Materiał powstał we współpracy z Polskim Instytutem Ekonomicznym
Efekty wojny w Ukrainie wpływają niekorzystnie na globalną gospodarkę. Co oczywiste, odcisnęły też swe piętno i na naszej. O tym jakie, dyskutowali uczestnicy debaty pt. „Wpływ wojny w Ukrainie na polską gospodarkę”.
Skala wpływu
– Jest wiele czynników będących efektem wojny w Ukrainie, które wpłynęły na naszą gospodarkę, poczynając od marca br. W pierwszych miesiącach wojny doszło do odpływu pracowników z przemysłu, w szczególności z sektora budowlanego. Potem zarejestrowało się u nas ponad 1,4 mln uchodźców, którzy z jednej strony szybko wchodzili na rynek pracy, na początku do prostych usług, ale potem do handlu, przetwórstwa przemysłowego, prac biurowych, z drugiej zaś podbijali wyniki sprzedaży detalicznej, a to istotne z punktu widzenia walki z inflacją. Nie możemy zapominać, że populacja konsumentów znacząco wzrosła – mówił Marcin Klucznik, starszy analityk zespołu makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).
– Inny efekt to wzrost cen energii. Skutkiem wojny jest przede wszystkim wzrost cen gazu, choć ze względu na nasz miks energetyczny był on niższy niż w innych krajach. Ten wzrost cen energii był bodźcem dla firm do inwestycji w efektywność energetyczną. Wyniki ankiety PIE i BGK wskazują, że od 40 do 45 proc. firm, w zależności od branży, decydowało się na inwestycje mające na celu obniżenie cen energii – dodał ekspert PIE.
– Spowolnienie gospodarcze jest u nas widoczne, ale w naszej ocenie nie wynika z wojny w Ukrainie, lecz bardziej z globalnego spowolnienia. Oczywiście, widoczny jest napływ uchodźców i ma on wpływ na rynek pracy i konsumpcję. Paradoksalnie jednak skutki wojny w Ukrainie na naszą gospodarkę są pozytywne, bo objawiają się właśnie napływem uchodźców, wyższą konsumpcją, podbijaniem wskaźników makroekonomicznych. Nie odbiły się także inwestycjach. Ich dynamika pozostała zaskakująco dobra. Również nie miało to wpływu na bezpośrednie inwestycje zagraniczne, których napływ pozostał solidny – wyliczał Marcin Kujawski, starszy ekonomista w BNP Paribas Bank Polska. Z negatywów wskazał na rosnące ceny energii, choć – jak podkreślił – w zakresie energetyki nasz kraj był dość dobrze przygotowany na to, co się wydarzyło. – Dywersyfikacja pozyskania źródeł energii, przede wszystkim gazu ziemnego, wyglądała dobrze. W październiku br. uruchomiliśmy gazociąg Baltic Pipe, który uniezależnił nas od Rosji. Do tego dochodzą nowe połączenia z Niemcami, Czechami, Słowacją, Litwą i Ukrainą. Mamy też produkcję własną na poziomie 20–25 proc. Reasumując, najgorsze scenariusze się nie spełniły – wyjaśniał Kujawski.