Stan wyjątkowy wprowadzono nie tylko w słynnym Usnarzu Górnym, gdzie koczują uchodźcy, ale w 183 nadgranicznych miejscowościach, gdzie wciąż trwa sezon turystyczny. Właściciele pensjonatów i restauracji, biura przewodnickie i wypożyczalnie kajaków czy rowerów już liczą straty spowodowane zakazem wstępu turystów.
W niektórych miejscach doszło do dziwnych paradoksów. Na przykład leżący o 1,5 km od granicznego Bugu Janów Podlaski, słynny dzięki stadninie koni, nie został objęty stanem wyjątkowym. Za to wprowadzono go na terenach określonych w prezydenckim rozporządzeniu jako „Janów Wieś", sięgających nawet około 8 km w głąb kraju. Właśnie na tym terenie jest położony pensjonat Zaborek, który wskutek zakazu wjazdu turystów nagle stracił gości. Tymczasem konkurencyjny hotel Zamek, znajdujący się w samym Janowie, działa bez zakłóceń i przyjmuje rezerwacje.
Czytaj też:
Czytaj więcej
Jeśli zajdzie taka potrzeba, w sądach uruchomione zostaną dodatkowe dyżury.
Dotkliwe straty
– Tak naprawdę chodzi o 300 metrów, które dzieli nas od strefy, gdzie stan wyjątkowy już nie obowiązuje – mówi Katarzyna Okoń, właścicielka Zaborka. Dodaje, że pensjonat był już zarezerwowany praktycznie na cały wrzesień, głównie na spotkania firmowe, szkolenia i konferencje. Miało to przynieść nawet kilkaset tysięcy złotych wpływów. – Nikt nie konsultował z nami szczegółowych granic obszaru stanu wyjątkowego. Dopiero po fakcie dowiedzieliśmy się, że nie można do nas wjechać – dodaje.