Materiał powstał we współpracy z TGE

Mija dziesięć lat, odkąd na Towarowej Giełdzie Energii pojawiła się możliwość handlu gazem ziemnym. Kluczem do rozruszania rynku miała być płynność, a ta zaś obecnie spada, zupełnie jak na początku obrotu gazem na TGE...

Nasz jubileusz obchodzimy w cieniu największego od dekad kryzysu energetycznego, z powodu którego uczestnicy rynku gazu zupełnie inaczej oceniają ryzyko transakcyjne. Przekłada się to faktycznie na ograniczoną płynność rynków oraz zmienność cenową, które odczuwa także polski rynek. Obecnie jesteśmy w stanie „zawieszenia”, w oczekiwaniu na zakończenie wojny za naszą wschodnią granicą, aby można było powrócić do spokojnego planowania biznesu energetycznego.

Co udało się osiągnąć przez ostatnie dziesięć lat na rynku gazu? Udało się stworzyć konkurencyjny rynek gazu?

Przede wszystkim udało się nam stworzyć kulturę handlu gazem. Rozrastała się struktura rynku, co umożliwiło konkurowanie firmom o klienta końcowego oraz tworzenie ciekawych ofert. Dzięki pojawieniu się chociażby ofert sprzedaży wiązanej energii z gazem nastąpiło pobudzenie konkurencyjności. To był także czas, kiedy rozpoczęła się dyskusja o stworzeniu hubu gazowego. Nasza działalność – co warto podkreślić – została wpisana w działania dywersyfikacji dostaw gazu do Polski. Sukcesów jest wiele, ale ostatni rok zrewidował wszystkie działania, plany, projekty, a część z nich postawił pod znakiem zapytania. Dodatkowo mamy dużo regulacji na rynku europejskim, których celem jest ochrona gospodarek europejskich.

Wspomniał pan o hubie gazowym. Czy projekt stworzenia takiego miejsca w Polsce, gdzie będą docierać dostawy surowca z kilku kierunków, a dostawcy będą rywalizować ze sobą ceną, jest nadal aktualny?

Poprzez systematyczne oddawanie do użytku kolejnych elementów infrastruktury gazowej projekt ma coraz lepsze warunki do rozwoju. Przypomnę, że mamy już Baltic Pipe, połączenie gazowe z Litwą, a interkonektor łączący Polskę ze Słowacją jest gotowy do komercyjnej eksploatacji. Należy wspomnieć, że przyspieszają prace nad drugim, pływającym terminalem gazowym w Gdańsku. Jako Polska lokalizacyjnie jesteśmy więc punktem, gdzie zbiega się wiele kierunków dostaw gazu. Powstały zatem solidne podstawy do stworzenia centrum obrotu gazem. Wybuch wojny, a w szczególności decyzja UE o odcięciu się od dostaw gazu z Rosji miały wpływ na przygotowania się innych krajów na dostawy surowca z innych kierunków niż rosyjski. W Europie pojawił się interwencjonizm na rynku gazu. Ciężko w takich warunkach mówić o nowym modelu handlu gazem. Regulacje unijne nastawione są na ochronę gospodarki i konsumenta, a nie na płynność handlu. Trudno jest budować rynek w czasie wojny. Niewątpliwie jednak posiadana już teraz infrastruktura predysponuje nas do stworzenia takiego miejsca.

Czy ewentualne zmiany w tzw. ustawie o zapasach, już po zakończeniu kryzysu energetycznego, może poprawić płynność na rynku?

Jeszcze niedawno wielu ekspertów krytykowało tę ustawę. Dzisiaj, w realiach wojny za naszą wschodnią granicą, nikt już takich uwag nie zgłasza. Kiedy pojawił w Europie kryzys energetyczny, niewątpliwie ta ustawa zwiększyła nasze bezpieczeństwo gazowe. Co więcej, regulacje europejskie także zaczęły podążać w podobnym kierunku. Warto jednak pamiętać, że kiedy tworzono wspomnianą ustawę, pojawiły się zapewnienia, że zostanie ona zrewidowana, gdy w Polsce pojawi się co najmniej kilka konkurencyjnych względem siebie kierunków dostaw, a niezależność gazowa zostanie w ten sposób osiągnięta. Wydaje się, że jesteśmy blisko tego celu. Kiedy zakończy się kryzys, warto pomyśleć o rewizji tej ustawy. Ewentualne w niej zmiany powinny jednak pozostawić gwarancje rezerw gazowych. Nie wiemy jeszcze, jakie warunki gazowe będą po zakończeniu tego konfliktu. Jako TGE chcielibyśmy oczywiście jak najbardziej rynkowych mechanizmów, ale obecna sytuacja uczy nas, że nie możemy zapominać o wspomnianych rezerwach.

