdrosnej o męża. Tu warto zaznaczyć, że Jo wiedziała, iż całodzienne przejażdżki Hoppera po półwyspie służą poszukiwaniu tego jedynego szczegółu, który zaowocuje kolejnym obrazem. To mogło być okno w jednym z domków letniskowych, mijana dziewczyna w czerwonej sukience, stacja benzynowa na odludziu etc. Tak właśnie powstawały najsłynniejsze z jego obrazów, by wymienić tylko „Cape Cod Evening” (1939 r.), „Letni wieczór” (1947 r.) czy „Cape Cod Morning” (1950 r.). Jo wspierała męża do końca, aż do jego śmierci 15 maja 1967 r. Przeżyła go o niespełna rok: odeszła 6 marca 1968 r.

Samotni w wielkim mieście

Większość ze wspólnych lat Hopperowie spędzili w Nowym Jorku. Tym samym dominującym tematem twórczości Edwarda Hoppera stało się współczesne amerykańskie city, a zwłaszcza jego mieszkańcy: przedstawiciele klasy średniej, urzędnicy i sekretarki, klienci sklepów i barów, dojrzałe kobiety w pokojach hotelowych. Na jego obrazach zobaczymy nierzadko pozbawiony charakteru i przygnębiający pejzaż miejski – fragment biura, restauracji, kina czy taniego hotelu. Na takim tle artysta ukazywał zagubionych, samotnych i obojętnych wobec siebie ludzi, którzy są „osobno”, nawet gdy przebywają razem.

Nie inaczej można zinterpretować „Nocne marki” (styczeń 1942 r.; po ukończeniu obraz został kupiony przez Art Institute of Chicago za 3 tys. dolarów, znajduje się tam do dzisiaj). Ta „osobność” każdej z postaci – skupiających się na własnych myślach – jest wręcz przygnębiająca. Co prawda, barman zwraca się z jakimś pytaniem do mężczyzny z papierosem w ręku, ale nie wygląda na to, by miała z tego wywiązać się istotna dyskusja. Towarzysząca mężczyźnie rudowłosa kobieta w czerwonej sukience spogląda na coś, co trzyma w dłoni. Jest nieobecna. Podobnie jak mężczyzna siedzący tyłem do „widza podglądacza”. Postaci z tego obrazu to zwykli Amerykanie, pogodzeni z własnym przeciętnym życiem – nie dla nich marzenia o karierze „od pucybuta do milionera”, osiągnęli co prawda pewną materialną stabilizację, o czym świadczy ich ubiór (vide elegancka moda lat 40.), ale równocześnie popadli w stagnację. Stąd to dojmujące uczucie samotności, ale też straty – czasu, którego nie da się cofnąć ani zatrzymać, szansy na lepsze życie etc.

Tyle że te uczucia nie są obce nawet tym, którzy osiągnęli sukces. Dowodzi tego m.in. przewrotna praca Gottfrieda Helnweina „Boulevard of Broken Dreams” (1984 r.). Artysta przedstawił w Hopperowskim barze ikony popkultury: Marilyn Monroe, Humphreya Bogarta, Jamesa Deana i Elvisa Presleya jako barmana. Choć są roześmiani i zwróceni z stronę widza, to ich „amerykański sen” okazał się ułudą… a w każdym razie za sukces przyszło im zapłacić wysoką cenę.

Praca Helnweina to niejedyna inspiracja dziełem Hoppera. Do nastroju bijącego z jego prac odwoływał się… Alfred Hitchcock (np. samotny dom z „Psychozy” przywodzi na myśl „Dom przy torach” Hoppera). Ponadto bar z „Nocnych marków” stał się elementem scenografii filmu, który kręcą bohaterowie „Końca przemocy” (1997 r.) Wima Wendersa. Najdalej w inspiracji posunął się reżyser Gustav Deutsch, który w filmie „Shirley – wizje rzeczywistości” (2013 r.) opowiada historię Ameryki i jej mieszkańców, odwołując się do obrazów Edwarda Hoppera.

Ale nie tylko filmowcy czerpali z twórczości Hoppera. Książka „W świetle i w mroku” (polskie wydanie: W.A.B. 2018 r., notabene z „Nocnymi markami” na okładce) zawiera opowiadania stworzone przez 17 popularnych pisarzy, a każde z opowiadań odwołuje się do jednego z dzieł Hoppera. W roku 1975 Tom Waits wydał płytę zatytułowaną „Nighthawks at the Diner” mającą nawiązywać do obrazu.

Jeśli zaś chcielibyśmy prześledzić większość spośród malarskich inspiracji, to warto zajrzeć na stronę internetową www.nighthawksforever.blogspot.com.

Nawet jeśli ktoś nie jest koneserem sztuki, a jedynie odbiorcą popkultury, z pewnością kojarzy ten obraz. Oto gdzieś „przy nowojorskiej Greenwich Avenue, gdzie spotykają się dwie ulice” – jak powiedział sam autor dzieła – nocą obserwujemy nielicznych gości narożnego baru, zwykłych przedstawicieli amerykańskiej klasy średniej pogrążonych we własnych myślach. Początkowo Hopper zarzekał się, że nie było jego zamysłem ukazywanie „samotności w wielkim mieście” i lęków wywołanych wydarzeniami z 7 grudnia 1941 r., kiedy to Japonia brutalnie zaatakowała Pearl Harbor, tym samym rozpoczynając wojnę z USA. Obraz powstał jednak w kilka tygodni po ataku… a publiczność i krytycy obstawali przy swoim, podkreślając, że ową restauracyjkę artysta przedstawił bez głównych drzwi, zatem także w wymiarze symbolicznym nie ma z niej wyjścia… Hopper przekonywał, że „nie maluje smutku i samotności, stara się tylko namalować światło na ścianie”. Mimo to zarówno już za życia Hoppera, jak i współcześnie właśnie za tę umiejętność przekazania uczucia dojmującej samotności człowieka w świecie obrazy amerykańskiego artysty były i są cenione. Gdy w styczniu 1942 r. Edward Hopper kończył „Nocne marki”, miał już ugruntowaną pozycję modnego malarza realisty.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Pasażerowie "Titanica" umierali w blasku gwiazd
Historia świata
Odzwierciedlają marzenia i aspiracje panny młodej. O symbolice dywanu posagowego
Historia świata
Bezcenne informacje czy bezużyteczne graty? Kapsuły czasu trwalsze od fundamentów
Historia świata
Ludobójstwo w Rwandzie – szczyt obłędu
Historia świata
Prezydent, który zlecił jedyny atak atomowy w historii. Harry S. Truman, część III