Polak jest trzecim kierowcą Alfy Romeo, ale wystąpił w GP Holandii, bo pozytywny wynik testu na koronawirus miał Fin Kimi Raikkonen, choć - podobnie, jak cały zespół - jest zaszczepiony. Kubica wsiadł do bolidu w sobotę, przez kwalifikacjami przejechał godzinny trening. Pojazd zna od podszewki, ale do jazdy w trybie wyścigowym musiał się dostosować ekstremalnie szybko.

Formuła 1 wróciła do Zandvoort po 36 latach. Kierowcy musieli zmierzyć się nie tylko z nieznanym układem toru, ale także dwoma nachylonymi pod kątem 18 stopni łukami - to dwukrotnie większa stromizna niż na obiekcie w Indianapolis, której podczas Grand Prix w 2005 nie wytrzymały opony Michelin, przez co siedem z dziesięciu zespołów nie przystąpiło do wyścigu.

Polak był w kwalifikacjach 18., ale stanął na 16. polu startowym, bo wyścig z alei serwisowej rozpoczęli Meksykanin Sergio Perez i Kanadyjczyk Nicholas Latifi. Kubica przejechał na średniej mieszance ogumienia aż 40 okrążeń - dłuższy pierwszy stint miał tylko Brytyjczyk Lando Norris - ale ta strategia nie przyniosła mu zysku. Nie popełniał błędów, a pod koniec wyścigu wyprzedził Latifiego.

Tor w Zandvoort jest kręty i wąski, co ogranicza możliwość wyprzedzania oraz utrudnia usuwanie samochodów zakopanych w żwirze. Treningi oraz kwalifikacje przyniosły aż sześć czerwonych flag, więc stratedzy zespołów musieli przy planowaniu wyścigowej strategii zwrócić szczególną uwagę na możliwość samochodu bezpieczeństwa czy nawet przerwania wyścigu. Nic takiego się nie wydarzyło.

To był jeden z najnudniejszych wyścigów sezonu, niemal procesja od startu do mety. Brytyjczyk Lewis Hamilton dwa razy próbował wyprzedzić Verstappena dzięki wcześniejszemu zjazdowi na pit-stop, ale metę minął drugi. Trzeci był jego kolega z zespołu Mercedesa, Fin Valtteri Bottas. Czwarte miejsce z kwalifikacji utrzymał Francuz Pierre Gasly (Scuderia AlphaTauri).