Nie warto chodzić na skróty

Felieton historyczny nie może się posługiwać skrótami myślowymi.

Publikacja: 13.01.2022 15:45

Wielcy chrześcijańscy kronikarze Dionizy Mały i Beda Czcigodny uważali, że nowa era chrześcijańska r

Wielcy chrześcijańscy kronikarze Dionizy Mały i Beda Czcigodny uważali, że nowa era chrześcijańska rozpoczęła się w dniu Wcielenia Chrystusa: 25 marca AD 1. Na zdjęciu obraz „Zwiastowanie” włoskiego malarza Fry Angelica, namalowany ok. 1430 r.  

Foto: Museo del Prado

Uświadomili mi to ostatnio życzliwi czytelnicy, którzy po przeczytaniu mojego wstępniaka z poprzedniego tygodnia uprzejmie zwrócili uwagę, że PRL wcale nie trwał, jak to napisałem, przez 50 lat, a Herod Wielki nie zmarł w 6 r. n.e. Pominięcie literki „p" w takim tekście ma poważne konsekwencje. Choć z kontekstu felietonu można łatwo wywnioskować, że skoro Jezus urodził się dwa lata po śmierci Heroda (4, 5 lub 6 rok p.n.e.), to na pewno dotyczy to czasu przed naszą erą. Błąd jest jednak błędem i jest mi za niego wstyd. Dlatego uważam, że najlepszą formą unikania tego typu „pomyłek" z udziałem chochlików drukarskich jest używanie określenia „przed" lub „po" Chrystusie. Ta cała „nasza era" to jakieś dziwne szkaradztwo myślowe wprowadzone do języka naukowego przez niemieckiego astronoma Johannesa Keplera w dziele „Joannis Keppleri Eclogae chronicae". Chętnie przejęli ją wszelkiej maści ateiści epoki Oświecenia, a później „wyznawcy" materializmu dialektycznego.

W ten sposób próbowano wyeliminować lub przynajmniej ukryć pierwiastek religijny w tradycyjnym określeniu czasów, jakie rozpoczynają się po roku 0. Nawet łaciński termin Anno Domini nie jest precyzyjny. W średniowieczu używano bowiem wyrażenia „anno Domini nostri Jesu Christi", co tłumaczy się jako „w roku Pana naszego Jezusa Chrystusa". Pod tym względem bardziej precyzyjna jest terminologia angielska, która czasy przed narodzinami Jezusa z Nazaretu określa jako „BC", czyli „Before Christ".

Czytaj więcej

Materializm dialektyczny w służbie nauki

Należy przy tym mieć na uwadze, że datowanie z zastosowaniem określenia AD wcale nie jest precyzyjne i wprowadza wiele chaosu przy tłumaczeniu tekstów wczesnośredniowiecznych. Został on opracowany w 525 r. po Chrystusie przez mnicha Dionizego Małego ze Scytii Mniejszej, ale nie był szeroko stosowany aż do IX stulecia. W tym schemacie nie ma roku zerowego. AD 1 następuje bezpośrednio po ACN 1. Skrót ACN oznacza „ante Christum natum", czyli przed narodzeniem Chrystusa. Warto przy tym zaznaczyć, że łacińskie skróty AD i ACN umieszczane przed numerem roku można zapisywać zarówno z kropkami po obu literach, jaki i bez kropek. Co ciekawe, żyjący w VII wieku anglosaski historyk Beda Czcigodny używał w swojej „Historia ecclesiastica gentis Anglorum" (Historii kościelnej ludu angielskiego) łacińskiego zwrotu „ante incarnationis dominicae tempus", czyli „przed czasem Wcielenia Pana".

Dionizy Mały i Beda Czcigodny uważali, że Anno Domini 1 zaczyna się od dnia Wcielenia Jezusa Chrystusa. Rozróżnienie między wcieleniem a narodzeniem Zbawiciela zostało doprecyzowane dopiero pod koniec IX wieku, kiedy w niektórych kościołach przyjście Chrystusa na świat zaczęto utożsamiać z dniem jego poczęcia, czyli Zwiastowaniem, wypadającym 25 marca.

System stworzony przez Dionizego Małego miał zastąpić system datowania nazywany Erą Męczenników (łac. anno martyrum). Była to metoda liczenia lat stosowana przez Kościół aleksandryjski – począwszy od IV wieku – oraz przez Koptyjski Kościół Prawosławny – od V wieku do współczesności.

Chrześcijanie egipscy zakończyli „pogańską" erę rzymską Augusta i ustanowili początek swojej nowej ery w 284 r., kiedy na tron Rzymu wstąpił cesarz Dioklecjan, który wszczął ostatnie poważne prześladowania chrześcijan w Imperium. Stąd też często nazywa się ją także erą Dioklecjana (łac. anno Diocletiani). Nazwa ta bywa jednak myląca dla badaczy starych rękopisów, ponieważ jest zapisywana skrótem A.D. – Anno Diocletiani (roku Dioklecjana), czyli tak samo jak późniejszy łaciński dopisek Anno Domini.

W moim poprzednim felietonie otwierającym „Rzecz o Historii" pojawił się jeszcze jeden błąd, który wymaga sprostowania. Użyłem określenia „50 lat PRL". Chwała Bogu, państwo o takiej nazwie istniało zaledwie 37 lat, choć to i tak o te 37 lat za długo. Niestety, takie błędne skróty myślowe często pojawiają się w debacie publicznej. Niedawno słyszałem wypowiedź profesora historii, który mówił o dwóch wiekach istnienia Ameryki i stu latach od rozpoczęcia I wojny światowej. Nie winię go jednak za to, ponieważ wiem, że zrobił to odruchowo. Łatwiej nam operować wiekami i dekadami niż konkretnymi liczbami. Uczniów jednak przestrzegam: taką drogę na skróty można przypłacić złą oceną z klasówki.

Uświadomili mi to ostatnio życzliwi czytelnicy, którzy po przeczytaniu mojego wstępniaka z poprzedniego tygodnia uprzejmie zwrócili uwagę, że PRL wcale nie trwał, jak to napisałem, przez 50 lat, a Herod Wielki nie zmarł w 6 r. n.e. Pominięcie literki „p" w takim tekście ma poważne konsekwencje. Choć z kontekstu felietonu można łatwo wywnioskować, że skoro Jezus urodził się dwa lata po śmierci Heroda (4, 5 lub 6 rok p.n.e.), to na pewno dotyczy to czasu przed naszą erą. Błąd jest jednak błędem i jest mi za niego wstyd. Dlatego uważam, że najlepszą formą unikania tego typu „pomyłek" z udziałem chochlików drukarskich jest używanie określenia „przed" lub „po" Chrystusie. Ta cała „nasza era" to jakieś dziwne szkaradztwo myślowe wprowadzone do języka naukowego przez niemieckiego astronoma Johannesa Keplera w dziele „Joannis Keppleri Eclogae chronicae". Chętnie przejęli ją wszelkiej maści ateiści epoki Oświecenia, a później „wyznawcy" materializmu dialektycznego.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Historia świata
Pasażerowie "Titanica" umierali w blasku gwiazd
Historia świata
Odzwierciedlają marzenia i aspiracje panny młodej. O symbolice dywanu posagowego
Historia świata
Bezcenne informacje czy bezużyteczne graty? Kapsuły czasu trwalsze od fundamentów
Historia świata
Ludobójstwo w Rwandzie – szczyt obłędu
Historia świata
Prezydent, który zlecił jedyny atak atomowy w historii. Harry S. Truman, część III