Demontaż OFE, brak spektakularnych debiutów i niewiara w to, że indeksy wyrwą się z trendu bocznego – to wszystko odstraszało dobrych graczy od kupowania akcji w minionych latach. Aż do jesieni 2016 r., kiedy to indeksy zaczęły dynamicznie rosnąć, co skłoniło ich do powrotu na parkiet. Ten napływ daje się zauważyć już w statystykach za rok 2016: udział drobnych graczy w strukturze obrotów wzrósł o 1 pkt proc. do 13 proc. Ponieważ część inwestorów korzysta również z funduszy inwestycyjnych, ten wzrost w rzeczywistości jest zapewne wyższy.
– Jest jeszcze zbyt wcześnie, by w kontekście tych danych wskazywać już na trend – podkreśla Bartosz Krzesiak, dyrektor departamentu emisji akcji w Navigator Capital. Radzi poczekać na kolejne zestawienia, w szczególności na statystyki za I połowę 2017 r. – Powinny być dość dobre, bo w okresie styczeń–luty wartość obrotu ogółem na GPW wzrosła rok do roku o blisko 53 proc. – wskazuje.
Lokaty kiepską opcją
W przeszłości inwestorzy indywidualni wracali masowo na giełdę, gdy roczne stopy zwrotu były ponadprzeciętne. W ostatnich 12 miesiącach mWIG40 wzrósł o blisko 40 proc., sWIG80 – o 27 proc., a indeks WIG20TR – o blisko 23 proc. – Lokując środki na lokacie na 1,5 proc. w skali roku potrzeba blisko 14 lat, aby uzyskać stopę zwrotu rzędu 23 proc. i blisko 22, aby kapitał wzrósł o 40 proc. – szacuje Sobiesław Kozłowski, koordynator ds. analiz giełdowych Raiffeisen Brokers. Jego zdaniem wzrost na giełdzie może jeszcze potrwać dwa, trzy kwartały.
Za pozytywnym scenariuszem przemawia także wzrost wartości aktywów netto funduszy inwestycyjnych. – Liczymy, że kolejne kwartały powinny przynieść przesunięcie części aktywów z bezpiecznych alokacji w kierunku funduszy akcyjnych – mówi Maciej Bobrowski, dyrektor działu analiz DM BDM.
Dalszemu napływowi inwestorów indywidualnych na rynek pomogłyby też ciekawe debiuty i wysokie stopy zwrotu w pierwszym dniu notowań.