Według danych Amnesty International przemoc domowa wobec kobiet to najczęściej zgłaszane przestępstwo. I nie jest to oczywiście specjalność tylko naszych mężczyzn. W krajach, zwłaszcza latynoskich, w których pojęcie macho jest nierozerwalnie związane z tradycyjną obyczajowością, dominacja mężczyzn nazbyt łatwo przemienia się w agresję. Tak dzieje się na przykład w Argentynie, czego dowodem jest „Pod ochroną", dramat obyczajowy zrealizowany przez Diego Lermana. O tym, że sprawy tam przedstawione dotyczą także innych narodów, świadczą koproducenci z Kolumbii i Francji, a także naszego PISF, który wsparł finansowo tę argentyńską produkcję.

Skończyły się lekcje, ale po ośmioletniego Matiasa (Sebastian Molinaro) nie zgłosił się nikt z rodziców. Jedna z nauczycielek odprowadziła go więc do domu, w którym zastali jego ciężko pobitą matkę (Julieta Diaz). Policja, pogotowie, potem schronisko dla maltretowanych kobiet – państwowe służby zareagowały prawidłowo. „Nadał swoim nożom imiona. Powiedział, żebym się nie wymądrzała, bo będę miała do czynienia z Don Raulem. To był taki jego żart". Tak o specyficznym poczuciu humoru małżonka opowiadała  innym kobietom-ofiarom domowej przemocy.

Ale miarka się przebrała: Laura postanowiła zabrać syna i nie wracać do agresywnego mężczyzny. Wie, że mąż tak łatwo nie odpuści: to nie tylko kwestia zszarganego męskiego honoru, ale i świadomość, że on ją i syna na swój specyficzny sposób kocha. Laura chce mimo wszystko uwolnić się od strachu i oszczędzić Matiasowi widoku krwawych awantur. Muszą uciekać z Buenos Aires z nadzieją na spokojne życie. Dramatyczne wydarzenia oglądamy oczami ośmiolatka, a ich prześladowca na ekranie się nie pojawia (słyszymy tylko jego głos w telefonie skamlący o ich o powrót i obiecujący poprawę).

„Pod ochroną" to na szczęście nie publicystyczny plakat, ale żywe, emocjonalne kino, w którym na równych prawach pojawia się paradokumentalny zapis działań na rzecz maltretowanych kobiet i sceny jakby z thrillera, w których niewidoczny ojciec sprawia wrażenie wszechobecnego obserwatora. W tworzeniu wizualnego klimatu swój znaczący udział ma nasz rodak, kolejny raz pracujący w Argentynie operator Wojciech Staroń („Plac Zbawiciela", „Papusza"), umiejący bezkonfliktowo połączyć dokumentalną obserwację ze  wzbudzającymi niepokój, świadomie nieostrymi kadrami.