Zapowiedziane przez lidera Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego zniesienie opłat autostradowych dla aut osobowych mogłoby pociągnąć za sobą konsekwencje dla budżetu. Wymagałoby to też zmian prawa i umów koncesyjnych na zarządzanie autostradami.
Pomysł bez konsultacji
Dziś na różnych autostradach obowiązują trzy systemy poboru opłat. Pierwszy to pobór bezpośrednio przez państwo. Drugi to pobór opłat na rzecz państwa przez koncesjonariusza, przy czym ten koncesjonariusz pobiera też od państwa dopłaty do utrzymania drogi. Trzeci system polega na tym, że koncesjonariusz utrzymuje autostradę w zasadzie tylko z opłat pobieranych od kierowców pojazdów osobowych (choć państwo i tak dopłaca mu za pojazdy ciężarowe, rozliczające się osobno).
Czytaj więcej
O ile rząd mógłby jeszcze przeforsować zniesienie opłat na odcinkach państwowych autostrad, to na prywatnych jest to nierealne.
Żadna z firm zarządzających autostradami (Autostrada Wielkopolska GTC i Stalexport) nie chce komentować zapowiedzi PiS. Przyznają jednak, że nikt nie konsultował z nimi tego pomysłu. GTC i Stalexport dodają przy tym, że będą w stanie ocenić jedynie konkretne projekty przedstawione przez Ministra Infrastruktury.
Adwokat Rafał Dębowski przyznaje, że dla wprowadzenia tak daleko idącej zmiany, jaką byłoby zwolnienie z opłat za przejazd autostradami, niezbędny wydawałby się akt rangi ustawowej. – Taka ustawa, o ile dotyczyłaby wszystkich autostrad, pozbawiłaby dochodów spółki zarządzające nimi, a to miałoby charakter swoistego wywłaszczenia – zauważa prawnik. Dodaje, że gdyby chcieć zmieniać zasady wynikające z umów na budowę i eksploatację lub tylko eksploatację autostrady, to ustawa powinna przewidywać zadośćuczynienie zarządców autostrad za szkodę wyrządzoną utratą przychodów. Co więcej, takie zadośćuczynienie powinno odpowiadać wpływom z opłat w pełnej wysokości. – Bo przecież opłaty pobierane za przejazd nie są czystym zyskiem tych firm, ale to z nich są m.in. pokrywane koszty utrzymania i remontów autostrad – zauważa Dębowski.