Czy ma pan na myśli liberalizację tej ustawy?

Chodzi głównie o zmniejszenie jej wpływu na zachowania uczestników rynku, ale jednocześnie zachęcanie do tworzenia zapasów gazu, aby były one do dyspozycji, zabezpieczając tym samym polską gospodarkę.

TGE angażuje się dużo w projekty europejskie...

Tak, współpracujemy z innymi giełdami, nie tylko w aspekcie gazu, ale także energii elektrycznej. Dużo uwagi poświęcamy krajom bałtyckim, ale nie możemy pominąć także naszej kooperacji z giełdami w Grecji i Rumunii. Nie da się ukryć, że to właśnie gazowa inicjatywa SEEGAS pod egidą Energy Community stwarza największe pole do takiej współpracy. Jest tu potencjał do zacieśnienia kontaktów nie tylko z samymi krajami bałtyckimi, ale także z Finlandią. Trudno jeszcze jednak mówić o naszej pełnej obecności na tym obszarze. Z całą pewnością jest to dobry początek, ponieważ absolutnie dostrzegamy potencjał do rozwoju wspólnego biznesu. Należy podkreślić, że wojna także wpłynęła na refleksje nad tematami gazowymi, co wydłuża czas realizacji niektórych inicjatyw. Przełożyło się to na wzrost znaczenia infrastruktury gazowej w Europie, innej niż ta, która transportowała gaz z Rosji do Europy, głównie do Niemiec. Musimy mieć to na względzie.

Przez toczący się konflikt rynek gazu czeka mrożenie. Firmy to przetrwają?

My jako giełda nie mamy szeregu informacji o tych firmach. Są różne podmioty, które zajmują się handlem i działają na innych rynkach. Podchodzą one teraz ostrożnie do handlu. Mamy koniec roku, więc widzimy, że wszyscy, którzy byli zagrożeni i nieprzygotowani na kryzys, mogli już się wycofać z szeroko pojętego rynku. Jego struktura, już po kryzysie, ulegnie zapewne znacznym zmianom. Większe spółki, które są członkami naszej izby rozliczeniowej, są jednak bezpieczne. Ci o największej wyporności ekonomicznej mają największe szanse na przetrwanie.

Gdzie widzi pan rynek gazu i TGE na tym rynku za dziesięć lat? Piętno obecnej wojny nadal będzie obecne?

Wojna nauczy nas dbania o bezpieczeństwo, co nie jest w sprzeczności z liberalizacją rynku i jego istnieniem. To kwestia odpowiedniej dywersyfikacji i możliwości pojawienia się wielu rozwiązań. Mam na myśli większą dostępność tzw. gazów zielonych, biogazu czy gazów przemysłowych, dzięki czemu powstaną nowe mechanizmy handlu nimi. Pojawią się także nowe możliwości importu gazu ziemnego, po tym jak Europa zamknie się na gaz z Rosji, a otworzy szerzej na inne kierunki. Nadal OZE będzie wymagało – w mojej opinii – bilansowania gazem ziemnym. Widać to po strukturze konsumpcji gazu w Europie, gdzie zużycie surowca malało, ale rosło przy produkcji energii elektrycznej przy bilansowaniu systemu energetycznego. Gaz nie zniknie z horyzontu europejskich gospodarek. Pozostanie ważnym paliwem transformacji przez kolejne dekady.

CV

Piotr Zawistowski został powołany na prezesa Towarowej Giełdy Energii w październiku 2017 r. W maju 2020 r. walne zgromadzenie powołało go do pełnienia funkcji prezesa TGE na nową, trzyletnią kadencję. Wcześniej pełnił m.in. funkcje: wiceprezesa ds. klienta i handlu Tauron Polska Energia, prezesa Tauron Obsługa Klienta, prezesa Rady Zarządzającej Towarzystwa Obrotu Energią, dyrektora departamentu analiz i zarządzania ryzykiem EnergiaPro Gigawat.

Materiał powstał we współpracy z TGE